konto usunięte
Temat: Szczescie jako srodek - nie cel sam w sobie
Witajcie,Tak mnie naszlo ze wszyscy gadamy co tu zrobic by byc szczesliwym, a wlasciwie jak spojrze na swoje zycie to dopiero gdy zaczynalam byc szczesliwa rozpoczynala sie wielka wedrowka po osiaganiu celow. Dlatego moze zaryzykuje stwierdzenie ze szczescie to tylko srodek do osiagania celow.
Kiedys gdy bylam mala dziewczynka zawsze marzylam by kazde moje urodziny byly najfajniejszym dniem na swiecie - ze bedzie o mnie pamietalo milion ludzi, dostane worek prezentow i najsmaczniejszy tort na swiecie. Ot marzenia malego dziecka. Zazwyczaj gdy dochodzil dzien urodzin jakos mi bylo dziwnie szkoda ze tylko pare osob z najblizszej rodziny pofatygowalo sie z zyczeniami, przyjaciol jakos nieszczegolnie wielu mialam w tamtym czasie, a kolejne skarpetki w prezencie od ktorejs ciotki nie dawaly az tyle radosci co w moich marzeniach.
Teraz zdaje sobie sprawe z tego ze samo odczuwanie szczescia zaczelo zmieniac moje urodziny. Gdy dzieciece marzenia zniknely - zreszta nigdy w oczach malej dziewczynki sie nie spelnily do konca - pojawilo sie myslenie ze fajnie jest wiedziec ze pewnego dnia jedna kobieta zdecydowala sie w bolu i lzach wydac mnie na swiat i najprawdopodobniej byl to najwiekszy prezent jaki dostalam. Kiedy zaczyna sie odczuwac szczescie z samego faktu ze ten dzien nadchodzi i mozna sobie go "powspominac" o ile moge tak powiedziec, to ludzie jakos sami zaczynaja dzwonic, wpraszac sie z butelka wina i tortem pod pacha.
Zabawne, bo to wlasnie dzis mam urodziny i pewnie stad ten tekst. Dziekuje wszystkim tym co juz napisali, zadzwonili i tym ktorzy wprosili sie na wieczor ku mojej wielkiej radosci. Prezent juz dostalam - od corki, dwuipolletni buziak z samego rana. To chyba wystarczy by czuc sie na tyle szczesliwym by cos sie mi znow fajnego udalo.
Pozdrawiam,
Beatina