Lech Tkaczyk

Lech Tkaczyk www.lech-tkaczyk.pl
; www.wydaj-sie.pl ;
www.ksiazka-nosn...

Temat: WYDAJ SIĘ W KSIĄŻCE -GŁOS W DYSKUSJI- ZAPRASZAM

WYDAJ SIĘ W KSIĄŻCE -GŁOS W DYSKUSJI- ZAPRASZAM

Witam, głos w dyskusji dotyczy akcji wydaj się w książce http://wydaj-sie.pl
Otrzymuję listy mniej więcej poruszające problem ambicji autora.
Prawie obrażania się, że Wydawca zwraca się z prośbą do autora o częściowe dotowanie swojej twórczości.

Wielokrotnie myślałem, jak wydać samemu książkę (właśnie w ten proponowany przez Pana sposób) i stwierdziłem, że jednak wolę, aby zainteresowanie przyszło niejako z zewnątrz, od wydawnictwa. Samemu książkę może wydać praktycznie każdy - a na debiut w dużym i renomowanym wydawnictwie ma szansę naprawdę niewielu. Jestem w tej wąskiej grupie. Poza tym ego gra tutaj niebagatelną rolę.
Pozdrawiam i życzę powodzenia,
MD
witam,
niewątpliwie,książkę wydrukować sobie może każdy.
Ale to nie ma nic wspólnego z jednoczesnym wydaniem i zaistnieniem na rynku wydawniczym. Prawdziwe wydanie książki autorowi, to także wzięcie pod uwagę kosztów wydawcy związanych z i z promocją i autora i książki i fizyczną jej dystrybucją w księgarniach od morza po Tatry łącznie z wejściem na półki w sieciach EMPIK, itd
Więc czy chodzi o koszt druku, o którym każdy mówi,że wydać książkę jest łatwo?
A ja mówię, wydrukować łatwo, wydać się i zaistnieć, nie jest tak prosto.
To nie o koszt druku chodzi, bo ten w skali nakładów na promocję jest śmieszny.
Promocja autora w skali czasu, to kwoty od 100 000 zł wzwyż. Stąd liczą się autorzy nie tylko jednej książki,ale ci którzy mają w sobie pasje pisania i wydawca ma szanse z nim także zarobić.
Nie dzieje się to jednak od razu.
Czasy się zmieniły. Bez reklamy i marketingu ani rusz.
Chodzi o to,że ktoś autora dostrzeże? Ot tak, bo zajrzy na półkę i się zachwyci. Nie urażając nikogo w dzisiejszych czasach to żart, al;bo łut szczęścia.
W Empiku, dobrej księgarni jest ok.18000 tytułów książkowych. I gdzieś książka danego autora na półce. Bez moich pięciu ludzi, ciężko pracujących w dziale marketingu i reklamy, zapewniam że nikt nawet dobrego autora nie dostrzeże.
No oczywiście pomijam ambicje i syndrom autora i wiarę w siebie i obrażanie wydawcy,że nie wie co pisze. Syndrom autora można porównać tylko z jego marzeniami. A ja, jako wydawca, nie jestem marzycielem,muszę być człowiekiem czynu.
Tego oczekują ode mnie moi autorzy.

I właśnie dlatego w projekcie http://wydaj-sie.pl
nie zajmuję się tylko drukiem, bo to standard.
Zajmuję się totalną promocją i nie jestem instytucją charytatywną
Bo w przyszłości autor też chce na swoich książkach zarabiać.
Mam nadzieję,że tym wywodem nikogo nie obraziłem i że warto uczestniczyć w moim projekcie wydaj się w książce.
P.S. Wkrótce ruszamy z zupełnie nowym portalem http://wydaj-sie.pl

Pozdrawiam
Lech Tkaczyk
l.tkaczyk@astrum.wroc.pl
http://wydawnictwo-astrum.pl
71 328 61 31
Alicja Malkiewicz

Alicja Malkiewicz finansistka z
wykształcenia:środk
trwałe, finanse i
księ...

Temat: WYDAJ SIĘ W KSIĄŻCE -GŁOS W DYSKUSJI- ZAPRASZAM

nie każdy potrafi pokazać się światu,napisać tak ,by każdemu w oko wpadł jego tytuł a co dopiero jakiś ktoś miałby sięgnąć po moją książkę...to sztuka "wpadania w oko"...wiem ,że to ciężka praca,marketing i promocja to połowa sukcesu bowiem pierwszą jest powiedzieć:wydajcie "moje dzieła"...
napisałam już Panu ,że szanuję Pana odwagę i zapytałam :jak stworzyć u siebie odwagę by wstać i powiedzieć:piszę wiersze ,opowiadania i chcę byście je przeczytali a potem powiedzcie mi czy warto pisać dalej....
na razie mam tylko bloga,tylko piszę wiersze,zresztą pisałam w czasach licealnych i czasami przepisuje te z lat młodości,które się "uchowały"...
a życzę Wam wszystkim pogody ducha i mam nadzieję ,że książka w końcu powstanie z Pana przewodnictwem...
pozdrawiam
Ala
Magdalena  Buraczewska-Świą tek

Magdalena
Buraczewska-Świą
tek
poetka, pedagog,
copywriterka,
dziennikarka,
konsultant d...

Temat: WYDAJ SIĘ W KSIĄŻCE -GŁOS W DYSKUSJI- ZAPRASZAM

hmm...a ja jednak zdecydowanie bardziej szanuję książki, które zostały wydane przez wydawnictwo, a nie sumptem autora. (grafomania nie powinna ujrzeć światła dziennego, a wydawanie tekstów za własne pieniądze, niestety, na to pozwala) sama też długo szukałam wydawnictwa, w którym mogłabym zadebiutować i choć wiele z nich "proponowało" mi wydanie się własnymi kosztami, to mówiłam zdecydowane "NIE". żadna to satysfakcja.

książka została wydana i choć wydawnictwo nie spisało się za dobrze - przynajmniej jeśli chodzi o promocję (trafiła niby do wielu księgarń, księgarń internetowych, ale mało informacji o książce poszło w świat - nie wiem, czy sama nie zrobiłabym tego lepiej)

teraz znowu szukam wydawnictwa. to nic, że mało które przychylnie patrzy na teksty poetyckie (bo podobno się źle sprzedają). to nic. podobno na każdy sukces (np. przeczytanie swoich liter w profesjonalnie przygotowanej książce) trzeba zapracować.Magdalena Buraczewska-Świątek edytował(a) ten post dnia 10.12.09 o godzinie 12:11

konto usunięte

Temat: WYDAJ SIĘ W KSIĄŻCE -GŁOS W DYSKUSJI- ZAPRASZAM

Wszystko zależy od podejścia autora. Czy wszystko można przeliczyć na pieniądze? Wydawnictwo to raczej biznes niż sztuka, a autorzy nie podchodzą tak jednoznacznie do swoich emocji przelewanych na papier.
Dlatego zgadzam się z panią Magdaleną, że wydanie książki za własne pieniądze nie daje żadnej satysfakcji. Przede wszystkim dlatego, że nikt tego nie weryfikuje, a ja nie chcę wydać "byle czego", tylko po to, aby się pokazać. Dopóki ktoś (autorytet, znawca literatury) nie doceni mojej pracy i nie utwierdzi mnie w przekonaniu o jej wartości, nie chcę wychodzić do ludzi. Robić z siebie grafomana każdy może, ale do tego potrzebny jest tupet i odwaga , a nie talent. Wydawnictwa, które wydają debiutantów robią to za własne pieniądze, mając nadzieję, że ich ocena była trafna. Jest to swego rodzaju dowartościowanie. Także zostańmy przy wydawaniu wartościowych pisarzy i poetów. Nie znoszę trafiać w księgarni na książki, z których niczego wartościowego nie wyniosę, a patrząc na błędy i przerażająco prosty język żal mi swoich oczu i straconego czasu. Pracujmy nad sobą i bądźmy świetni! :)

Temat: WYDAJ SIĘ W KSIĄŻCE -GŁOS W DYSKUSJI- ZAPRASZAM

Co do jednego ma Pan rację. Wydawnictwo to biznes, a nie żadne mrzonki. Dlatego uważam, że powinni pracować w nim ludzie, którzy znają się na rzeczy, to znaczy: znają gust swojego czytelnika, trendy panujące w danej dziedzinie literatury, potrafią odróżnić dobrą literaturę od grafomaństwa, mają dobrych marketingowców i szerokie kontakty biznesowe wśród pośredników. Do tego są świadomi ryzyka, jakie niesie ze sobą wprowadzenie na rynek nowego autora i są w stanie to ryzyko ponieść. Bo są też świadomi korzyści, jakie z takiego wprowadzenia mogą wyniknąć. Jak mi powiedziała pewna znajoma, obeznana w tej branży: sukces wydawnictwa mierzy się całościowo, a nie sukcesem lub porażką jednego autora. Dlatego uważam, że akcję "wydaj się" można potraktować jako swego rodzaju eksperyment, ale czy jest to dobry sposób na dłuższą metę? Nie mi to rozstrzygać :)

konto usunięte

Temat: WYDAJ SIĘ W KSIĄŻCE -GŁOS W DYSKUSJI- ZAPRASZAM

Witam ponownie (skoro dostałem wiadomość to jednak zdecydowałem się odpisać i tutaj na Grupie),

Udział w Pana projekcie "wydaj się" jest dobrym rozwiązaniem, jednak ma swoje grupy docelowe. Dla niektórych osób będzie to rozwiązanie złe lub bardzo złe.

Osoba, która chce wydać książkę powinna być świadoma konsekwencji tego działania. W większości przypadków pewnie tak nie jest. Ktoś myśli - o piszę sobie, fajnie gdyby ktoś to poczytał, fajnie będzie mieć książkę, zawsze o tym marzyłem/marzyłam" i na tym kończy się myślenie o własnej książce.

Pisałem w którymś z tematów, że postrzeganie wydawcy jako instytucji, która za darmo wydrukuje książkę i ją wypromuje jest błędne. Ludzie nie zdają sobie sprawy z kosztów. Poza tym zarobić da się na znanych autorach albo na chwytliwych tematach (i to przy dużej promocji).

Według mnie, wydanie książki to coś więcej niż "pokazanie twórczości innym". Tu w grę wchodzi marketing, biznes, chłodna kalkulacja. To walka o klienta, czytelnika.

Osoby, które chcą zaistnieć, być czytanymi, może przy okazji zarobić, muszę odrzucić swoje ideowe podejście do książki. Książka w księgarni to produkt, który ma się sprzedać. Jeżeli przy okazji autor jest już znany albo książka jest faktycznie ciekawa, dobra, to tym lepiej.

Na pewno zna Pan wiele przykładów miałkich książek, które świetnie się sprzedają. I to, że ciocia z polonistką poklepują po ramieniu mówiąc, że ktoś ma talent, nie oznacza że ta osoba powinna wydać książkę. A jeżeli już - niech dofinansuje, niech zapłaci za całość.

Jeżeli wydawca zauważy, że na czymś można zarobić to i tak zaproponuje wydanie. Sfinansuje je. Bo przypuszczalnie mu się to opłaci. Przypuszczalnie autor bestsellera napisze kolejną książkę i wyda w tym samym miejscu. Gdyby miał finansować sobie sam, a tylko drukować czy promować w wydawnictwie X, to po sukcesie odejdzie gdzie indziej.

A osoby, które chcą głównie pokazywać twórczość światu, ale nie chcą stoczyć boju z machiną biznesowo-wydawniczo-medialną, powinny publikować w Internecie, w czasopismach, almanachach albo występować na różnych scenach, konkursach, pokazach. Też się dociera do publiczności.
Jerzy Nita

Jerzy Nita pracownik ochrony,
SKORPION

Temat: WYDAJ SIĘ W KSIĄŻCE -GŁOS W DYSKUSJI- ZAPRASZAM

Wydanie własnej twórczości w formie książkowej jest rzeczą szalenie satysfakcjonującą. To całkowicie naturalne, że wyżej ceni się publikacje, których autor ze swojej kieszeni w najmniejszym nawet stopniu nie dotował. Tym niemniej skorzystanie z możliwości podjęcia prób dotarcia do szerszego grona czytelników, zapoznania ich ze swoim sposobami myślenia, dokonywania artystycznego zapisu przeżyć, emocji czy skojarzeń, dzięki własnemu współfinansowaniu czy całkowitemu samodzielnemu pokryciu kosztów - nie wydaje mi się czymś zasługującym na przyganę. Najważniejszy jest efekt końcowy. Jeśli jest nim autentyczny sukces artystyczny lub komercyjny, cieszy się to każdorazowo moim pełnym uznaniem. Chyba, że ów sukces nastąpił kosztem wymuszonego przez autora na swoich krewnych (np. uczących się dzieciach) znacznego obniżenia ich poziomu życia czy ich perspektyw rozwojowych. Ponieważ w moim przypadku zainwestowanie pieniędzy w wydanie własnej książki mogłoby grozić podobnymi do wyżej wymienionych skutkami, skłonny jestem ograniczyć się - na razie przynajmniej - do bezpłatnego publikowania swoich tekstów jedynie w internecie. Jeśli są naprawdę dobre i zrobią wrażenie gwarantujących uzyskanie powszechnego czytelniczego uznania oraz realnego finansowego zysku, ktoś z branży wydawniczej prędzej czy później się nimi w sposób fachowy i na serio zainteresuje. I zrobi to bez względu na to czy ewentualne wydanie książki będzie przez niego całkowicie czy też jedynie częściowo finansowane. Jeśli zaś przez większość czytających moje utwory odbierane są sceptycznie, nie pomoże im najlepszy marketing czy inne równie ważne starania wydawcy. Staram się pisać w sposób możliwie jak najbardziej sprawny oraz mogący jak najbardziej poruszyć i wciągnąć możliwie jak największą liczbę czytelników. I to jest niestety wszystko, co w tej chwili mogę zrobić dla swoich fraszek oraz wierszy, aby przetrwały maksymalnie długo w pamięci tych, którzy lubią mnie czytać :)

konto usunięte

Temat: WYDAJ SIĘ W KSIĄŻCE -GŁOS W DYSKUSJI- ZAPRASZAM

Przez Internet dotrze Pan do o wiele większej grupy odbiorców. Jeżeli nie chodzi Panu o zarabianie na wierszach to Internet, konkursy i czasopisma są dużo skutecznijesze niż tomik. A jeżeli tomik miałby zaistnieć to nie wystarczy promocja. Trzeba jeszcze skumplować się z odpowiednimi środowiskami, aby przepchnąć tomik. Są grupy samonapędzające się. Ktoś musi napisać recenzje, ktoś musi zrobić szum.

konto usunięte

Temat: WYDAJ SIĘ W KSIĄŻCE -GŁOS W DYSKUSJI- ZAPRASZAM

Może zainteresują Was spostrzeżenia autora, który opublikował książkę w wydawnictwie ASTRUM.

Moją pierwszą książkę z gatunku filozoficznego science fiction, w której o coś chodzi, bynajmniej nie o rycerzy z sześcioma rękami, wysłałem do kilku wydawnictw. Kompletny brak odpowiedzi. Nawet takiej, że nie przyjmiemy, bo nie. Pewnie takie dno – myślę – że aż poczuli się dotknięci, wzięli w dwa paluszki i wrzucili do kosza z obrzydzeniem. Choć podejrzewam, że gdybym nazywał się Jola Rutowicz, czy Isabel, reakcja byłaby inna.
W końcu przyjęło ją wydawnictwo My Book, którego zasady są jasne: płacisz, wydajemy. Wywiązali się ze wszystkiego, ale promocja zero. Nie ma szans, żeby książkę wyłowił ktoś obcy. Dystrybucja wyłącznie poprzez wydawnictwo, z utrudnieniami typu hasło, długie terminy itp. Wolę nie mówić ile książek sprzedano. I ten całkowity brak satysfakcji.

Drugą książkę wysłałem na konkurs Fundacji Kultury. Weszła do finału. W jury same poważne nazwiska, według regulaminu konkursu tekst czytany przez każdego z nich, więc chyba grafomania to nie jest. Znów do paru wydawnictw. Odzew – jak wyżej.
Pan Lech Tkaczyk przysłał mail. Ma cenny zwyczaj prowadzenia z autorem dość ożywionej korespondencji. Książka została wydana. Nie wiem jak się sprzedaje i jakie działania promocyjne są jeszcze planowane, ale przynajmniej jest w kilkudziesięciu księgarniach stacjonarnych i internetowych.
Jednak prosiłem o nie łączenie jej z akcją „Wydaj się”, bo choć idea jest dobra, lecz moim zdaniem pan Lech powinien wziąć pod uwagę pewien aspekt psychologiczny. Taki oto:
Masz już książkę. Mówisz o tym znajomym. Więc przykładowo kumpel z pracy wchodzi na stronę ASTRUM, a tam w oczy bije hasło „Wydaj się”. I już wie: napisałeś „dzieło”, zapłaciłeś, to ci wydali. I znów ten brak satysfakcji, bo w potocznej świadomości funkcjonuje mit, że jeśli stworzyłeś coś godnego uwagi, to wydawnictwa biją się o twój tekst i jeszcze płacą ci grube pieniądze. A jeśli ty musisz choćby współfinansować swoją książkę, to jest to tylko twoja żałosna próba zaistnienia. Myślę, że niejeden autor wstrzymał się decyzją udziału w akcji z tego właśnie powodu.
Dlatego ja, zamiast czerwonego hasła, umieściłbym na stronie www wydawnictwa zakładkę typu „do autorów”. I tam podał zasady akcji. Bo każdy, kto ma coś swojej szufladzie, zagląda do takiej zakładki. Delikatny problem finansowy powinien pozostać wyłącznie w relacji wydawca – autor. Ale może nie mam racji. Co o tym sądzicie?
Pozdrawiam
Andrzej Janczewski



Wyślij zaproszenie do