Temat: Miasto Aniołów
bardzo lubię ten film. Co jakiś czas przychodził taki dzień, że musiałam go zobaczyć. Kupowałam wtedy gruszki, zaopatrywałam się w chusteczki, włączałam film i... świat jaki mnie otaczał na moment przestawał istnieć… Teraz po kilku latach nadal mi się podoba, ale już nie jest mi tak potrzebny;)
- Ta mała pyta, czy może zostać aniołem.
- Wszyscy chcą skrzydeł.
- Nie wiem, co odpowiedzieć.
- Mów prawdę. Anioły nie są ludźmi. I nigdy nie były.
- Może zrobię jej skrzydełka z papieru?
- Powiedz jej prawdę.
- Powiedziałem.
- Jak to przyjęła?
- „Po co mi skrzydła, jeśli nie poczuję na twarzy wiatru?"
- Jakie to uczucie? Jak to smakuje? Opisz. Jak Hemingway.
- Smakuje jak... gruszka. Nie wiesz, jak smakuje gruszka?
- Nie wiem, jak smakuje tobie.
- Słodka. Soczysta. Miękka. Ziarnista... jak rozpuszczający się w ustach cukier.
- I jak?
- Idealnie.
- Czemu Bóg nas zetknął, skoro nie możemy być razem?
- Nie mówił ci.
- O czym?
- Lepiej spytaj jego.
- Pytam ciebie.
- Seth nie zna strachu... bólu... głodu. O świcie słyszy muzykę. Ale zrezygnowałby z tego. Tak bardzo cię kocha.
- Nie rozumiem.
- Może zstąpić. Zrezygnować z dotychczasowego życia. Oraz z wieczności i stać się... jednym z nas. Ty zdecyduj.
- Skąd to wiesz?
- Ja tak zrobiłem....
- Jesteś taki piękny. Zawsze taki będziesz... Jordan poprosił mnie... bym za niego wyszła. On mnie zna. Zna trud mojej pracy.
- Nie kochasz go.
- Jest taki jak ja. Chcę tego. Chcę kogoś, kto będzie czuł dotyk mojej dłoni.
- Ale przecież ty mnie czujesz.
- Chcę się pożegnać. Już się nie spotkamy.
- Spóźniłem się?
- Spóźniłeś?
- Jordan?
- Nie mogłam za niego wyjść. Kocham ciebie... Co się stało?
- Wolna wola...
- Czuję cię.
- Czujesz to?
- Tak.
- A to?
- Jakie to uczucie? Powiedz.
- Nie mogę.
- Spróbuj.
- Ciepło. Ból.
- Już dobrze. Pasujemy do siebie.
- Wiem.
- Jesteśmy dla siebie stworzeni.
- Pytałem umierających, co najbardziej lubili. Notowałem to. To jest to... Co najbardziej lubię.
- Nawet jeszcze nie zacząłeś.
- Przed nami całe życie.
- Ty i ja.
- Proszę. Zostań ze mną.
- Boję się. Nawaliłam. Miałam ci wszystko pokazać.
- Pokażesz.
- Przebyłeś całą tę drogę. Przepraszam...
- Boże. Maggie, nie! Dotknąć cię. Poczuć. Trzymać cię za rękę. Jakie to ważne. Wiesz, jak bardzo cię kocham? Patrz na mnie. Prosto w oczy.
- Ktoś tu jest.
- Nie patrz na nich. Proszę, nie patrz!
- Tak się to odbywa?
- Tak. Właśnie tak.
- Nie boję się. Gdy mnie spytają... co lubiłam najbardziej... odpowiem... że ciebie.
- Czemu to zrobił?
- Nie wiem.
- Nadszedł jej czas?
- Co mam powiedzieć?
- Zostałem ukarany?
- Wiesz, że nie. Takie jest życie. Teraz żyjesz. Pewnego dnia... sam umrzesz. Jak to jest?
- Co?
- Ciepło.
- Jest cudowne.
- Gdybyś wiedział, że tak będzie... zrobiłbyś to?
- Wolałbym tylko raz... powąchać jej włosy. Pocałować usta. Dotknąć dłoni. Niż zaznać wieczności bez tego. Choć raz....