konto usunięte

Temat: Prof. Jan Miodek padł ofiarą telefonicznych oszustów

Prof. Jan Miodek padł ofiarą telefonicznych oszustów. „Rodzina do dziś nie wie”.

40 000 starszych osób pada w ciągu roku ofiarami oszustów. Często tracą oszczędności całego swojego życia. Prof. Jan Miodek przyznał podczas spotkania w ramach kampanii edukacyjnej „Nic przez telefon”, że sam też oddał pieniądze przestępcom.

Oszuści żerują na osobach starszych, które nie są w stanie szybko zweryfikować otrzymywanych przez telefon informacji. Ponure żniwa zbiera metoda „na wnuczka”, niezwykle groźny jest także sposób „na policjanta”, w której fałszywi funkcjonariusze sugerują wzięcie udziału w akcji mającej doprowadzić do schwytania groźnych oszustów na gorącym uczynku. Ofiary mają stanowić przynętę i wypłacić wszystkie oszczędności z banku.

Przestępcy podszywają się także pod pracowników gazowni, elektrowni oraz administracji. Jeśli trafią na samotną starszą osobę, jeden z oszustów absorbuje wtedy uwagę ofiary, a wspólnik lub wspólnicy przetrząsa mieszkanie w poszukiwaniu pieniędzy i innych cennych przedmiotów.

Tak stało się w przypadku ubogiej 99-latki, która straciła w ten sposób 4 000 zł – oszczędności swojego życia. Gdy dowiedzieli się o tym internauci, w porywie serca uzbierali dla niej kwotę ponad 100 razy wyższą. Nie wszyscy mogą jednak liczyć na takie wsparcie, a metody stosowane przez oszustów stają się coraz bardziej wyrafinowane i groźne.

Prof. Jan Miodek oszukany przez przestępców. Stracił pieniądze
Jeden z najsłynniejszych polskich językoznawców zgodził się opowiedzieć publicznie o „swojej naiwności” w ramach kampanii edukacyjnej „Nic przez telefon”, która powstała Wrocławskim Centrum Rozwoju Społecznego.

Zaproszeni na spotkanie seniorzy usłyszeli, jak postępować w przypadku odebrania telefonu, w którym rzekomi członkowie rodziny lub policjanci nalegają na szybkie wypłacenie i przekazanie pieniędzy.

Prof. Miodek podzielił się swoją prywatną historia, żeby pokazać jak różne metody mogą stosować oszuści. Sam padł ofiarą sztuczki na „naprawę samochodu”.

Do zdarzenia doszło, gdy językoznawca miał dzień wolny od zajęć na uczelni i przebywał w domu. Otrzymał wtedy telefon z informacją, że z Holandii przyjechała do niego ciężarówka z transportem książek.

Usłyszałem od swojego pracownika, że jest to dar od profesora z Uniwersytetu Erazma w Rotterdamie. Nawet wymienił jakieś z holenderska brzmiące nazwisko. Od tego nieznanego mi człowieka usłyszałem, że potrzebny jest mój podpis na jakichś dokumentach, więc podałem swój adres domowy. Kiedy przyjechał i powiedział, że po drodze zepsuł mu się samochód i natychmiast potrzebuje gotówki na naprawę, zorientowałem się, że uczestniczę w jakiejś machlojce. Wyjąłem pieniądze z portfela i po prostu mu je dałem, bo zdawałem sobie sprawę, że sytuacja była naprawdę niebezpieczna. Rodzina do dziś nie dowiedziała się o mojej naiwności i jej ewentualnych konsekwencjach.
Kwoty, którą stracił prof. Miodek nie zdradzono, nie były to jednak na pewno oszczędności życia. Naukowiec postanowił podzielić się swoją historią ku przestrodze, żeby uchronić przed podobnymi sytuacjami innych seniorów.

Więcej: https://www.antyradio.pl/Technologia/Duperele/Prof-Jan-...