Katarzyna Dudek

Katarzyna Dudek IT Recruiter at
Badenoch+Clark
(Adecco Group)

Temat: dziś ciekawostka z portalu podróżniczego czyli posty...

Nie wymieniam personaliów i to są otwarte posty z innego forum - poźniej jeszcze dorzucę coś :) wiec mam nadzieje, że autorzy się nie obrażą :) w większości to sympatycy Etiopii… choć nie wszyscy :) jak to w życiu.. posty zachowane oryginalnie :)

ZACHĘCAM DO ZAPOZNANIA SIE :)))


Witam
Po powrocie z 24-dniowego wyjazdu do Etiopii mam wrażenie, że jednak nie jest to "raj na ziemi" jak go niektórzy przedstawiają. Być może moje wrażenia są inne od odczuć osób które przemieszczają się samolotem lub wynajętym jeepem ale publiczny transort może doprowadzić do rozpaczy. Stare graty pełniące rolę autobusów psują się nagminnie, tragiczne drogi powodują że przejazd kilkuset kilometrów to 2 dni. Straszny pył i zaduch powodowany brakiem możliwości otwierania okien powoduje że autobus jest nagrzaną puszką pełną smrodu. Nie jest prawdą że jedzie tylko tyle osób ile jest miejsc siedzących bo zawsze można dostawić stołeczek lub usiąść w 4 os. przed punktem kontrolnym. Nie należy zapomnieć o "wspaniałych" dworcach. Z nieznanych przyczyn ludzie gromadzą się już od 5.00 podczas gdy wiadomo że wyjazd nastąpi o 6.30 mimo że mają kupione wcześniej bilety. No i piękny koncert silników włączanych godzinę przed odjazdem powodujący totalną komorę gazową - miejscowym to pewnie nie przeszkadza ale nam tak. Ludzie tak wychwalani pod niebiosa za swoją życzliwość nam wydawali się raczej na wyciągnięcie pieniędzy za najdrobniejszą nawet usługę jak np wskazanie autobusu czy hotelu. Tłumy dzieci i dorosłych w mniejszych miejscowościach podążających za białym na początku są fajne ale później już nie i nie ma szansy na wyperswadowanie im tego. Na początek to tyle - a do injery nikt mnie nie przekona - jest obrzydliwa (moim zdaniem oczywiście)
Jurek
Wysłany: Wto Mar 09, 2004 8:17 am Temat postu: Etiopia - nie wszystko jest takie piękne jak, Jurek


Witam,
Sprobuje stanac w obronie Etiopii !
Wlasciwie trudno stwierdzic ze ktores z opisanych sytuacji i ich komentarze sa nietrafne, czy nieprawdziwe. Faktycznie, zatloczone gruchoty, dzieciaki ze swoim you, you, give me money!, oszusci. Historyjki na potwierdzenie tego tez moglbym przytoczyc. Nie da sie ukryc, ze czasem jest to przykre, meczace, czy w koncu w....iajace.Bylem w Etiopii tylko 3 tygodnie, moze po dluzszym okresie te negatywne odczucia sie nasilaja. Choc fakt, mialem juz troche dosc tej otoczki.

Tyle tytulem tego, ze rozumiem o co Wam chodzi, drodzy przedmowcy.
Ale czytajac wasze posty jako ktos kto ma sie pierwszy raz wybrac do etiopii, chyba bym zrezygnowal! A bylaby to wielka szkoda!
Bylem w wielu krajach Afryki, ale Etiopie uwazam za jeden z najciekawszych, najbardziej sie wyrozniajacych, niepowtazlanych, niesamowitych!!! Zdecydowanie jeden z bardziej "odcietych" od reszty swiata, odizolowanych, pielegnujacy swa kulture i tozsamosc.
I zadne zaczepki dzieciakow czy przeplacony bilet tego nie zmieni!
A poza tym nie mozna uogolniac! Zdarzaja sie tez wspaniali ludzie, trzeba tylko umiec czy miec szczescie ich spotkac i, co najwazniejsze, pamietac o tym wyglaszajac sady! Az nie chce mi sie wiezyc, ze nie spotkaliscie takich ludzi!
My mielismy wiele takich spotkan, chocby przewodnik w uwazam nieslusznie zkrytykowanej Lalibeli (niesamowite przezycie dla mnie, wcale nie czulo sie az tak zadeptania przez turystow.A mnisi sa jak najbardziej autentyczni! Pare chwil spedzonych w grocie podczas ich spiewanej modlitwy z akompaniamentem bebnow i metalowych kolatek to jeden z najbardziej niesamowitych i wzruszajacych momentow w moim zyciu. Albo ogladanie kilkusetletnich manuskryptow wlasnymi rekoma -na jez. Tana-gdzie indziej tego doswiadczyc???), ktory zupelnie bezinteresownie (po zaplacie!) zaprosil nas do domu na indzere i kawe, i wiele innych osob spotkanych na trasie....
Zreszta wiele krajow ma to do siebie ze procz rzeczy pieknych ma tez i te nieprzyjemne, jak chodzby Indie, Chiny, a nawet "cywilizowane" panstwa europejskie. Jesli ktos jest ciekawy swiata i ludzi stara sie nie przywiazywac do tego wagi, dostrzegac nie tylko otoczke, ale to co jest w srodku. A niektorzy np nielubia Chin, bo pluja i wyrzucaja smiecie na podloge, albo Am pd jest be, bo napadają. Lepiej wtedy jechac na Majorke , choc tez sie mozna przyczepic ze same niemieckie tłuste baby
A jeszcze dodam, ze wogole ludzie Afryki sa specyficzni, po prostu inni niz my. Wynika to z roznych rzeczy, m.in z kultury, z zepsucia kolonializmem i pozniejszym odzyskaniem wolnosci, z "pomocy" swiata itp
I Etiopia nie jest az takim wyjatkiem. Dam przyklad z Sudanu: zaprzyjaznilismy sie z pewnym chlopakiem siedzac dwa dni razem w pociagu i gadajac. Wydawal sie byc inteligentny, z dobrego, nie biednego domu, uczyl sie, chcial wyjechac na studia do europy (notabene oczywiscie szukal kogos w europie kto by zaplacil mu za studia). No i kiedy mielismy sie rozstawac prosto z mostu, bez zenady spytal czy nie dalbym mu aparatu, bo przeciez mam dwa... I co po czyms takim ma bialy myslec o Afrykanczykach??
Trzeba to zaakceptowac, albo tam nie jezdzic i tyle.
A Etiopia jest piekna, a ludzie przynajmniej jakas czastka-wspaniali!!!
I mimo wszystkich nieuniknionych uciazliwosci jest to jeden z ciekawszych krajow Afryki!
To tyle dla zrownowazenia dyskusji
Pozdrawiam,
Marcin

Wysłany: Pią Mar 12, 2004 2:13 pm Temat postu:, matka


Witam :)
Byłam w Etiopii przez 3 tygodnie, rok temu. Może to za mało, może po dłuższym czasie byłabym bardziej zniechęcona. Ale z tego co pamiętam każdy dzień powiększał moją fascynację. Autobusy- podróżowałam prawie wyłącznie nimi i mam jak najmilsze (!) wspomnienia. Niewygodę można znieść, ale kontakt z ludźmi jest niezastąpiony. Śpiewają, rozmawiają, dzielą się czadem:]. Faktycznie, gorzej jest na dworcach - za wrzucenie bagażu na dach trzeba już płacić, a samemu wrzucić nie można, bo nie dopuszczą. Etiopczycy na każdym kroku próbują wyciągnąć szmal - ale nie każdy. Mi przytrafiło się wiele,wiele miłych rzeczy. Coffe ceremony u przypadkowych tamtejszych studendów w Bahar Dar - nie chcieli złamanego bira;), w Addis spędziłam piękny dzień na oprowadzaniu po mieście, nauce gry w billard i w kawiarni - mało, że nic nie płaciłam, płacono za mnie - zupełnie bezinteresownie. W Jinka też spędziłam dzień u sympatycznej rodziny, chłopak oprowadził nas po muzeum, potem poszliśmy na mango i kolejną coffe ceremony. Nie upominał się o pieniądze, ale pod koniec sami spytaliśmy się czy niechciałby czegoś w rewanżu. Zażyczył sobie tylko słownik ang-amharski dosyć taniutki. Ja radzę na samym początku ustalić cenę, jaką możemy zapłacić, bądź powiedzieć stanowczo (ech parę razy), że nie zapłacimy. Chociaż nie zawsze skutkuje. Mimo to w Etiopii oczarowali mnie przede wszystkim ludzie. Początkowo denerwowało mnie ciągłe wyciąganie pieniędzy, ale z dnia na dzień się przyzwyczaiłam. Trzeba to niestety zaakceptować. Mi pewnie też było dużo łatwiej ze względu, że nie ja trzymałam pieniądze, tylko ojciec, więc on cierpiał. To już chyba wszystko wyjaśnia;). Żadnych przykrości nie doświadczyliśmy, żadnych pobić, rzucania kamieniami ani nic podobnego. Oboje wróciliśmy zafascynowani, przy czym ja jednak spokojniejsza=]. Tatuś jednak się nastresował tym wymuszaniem pieniędzy, ale było to chyba dla niego na tyle znośne, żeby nie popsuć wyjazdu. Ogólnie jesteśmy oboje zadowoleni. Btw ja z niektórymi Etiopczykami po dzień dzisiejszy utrzymuje kontakt e-mailowy, zupełnie bezinteresowny.

Wysłany: Pią Sty 05, 2007 10:31 pm Temat postu:, Ola_ch


Po tzrch tygodniach w etiopistwierdzam ze wroce tu na 100% nie spotkalo mnie nic innego niz rzeczy ktore doswiadczylem w egipcie maroku czy mexyku. Dramatyzujacych nie przekonam wiec powiem tylko ze przez ten post zaczolem miac watpliwosci czy wyjazd tam jest dobrym pomyslem. Czesto ludzie przyciagaja do siebie zle typy mnie jakos to omilelo. Placenie cen dla bialeych nie bylo mile ale sa to wydatki rzedu nie dolar a 1,5 wiec bylo do przelkniecia. oszykac nikt mnie nie probowal nikt nie rzucal kamieniami Spotkalem ludzi ktorzy dzielili sie chlebem czy sami z siebie placili za moj posilek nie chcac niczego w zamian. Spotkany w gorach simen przewodnik smial sie z ludzi takich jak przeklinajacy etiopie forumowicze smiejac sie z tego ze placa bez zmrozenia oka cene 5 razy wieksza niz obowiazujaca Ja nie placilem nie znam amarskiego wiec nie bylem w uprzywilejowanej pozycji. Jezeli taksowkarz chcial za przejazd sume z kosmosu zaraz nalazl sie inny ktory wykonal usluge za normalna stawke. Przypuszczam ze piszacy te banialuki powinni dac sobie spokuj z afryka w szwardzwaldzie czy alpach jest wygodniej, a moze prowadza biuro oferujace wycieczki do kenni? Podrawiam Pania Olej
Ludzie nie bujcie sie etiopi!!!

Wysłany: Nie Lis 26, 2006 12:10 pm Temat postu:, miaster


W kwestii formalnej: bylam w Etiopii 3 razy z czego tylko raz prowadzilam grupe i jezdzilam wynajetymi autobusami + przeloty.

Pozostale 2 razy jak najbardziej miejscowymi srodkami transportu.
Po pierwszej wypawie bylam rasistka i przysiegalam nigdy wiecej Etiopii.
po dwoch latach wrocilam i wiele rzeczy widzialam inaczej, co wiecej, to co tak mnie wkurzalo za 1 razem (you, you faranji) teraz jakos w ogole mnie nie dotykalo.

Jesli pisze o jakims kraju staram sie pokazac go obiektywnie, kladac nacisk na to, czego o tym kraju nie wiemy. Czyli nie pisac o stereotypach (glod w etiopii bez slowa o tym co tam jest wartego zobaczenia albo jak piekna jest birma z pominieciem tamtejszej syt. politycznej). Problem w tym, ze kazdy w artykule znajdzie to czego szuka i te same slowa odczytywane sa zupelnie inaczej przez roznych ludzi. Jesli pisze ze sa zebracy to znaczy ze sa. Czy gorsi lepszi niz w Indiach/na Madagaskarze/ w Brazylii - byloby absurdalnym w artykule prowadzic takie rankingi.
Ja moze mialam wiecej szczescia niz pozostali tu piszacy bo kamienaimi nikt mnie nie obrzucil, naciagali - jak wszedzie w krajach rozwijajacych sie, byli meczacy (ale np Indie wspominam duuuzo gorzej) ale znosni.
slowem - nie jest to kraj najlatwiejszy do podrozy, ale potrafi dac bardzo wiele i naprawde zauroczyc.

W kwestii formalnej - nie prowadze biura podrozy ani nie organizuje wyjazdow do Etiopii, ergo nie zbijam zadnej kasy na tym czy ktos tam pojedzie czy nie. A w Lalibeli nigdy nic nie wynajmowalam pzoa busem dal grupy na lotnisko, ale ludzie lubia tworzyc sobie legendy

Serwis http://etiopia.pl mozesz dear guest uwazac za zalosny, nimniej jednak jest to JEDYNY serwis jaki w jez. pl dziala i zrobiony przez nas hobbystycznie co by sie wiedza i informacjami o tym kraju podzielic.
Jak stworzysz lepszy bedzie nam milo pdoac link do niego.

Wszystkim wybierajacym sie w podroz w dowolny zakatek swiata radze zbierac informacje WNIKLIWIE, szperac po listach dyskusyjnych, czytac uwaznie raporty i przewodniki i nie opierac sie na jednym czy drugim artykule w prasie turystycznej. Bo to po prostu za malo, by wiedziec czy dany kraj bedzie nam odpowiadac (naszemu usposobieniu i odpornosci).
howgh

anka olej

Wysłany: Sro Sie 16, 2006 1:59 pm Temat postu: moze i ja sie dopisze :), Anka olej


Witam wszystkich.

Tak się składa, że byłem w Etiopii 6 tygodni. Fakt, było to w 2003 roku, 2,5 roku temu i fakt, część podróży odbywaliśmy wynajętym samochodem terenowym (zo zresztą w pewnym tylko stopniu wpływa na odbiór miejscowych mieszkańców) - chociaż podróżowaliśmy też trochę lokalnymi środkami transportu.

Nie będę mówił ani o smrodzie i brudzie, ani o hałasie, ani o przedpotopowych autobusach, ani o indżerze, bo to wszystko są kwestie subiektywne, a ponadto trzeba/można się do tych spraw przyzwyczaić; dodam tylko, że indżerę ubóstwiam, a smród, brud i hałas nie są większe niż na wielu ulicach i w wielu miejscach na przykład Indii, na przykład Chin, na przykład Egiptu.

Skoncentruję się na ludziach. Otóż przez CAŁE 6 tygodni pobytu nie spotkałem się z niczym z wyjątkiem (najczęściej) bezinteresownej gościnności, sympatii i uśmiechów ze strony rdzennych mieszkańców. OK, przypuszczam, że kilka czynników miało na to wpływ. Po pierwsze mieliśmy zawsze jakiegoś Cicerone, przewodnika "przyjaciela" (nie mówię o oficjalnym przewodniku, który jeździł z nami dżipem po Etiopii). Na pierwszy rzut oka to paradoks, boć przecie wiadomo, że on zaraz będzie tylko od "białasa" forsę wyciągał. Ale miało to też swe dobre strony. Mianowicie nikt nas nachalnie, czy wręcz agresywnie nie zaczepiał.

Po drugie, znajomość amharskiego (uczyliśmy się przez prawie rok przed wyjazdem) też pomaga: gdy dzieciaki młodsze i starsze atakowały nas swoim irytującym "you, you", albo "ferendź" - odpowiadałem im "habesha" (czrny, albo raczej nie-biały) albo "algebańm" (nie rozumiem) lub "symih/symish man neł" (jak masz na imię - do chłopca/dziewczynki) i robiły duże oczy ze zdumienia, że ktoś gada w ich języku i odpuszczały. tak samo dorośli: jeśli słyszeli, że przynajmniej czynisz wysiłki, by mówić po amharsku, od razu byli życzliwiej nastawieni.

Lalibela na pewno się już w dużej mierze skomercjalizowała, natomiast w żadnym przypadku nie widziałem mnichów, którzy nastawieni byliby wyłącznie na kasę. Parę razy natomiast widzieliśmy mnichów o kompletnie uduchowionym obliczu i zachowaniu, a jednen - mimo, że z kobietami wkroczyliśmy na teren klasztoru wyłącznie dla mężczyzn (o czym nie wiedzieliśmy) - udzielił nam wszystkim błogosławieństwa na dalszą drogę (oczywiście za "friko").

Oczywiście, że my też spotkaliśmy się z oczekiwaniami finansowymi ze strony Etiopczyków, ale należy zrozumieć, że my, Amerykanie i Europejczycy (szczególnie biali), zawsze będziemy postrzegani w Afryce (i nie tylko) jako "goście z dużą kasą". NIGDY i NIGDZIE jednak to oczekiwanie pieniędzy nie przybierało form nachalnych, a już na pewno nie agresywnych.

Nie wspomnę tu nawet o absolutnie bezinteresownej życzliwości szefa firmy, w której wynajęliśmy samochód: o ile zaproszenie nas na sutą kolację zakrapianą całkiem niezłym winem może jeszcze podpadać pod gest marketingowy, o tyle bezinteresowne zapłacenie za wizytę lekarską w przychodni jednej z dziewczyn (podejrzewanej o tyfus) na pewno nie mieściło się w tych ramach. Tak samo nasz samozwańczy "opiekun" i Cicerone po Addis Abebie (choć przyznaję, że akurat on miał czasem też swoje odchyły i ciemniejsze strony), któremu zawdzięczamy kilka rzeczy, jak na przykład najlepsze (z przodu) i zajęte przez niego miejsca w autobusie dalekobieżnym, posiłek, który mi postawił, kiedy słaniałem się na nogach w chorobie, zaproszenie do domu swej ciotki, gdzie - całkiem bezinteresownie - doświadczyliśmy swej pierwszej ceremonii parzenia kawy itp. Jeśli ktoś - chyba tylko w Addis - był wobec nas nachalny, on szybko wszystko ucianł i załatwiał sprawę.

Ja mam w kontaktach z Etiopczykami jak najlepsze wrażenia, i to zarówno w samej Etiopii, jak i w Polsce, jako że jestem członkiem Stowarzyszenia Etiopsko-Polskiego i wielu Etiopczyków, jakich znam, to ciepli, życzliwi, uroczy i usmiechnięci ludzie.

Nie wiem, czy mieliście po prostu cholernego i strasznego niefarta spotkać w Etiopii "złych" ludzi, czy też może jakieś Wasze zachowania (s)prowokowały nachalność czy agresję rdzennych mieszkańców. Ja w każdym razie chętnie bym do Etiopii wrócił i zawsze będę wszystkich namawiał do zwiedzenia tego arcyciekawego i nieco tajemniczego kraju.

Wysłany: Sro Kwi 12, 2006 9:32 am Temat postu: Etiopia - dziwne i smutne, że są takie wypowiedzi... bobilek


Drogi Gościu,
Nie raczyleś podpisać się nawet imieniem, Twoja sprawa. Obrażasz innych - też Twoja sprawa. Ale bądź choć trochę obiektywny.

(to w odpowiedzi na naprawde głuuuupi post – mój dopisek, KD)

Bylem w Etiopii, wrócilem niedawno. I powiem jedno: już chcę tam jechać z powrotem. Kraj jest fantastyczny, a ludzie - to po prostu rewelacja! Nie jest to rzecz jasna raj na ziemi, ale dla mnie to byla chyba najwspanialsza podróż ze wszystkich dotychczasowych. I naprawdę brakuje mi tego "you, you, faranji".
Pozdrawiam wszystkich równie zauroczonych Etiopią i Afryką.

Wysłany: Sob Kwi 01, 2006 7:40 pm Temat postu: Re: odpowiedz dla jajcio..., globtroter2000



czytam, czytam i nie wytrzymałem... tylko jedna impresja:

W żadnym z odwiedzonych przeze mnie krajów nie spotkałem się z sytuacją, żeby przypadkowo spotkani ludzie pytali mnie skąd jestem, jak długo podróżuję po Etiopii, jak długo jeszcze zostanę, co już widziałem, co zobaczę, jak mi się podoba, a na koniec życzyli przyjemnej podróży. I robili tak współpasażerowie autobusu, goście stojący w restauracji w kolejce do umywalki, żołnierze na czekpoincie, policjanci na dworcu w Hararze o 10 w nocy, gdy lał deszcz itd. I żaden nie prosił o pieniądze. I nigdy nie spotkałem się z sytuacją gdy człowiek jadący koło mnie w autobusie częstuje mnie (oraz wszystkich wkoło, bez róznicy) tym co akurat wyjął sobie do przegryzienia (herbatniki, wafelki twarde jak cholera, groch w strąkach, czat do żucia) nie dlatego, że jestem biały tylko DLATEGO ŻE TAKA JEST TRADYCJA, że częstuje się współtowarzyszy w podróży i przy stole. Dlatego jestem Etiopczykami zachwycony.

A że było też pełno wyciągniętych rąk? Miejcie pretensje do tych co byli przed wami i zabawiali się w świętych Mikołajów tanim kosztem. Dla mnie wszytskie te negatywne wrażenia są bledną w porównaniu z pozytywnymi.

I jeszcze na koniec. Injera jest pyszna. Czy w Polsce nie ma gdzieś przypadkiem etiopskiej restauracji? Będę wdzięczny za informację. Pozdrawiam.


Wysłany: Wto Sie 03, 2004 3:50 pm Temat postu:, maciek_2
Katarzyna Dudek

Katarzyna Dudek IT Recruiter at
Badenoch+Clark
(Adecco Group)

Temat: dziś ciekawostka z portalu podróżniczego czyli posty...

słuchajcie - jako, ze dni etiopskie niedawno się odbyły, przypominam jeden z wczesniejszych wątków, mianowicie wpisy z forów podróżniczych..

Witam wszystkich.

Tak się składa, że byłem w Etiopii 6 tygodni. Fakt, było to w 2003 roku, 2,5 roku temu i fakt, część podróży odbywaliśmy wynajętym samochodem terenowym (zo zresztą w pewnym tylko stopniu wpływa na odbiór miejscowych mieszkańców) - chociaż podróżowaliśmy też trochę lokalnymi środkami transportu.

Nie będę mówił ani o smrodzie i brudzie, ani o hałasie, ani o przedpotopowych autobusach, ani o indżerze, bo to wszystko są kwestie subiektywne, a ponadto trzeba/można się do tych spraw przyzwyczaić; dodam tylko, że indżerę ubóstwiam, a smród, brud i hałas nie są większe niż na wielu ulicach i w wielu miejscach na przykład Indii, na przykład Chin, na przykład Egiptu.

Skoncentruję się na ludziach. Otóż przez CAŁE 6 tygodni pobytu nie spotkałem się z niczym z wyjątkiem (najczęściej) bezinteresownej gościnności, sympatii i uśmiechów ze strony rdzennych mieszkańców. OK, przypuszczam, że kilka czynników miało na to wpływ. Po pierwsze mieliśmy zawsze jakiegoś Cicerone, przewodnika "przyjaciela" (nie mówię o oficjalnym przewodniku, który jeździł z nami dżipem po Etiopii). Na pierwszy rzut oka to paradoks, boć przecie wiadomo, że on zaraz będzie tylko od "białasa" forsę wyciągał. Ale miało to też swe dobre strony. Mianowicie nikt nas nachalnie, czy wręcz agresywnie nie zaczepiał.

Po drugie, znajomość amharskiego (uczyliśmy się przez prawie rok przed wyjazdem) też pomaga: gdy dzieciaki młodsze i starsze atakowały nas swoim irytującym "you, you", albo "ferendź" - odpowiadałem im "habesha" (czrny, albo raczej nie-biały) albo "algebańm" (nie rozumiem) lub "symih/symish man neł" (jak masz na imię - do chłopca/dziewczynki) i robiły duże oczy ze zdumienia, że ktoś gada w ich języku i odpuszczały. tak samo dorośli: jeśli słyszeli, że przynajmniej czynisz wysiłki, by mówić po amharsku, od razu byli życzliwiej nastawieni.

Lalibela na pewno się już w dużej mierze skomercjalizowała, natomiast w żadnym przypadku nie widziałem mnichów, którzy nastawieni byliby wyłącznie na kasę. Parę razy natomiast widzieliśmy mnichów o kompletnie uduchowionym obliczu i zachowaniu, a jednen - mimo, że z kobietami wkroczyliśmy na teren klasztoru wyłącznie dla mężczyzn (o czym nie wiedzieliśmy) - udzielił nam wszystkim błogosławieństwa na dalszą drogę (oczywiście za "friko").

Oczywiście, że my też spotkaliśmy się z oczekiwaniami finansowymi ze strony Etiopczyków, ale należy zrozumieć, że my, Amerykanie i Europejczycy (szczególnie biali), zawsze będziemy postrzegani w Afryce (i nie tylko) jako "goście z dużą kasą". NIGDY i NIGDZIE jednak to oczekiwanie pieniędzy nie przybierało form nachalnych, a już na pewno nie agresywnych.

Nie wspomnę tu nawet o absolutnie bezinteresownej życzliwości szefa firmy, w której wynajęliśmy samochód: o ile zaproszenie nas na sutą kolację zakrapianą całkiem niezłym winem może jeszcze podpadać pod gest marketingowy, o tyle bezinteresowne zapłacenie za wizytę lekarską w przychodni jednej z dziewczyn (podejrzewanej o tyfus) na pewno nie mieściło się w tych ramach. Tak samo nasz samozwańczy "opiekun" i Cicerone po Addis Abebie (choć przyznaję, że akurat on miał czasem też swoje odchyły i ciemniejsze strony), któremu zawdzięczamy kilka rzeczy, jak na przykład najlepsze (z przodu) i zajęte przez niego miejsca w autobusie dalekobieżnym, posiłek, który mi postawił, kiedy słaniałem się na nogach w chorobie, zaproszenie do domu swej ciotki, gdzie - całkiem bezinteresownie - doświadczyliśmy swej pierwszej ceremonii parzenia kawy itp. Jeśli ktoś - chyba tylko w Addis - był wobec nas nachalny, on szybko wszystko ucianł i załatwiał sprawę.

Ja mam w kontaktach z Etiopczykami jak najlepsze wrażenia, i to zarówno w samej Etiopii, jak i w Polsce, jako że jestem członkiem Stowarzyszenia Etiopsko-Polskiego i wielu Etiopczyków, jakich znam, to ciepli, życzliwi, uroczy i usmiechnięci ludzie.

Nie wiem, czy mieliście po prostu cholernego i strasznego niefarta spotkać w Etiopii "złych" ludzi, czy też może jakieś Wasze zachowania (s)prowokowały nachalność czy agresję rdzennych mieszkańców. Ja w każdym razie chętnie bym do Etiopii wrócił i zawsze będę wszystkich namawiał do zwiedzenia tego arcyciekawego i nieco tajemniczego kraju.
Katarzyna Dudek

Katarzyna Dudek IT Recruiter at
Badenoch+Clark
(Adecco Group)

Temat: dziś ciekawostka z portalu podróżniczego czyli posty...

A to w ramach przypomnienia :) dluuugo mnie nie będzie - pogoda się psuje, będziecie mieli czas zeby poczytać :) K.

Następna dyskusja:

Poradnik kulinarny - nie m...




Wyślij zaproszenie do