Witam. Coś tu smutno. może zaśpiewamy!
"O Panie czemu w ziemi tkwię?
Hej raz, hej raz
I macham szuflą cały dzień.
Hej na morze czas".
Absolutnie zgadzam się z Danielem. Dlaczego? Widzicie, jestem niewidomy od wczesnego dzieciństwa. Brak wzroku był dla mnie głównie upierdliwością techniczną. Złościły mnie ograniczenia w rodzaju: nie poprowadzę samochodu; nie podbiegnę do autobusu; pytam na przystanku jaki to numer i cisza. Potem orientuję się, że to mój tramwaj, a następny za pół godziny. Rozumiecie. Wydaje mi się, że dość szybko zrozumiałem, że życie polega na korzystaniu z oszacowanej własnej wartości. Bez porównywania. No i co z tego, że oni widzą? To tak, jag grzebanie się w przeszłości, na którą absolutnie nie mamy wpływu. No i korzystałem. Skoczyłem sobie ze spadochronem z 4 kilometrów (absolutnie każdy może to zrobić); latałem paralotnią, sam jeździłem autostopem po całym kraju. Towarzyszyło mi przeświadczenie, że najtrudniejsze (niewidzenie) mam za sobą. No to więcej trudów już pewnie nie spotkam. Było super. Realizowałem swoje pasje muzyczne. Stałem się rozpoznawalnym i lubianym wykonawcą.aż zawlokło mnie i na morze. I tu spotkałem naprawdę trudną przygodę. otóż na koniec pierwszego w świecie wspólnego rejsu niewidomych z widzącymi
http://www.zobaczycmorze.pl
niefortunnie postawiłem stopę na stopniu i spadłem ze schodów, z których schodziłem, ba nawet zbiegałem tysiące razy. Zawiszę Czarnego
http://www.zawiszaczarny.pl
znam naprawdę dobrze. Pływałem na nim 5 lat. Kilkanaście razy i w różnych warunkach.
Efekt upadku? Złamanie zęba obrotnika. Kto wie, ten wie. Nazwałbym to resetem systemu nerwowego. 8 tygodni pod respiratorem, ponieważ mózg zapomniał, że do życia powietrze jest potrzebne. Nie ruszałem niczym i w ogóle.
Ale mój pierwszy uświadomiony sen był o tym, że siedzę na wózku i mam taki dzwonek, żeby inni na mnie uważali. I ulicą jadę sobie. Kompletnie bez sensu, choć najważniejszy przekaz to szukanie rozwiązania. No i zabrałem się za przełamywanie barier.
Zachowam sobie wypis ze szpitala, w którym znany lekaż pisze: "pogłębiona tetrapareza, zalecany wózek inwalidzki".
Dziś, po 3 latach, wróciłem na scenę, samodzielnie się poruszam, utrzymuję widzącą żonę i dwójkę facetów 4 i 6 lat.
rozpisałem się nieco, ale nie po to, żeby pokazać jak mi źle. Oczywiście mogę o stratach pogadać. Ot choćby o tym, że mam porypane informacje płynące z dłoni. Naukowo to się nazywa zaburzenie czucia powierzchniowego, co w moim przypadku upierdliwe jest mocno. Tyle, że znowu przeszacowałem wartość własną, sprawdziłem co mam i walczę o więcej. Pytacie o koszty? Żadnych. Każdy tak czy inaczej z czymś się zmaga. Każdy ze swoim. Wystarczy nie oceniać, że ten trud Kowalskiego to rybka. Wystarczy uznać, że kończymy wszyscy tak samo i naprawdę ważna jest droga. Ale autostradą jadą pojazdy, które mają inne tródy niż sanie na Alasce i nie próbujmy zamieniać tych pojazdów miejscami. Wyjdzie bzdura.
Pytanie o granice? Nie ma granic. Naprawdę ograniczenia są wyłącznie w nas. Pozdrawiam.
Roman
moja, przeze mnie prowadzona strona