Temat: Profilaktyka zdrowia psychicznego
zdecydowanie TAK !!!!!
Przerażająca jest ilość ludzi sfrustrowanych, nie mających pojęcia jak sobie pomóc, a jeszcze gorsze jest to, że nie kazdy ma świadomość, że pomoc jest mu po prostu potrzebna.
Przeraża mnie również to, że niestety, ale w XXI wieku nadal większość z nas ma zaściankową, mentalność w kwestiach zdrowia psychicznego. Znam mnóstwo ludzi, którzy na słowo psycholog, a tym bardziej psychiatra albo sie czewienia, albo nabieraja wody w usta albo po prostu mysla że tacy specjaliści potrzebni sa tylko (nie głupim, nie chorym nerwowo nawet) a pierd...ym;
Jestem szczerze przerazona takim podejściem.
Ja chcąc pobyć jedynie sama z sobą (o czym pisałam w innym temacie), wsłuchac się w swoje potrzeby, opuścic chory wyścig szczurów w życiu, zrobic porzadek we włąsnym wnętrzu (i umysle i duszy, bo czułam że zaczynam sie poprostu gubic w natłoku informacji zewnętrznych wszelkiego rodzaju i postepowac wbrew swoim pragnieniom), myślałam o takim maksymalnym odosobnieniu, nie na dzień czy dwa, bo czułam że ten proces może potrwac nawet kilka miesięcy....Zapaliło sie wówcza w mojej głowie pomarańczowe światełko czy nie jest to przypadkiem objaw jakies depresji - zmagałam się sama ze sobą, czy to jest mi potrzebne, czy to może moja fanaberia, a może zwykłe zmęczenie materiału, po kilku tygodniach doszłam do wniosku, że jednak musze odciąć się od wszystkiego i zdecydowałam sie na konsultacje u.... najpierw psychiatry (sama z własnej woli, kierowanej głównie ciekawością czy ze mną aby wszytso ok) a następnie u psychoterapety.
Nie obwieszczałam tego wszem i wobec, ale kiedy weszłam w temat z inną osobą, nie miałam żadnych oporów aby o tym mówić, przy okazji dokładnie obserwując zachowanie rozmówcy, zwłaszcza na wydżwiek słowa "psychiatra" - spotykałam sie z całym kalejdoskopem ludzkich zachowań, z których jakieś 85-90% były to reakcje absolutnie negatywne... Ręce mi wtedy opadały i .... ogarniała litość dla takich osób.
Achh, żeby dopełnic tematu: psychiatra z wieloletnim doświadczeniem (prawie tak długim jak,moje zycie) powiedział że po raz pierwszy spotkał się z tak otwarta postawą do własnego zdrowia psychicznego, nie mógł wyjśc z podziwu, że w ogóle to mu sie przydarzyło, do dzisiaj jestesmy w bardzo dobrych relacjach, juz nie na płaszczyźnie lekarz-pacjent, ale bardziej znajomy-znajoma mimo ogormnej róznicy wieku :) Czasami mam wrażenie że jestem dla niego jakims mocno odosobnionym przypadkiem, na którym on sie po prostu "uczy" (poza praktyka lekarska pracował całe zycie i pracuje nadal nad badaniami naukowymi oczywiście w obrebie szroko pojetej psychiki ludzkiej).
Diagnoza oczywiście była i pewna i jednoznaczna :)) Nie cierpiałam na żadną depresję ani inne zawirowania psychiczne :)
Psychoterapeuta również był nieco zdziwiony i moim pomysłem i tym bardziej postawą świadcząca (wg niego)o mojej dojrzałości, choć dla mnie była to tylko zwykła asekuracja:)
Hehhhh, i znowu sie rozpisałam :)