Dagmara D.

Dagmara D. Field Research
Poland - Badania
rynku - moja miłość.
Wykł...

Temat: Nadopiekuńczość

Ina - nie kombinuj :):)
Konkretna sytuacja jaką miała moja znajoma ( i jej syn).
Żadne "zamieszał się" - jest jak jest.
Co robisz ?Dagmara D. edytował(a) ten post dnia 05.07.09 o godzinie 10:43

konto usunięte

Temat: Nadopiekuńczość

Dagmara D.:
Pytanie jest proste :

to mogłaś tak odrazu -:))))

- czy zajmujemy stanowisko, że dziecko powinno natychmiast zgłosić się na policję (mając świadomość konsekwencji prawnych i moralnych tej sytuacji)

jestem za tym, bo wsparcie to też takie właśnie zachowanie, pomagamy mu podjąć decyzję i to natychmiast, osobiście sama bym zgłosiła gdyby on nie chciał.
>
Musi ponieść za to konsekwencje - to odpowiedzialność za własne czyny.Sabina G edytował(a) ten post dnia 05.07.09 o godzinie 10:48
Agnieszka S.

Agnieszka S. attachment parenting
www.dzikiedzieci.pl

Temat: Nadopiekuńczość

myślę, że w tym wieku to już nie jest "dziecko" tylko drugi, bliski człowiek

co zrobiłabym gdyby to mój przyjaciel przyszedł z taką "sprawą"?
a mój mąż? matka? (żeby nie było tylko na facetów?)

myślę, że za każdym razem to samo...

wsparłabym w odpowiedzialnym ponoszeniu konsekwencji swoich czynów

trochę tak samo jest z sytuacją opisaną przez Inę, nawet w przypadku pięciolatka jestem za tym żeby umożliwić mu ponoszenie konsekwencji

ale z drugiej strony zdarza mi się, że proszą mnie o pomoc rodzice, którzy wpadli na pomysł, żeby "załatwić" dziecku ośrodek wychowawczy zanim zrobi to sąd
zawsze wtedy odmawiam

jest kolosalna różnica między zgodą na ponoszenie konsekwencji (choć zawsze warto się uczciwie zastanowić - czemu nie szukałem pomocy dla mojego dziecka wcześniej)
a stosowaniem takich metod jak ośrodek na własne życzenie
Dagmara D.

Dagmara D. Field Research
Poland - Badania
rynku - moja miłość.
Wykł...

Temat: Nadopiekuńczość

Agnieszka S.:
myślę, że w tym wieku to już nie jest "dziecko" tylko drugi, bliski człowiek

co zrobiłabym gdyby to mój przyjaciel przyszedł z taką "sprawą"?
a mój mąż? matka? (żeby nie było tylko na facetów?)

myślę, że za każdym razem to samo...

wsparłabym w odpowiedzialnym ponoszeniu konsekwencji swoich czynów

trochę tak samo jest z sytuacją opisaną przez Inę, nawet w przypadku pięciolatka jestem za tym żeby umożliwić mu ponoszenie konsekwencji

ale z drugiej strony zdarza mi się, że proszą mnie o pomoc rodzice, którzy wpadli na pomysł, żeby "załatwić" dziecku ośrodek wychowawczy zanim zrobi to sąd
zawsze wtedy odmawiam

jest kolosalna różnica między zgodą na ponoszenie konsekwencji (choć zawsze warto się uczciwie zastanowić - czemu nie szukałem pomocy dla mojego dziecka wcześniej)
a stosowaniem takich metod jak ośrodek na własne życzenie

Jeśli nie oczekuje sie od dziecka ponoszenia konsekwencji (nadopiekuńczość ?) od urodzenia to bardzo trudno nagle, pewnego dnia - gdy przestaje się nad dzieckiem i jego czynami panować - byc gotowym na te konsekwencje i wymaganie ich.
Rodzice, o których piszesz są w czarnej doopie :) Stracili kontrolę i powini znaleźc pomoc najpierw dla siebie a potem dla dziecka. Ale nie w ośrodku, bo to daje odwrotny efekt.

A wracając do case'a - matka nie dała rady. Nie namówiła syna, by poszedł na policję. Nie poszła z nim (bo nie chciał). Nie "doniosła" na niego. Teraz wszyscy żyją w strachui wzajemnym klinczu.
To jest koszmar.

konto usunięte

Temat: Nadopiekuńczość


ale z drugiej strony zdarza mi się, że proszą mnie o pomoc rodzice, którzy wpadli na pomysł, żeby "załatwić" dziecku ośrodek wychowawczy zanim zrobi to sąd
zawsze wtedy odmawiam

Ja przeżyłam właśnie taką sytuację. Mój nastoletni syn sprawiał coraz większe kłopoty wychowawcze, dwa razy nie zdał, ciągłe wagary, dziwne towarzystwo, trochę narkotyki, awantury w domu i przemoc w stosunku do młodszego brata, sprawa w sądzie. Wychowuję go sama, ojca właściwie nie odchodzi, co się z synem dzieje. Po kilku spotkaniach z fajną psychoterapeutką (nie jakąś nawiedzoną) odmówił spotykania się z nią. Kolejny wrzesień w pierwszej klasie gimnazjum był w porządku. Już miałam nadzieję, że jednak te kilka spotkań z p.psycholog jednak podziałało. Ale później od nowa to samo.
po rozmowie z psychologiem, pedagogiem i kuratorem podjęłam decyzję o umieszczeniu go w ośrodku socjoterapeutycznym. Była to
chyba najtrudniejsza decyzja w moim życiu. Kilka przepłakanych dni i nocy.
Do umieszczenia dziecka w ośrodku potrzebna jest decyzja sądu. Poinformowałam mojego syna o podjętym postanowieniu. Powiedziałam, że teraz decyzja należy do niego: zostanie w domu, gdy będzie się leczył (nie dodałam, że jest chory na cukrzycę i olał leczenie), nie będzie robił krzywdy młodszemu bratu oraz będzie chodził do szkoły (jeżeli będzie potrzebował, to będzie miał korepetycje). Wściekał się strasznie ale nic się nie zmieniło w jego postępowaniu. Wniosłam więc sprawę do sądu. To było w listopadzie 2008. Od grudnia postępowanie mojego syna zaczęło się radykalnie zmieniać. Stwierdzili to również nauczyciele. Sprawa odbyła się w marcu 2009. Z powodu znacznej poprawy w zachowaniu, zarówno w szkole, jak i ogólnie w życiu wnioskowałam tylko o to, by kontynuował terapię. Tak też było postanowienie sądu. A tak naprawdę nawet terapia nie jest mu (nam) już potrzebna.

W tym przypadku wyraźnie widać, że dzieci nas wypróbowują, ile jeszcze wytrzymamy. Ja mu wyraźnie powiedziałam: kocham cię i nie chcę, abyś zmarnował swoje życie. Jeżeli chcesz być w domu, to twoje postępowanie musi się zmienić. I on zdecydował, że zmieni swoje postępowanie i dlatego pozostał w domu.

Tak w głębi duszy miałam nadzieję, że właśnie osiągnę taki rezultat. Ośrodek i sąd jako straszak. Postawiłam wszystko na jedną kartę, Udało mi się. Udała nam się.

konto usunięte

Temat: Nadopiekuńczość

To wszystko, co opisałam powyżej jest nierozerwalnie związane z nadopiekuńczością. Koniecznie chcemy pomóc dziecku a ono po prosto chce samo decydować o swoim życiu.

konto usunięte

Temat: Nadopiekuńczość

Magda Słomkowska:
To wszystko, co opisałam powyżej jest nierozerwalnie związane z nadopiekuńczością. Koniecznie chcemy pomóc dziecku a ono po prosto chce samo decydować o swoim życiu.

Ja mam koleżankę, której sytuację jest podobna do tej co opisałaś - i to co mnie zastanawiało zawsze, to to że wszyscy koncentrowali się na chłopaku chcieli go leczyć, ustawiać do pionu, żeby zrozumiał, że to dla jego dobra a jemu było tak ciężko a w domu ciągle te same schematy, ojca brak matka nadopiekuncza ale rodzice sami na terapię nie chcieli chodzić tylko wysyłali syna.Sabina G edytował(a) ten post dnia 05.07.09 o godzinie 12:54

konto usunięte

Temat: Nadopiekuńczość

Mam za sobą 3 lata terapii, zaczęło się od depresji poporodowej, gdy synek miał niespełna 2 latka zachorował na cukrzycę insulinozależną i wtedy świat mi się zawalił, 2 lata później rozwód i zostałam z dziećmi bez środków dożycia. Po różnych perypetiach wyszłam na prostą i pierwsze "wolne" pieniądze wydałam właśnie na swoją terapię. Tylko, że to nie wystarczyło. Trochę schemat a trochę inaczej.
No i nie wysyłałam syna na terapię tylko chodziliśmy na nią razem.Magda Słomkowska edytował(a) ten post dnia 05.07.09 o godzinie 13:30
Agnieszka S.

Agnieszka S. attachment parenting
www.dzikiedzieci.pl

Temat: Nadopiekuńczość

Magdo,

piszesz bardzo ważne rzeczy

ja próbowałam to parę razy powiedzieć więc może z twoją "pomocą" się uda :)

to co dzieje się z dzieckiem nie zawsze jest "winą" rodzica,

jest wiele czynników, które mogą zadziałać i spowodować, że rozwój staje się dla dziecka wyjątkowym wyzwaniem (rozstanie rodziców, choroba dziecka lub kogoś z rodziny i mnóstwo innych)

oczywiście są sposoby, aby złagodzić ich skutki, ale nie jest to takie proste jak się z zewnątrz wydaje

ja opisaną przez ciebie sytuację widzę tak:
dzięki twojej ciężkiej pracy, samozaparciu a także mądrej, twardej miłości i pozwoleniu synowi na wzięcie odpowiedzialności za własne życie - Wasza a przede wszystkim jego historia tak szczęśliwie się potoczyła
udało się pokonać kryzys

za jałowe uważam spekulowanie: co by było gdyby, czy można było inaczej, lepiej, więcej... tego tak naprawdę nie wie nikt

i chyba muszę jeszcze docenić twoje matczyne serce, które czuło, że niedobrze się dzieje i starało się reagować
warto by specjaliści do których trafiają zaniepokojeni rodzice potrafili się nimi zająć i nie mówili(jak czasem się zdarza niestety): niech pani da spokój temu dziecku, z nim jest wszystko w porządku, to pani się przyczepiła

konto usunięte

Temat: Nadopiekuńczość

Ja często spotykałam się z informacją, że to przez rozwód, a ponieważ ja o nim zdecydowałam, więc to moja wina.
Pani psycholog też na siłę starała się włączyć ojca do terapii, ani on nie chciał ani syn nie chciał tego - kłania się "Bunty ciała" :)

Jedną bardzo ważną sprawę odkryłam parę miesięcy temu. Chodzi mi o neurofizjologiczne podstawy naszych problemów. Nie jesteśmy tylko umysłem, psychiką. Ważne jest ciała, które czasami lekko "niedomaga" a to wpływa na zachowania.
Okazało się, że i moi synowie i ja jesteśmy nadwrażliwi na dotyk.
Agnieszka S.

Agnieszka S. attachment parenting
www.dzikiedzieci.pl

Temat: Nadopiekuńczość

jak możesz napisz o tym trochę więcej

jak twoim zdaniem nadwrażliwość na dotyk wpływa na to co się dzieje z człowiekiem

mój syn ma 5 lat, wiem że ma specyficzną wrażliwość na dotyk

twoje doświadczenie może być bardzo cenne :)

A co do rozwodu: jakbyś się nie rozwiodła na pewno byś usłyszała, że wasza sytuacja jest spowodowana tym, że się nie rozwiodłaś

jak ktoś chce dokopać, zawsze znajdzie pretekstAgnieszka S. edytował(a) ten post dnia 05.07.09 o godzinie 14:28

konto usunięte

Temat: Nadopiekuńczość

Magda Słomkowska:
Ja często spotykałam się z informacją, że to przez rozwód, a ponieważ ja o nim zdecydowałam, więc to moja wina.

to stary mit który należy obalić

no to założymy nowy wątek -:))Sabina G edytował(a) ten post dnia 05.07.09 o godzinie 15:18

konto usunięte

Temat: Nadopiekuńczość

No niestety "dzieci nas wypróbowuja" jak pisze Magda.

I to jest konsekwencja niekonsekwencji.
Bardzo czesto przytrafia sie rodzicom nadopiekuńczym .

Najpierw małe dziecko kładzie sie w sklepie z zabawkami ..
Kochamy wiec nic z tym nie robimy;
-Przeciez wyrosnie.
Pózniej młode dziecko ma postawe roszczeniowa ;
-Inni maja , a ja nie mam ..
-Nie pójde do pracy , macie obowiazek na mnie łozyc na czas nauki.
My w poczuciu Winy i argumentów -ustepujemy.
A na koniec ma 30 lat
/ własnie przed chwila opowiedziałą mi ta historie kolezanka/
I dla swiętego spokoju ojciec kupuje mu samochód i mieszkanie ...
By w ten sposób odciac pepowine.

Znam problem nadopiekuńczości i chyba jest jednym z najwiekszych krzywd z Tej Wielkie Miłosci.

konto usunięte

Temat: Nadopiekuńczość

Agnieszka S.:
jak możesz napisz o tym trochę więcej

jak twoim zdaniem nadwrażliwość na dotyk wpływa na to co się dzieje z człowiekiem

mój syn ma 5 lat, wiem że ma specyficzną wrażliwość na dotyk

twoje doświadczenie może być bardzo cenne :)

Nie jestem fachowcem w sprawie nadwrażliwości m.in. na dotyk ale spróbuję trochę wyjaśnić.
Pracuję jako doradca laktacyjny. Często spotykam się z maluchami, które za skarby świata nie chcą ssać piersi albo łapią ją i na tym poprzestają. Trudno jest w takich przypadkach coś poradzić, jeśli dziecko po prostu nie robi tego, co powinno (bo ssanie jest odruchem). Szukałam więc głębszego wyjaśnienia niż proste "to przez podanie butelki". Wiele dzieci dostaje butelkę a mimo to radzą sobie przy piersi. I w końcu znalazłam osobę, która mi ten problem wyjaśniła.
W momencie porodu jest koniec neurorozwoju a zaczyna się rozwój psychomotoryczny. Jeżeli podczas porodu lub w trakcie ciąży były jakieś czynniki zakłócające to ten rozwój nie został osiągnięty, dzieciątko może urodzić z jakąś niedojrzałością neurofizjologiczną.
Nie zrozumcie mnie źle - dziecko jest zdrowe. Te niedojrzałości ujawniają się w pracy narządów zmysłu. Jako pierwszy "odpowiada" właśnie dotyk. Dzieciątka takie zwykle bardzo dużo płaczą, zwykle z sytuacji, gdy są dotykane czyli podczas przewijania, ubierania, rozbierania, kąpieli, noszenia. Często występuje tzw. prężenie czyli maluch usztywnia całe ciało i wygina je w łuk. Zwykle diagnozowana jest kola lub/i alergia. Może wystąpić też reakcja z "przeciwnego bieguna" : dzieciątko jest niespotykanie spokojne, nawet apatyczne, może mieć niskie napięcie mięśniowe. Zwykle rodzice są zachwyceni, że mają taki super grzeczne dziecko.
W obydwu tych przypadkach dziecko cierpi z powodu zwykłego dotyku, który dla niego jest nieprzyjemny, nawet bolesny. po kilku miesiącach od porodu zwykle organizm uczy się z tym żyć i maluch już nie płacze. Ale nadwrażliwość trwa w dalszym ciągu. To tak, jakbyśmy chodzili wciąż w bardzo drapiącym, wełnianym swetrze ale świadomie tego nie odczuwamy. Nasz organizm jednak to odczuwa.
U starszych dzieci i osób dorosłych może to przejawiać się jako nadpobudliwość lub, w drugą stronę, nadmierne wycofanie. Mogą być problemy z nauką (różne dysleksje), oczywiście problemy w kontaktach z innymi. Taka osoba może podświadomie unikać spotkań z innymi, czyli samotnicy z wyboru. Generalnie osoby, które wymagają pomocy psychologiczne czy dzieci sprawiające problemy to zwykle nadwrażliwcy na dotyk.
Nie piszę o innych nadrażliwościach, to może dotyczyć wszystkich zmysłów ale to bardzo szeroki temat.
Acha, u niektórych może wystąpić zablokowanie prawidłowego odczuwania dotyku. Mój syn np. mówi, że nie czuje zastrzyku. To też forma obrony organizmu. Osoby takie, w ekstremalnych przypadkach, to chętni do ustawek czyli bicia się bez powodu, innych uszkodzeń ciała. Potrzebujemy dotyku do życia, tak jak wody i powietrza a oni nie czują normalnie. Drobne sprawy to trzaskanie drzwiami: nie czują siły własnych mięśni albo przyjacielskie poklepanie, po którym mamy 2 tygodnie siniaka.

To wszystko, co opisałam powyżej jest, jak dla mnie, fascynujące.
Fizjologiczne podstawy problemów psychologicznych. Niestety, nie ma na ten temat książek. Ja kontaktuję mamy dzidzusiów, które są "kłopotliwe" z terapeutką rozwoju psychomotorycznego (jest z Warszawy), która takimi przypadkami się zajmuje. Robi się wtedy odwrażliwianie (odczulanie) i sytuacja się poprawia. Im wcześniej to się zrobi tym mniej problemów na przyszłość.
Fachowcy od integracji sensorycznej też mogą trochę pomóc.Magda Słomkowska edytował(a) ten post dnia 05.07.09 o godzinie 20:28
Agnieszka S.

Agnieszka S. attachment parenting
www.dzikiedzieci.pl

Temat: Nadopiekuńczość

to bardzo ważne co napisałaś, czy mogłabyś wkleić tą swoją wypowiedź na do mojej grupy attachment?

mogłabym to zrobić sama, ale może fajnie będzie jak założysz taki temat ;-)

konto usunięte

Temat: Nadopiekuńczość

Naprawdę bardzo ciekawy i jak go czytałam to pomyślałam o mojej siostrze ona od samego urodzenia płakała, był problem z kąpaniem, wycieraniem, ubieraniem, noszeniem dokładnie jak piszesz.

Zaraz sobie wydrukuję
Dziękuję



Wyślij zaproszenie do