Temat: samotność w życiu-życie w sieci..
Ania K.:Komputery zawładnęły mówiąc ogólnie naszym zyciem Potrzebujemy go do pracy,do zakupów,do przepisów kulinarnych,do porad kosmetycznych,do plotek do..flirtu co by nie powiedziec odrazu do sexu.
Jestem ciekawa ilu z was padło ofiara mocy tego urządzenia? A moze ktos nie czuje sie ofiarą? Przede wszystkim ciekawa jestem jak bardzo pozwala nam(bo siebie też mam na mysli) nie czuc sie samotnym.
Reminiscencja przeszłości:
Jestem bądź mnie nie ma, wszystko zależy od tego gdzie usiąść i jak na to wszystko spojrzeć.
Takich jak ja są tysiące, dziś jestem tego pewien. Dziś, tak jak nigdy wcześniej, wiem w jakie szaty ubrać samotność. Widzę ją na co dzień w zamglonych źrenicach, odciska swe piętno na jędrnych piersiach, ciepłej skórze, zgrabnych pośladkach. Znajduję ją w ustach swoich kochanek, w ich jęku rozkoszy. Znam jej zapach na pamięć.
Są nas tysiące, na świecie pewnie miliony. Choć wszyscy cierpią na to samo, mało kto szuka uczucia. W cenie teraz jest zabijanie samotności. Problem w tym, że nie można zabić czegoś, czego się nie rozumie.
"Jestem zajebisty", "Jaka jestem nie wie nikt". Nie, nie jesteś zajebisty i każdy wie jaka jesteś. "Nikogo nie szukam", bzdura - więc po co tu jesteś? "Szukam przyjaźni" - oralnej czy analnej?
Nikt nie szuka już miłości, ją stosuje się "od tyłu", sprowadzając wszystko do spotkania się dwóch (trzech-czterech, w zależności od preferencji) numerków katalogowych. Tak jest milej, szybciej i łatwiej. A nawet bezpieczniej.
Taka mała samotność w sieci, numer katalogowy 539713.
Źle zadane pytanie wg mnie - osoba uzależniona, zwłaszcza od Sieci, nie przyzna się do tego. Co więcej, z doświadczenia własnego wiem, że to nie jest uzależnienie od Sieci, od komputera - to jest uzależnienie od możliwości, od ludzi których tu mamy.
Ktoś mi powie, że w Sieci pracuje 10 godzin, a ja się zapytam - czy aby faktycznie? Czy naprawdę _pracujesz_ 10 godzin w Sieci, czy w niej po prostu jesteś?
Przecież dane są na wyciągnięcie ręki, więc po co siedzieć w niej 10 godzin?
Początki są właśnie takie, że usprawiedliwiamy się tłumacząc, że przecież nie robimy tego, bo nam tak wygodnie, tylko dlatego, że "pracujemy".
Poza tym, dzięki potencjałowi jaki drzemie w Internecie ulegamy złudnemu wrażeniu, że wygodniej i szybciej znajdziemy jakąś informację wyklikując zapytanie w wyszukiwarce niż np w bibliotece. I często jest to zasadne - równie często to tylko złudzenie, bo zanim oddzielimy szum od sygnału - już byśmy operowali na właściwym materiale.
W sumie mogę być chyba już postrzegany jako dinozaur internetowy. Z komputerami obcuję już prawie 18 lat, w internecie jestem niemal od samego początku jego istnienia w Polsce - gdy tylko pojawiła się możliwość by polski śmiertelnik zalogował się do Sieci via tekstowy terminal na znajomej uczelni czy pierwsze firmy świadczące usługi internetowe - np nieodżałowane PDi (Multinet, obecnie Netia).
W sumie przeszedłem przez wszystkie ważniejsze etapy fascynacji komputerami i Siecią, mówiąc szczerze - obecnie jestem rozczarowany i czuję niesmak po tym doświadczeniu. Czy jestem uzależniony? Nie, już nie. Przejadło mi się. Ale weszło w krew, dlatego tu wciąż jestem, gdy nie mam innych perspektyw.
Tomasz Staniak edytował(a) ten post dnia 20.08.06 o godzinie 22:30