Temat: No nareszcie ateistyczna krucjata
Michał Banaszewski:
Ale, ale - skoro pisałeś wcześniej o mówieniu DOKŁADNIE tego co myślisz, to żadnych skrótów :P
Ależ dokładnie, nie inaczej. Chociaż, przecież wpadasz w pułapkę generalizowania. Mówienie co się naprawdę myśli o czymś nie wyklucza, że ktoś naprawdę czuje się "cool", albo "spoko" ;)) Wówczas prawdą będzie taka odpowiedź.
Co do przygotowania - myślę, że warto uwzględnić to, że ktoś może być nieprzygotowany do tego co chcemy mu przekazać -
Taaak, to bardzo powszechne zjawisko. Biorąc pod uwagę, że ponad połowa społeczeństwa nie uporała się z prawdą o sobie samych, mówienie takim ludziom co się naprawdę myśli niemal na pewno skończy się nagonką na Ciebie ;)
tak samo jak my nie jesteśmy na wszystko przygotowani.
Pisz za siebie ;D
To się nazywa mieć przyzwolenie i wyrozumiałość dla cudzej niedoskonałości.
Mówienie co się myśli nie musi oznaczać, że nie jestem wyrozumiały. Mogę rozumieć, że ta osoba zaraz mnie opierd... za to, że zamiast "fine" albo "nice" powiem, co naprawdę czuję, albo jak się czuję i pomimo, że wiem, że zaraz dostanę bencki nie traktuję tej osoby jak osobę specjalnej troski (w końcu za to mi nikt nie płaci - prędzej już Tobie, w końcu Ty prowadzisz terapię ;)) Zauważ też absurd w takim podejściu o jakim napisałeś; to ja nie jestem wyrozumiały wobec czyjejś niedoskonałości mówiąc, co naprawdę myślę, czy to ta osoba nie ma wyrozumiałości WSZAK obwinia mnie za to, że mówię prawdę o sobie (nie daj boshe o niej ;) ?? :D
Szczególnie psychoterapeuta jest bardzo uważny na jaką
informację, czy treść jego klient jest gotowy a na jaką nie.
BO TO JEST TERAPIA? ;)) Jak mi zapłacisz 80 PLN/h, 2 razy w tygodniu przez 3 lata to tez Ci powiem w sposób SPECJALNIE DOPASOWANY DO KONSTRUKCJI TWOJEJ OSOBOWOŚCI ;D A uwzględniając, że znaczna część psychoterapeutów nawet to partoli za kasę to lepiej o terapii nie piszmy ;) Dlaczego mam się za darmo jednakże męczyć i bawić w psychologiczną niańkę każdej obcej osoby jaką napotkam o znajomych już nie wspominając?
Owszem, osoba, która nie zachowuje niczego w sekrecie, naraża
się na różne zagrożenia.
Owszem, ale przyznasz, że to już ewentualny problem tej osoby. Np. ktoś ryzykuje życie w imię swoich przekonań. Mówienie co się naprawdę myśli, bycie szczerym w dzisiejszej Polsce to niemal dokładnie to samo co ryzykowanie życia w systemie totalitarnym glosząc swoje przekonania ;D
Co, jeśli ktoś nam jakiś sekret powierzył a nasza szczera
odpowiedź (nawet w stylu "nie mogę ci o tym powiedzieć, bo mi nie wolno) ten sekret zdradzi?
Odpowiedź: "Nie mogę Ci powiedzieć" nie zdradzi sekretu.
Szczerość nie jest wartością absolutną i różne wartości mogą ją przewyższać.
Wartości nie są obiektywne. "Wartość" w sensie o jakim napisałeś to przedmiot pozytywnie oceniony przez obserwatora, który to przedmiot uznaje się za godny reprezentowania. Jeśli uznam, że "wartościowe" (pozytywne) jest dla mnie chodzenie w kaloszach to w ten sposób DLA MNIE jest to wartość, a może być nawet i wartośc absolutna (jeśli będzie zaspokajał wyjątkowo silną potrzebę). Zatem Twoje zdanie ma o tyle sens, o ile napisałbyś, że: "Szczerość nie jest DLA MNIE wartością absolutną". Różni ludzie mają różne struktury osobowości a więc różne potrzeby mają inne natężenie u nich, a więc w/w gradacja "wartości" jest także kwestią indywidualną.
Czy wszystkich traktować równo jeżeli chodzi o szczerość?
Żebyśmy się dobrze zrozumieli - ja wcale nie przekonuję, że NALEŻY uznać za najważniejsze mówienie prawdy. Ja tylko napisałem, że nie widzę powodu, aby tak nie było. Poza tym nie można sobie tak uznać. To nie zależy od woli, bo wola nie istnieje. Jedni mają potrzebę mówienia prawdy, inni nie mają takiej potrzeby. Wówczas jedni to robią inni (większość) nie. Tak samo jako większość nie uprawia seksu oralnego (taki przykład ;P).
Nie, jeśli ktoś jest moim wrogiem, mogę mieć bardzo poważny interes w tym, żeby nie znał prawdy.
Wówczas nie mówisz prawdy. Ale też nie kłamiesz.
Jeśli jestem gejem
Widzę, że Twoje przykłady też są seksualne. Czyżby Freud miał rację, że główny popęd to popęd płciowy? ;P
i wiem, że mój przełożony jest homofobem (a bardzo zależy mi na
awansie), mogę udawać, że mam dziewczynę, itd. itp. - znów chodzi o to samo co wcześniej - wyższą pozycję innych wartości w hierarchii.
No ale to dowodzi mojej powyższej tezy, tj. że rózni ludzie mają różne potrzeby i JEST możliwe, że ktoś nie uzna za ważniejsze (a raczej ktoś nie będzie miał najsilniejszej potrzeby) mówienia prawdy.
Co do samorealizacji - napisałem, że sama w sobie nie wymaga szczerości wobec innych.
Skoro każdy ma inną gradację potrzeb, to CZĘŚĆ LUDZI może mieć taki stan psychiki, w którym samorealizacja będzie wymagałą szczerości wobec innych. Tak będzie, jeśli dane osoby będą posiadały jedną z głównych pod względem natężenia potrzeb, własnie potrzebę mówienia prawdy. Wtedy jej zaspokojenie będzie ISTOTNYM elementem samorealizacji. Czyli będzie to u takich osób jedna z głównych "wartości".
Oczywiście, jeśli dla kogoś szczerość jest wysoko cenioną
wartością, to jej przestrzeganie jak najbardziej prowadzi do samorealizacji.
A więc tym zdaniem zaprzeczyłeś zdaniu poprzedniemu. I przy tym zdaniu się zgadzamy.
POzdr.