Marek C.

Marek C. Application
Architect, Equifax,
Inc.

Temat: Placek z muchą czyli pocztówki z Chile

Pierwsza pocztówka - placek z mucha. Wracałem sobie z Andów, głodny jak chart bo było już późne popołudnie a ja nawet śniadania nie jadłem. I nagle jadąc droga widz® napis (na brudnym kawałku dykty) "Emplanada con Champignon". Pieczarki uwielbiam, wiec ostro po hamulcach, umieściłem (wynajątego) Getza w rowie i truchcikiem do przybytku z Emplanadas. Wchodzę, a tam buda jak z GS'u a'la lata 70'te. Brudny sufit z dykty, z niego stercza kable które poowijane są wokół żarówek (bez oprawek). Wszystko na wysokości która zapewnia swobodne przejście tutejszym kurduplom, ale która grozi porażeniem dla mnie. Do tego antyczna waga, kuchenka gazowa pamiętająca czasy Salvadore Allende i dwie maleńkie kobitki pod pięćdziesiątkę. Mowie "una emplanada con champignon". One na to jakiś olbrzymi stek hiszpańskiego, na który ja "se ne habla espagnol!". Nic nie pomogło, nadal mówi. Hmm, wyciągam portfel, może chce kasę? Nie, wsadza mi portfel do kieszeni i każe (chyba) siąść. Macham rekami i pokazuję że chcę postać bo dużo jechałem. Chyba zrozumiała, bo poszła robić emplanadę. Brudnymi rekami wyjęła kawal ciasta z maszyny która je miesiła i wsadziła w inna maszynę. Ta druga maszyna wałkowała ciasto. Po mniej-więcej 10 przewałkowaniach (każde wymagało regulacji maszyny), gotowy placek został rzucony na brudny blat. I zaczęło się szukanie i wydłubywanie much które się wwałkowały. Niektóre były dorodne i zostawiały spore dziury które pani ładnie załatywała kawałkiem ciasta, inne były maleńkie i wymagały tylko wyrównania powierzchni brudnym palcem. W trakcie tej czynności, pani co pewien czas odwracała się do mnie i obdarzała mnie promiennym uśmiechem i seria słów po hiszpańsku na które tez się uśmiechałem i kiwałem głową. W końcu uznała ze much nie ma i zaczęła wycinać kola rozmiarów talerza z tego ciasta. Wycięła ich kilka, jedno (bez większych śladów wydłubanych much) zostawiła dla mnie a resztę ładnie zapakowała. Pewnie dla następnych klientów...Następnie zaczęła krzyczeć głośno. Po chwili z kibla wyszła druga pani, polała sobie symbolicznie koniuszki palcow woda i otworzyla lodowke (na oko koncowka lat 60'tych) a nasepnie wyjela kawaleczek sera i upieczone juz pieczarki. Nalozyla to wszystko na moj placek, uznala ze jest za duzo i czesc odebrala. Popatrzyla na mnie, usmiechnela sie serdecznie i zdecydowala ze jednak mi jeden plasterek pieczarki dolozy. Nastepnie pieknie zakleila to tworzac polkole. I zaczelo sie - zaczela strasznie krzyczec. Za chwile przybiegl jakis facet (maz?), poruszajac sie krokim bardzo chwiejnym. Nastapila dluzsza wymiana zdan, po ktorej chwiejny popedzil truchcikim i wrocil z nareczem jakicgs suchych galazek. Galazki te umiescil w glinianym piecu na zewnatrz, dolozyl gazet a nastepnie podjal nieudane proby zapalenia tego za pomoca groznie wygladajacych zapalek. Nieudane bo wialo strasznie. Nie udalo sie, wuec pobiegl gdzies. Za chwile wrocil z pojemnikiem czegos co wygladalo jak maly kanister z benzyna. Chlusnal i zapach potwierdzil moje podejrzenia - benzyna. Zapalil od pierwszego razu i w ten smierdzacy piec wsadzil moja emplanade. Kobieta popatrzyla na mnie i powiedziala tres minutos. Po jakichs 10 minutach nadal nie bylo gotowe, wiec znowu byly krzyki i bieganie. Znalazl wiecej galazek i dolozyl je do pieca. Po nastepnych 10 minutach emplanada byla gotowa. Pozostalo jedynie wytlumaczenie ze chce na wynos (jakies 5 minut gestykulowania), zaplacenie (pani wyciagala sobie banknoty z mojego portfela i monety z reki) i wypisanie rachunku i w koncu oddalilem sie z moja Emplanada do Getza. Jakos udalo mi sie go wykaraskac z rowu i pojechalem w strone domu. Pogryzajac zdobyczna emplanade ktora byla jednym z najsmaczniejszych posilkow w Chile.

Pocztowka druga - glupi amerykanie:
Oddaje samochod na lotnisku. Przede mna strasznie zdenerwowani amerykanie. Pytam sie co sie stalo? Okradli ich - zabrali ciuchy i laptopy z vana ktory wynajeli. Jak to sie stalo? Zostawili vana na caly dzien na niestrzezonym parkingu a sami poszli zwiedzac. Wylamali zamki? Nie, zostawili otwarte okna bo bylo goraco...

Pocztowka trzecia - Daewoo poszukiwane:
Na wszystkich parkingach podziemnych w centrum sa jakies teksty wspominajace Daewoo. Nie wiedzialem o co chodzi, wiec zrobilem zdjecie i pokazalem dzis chlopakom w pracy zeby mi przetlumaczyli. Okazuje sie ze Daewoo sa bardzo kradzione i tablice prosza by po zaparkowaniu zadzwonic pod specjalny numer- przyjdzie straznik i (za darmo!) bedzie pilnowal samochodu...

Pocztowka czwarta - seks w pracy:
Przychodze pierwszego dnia do pracy, witam sie z ludzmi a kobiety mnie wszystkie caluja. Wychodze z pracy, znowu mnie caluja. Przychodze nastepnego dnia i znowu calus (i to taki dosc powazny). Normalnie moje samouwiebienie wzroslo do 95%. Ale pytam sie chlopakow i okazuje sie ze tu kobiety maja obowiazek wycalowac wszystkich mezczyzn w pracy. Normalnie szok... Ale to ma dobre strony - gole sie codziennie :)

Pocztowka piata - policja:
Mialem tylko jedna kontrole policyjna, ale byla bardzo mila - jadac w Andy trafia sie naobowiazkowa kontrole - policja zapisuje sobie dokladnie kto pojechal i kto wrocil, aby wrogie sily z Argentyny nie infiltrowaly kraju. Policjz oczywiscie nie mowi po angielsku, ale okazuje sie ze nawet bez znajomosci hiszpanskiego daje sie pogadac. Amerykanskie prawo jazdy jest tutaj ignorowane, trzeba miec "panamerican" - na szczescie sobie zrobilem przed wyjazdem. Dokumenty samochodu tak jak w Polsce - trzeba zawsze przy sobie bo jak ukradna z samochodem to wielki problem. Policjant bardzo mily, zapytal "rental" na co odpowiedzialem "si". Potem cos zaczal mowic co uznalem (chyba slusznie) za pytanie gdzie jedziemy, bo odpowiedz "monumento naturale el morado" go usytasfakcjonowala. Oddal dokumenty, usmiechnal sie, zasalutowal i kazal jechac.

Pocztowka szosta - jazda w Santiago:
Santiago przypomina motoryzacyjnie Warszawe. Tylko ze tak cos pomiedzy ta za dwadziescia lat i ta dwadziescia lat temu. Bo z jednej strony miasto ma bardzo przyzwoita obwodnice-autostrade + przelotowa autostrade puszczona tunelem pod samym centrum, obie o swietnej nawierzchni ale takze o porazajacych cenach za przejazd (3 pln za kilometr w godzinach szczytu, platnosci automatyczne). A z drugiej strony stan nawierzchni na zwyklych drogach w centrum przypomina Warszawe sprzed 20 lat. Co biorac pod uwage to ze tu nie ma przymrozkow (temperatura podobno nigdy nie jest ujemna) jest szczegolnie dziwne. Drogi glowne sa bardzo szerokie (typowo 5-7 pasow w jedna strone), ale dla samochodow osobowych wydzielone sa zwykle tylko dwa pasy a reszta jest wylacznie dla autobusow. Drogi boczne w centrum najczesciej maja zakaz jazdy samochodow osobowych w godzinach szczytu. Do tego dochodza najrozniejsze zakazy skretu nie obowiazujace roznych pojazdow (opisane po hiszpansku), ulice jednokierunkowe bez zadnych znakow zakazu wjazdu (trzeba wiedziec) i fantazja drogowcow - tam gdzie sa pasy na jezdni (zazwyczaj ledwo widoczne), drogowcy wymyslili wiele pulapek dla kierowcow - np znikajacy pas. Albo pas zwezajacy sie do szerokosci na ktorej trudno motocykl zmiescic. Albo pas skrecajacy w lewo podczas gdy pas po lewej obok jedzie prosto. Zeby tego jeszcze bylo malo, to niektore drogi w centrum maja kierunek jazdy zalezny od godziny - droga jednokierunkowa rano staje sie dwukierunkowa w poludnie i znowu jednokierunkowa (tyle ze w odwrotna strone) wieczorem. Skrecanie w lewo jest prawie wszedzie zabronione i nalezy je wykonac jako trzy skrety w prawo. Od czasu do czasu zeby skrecic w prawo, trzeba wjechac na pas dla autobusow (znajdujac mala dziurke w kamieniach oddzielajacyh go od reszty ulicy). Do tego kierowcy autobusow maja wrecz hiszpanski temperament i wrecz poluja na samochody osobowe. No i sa tez tysiace taksowek, ktore zupelnie nie przejmuja sie zadnymi zakazami, pasami, ulicami jednokierunkowymi itp. Podsumowujac - jazda tutaj to jak gra komputerowa - wymaga pelnej koncentracji i zaciskania zebow przez caly czas. Ahhh - jeszcze jeden drobiazg - GPS wynajety na lotnisku nie ma pojecia ktore drogi sa jednokierunkowe i uparcie kaze skrecac pod prad, a jak sie tego nie zrobi to mowi "rerouting" i sie zawiesza...

Pocztowka 7 - samochody w Chile:
Pojazdy w Chile to najdziwniejsza zbieranina modeli europejskich, japonskich, amerykanskich, koreanskich i chinskich.

Z najladniejszych samochodow jakie widac na ulicach zauwazylem Pegeuota 308 cabrio (przepiekny samochod, wielka szkoda ze tego w USA nie ma) i Citroena C4 (dziwne ze Honda tego do sadu nie podala bo to wypisz-wymaluj CRX). Jest tez sporo innych Pegeuotow i Citroenow. Chevrolet jest glownie reprezentowany przez model Spark i Corsa, choc widac takze troche nowych Cruze (sliczny samochod). Fordow wlasciwie nie ma, choc czasem sie jakas Fiesta trafi. Honda to wlasciwie tylko Jazz. Toyoty tutaj praktycznie nie widac, czasem jakis Yaris przemknie. Nissan tez raczej sie nie pojawia. Za to wiekszosc nowych samochodow to albo Ssang Yong albo Cherry albo cos, czego nadal nie moge zidentyfikowac - podejrzewam chinska marke BYD, bo samochody w zaleznosci od tego jak sie patrzy do zludzenia przypominaja cos innego - a to Honde z przodu i Toyote z tylu, a to Mercedesa i BMW a to jeszcze cos. Ale maja dziwny znaczek w ksztalcie literki O i modele SM5, SM7 itp. Ahh, jest tez sporo pojazdow marki Mahindra ktore wygladaja jak wyklepane recznie.

Do tego jezdzi sporo starego zlomu - glownie amerykanskiego - stare Chevrolety, Fordy i Chryslery, glownie trucki i SUV.

Z najbardziej niesamowitych pojazdow, to widzialem malucha, lade (ta kanciasta), lade samare, Fiata Punto I generacji, CC (chyba 700) i Chevroleta Bel Air.

Pocztowka 8 - jedzenie w Chile:
W Chile sie je straszne ilosci. I popija przerazajacymi ilosciami alkoholu. Do tego samo jedzenie jest raczej niezdrowe, bo sklada sie wpasciwie tylko z miesa i maki - warzyw tutaj raczej nie jedza.

W tradycyjnej, chilijskiej restauracji do wyboru sa dwa, czasem trzy dania. Najbardziej typowe danie to gliniana miska zawierajaca cos co mozna by nazwac rosolem wolowym, ze sporym kawalem miesa, kawalkiem kukurydzy, ziemniakiem i patatem. Inne typowe danie to zapiekanka z puree ziemniaczanego z mielonym miesem wolowym, oliwkami i slonym serem. Ich ulubiony deser to ugotowana przenica(?) z slodka kukurydza zalana zimnym i potwornie slodkim kompotem z suszonych brzoskwin. No i oczywiscie Emplanadas - placki polokragle wypelnione albo mielona wolowina z serem, albo wieprzowina z serem, albo kurczakiem z serem albo (to nietypowe) pieczarkami z serem. Czasem sa pieczone w piecu, ale najczesciej sa smazone w oleju. Moja watroba tego nie wytrzymuje. Jeszcze inne danie to schabowe ktore sa smazone w oleju, polozone na frytkach i przykryte smazona cebulka i sadzonymi jajkami. Bomba kaloryczna.

Na szczescie sa tez inne etniczne restauracje - przez kilka dni stolowalem sie w Patagonskiej - maja niesamowity wybor dan z ryb ktorych nigdy nie widzialem + dan miesnych - np. jadlem stek z jelenia czy tez plastry dzika. Pyszne, ale nadal zero warzyw. Np. jagniecina podawana jest na kaszce z kukurydzy z malinami. Mialem juz dosc miesa i teraz stoluje sie w restauracji peruwianskiej. Tutaj kroluja glownie ryby, a ja codziennie testuje inna odmiane ceviche - potrawy z surowych ryb i innych owocow morza. Sprobowalem juz kilka rodzajow, i chyba moim faworytem jest wersja marynowana w cytrynach. Bo wersja z majonezem i papryka troche znowu zmeczyla moja watrobe.

Alkohol - narodowe piwo to Escudo - w restauracjach na Pio Nono mozna dostac litrowa butelke za jakies 6 PLN, co biorac pod uwage ze puszka pepsi kosztuje 5 PLN jest rewelacyjna cena. Piwo ma 6% i dziala znakomicie.

Narodowy napoj to Pisco Sour - mieszanina pisco (wodka destylowana ze slodkiego wina), cukru, soku z limonek, gorzkich ziol i bialka z jajka. Do tego troszke wody mineralnej zeby jajko zrobilo piane. Metne, opalizujace i zdradliwe.

Drinki tutaj sa raczej jak jeden maz niebezpieczne - np. Bacardi z cola polega na wlaniu calej szklanki Bacardi i dolaniu kilku kropelek coli na wierzch...
Marek C.

Marek C. Application
Architect, Equifax,
Inc.

Temat: Placek z muchą czyli pocztówki z Chile


Obrazek
Monika Trętowska

Monika Trętowska Korespondent
Polskiego Radia w
Chile / BLOG:
tresvodka.com

Temat: Placek z muchą czyli pocztówki z Chile

do pocztowek dopisze PS., ale za czas jakis. Wlasnie sie pakuje, jutro samolot do Polski:)

Następna dyskusja:

Ktos jest teraz w Chile?




Wyślij zaproszenie do