Sławomir Miłow Kadra Zarządzająca
Temat: powód do robienia dymu
Przklejam ten swój przydługi wpis z Forum Poparcia.Kilka uwag na wstępie,
-jestem wyborcą PO
-uważam że HGW jest najlepszym po trasformacji Prezydentem Warszawy
-ufam ze nie wiele się zmieni w zakresie rozwoju miasta w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
-żywię najwyższe obrzydzenie i pogardę dla tego co robił jej poprzednik na tym stanowisku
-uważam że PO jest uwikłana w politykę w tak głebokich zależnościach że zachowuje się jak przysłowiowe 3 małpki.
-uważam że JP i jego ludzie powinni głośno krzyczeć w sprawach które są realne a nie na niby ( nowe ugrupowania także,i PJN, i ew. SLD jak się obudzi) A może jest to temat do współdzaiałania Panie Januszu, bo to dobro ludzi nie partii???
Ale aby poluzować nieco klapki na oczach i uzmysłowić że to nie tylko piękny sen i że po drodze te sukcesy usiane są trupami ( dosłownie) ludzi którzy pozostawiami są w sposób bezduszny samym sobie co często kończy się tragicznie, przytoczę artukuł z Pulsu biznesu, a ze znam ten temt od podszewki dodam że to sama prawda i opisano tylko wierzchołek góry lodowej. Temat dla dziennikarzy i prokuratorów a także konstytucjonalistów.
Problem HGW ( a więc i PO) polega na tym że działa zgodnie z prawem ale ma instrumenty prawne aby temu zapobiegać. Stanowi to także osnowę dla wielu działań korupcyjnych jakie mają miejsce na styku spadkobiercy - urzędnicy miasta i gmin.:
Puls Bineu, red Tokarz.
"Majątek wart 20 mld zł ratusz woli oddawać po cichu.
Tajna reprywatyzacja hula w Warszawie
Urzędnicy podlegli Hannie Gronkiewicz- -Waltz łamią ustawę o dostępie do informacji publicznej.
Czy to prawda, że na zwrotach najatrakcyjniejszych nieruchomości warszawskich, zabranych tzw. dekretem Bieruta, najwięcej zyskują często nie prawowici spadkobiercy poszkodowanych przedwojennych właścicieli, lecz zorganizowane grupy osób skupujące roszczenia reprywatyzacyjne za bezcen?
Informacje pozwalające zadać takie pytanie dotarły do "PB" już kilka miesięcy temu. Zweryfikowanie ich byłoby możliwe z pomocą miejskich urzędników, ci jednak robią wszystko, by utrudnić nam pracę. Posunęli się nawet do złamania ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Z naszych ustaleń wynika, że w Warszawie działa co najmniej kilka grup osób specjalizujących się w zarabianiu na reprywatyzacji. Ich członkowie (w tym co najmniej jedna osoba skazana prawomocnie za oszustwo) mają dobry dostęp do baz danych, co pozwala im na dotarcie (także za granicą) do spadkobierców właścicieli kamienic i działek w najlepszych punktach stolicy.
- Wykorzystując niewiedzę tych osób, przejmują całe roszczenia do konkretnych nieruchomości za niewielki ułamek, np. 10 proc. ich wartości, albo podpisują umowy, zgodnie z którymi ich prowizja sięga nawet 30-40 proc. Robią tak m.in. prawnicy, choć kodeksy etyki adwokatów i radców prawnych tego zabraniają - mówi nasz informator, prawnik uczestniczący w procesach reprywatyzacyjnych, ale rozliczający się z klientami na normalnych zasadach.
Członkowie działających nieetycznie grup chętnie korzystają z podstawionych osób, dzieląc się rolami. Ktoś skupuje roszczenia, ktoś inny jest uczestnikiem procedury zwrotu, ktoś zarządza już odzyskanymi nieruchomościami albo zajmuje się ich sprzedażą.
Nasi informatorzy twierdzą też, że niektóre z tych osób mają niestandardowo dobre kontakty z urzędnikami wydziału spraw dekretowych. Ich wątpliwości wzbudza też to, że w niektórych przypadkach zwracane są nie tylko działki, ale też wybudowane na nich kamienice, choć te w czasie wojny miały zostać doszczętnie zniszczone.
Wiemy, nie powiemy
Nie wiemy czy te informacje są prawdziwe. By je zweryfikować chcieliśmy przyjrzeć się bliżej przykładom procedur reprywatyzacyjnych konkretnych nieruchomości i ewentualnego udziału w nich konkretnych osób. Do stołecznego ratusza pierwszy raz zwróciliśmy się w tej sprawie już w sierpniu 2010 r. Urzędnicy wydziału spraw dekretowych nie odpowiedzieli na większość pytań, nawet tak zdawałoby się prostych, jak to, czy w kwestiach reprywatyzacyjnych ratusz zawiadamiał prokuraturę o nieprawidłowościach stwierdzonych w trakcie procedury. Magistrat przyznał, że nie wie, w ilu procentach przypadków o zwrot nieruchomości występowali nie spadkobiercy właścicieli, lecz osoby, które kupiły roszczenia. A nawet w ilu przypadkach odmówiono zwrotu nieruchomości.
Urzędnicy potwierdzili natomiast, że każda z wymienionych przez "PB" w pytaniach grup osób rzeczywiście występuje w różnych rolach w kilkudziesięciu sprawach, ale jednocześnie niemożliwe jest udzielenie bardziej szczegółowych informacji.
- Przygotowanie odpowiedzi wymagałoby wielomiesięcznych badań archiwów i gromadzenia dokumentów przez wielu pracowników - tłumaczył Jakub Rudnicki, zastępca dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami (BGN), nadzorujący pracę wydziału do spraw dekretowych.
Naruszenie prawa
Zasugerował, by w celu uzyskania pełnych danych złożyć wniosek w trybie dostępu do informacji publicznej. Tak zrobiliśmy. Odpowiedzią było pismo, w którym zastępca dyrektora BGN informował, że wniosek zostanie rozpatrzony w terminie dwóch miesięcy. Termin minął 7 listopada, a "PB" do dziś nie otrzymał odpowiedzi.
- Pisząc, że potrzebują dwóch miesięcy na udzielenie informacji, urzędnicy potwierdzili, że dane, o które pytał "PB", są informacją publiczną. Nie udzielając jej w terminie, naruszyli ustawę o dostępie do informacji publicznej - mówi Krzysztof Izdebski z Pozarządowego Centrum Dostępu do Informacji Publicznej.
...choć wreszcie zdecydował się opublikować jego wykaz
Reprywatyzacja w Warszawie jest tak jawna, jak archiwa CIA - twierdzą lokatorzy mieszkań komunalnych.
Problemy "PB" z dostępem do informacji o stołecznych zwrotach nieruchomości nie dziwią lokatorów warszawskich mieszkań komunalnych. Od dawna zarzucają oni urzędnikom ratusza brak transparentności procedur reprywatyzacyjnych.
Do niedawna chodziło głównie o brak publicznie dostępnego wykazu nieruchomości objętych roszczeniami tego typu. Od lat występowały o to stowarzyszenia lokatorskie, chcąc, by każdy z mieszkańców mógł sprawdzić, czy nie musi obawiać się zwrotu budynku, a w konsekwencji - wzrostu czynszu lub konieczności wyprowadzki. Skala problemu jest bowiem ogromna. Już w 2005 r. ratusz szacował wartość roszczeń reprywatyzacyjnych na 12-13 mld zł. Aktualnych danych nie ma, ale uwzględniając, że ostatnie pochodzą sprzed boomu na rynku nieruchomości, a dziś ceny są o około 50 proc. wyższe, obecną wartość roszczeń szacować można na około 20 mld zł.
W listopadzie 2010 r. stowarzyszenia lokatorów nieformalną drogą zdobyły listę nieruchomości z roszczeniami dla dzielnicy Śródmieście. Na stronie tytułowej dokumentu znajdował się dopisek: "służy tylko do użytku wewnętrznego, proszę nie publikować poza urzędem", co sprawiło, że środowisko lokatorów zarzuciło ratuszowi próby celowego ukrywania informacji. Niecały miesiąc po tym na stronie internetowej magistratu pojawił się wykaz ponad 2,2 tys. zabudowanych nieruchomości z terenu całego miasta, objętych roszczeniami, w których trwa procedura reprywatyzacji.
2200
Tyle zabudowanych nieruchomości warszawskich objętych jest roszczeniami i procedurą reprywatyzacji.
Źródło problemów
Dekret z 26 października 1945 r. "O własności i użytkowaniu gruntów na obszarze miasta stołecznego Warszawy", podpisał Bolesław Bierut, ówczesny przewodniczący Krajowej Rady Narodowej. Jego skutkiem było przejęcie wszystkich gruntów w granicach miasta przez gminę Warszawa, a w 1950 r., po zniesieniu samorządu terytorialnego, przez skarb państwa. Chodziło o około 12 tys. ha, na których znajdowało się ponad 20 tys. nieruchomości.
Wniosków o zwrot (a właściwie o ustanowienie prawa użytkowania wieczystego) złożono około 17 tys. Do 1989 r. w znakomitej większości załatwiono je odmownie lub wcale. To dlatego dziś toczą się postępowania w sprawach nigdy nie rozpoznanych lub w tych, w których po 1989 r. stwierdzono nieważność orzeczeń odmownych. Do dziś warszawski ratusz wydał około 3 tys. decyzji o przyznaniu prawa użytkowania wieczystego spadkobiercom dawnych właścicieli lub osobom, które przejęły roszczenia. "
Trochę to przydługie , wiem, ale niech miłośnicy PIS zajmują się czymś więcej niż szukaniem miejsca na pomniki i wznawianiem śledztw w sprawie katastrofy, wiem też że LK ropoczął ten proceder ( mam dokumenty) ale nie zyje a proceder jest kontynuowany przez HGW.
Może Ruch i PJN powinni póść w takich sprawach na wódkę stawianą przez Napieralskiego ( no może pół flaszki, po dotacji połowa.)