Temat: Ksiądz po kolędzie
Ja swoj katolicyzm odkrylam na nowo spotykajac sie z kims kto wychowal sie w ruchu pseudoreligijnym, po wielu latach odszedl, ale juz nie zwiazal sie z inna denominacja. To on sklonil mnie do przyjzenia sie katolickim dogmatom. Kiedys nawet rozwazalismy mozliwosc slubu i ja poinformowalam rodzicow o rozwiazaniu, gdzie slub wazny jest tylko dla jednej ze stron. Oczywiscie byl to wielki dramat dla moich rodzicow, w koncu moj tata postanowil te mozliwosc ‘zbadac’ i poszlismy do rodzicow lokalnej parafii (waznym jest powiedziec, ze mieszkaja oni w malej miejscowosci). Rozmowa zakonczyla sie zaraz po tym jak uslyszalam: ‘no pewnie! Sa przeciez ksieza, ktorzy i skacza ze spadochronu i udzielaja slubu.’ Mialo to wydzwiek mocno pejoratywny. Ostatnie swieta Bozego Narodzenia spedzalam w domu i zdecydowalam pojsc do spowiedzi w wyzej wspomnianej parafii. Nie opowiadalam o horrorach, ale o typowych rozterkach mlodego czlowieka. Uslyszalam, ze to zwykle ‘fajdactwa’. Kolezanka opowiedziala mi o ksiedzu, ktory ma ‘inne’ podejscie i na pewno poczuje sie w takim kosciele lepiej. No wiec poszlam, do Swietej Anny w Warszawie. Wszystko bylo OK do momentu kiedy ksiaz poruszyl kwestie polskiej emigracji, jak to wyksztalceni Polacy pracuja na zmywakach i stoja przed trudnym wyborem: wracac czy nie wracac? Poczulam sie urazona, bo zabrzmialo to tak jakby kazdy emigrant znalazl sie na Wyspach wlasnie w takiej sytuacji, a ja wiem, ze tak nie jest. Nie byl to moj los jak i wielu Polakow, ktorzy tam wyjechali. Rozumiem, ze mozna nie wspierac takich wyjazdow, ale wrzucac wszystkich do jednego wora i siac populizm uwazam za chwyt ponizej pasa.
Niemniej nie uwazam, zeby mimo nie zawsze chlubnej przeszlosci nie wszystko w Kosciele katolickim bylo zle. Byli przeciez japonscy kamikadze (w wiekszosci buddyjskiej Japonii), w Sri Lance nadal walcza hinduscy separatysci, a i wojownikow dzihadu jest wielu. Ale nie trzeba wojen by widziec, ze religie kuleja i na pokojowym gruncie. W Turcji widac coraz wiekszy islamski ekstrymizm i nawet tam kobiety zaczely juz chodzic w burkach. Wyznawcy hinduizmu tak dlugo beda plodzic dzieci az urodzi im sie syn, bowiem to on otwiera mezczyznie bramy niebios, a w niektorych odmianach buddyzmu, wierzy sie, ze kobieta urodzila sie kobieta, bo w poprzednim wcieleniu byla zlym czlowiekiem.
Trudno jest byc w Polsce rozumujacym katolikiem, w koncu nie tak dawno pozwolono laikom na czytanie Biblii, a w Kosciele (szczegolnie w krajach tradycyjnie katolickich jak Polska) nie wyksztalcila sie jeszcze kultura krytycznego spojrzenia, dyskutowania. Ale sa miejsca, kraje gdzie taka kultura jest. Niestety, ja z takim srodowiskiem zetknelam sie (paradoksalnie) na emigracji, wlasnie w Anglii. Zauwazylam, ze tam, gdzie wyznawcy katolicyzmu znajduja sie w mniejszosci, Kosciol katolicki, a wiec i ksieza sa bardziej pokorni. Powaznie podchodza do ludzkich problemow, a sarkazm jest wlasciwie nieobecny. Co wiecej, ksieza tam nie stawiaja siebie na piedestale, ale pierwsi sa do przyznania sie do bledow (czy tez grzechow), nie odmawiaja ludziom ani sobie czlowieczenstwa (a wiec i ludzkich ulomnosci). To tak odnosnie autorytetow.
Ksiezom, ktorych znam (z zagranicy), nigdy do glowy nie przyszloby wyznanie, ze Kosciol empatii z krzywdzonymi dziecmi nie odczuwa. Wiecej, poznalam kiedys ksiedza-terapeute ze Stanow. On opowiedzial nam o tym, ze tamtejszy Kosciol sklania sie ku temu by byc odpowiedzialnym spolecznie. Przy katolickich parafiach zakladane sa wiec poradnie terapeutyczne, domy dla potrzebujacych, sa listy wolontariuszy z roznymi specjalnosciami, ktorzy charytatywnie pomagaja innym w Kosciele. Kosciol staje sie instytucja pomocowa. Ale nie dzieje sie tak tylko w Stanach. W Peru na przyklad jest wielu misjonarzy (jak i calych rodzin katolickich), ktorzy zyja pomagajac innym w regionach, gdzie nie dociera nikt inny. I jest to trudna moralnie praca, bo kwitnie poligamia, alkoholizm. I ci ludzie pracuja tam nie oceniajac innych, po prostu sa i staraja sie swoim przykladem wskazac lepsza droge.
Pisze to, bo rodzi sie w ludziach coraz silniejszy bunt, zeby Kosciol katolicki coraz glosniej krytykowac. A mi sie wydaje, ze nalezy odroznic to co prawdziwie katolickie od tego co ludzkie. Byli i beda ksieza, ktorzy wygadywac beda brednie, dyskryminowac, nawet wsrod ‘swoich’, ale to nie powinno odwracac ludzi od tego co w Kosciele jest prawdziwe, boze. Ja tego ducha w Kosciele odczuwam i dlatego z Mszy nie zrezygnuje, chociaz koleda (ktora u mnie bedzie dzisiaj) moze okazac sie kontrowersyjna.