Artur Kubanik

Artur Kubanik publicysta, trener

Temat: Wiecie co to infobrokerstwo? To przeczytajcie

Pryncypia, ale też realia…

Kiedy parę miesięcy temu pojawił się Kubanik i zaczął pisać
o powołaniu Stowarzyszenia Infobrokerów w Polsce rozpętała się burza. A kto ja? A jaki mam dorobek? A dlaczego nie szanuje dotychczasowych inicjatyw? Dlaczego podważam to, co już zostało zrobione (np. propozycja statutu). Burza ta jednak okazała się falowaniem w szklance wody pośród bezmiaru wód polskiej nie-aktywności społecznej.
Poprosiłem o spotkanie z jedną z liderek infobrokerstwa, żeby wyjaśnić, co i jak. Odejść od kąsania, szarpania nogawek poprzez zgryźliwe komentarzyki a przejść do tego, co możemy RAZEM. Zostałem przyjęty aż przez 3 panie (taki stosunek mi odpowiada). Spotkanie było w połowie lipca i na nim się dowiedziałem, że właśnie minął termin zgłaszania uwag do statutu. Jakby specjalnie, żebym nie mógł się wypowiedzieć… Teraz po wielu tygodniach od tego spotkania zatarły mi się wszystkie szczegóły, zostało wrażenie, jakie rzeczy nas dzieliły. Paradoksalnie ja człowiek 50+, skażony komunizmem i PRL-em wyrastałem na wielkiego demokratę i liberała, który chce organizacji (Infobrokerów) otwartej, demokratycznej. Po drugiej stronie miałem panie 20+ (nieudolny komplement), które chciały stowarzyszenia zamkniętego, towarzystwa wzajemnej adoracji, organizacji zamkniętej przed jakimiś studencikami, którzy ośmielają się coś mówić o infobrokerstwie i nawet brać jakieś zlecenia. Przyznaje się, że psychicznie poległem, kiedy powiedziałem, że napiszę o tym spotkaniu w swoich forach, bo jestem to winien ludziom, którzy mi ZAUFALI i dopisali się do swoich grup. Wtedy usłyszałem od Liderki, że ona chciałaby to „sprawozdanie” przeczytać przed opublikowaniem w necie. RATUNKU!
To ja ze szwagrem (Mleczko) walczyłem z upiorami sytemu qwazi totalitarnemu, a tutaj osoba, która co najmniej 2/3 życia spędziła w tz. wolnej Polsce, chce być moim CENZOREM.
Całkiem się jednak nie załamałem tylko po powrocie do domu zacząłem pracować nad statutem Infobrokerów. Zaproponowany projekt raził mnie niesłychanie. Od razu napiszę, że czepialskość nie jest moją cechą charakteru, bo np. w powołanej niedawno „bratniej’ Izbie coachingu w statucie nie znalazłem żadnych punktów, z którymi jako demokrata i liberał nie mógłbym się zgodzić (polecam lekturę). Uwagi do statutu napisałem, rozesłałem do wszystkich uczestników krakowskiego spotkania klęski w czerwcu br. i…. nic. Dostałem dwie kulturalne odpowiedzi, że dziękują za przesłanie dokumentu, reszta nawet nie zaszczyciła mnie listelem. W swoim materiale pisałem, że mogę jeszcze popracować nad statutem, ale muszę wiedzieć czy to ma sens ( czy będzie brane pod uwagę). Tak, więc to milczenie jest odpowiedzią, że żadna myśl statutowa, jeżeli nie pochodzi z Krakowa lub Gdańska nie ma szans u ludzi, którzy nieudolnie zabrali się za powoływanie Stowarzyszenia…
Postanowiłem wstrzymać się z wszelkimi dalszymi działaniami, bo znienawidziłbym etykietkę „rozbijaki”, którą zapewne by mi przyklejono. Stowarzyszenie jeszcze nie powstało a tu proszę; „odkrywca ameryki” (ksywa przypisana mi przez Polską Gwiazdę Infobrokerstwa, przy okazji Panie Stencal nie nazywam się Kubaniak) jątrzy, powołuje konkurencje, i Bóg wie, jakie jeszcze niecne czyny mogłyby być mi przypisane.
Termin kolejnego spotkania założycielskiego (stowarzyszenia) był wyznaczony na 4 września. Nie doczekałem się (oczywiście?) zaproszenia. Z forum Infobrokerów dowiedziałem się, że wyznaczane są kolejne terminy i miejsca, a następnie odraczane. Dlaczego tak się dzieje? Nie jestem godny, żeby mieć informacje na ten temat – więc może sami zapytajcie.
Od początku uważałem idee powołania Stowarzyszenia Infobrokerów za wspaniałą. Mój idealizm pchał do mojej głowy myśli o koleżeńskiej grupie zawodowej mającej jeden cel – rozwój i dobre imię branży. Od początku cieszyłem się z tego, że są warunki, żeby stworzyć prężną grupę zawodową, która wiele dobrego w niesie do polskiej rzeczywistości. A te warunki wg mnie polegają na tym, że póki co trudno mówić o konkurencji w tej branży (miejsca starczy dla wszystkich) natomiast można i trzeba i to nie tylko mówić o BUDOWIE TEGO RYNKU. Człowiek wiele wieków NIE WIEDZIAŁ, że z czegoś może korzystać, bo takiego produktu NIE BYŁO. Nie było koła, czcionek, roweru, samochodu, samolotu czy lodówki. Tak samo jest w Polsce ( również na świecie) z Infobrokeringiem. Ludzie nie wiedzą, że mogliby korzystać z takich usług i to zarówno na poziomie pojedynczego, prywatnego człowieka jak
i zarządu olbrzymiej korporacji. Właściwie wiec, tych, którym miła jest idea rozwoju branży infobrokerstwa WSZYSTKO ŁĄCZY. A jednak nie…o czym świadczą reakcje na „moje odkrycie ameryki” i publiczne pojawienie się przy sprawach Stowarzyszenia in spe.
Mamy więc sytuację taką: ja czuje się przystopowany; powtarzam nie chciałbym dostać łatki rozbijaki.
Ludzie, którzy zabrali się za stworzenie Stowarzyszenia dalej grzęzną w niemożności.
PYTAM, WIĘC CO ROBIĆ?
Od razu mówię; nie kieruje się osobistą ambicją. Nie marzy mi się funkcja prezesa, bo są zapewne godniejsi ode mnie. Nie należę do AIIP, nie mam „papierów” infobroker, nie mam zgody swoich klientów na „pochwalenie”, co dla nich robiłem. Natomiast bez zakłamania i fałszywej skromności, napiszę, ż interesuje mnie rola – nazwijmy to – dyrektora zarządzającego Stowarzyszeniem. Czyli szefa aparatu wykonawczego dla demokratycznie wybranych władz stowarzyszenia, w tym zarządu. Ci, którzy naprawdę zajmują się infobrokerstwem nie porzucą swoich biznesów. Ja jestem akurat w takim momencie życia zawodowego, że mogę się w Stowarzyszenie Infobrokerów zaangażować w pełni. Tworzyłem już organizacje samorządowej dużej grupy zawodowej od zera – mam wiec doświadczenia. Prawie dekadę pracowałem w gospodarce – znam realia zarówno dużych, ogólnokrajowych firm jak
i średnich biznesów. Tyle tylko, że musielibyśmy się zgodzić, co do pryncypiów (np. statutu)
i musiałbym wiedzieć, że będę się cieszył wsparciem całego środowiska. Jestem elastyczny; wszystkie tematy mogą podlegać dyskusji. Ale trzeba dyskutować a nie gryźć się po kostkach.
Jestem szansą dla Stowarzyszenia, stowarzyszenie jest szansą dla mnie.
Nie udało się w czerwcu w Krakowie, nie udało się we wrześniu
w Warszawie.
Ja proponuje, że uda się na początku grudnia w …Tarnowie. Miasto prawie w centralnej Polsce, tranzytowe. A ja zajmę się całą sprawą organizacyjną i częściowo merytoryczną. Co Państwo na to?
Artur Kubanik
Zapraszam do grupy Cyberian. Stowarzyszenie Infobrokerów w Polsce