Temat: Homoseksualizm i katolicyzm. Słowa tego księdza otwierają...

Ksiądz Michael Schmitz w książce "Stworzeni do miłości" pisze wprost - w Kościele katolickim jest miejsce dla osób homoseksualnych. Sam ma brata geja. Wie, że homoseksualizm nie jest "fazą" i tłumaczy naukę Kościoła, któremu zarzuca się dyskryminację i homofobię.

Dzięki uprzejmości wydawnictwa W drodze publikujemy fragment książki "Stworzeni do miłości. Skłonności homoseksualne i Kościół katolicki" ks. Michaela Schmitza, która ukazała się niedawno na polskim rynku.

Nie chcecie przecież nikogo odpychać!

Aborcja. Rozwody. Skłonności homoseksualne. Oto kilka z moich ulubionych tematów kazań. Przyznam się wam, że po prostu nie mogę się doczekać, aż stanę na ambonie, próbując w kwadrans (albo jeszcze szybciej) streścić nauczanie Kościoła na temat tych zapalnych kwestii. To taka frajda, dająca mi mnóstwo radości. Czuję się ogromnie szczęśliwy, kiedy widzę ludzi wiercących się w ławkach i wiem, że oto mimowolnie sprawiłem, iż poczuli się oni niezręcznie (albo, jeszcze lepiej, iż właśnie uraziłem ich uczucia).

To oczywiście sarkazm. Choć czerpię ogromną radość z głoszenia prawdy o Jezusie, mówienie o tych kontrowersyjnych kwestiach jest wielkim wyzwaniem. Właśnie dlatego, kiedy czasem muszę się wypowiedzieć na te trudne tematy, staram się możliwie jak najbardziej uwzględniać to, kto może mojej wypowiedzi słuchać. Niezależnie od tego, jak bardzo staram się być łagodny i jak bardzo staram się okazywać wrażliwość, nieodmiennie po mszy czy prelekcji podchodzi do mnie ktoś, kto mówi coś w rodzaju: "Proszę księdza, nie powinien ksiądz poruszać tych kontrowersyjnych tematów. Przecież nie chce ksiądz nikogo odpychać".

Często mam ochotę potrząsnąć taką osobą i zapytać: "Czy słyszałeś, co mówiłem? Wyraźnie powiedziałem, że na osoby, które dopuściły się aborcji, czeka Bóg, który może im udzielić przebaczenia i odnowić ich serca. Wyraźnie powiedziałem, że Bóg wie wszystko o twoim rozbitym małżeństwie i złamanym sercu, i może cię uleczyć. Wydawało mi się, że wystarczająco jednoznacznie wskazałem, iż każda osoba odczuwająca skłonności homoseksualne ma swój dom w Kościele".

Nie zliczę, ile razy źle mnie zrozumiano, gdy poruszałem te tematy. Niewątpliwie jest to po części moja wina. Nie jestem mistrzem w wypowiadaniu się w drażliwych kwestiach i czuję się odpowiedzialny za swoje braki. Ale wydaje się, że kryje się tu też coś więcej. Gdy poruszam drażliwe tematy, niemal zawsze znajdzie się ktoś, kto źle zrozumie to, co usiłuję powiedzieć. Takie nieporozumienia mogą mieć rozmaite przyczyny.

Na przykład przy mówieniu o drażliwych kwestiach trzeba zachowywać równowagę między miłością a prawdą. Tematy te często są ogromnie skomplikowane i trudno jest w ich przypadku znaleźć właściwe słowa. Ponadto w naszej kulturze często odmiennie rozumiemy poszczególne słowa. Ksiądz lub prowadząca nauki osoba może używać danego pojęcia w jego formalnym, teologicznym znaczeniu, inni zaś będą pojmować je w odmienny sposób.

Wydaje mi się jednak, że głównym powodem tak częstych nieporozumień (oraz tego, że mówienie o tych sprawach może być odbierane jako odpychanie ludzi) jest kwestia interpretacji. Nie piszę tego po to, by bagatelizować sytuacje faktycznego odrzucenia czy niesprawiedliwej dyskryminacji, z którymi spotyka się wiele osób. Rzeczywiście się one zdarzają, i to zbyt często. Mówię tu jednak o tych przypadkach, które błędnie zostają uznane za odrzucenie.
(…)

https://ksiazki.wp.pl/homoseksualizm-katolicyzm-lgbt-ko...