Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Czy zdarzyło Ci się usłyszeć zarzut, że uważasz, że wszyscy są przeciwko Tobie lub że wszyscy uważają, że nie jesteś dobrym rodzicem lub że myślisz się w ocenie podejścia do Ciebie przedstawicieli instytucji, które są formalnymi autorytetami – sądu, biegłych sądowych, kuratora, psychologa, nauczyciela, lekarza itp.?

Czy słyszysz - przecież sąd i biegli sądowi zajęli określone stanowisko wobec Ciebie jako rodzica i Twojej relacji z dzieckiem?

Mówisz o indukowaniu Twojego dziecka negatywnymi emocjami, przekonaniami i postawami wobec Ciebie, a odpowiedzi słyszysz – to tylko Twoja opinia albo Twoje uczucia.

Duchowny z Twojej parafii, zboru czy gminy nie chce na ten temat z Tobą rozmawiać lub bagatelizuje problem.

Sprawa jeszcze się komplikuje, gdy pedagog szkolny lekceważy problemy które mu zgłaszasz, psycholog dziecięcy lekceważy to co masz do powiedzenia, kurator sądowy zauważa tylko niektóre fakty, a poważnych nieprawidłości które mu wskazujesz nie widzi, biegły sądowy przeglądając akta sądowe zwraca uwagę tyko na te które pasują do jego koncepcji, a sędzia rodzinny prowadzący sprawę ma abiwalentny stosunek do Ciebie i do drugiego rodzica. Nie tylko permanentnie z dyskryminacją inaczej podchodzi do Twoich dowodów niż wniosków dowodowych wnoszonych przez drugiego rodzica ale i uzyskuje wsparcie w swojej postawie w apelacji.

Jak wówczas postępujesz. Czy aby nie zostać uznany za paranoika, co może Tobie przeszkodzić w innych sytuacjach społecznych i zawodowych dajesz za wygraną czy starasz się czasem długotrwale i niejednokrotnie bez efektów dowieść Twojej racji?

Czy z jednej strony wiesz, że jesteś odpowiedzialny za Twoje dziecko, którego drugi rodzic, babcia (teściowa, której nie zechciałeś/as się podporządkować), dziadek lub inna osoba sprawująca nad nim faktyczną opiekę, niszczą jego psychikę alienując go przeciwko Tobie, a z drugiej nie masz już siły aby walczyć dla jego dobra, ani pomysłu co możesz dalej zrobić, aby przebić mur stereotypów, partykularnych interesów, konformizmu i obojętności?

Czy popadasz wówczas w depresję i szukasz porady psychologa, odchodzisz od swojej wiary i poddajesz się, jednocześnie wątpiąc w struktury państwa i demokrację czy może zaczynasz się wówczas intensywniej modlić i podejmujesz trudne wyzwanie?

A może coś lub znacznie więcej udaje Ci się wówczas osiągnąć, nawet kosztem znacznego wysiłku?

Co myślisz i co czujesz gdy dopadnie Ciebie problem, który przedstawiłem powyżej?

Myślę, że podobne problemy mogli mieć także amerykańscy murzyni, zanim podjęli walkę z dyskryminacją, w ubiegłym wieku. Społeczność w wielu stanach uważała ich za gorszy typ człowieka, co mogło powodować że czuli się gorsi i bezsilni (analogicznie to samo może dotyczyć rodziców traktowanych jak rodziców drugiej kategorii). Do czasu kiedy pewna murzynka nie ustapiła miejsca "białemu" w autobusie.

Przyjrzenie się swoim myślom, uczuciom i przekonaniom może niejednokrotoie być pierwszym krokiem do odzyskania kontroli na dsystuacją.

Zapraszam do dyskusji na jeden lub więcej z poruszanych problemów.

Myślę, że temat nie jest łatwy lecz możemy wspólnie się zmierzyć z jedną z barier leżących na drodze do zmiany fatalnego ukształtowanej pozycji rodziców w życiu dziecka, po ich rozejściu się, a być może także z nieświadomymi barierami hamującymi indywidualne działania.

Na zakończenie krótki słowniczek, mogący się przydać, gdy ktoś będzie próbował Ci sugerować irracjonalność Twojej postawy ;)

Paranoja to zaburzenie polegające na występowaniu usystematyzowanych i logicznie ze sobą powiązanych urojeń prześladowczych lub o innym charakterze.

Społeczny dowód słuszności to mechanizm powodujący, w przypadku braku odpowiedniej wiedzy, przyjmowanie poglądów innych osób, zwłaszcza tych, których subiektywnie lub obiektywnie uważamy za autorytety w jakiejś dziedzinie.

Społeczny dowód słuszności sprzyja zajmowaniu konformistycznych postaw, również przez te osoby które uważamy za specjalistów. A psychologia i prawo są niestety podatne na wpływy polityczne, któreniejednokrotnie potrafią zdominować postawy merytoryczne.

Społeczny dowód słuszności to także jedna z technik manipulacyjnych, polegająca na przekonywaniu kogoś do przyjęcia jakiejś postawy lub zakupu jakiegoś towaru, nie dlatego że to jest słuszne albo z powodu jego wysokiej jakości ale dlatego, że w taki sposób postąpili już inni np. poprzez mówienie nikt do tej pory tego nie dostrzegł (w rzeczywistości ze specjalistów w oficjalnej opinii), aby dziecko było nastawiane przeciwko Tobie lub hasło reklamowe nam zaufało już milion klientów.Maciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 29.10.11 o godzinie 17:40
Przemysław Trendota

Przemysław Trendota Starszy Specjalista,
***************

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Maciej Wojewódka:
Czy zdarzyło Ci się usłyszeć zarzut, że uważasz, że wszyscy są przeciwko Tobie lub że wszyscy uważają, że nie jesteś dobrym rodzicem lub że myślisz się w ocenie podejścia do Ciebie przedstawicieli instytucji, które są formalnymi autorytetami – sądu, biegłych sądowych, kuratora, psychologa, nauczyciela, lekarza itp.?

Czy słyszysz - przecież sąd i biegli sądowi zajęli określone stanowisko wobec Ciebie jako rodzica i Twojej relacji z dzieckiem?

Psycholog i pedagog szkolny lekceważy problemy które mu zgłaszasz jako rodzic. Sędzia permanentnie z dyskryminacją inaczej podchodzi do Twoich dowodów niż wniosków dowodowych wnoszonych przez drugiego rodzica i uzyskuje wsparcie w swojej postawie w apelacji.

Mówisz o indukowaniu Twojego dziecka negatywnymi emocjami, przekonaniami i postawami wobec Ciebie, a odpowiedzi słyszysz – to tylko Twoja opinia albo Twoje uczucia.

Duchowny z Twojej parafii, zboru czy gminy nie z Tobą na ten temat rozmawiać lub bagatelizuje problem.

Jak wówczas postępujesz. Czy aby nie zostać uznany za paranoika, co może Tobie przeszkodzić w innych sytuacjach społecznych i zawodowych dajesz za wygraną czy starasz się czasem długotrwale i niejednokrotnie bez efektów dowieść Twojej racji?

Czy z jednej strony wiesz, że jesteś odpowiedzialny za Twoje dziecko, którego drugi rodzic, babcia (teściowa, której nie zechciałeś/as się podporządkować), dziadek lub inna osoba sprawująca nad nim faktyczną opiekę, niszczą jego psychikę alienując go przeciwko Tobie, a z drugiej nie masz już siły aby walczyć dla jego dobra, ani pomysłu co możesz dalej zrobić, aby przebić mur stereotypów, partykularnych interesów, konformizmu i obojętności?

Czy popadasz wówczas w depresję i szukasz porady psychologa, odchodzisz od swojej wiary i poddajesz się, jednocześnie wątpiąc w struktury państwa i demokrację czy może zaczynasz się wówczas intensywniej modlić i podejmujesz trudne wyzwanie?

A może coś lub znacznie więcej udaje Ci się wówczas osiągnąć, nawet kosztem znacznego wysiłku?

Co myślisz i co czujesz gdy dopadnie Ciebie problem, który przedstawiłem powyżej?

Jeżeli pozytywnie odpowiedziałeś na wszystkie zawarte powyżej pytania to znaczy, że jesteś odpowiedzialny i kochasz swoje dziecko. Niestety żyjesz w miejscu i czasach gdzie wyniszczanie dzieci i rodziny staje się normą. Dzieje się to poprzez nierzetelność i bylejakość osób mających do czynienia z problemem, a także przez działanie sitw prawniczych, oraz mniemaniu psychologów z zaledwie kilkuletnim stażem, że są "półbogami", którzy wydzierając dziecku jednego z rodziców zapewnią mu szczęście i dobrobyt.Przemysław Trendota edytował(a) ten post dnia 25.10.11 o godzinie 23:00
Paweł Geldro

Paweł Geldro dyrektor, Geldro

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Samo życie, dlatego trzeba walczyć o swoje, skoro inaczej się nie da. Nie dajmy się!
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Uważam, że znacznie ważniejsze od walki o swoje jest walka o zapewnienie dziecku warunków optymalnego, rozwoju, a do tego niezbędny jest nieskrępowany jego dostęp do stałej miłości i obecności obojga rodziców, nawet jeśli nie mieszkają razem, po rozpadzie związku taty i mamy.

Zobaczmy co może zagrażać dziecku, w przeciwnej sytuacji, do dyskusji na stronie:
http://www.goldenline.pl/forum/1386722/gdy-dziecko-row...

Kontynuując moje rozważania zapraszam także do rozważenia problemu indukowanego poczucia winy, z którym możemy mieć do czynienia na skutek procesu alienacji rodzicielskiej ze strony alienującej osoby np. podczas ataku w obecności dziecka ty się źle zajmujesz dzieckiem, przegrzewasz je, przeziębiasz je, jesteś nieodpowiedzialny itp. czy instytucji jaką jest biegły lub kurator sądowy, czy sąd rodzinny np. piszący w swojej opinii lub uzasadnieniu, że dziecko ma lepszy kontakt z drugim rodzicem lub, że dziecko oskarża drugiego rodzica o różne rzeczy (bez dokonania badania czy słowa tego dziecka nie są efektem indukowania mu negatywnych emocji, postaw i przekonań wobec tego rodzica).

Postawą indukująca poczucie winy może być pośrednio przyznanie głównej opieki jednemu z rodziców (co oznacza między wierszami, że drugi rodzic jest gorszy), a drugiemu pozostawienie ułomnych fragmentarycznych kontaktów z dzieckiem. Indukcja poczucia winy może być tym silniejsza im mniej profesjonalna jest taka postawa.

Inny rodzaj indukcji pośredniej to tendencyjne, dyskryminacyjne podchodzenie przez sąd rodzinny do dowodów i wniosków dowodowych przez ojca i matkę.

Poczucie winy nie zawsze jest związane z faktycznie występującą winą i oprócz takich postaw indukujących może na nie wpływać przykładowo szok z powodu utraty kogoś bliskiego np. poprzez gwałtowne odcięcie drugiego rodzica od kontaktu z dzieckiem, będące formą alienacji rodzicielskiej, co może prowadzić do wystąpienia depresji i dalszych negatywnych jej skutków, osłabiających kompetencje rodzicielskie.

Z kolei broniąc się przed posądzeniem o paranoję, gdy wydaje się że wszyscy są przeciwko rodzicowi (w podtekście to musi on być zły, co jest także formą indukowania poczucia winy) warto przyjrzeć się przyczynom stereotypowego, konformistycznego czy nieetycznego podejścia do negatywnych efektów alienacji rodzicielskiej przez przedstawicieli różnych instytucji i ich motywów takiej postawy.

Możemy znaleźć tutaj racjonalne przesłanki, jakim są partykularne interesy indywidualne lub grupowe i brak adekwatnej wiedzy oraz elementy, które znajdują się poza sferą logiki np. chęć świadomego lub nieświadomego odreagowywania na przeżycia z dzieciństwa i osobiste doświadczenia rodzinne, a myślę że wśród kobiet także niewystarczające zaspokojenie seksualne w obecnym związku lub deficyt takiego z powodu braku partnera, co może wiązać się albo z niską atrakcyjnością seksualną albo postawą życiową odpychającą ewentualnych interesujących partnerów, co oczywiście także może być związane negatywnymi doświadczeniami z dzieciństwa.

Warto się także zastanowić czy wykazujące dyskryminacyjną postawę sędzia rodzinna, biegła, psycholożka czy kuratorka sądowa, będące jednocześnie matkami, nie dokonują zgodnie z koncepcją Maxa Horkenheimera (przedstawionej w "Über das Vorurteil", Westdeutcher Verlag, Köln 1963) projekcji swoich negatywnych cech rodzicielskich na zależnych od nich ojców. Koncepcja Horkenheimera odnosi się do zjawiska przesądów. Występujący wówczas mechanizm obronny pomaga wmawiać sobie - my takie nie jesteśmy - tylko ci niedobrzy ojcowie są tacy.

Zgodnie z ta koncepcją możemy mieć także do czynienia z taką projekcją usprawiedliwiającą my sędziowie rodzinni, psycholodzy, biegli i kuratorzy sądowi (+ ewentualnie będące jeszcze kobietami, a w tym matkami) nie jesteśmy tacy - tacy są ojcowie z poza naszego środowiska.

Z punktu widzenia współczesnych kocepcji psychoanalitycznych warto byłoby się zastanowić czy nie występuje, w sytuacji ignorowania stanu faktycznego przez te osoby, mechanizm przeniesienia z relacji z własnymi rodzicami na osoby, których problem jest rozpatrywany, lęk przed kompromitacją (bo tak postąpiłem/am w poprzednich przypadkach), lęk przed utratą władzy, byciem odrzuconym przez środowisko zawodowe, utatą możliwości awansu itp., co sprzyja wystapieniu reakcji pozorowanej.

Z depresją wiąże się także stan wyuczonej bezradności, zdefiniowany przez Martina Seligmana.

Tutaj cytat z A.S.Rebera "Dictionary of Psychology", wydanego przez Penguin Books London 1985, za artykułem "O tzw. wyuczonej bezradności nie tylko w sensie psychologicznym":
http://pedagogikaspecjalna.tripod.com/notes/helplessne...

"Bezradność jest stanem wyuczonym, wytworzonym przez narażenie na szkodliwe, nieprzyjemne sytuacje, w których nie ma możliwości ucieczki lub których nie da się uniknąć. W demonstracjach eksperymentalnych, które ujawniają analogiczne skutki u ludzi jak i u zwierząt, powtarzające się, niemożliwe do uniknięcia emitowanie wstrząsów względem psa wytwarza u niego pewien rodzaj patologicznej bezradności do tak skrajnego stopnia, że nawet kiedy zwierzę ma możliwość ucieczki, to z możliwości, o której mowa, nie skorzysta" (A.S. Reber, 1985, s. 319).

Osoba w takiej sytuacji raczej nie będzie efektywnie walczyć ani "o swoje" ani o zapewnienie dziecku warunków optymalnego rozwoju, do czego niezbędny jest nieskrępowany jego dostęp do stałej miłości i obecności obojga rodziców, nawet jeśli nie mieszkają razem, po rozpadzie związku taty i mamy.

Czyli ta osoba nie będzie zagrożeniem dla osób stosujących nieetyczne praktyki, ani dla nieprofesjonalnych instytucji.

Oczywiście poza nielicznymi wyjątkami.

Na zakończenie zapraszam do rozważenia poniższej sytuacji.

O ile również paranoja może mieć także formę indukowaną, występującą gdy osoba związana z chorą osoba może bezkrytycznie akceptować myśli tego chorego - to czy pod wpływem autorytetu lub w ramach funkcjonowania społecznego dowodu słuszności, nie następuje przyjmowanie bezkrytyczne opinii innych "specjalistów" na temat diagnozy problemu?

W tej sytuacji mogłoby się to objawiać m. in. bezkrytyczną, opierającą się racjonalnym argumentom postawą takiego "specjalisty".Maciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 31.10.11 o godzinie 11:15

konto usunięte

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Maciej Wojewódka:
Na zakończenie zapraszam do rozważenia poniższej sytuacji.

O ile również paranoja może mieć także formę indukowaną, występującą gdy osoba związana z chorą osoba może bezkrytycznie akceptować myśli tego chorego - to czy pod wpływem autortetu lub w ramach funkcjonowania społecznego dowodu słuszności, nie następuje przyjmowanie bezkrytyczne opinii innych "specjalistów" na temat diagnozy problemu?

W tej sytuacji mogłoby się to objawiać m. in. bezkrytyczną, opierającą się racjonalnym argumentom postawą takiego "specjalisty".
Świetnie - generalnie się zgadzam ze wszytskim co przzeczytałem.
Sam czuję się dokładnie taką osobą w relacjach z moją byłą żoną i np. pracownikami KOPD, którzy zręcznie pogłębiają moje poczucie winy...

Poza rozważaniem mojej sytuacji bardziej interesuje mnie to, co możemy w tej sytuacji zrobić?
Chodzi mi o konkretne działania, które zaczną proces zmian. Bo pisanie i rozważanie niewiele zmienia, ani w ustawodastwie, ani w orzecznictwie, ani - to chyba najważniejsze - w sytuacji dzieci, wobec których powszechnie stosuje się przemoc psychiczną (pisze o tym Bradshaw, Miller).

Podsumowując - proszę o propozycje działania! Bo sam gotów jestem działać, jednak z drugiej strony odczuwam bezsilność i całkowitą zależność od "widzi mi się" ludzi, którzy mają pełną frazesów gębę, a naczelnym ich hasłem jest "dla dobra dziecka", którym niczym wytrychem zamykają każdą dyskusję - ONI mają monopol na to działanie w swoim przekonaniu, a ja..
Ja się boję...
Przemysław Trendota

Przemysław Trendota Starszy Specjalista,
***************

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Robert N.:
Podsumowując - proszę o propozycje działania! Bo sam gotów jestem działać, jednak z drugiej strony odczuwam bezsilność i całkowitą zależność od "widzi mi się" ludzi, którzy mają pełną frazesów gębę, a naczelnym ich hasłem jest "dla dobra dziecka", którym niczym wytrychem zamykają każdą dyskusję - ONI mają monopol na to działanie w swoim przekonaniu, a ja..
Ja się boję...

Hasłem "dla dobra dziecka" tzw. profesjonaliści "zajmujący" się problemem chcą zamaskować swoją ignorancję problemu, własne wygodnictwo, nieuctwo oraz wiele innych, o których tutaj nie napiszę. Mój kolega powiedział kiedyś, że zło i głupota to jedno i to samo, myślę, że w dziedzinie rozstrzygania spraw o dzieci jest to szczególnie widoczne. Gotowej recepty na rozwiązanie całego problemu nie mam, ale można organizować się przeciwko osobom wyniszczającym dzieci, zbierać wspólnie dowody i wytaczać procesy, bądź w inny legalny sposób przestrzegać przed ich barbarzyńską działalnością.Przemysław Trendota edytował(a) ten post dnia 27.10.11 o godzinie 21:51
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Sam czuję się dokładnie taką osobą w relacjach z moją byłą żoną i np. pracownikami KOPD, którzy zręcznie pogłębiają moje poczucie winy...

Poza rozważaniem mojej sytuacji bardziej interesuje mnie to, co możemy w tej sytuacji zrobić?
Chodzi mi o konkretne działania, które zaczną proces zmian. Bo pisanie i rozważanie niewiele zmienia, ani w ustawodawstwie, ani w orzecznictwie, ani - to chyba najważniejsze - w sytuacji dzieci, wobec których powszechnie stosuje się przemoc psychiczną (pisze o tym Bradshaw, Miller).

Podsumowując - proszę o propozycje działania! Bo sam gotów jestem działać, jednak z drugiej strony odczuwam bezsilność i całkowitą zależność od "widzi mi się" ludzi, którzy mają pełną frazesów gębę, a naczelnym ich hasłem jest "dla dobra dziecka", którym niczym wytrychem zamykają każdą dyskusję - ONI mają monopol na to działanie w swoim przekonaniu, a ja..
Ja się boję...

Dziękuję za to pytanie i jestem pod dużym wrażeniem Twojej szczerej wypowiedzi. Myślę, że zrobiłeś już pierwszy ważny krok mogący doprowadzić do zmiany Twojej obecnej sytuacji.

Bardzo ważne jest jednocześnie, że zwracasz uwagę na problem poddawanego alienacji rodzicielskiej dziecka.

Zanim odniosę się do Twojego pytania – mam prośbę napisz szerzej na temat Twojego odniesienia się do pozycji książkowych, do których nawiązujesz w swojej wypowiedzi. Będzie to także cenna wskazówka dla osób które, które biernie uczestniczą w naszej dyskusji.

Jeszcze dwie dygresje – manipulowanie pojęciem dobra dziecka niestety jest częstą postawą osób, które z pozycji zawodowych zajmują się problemami rozpadających się rodzin. Na takie postawy może wpływać albo brak adekwatnej wiedzy albo brak etyki. O przyczynach takich zachowań pisze powyżej. Aby przeciwdziałać takim postawom - można zastosować jedną z asertywnych technik, jaką jest przejście z zajmowania się treścią na zajmowanie się formą podczas dyskusji i wykazanie adwersarzom, że się mylą albo że postępują nieetycznie. O ile zachodzi taka potrzeba w sposób publiczny.

Problem skomplikuje się, gdy będziemy mieć do czynienia z przypadkiem chorego podejścia "specjalisty" do subiektywnie uznawanego przez niego autorytetu lub chorym uzależnieniem od społecznie akceptowanej błędnej koncepcji. Myślę, że wówczas taka postawa może mieć korzenie w osobowościowych zaburzeniach tego "specjalisty". Jednak wolałbym aby do tego aspektu sprawy odniósł się psychiatra o racjonalnym spojrzeniu.

O ile lęk jest elementem hamującym nasze działanie to lekki poziom niepokoju, na początku procesu twórczego, jest bardzo pożądany. Dlatego byłoby dobrze abyś rozebrał Twój lęk na czynniki pierwsze zastanowił się jak można je osłabić. Możesz zrobić to sam albo możemy zrobić to wspólnie, jednocześnie pokazując innym jak sobie mogą poradzić w podobnej sytuacji.

Podejmując działania na rzecz zmiany sytuacji proponuje poruszać się w sposób racjonalny, konsekwentny i elastyczny jednocześnie na trzech poziomach, o których wspominam poniżej.

1. Praca nad sobą:

Aby poradzić sobie z własnymi emocjami, myślami i przekonaniami powinniśmy przede wszystkim uświadomić sobie, że nie wszyscy specjaliści zajmujący się sprawami w takich sytuacjach źle postępują i że u nie wszystkich negatywne postawy są jednakowo silne i trwałe. Powinniśmy korzystać z technik radzenia sobie z poczuciem winy, depresją i alienacją rodzicielską oraz starać się zrobić maksymalnie z tego co się da dla swojego dziecka, nawet nie mając z nim kontaktu, a także pracować nad własnym autorozwojem oraz umiejętnością rozwiązywania problemów i realizacja celów.

Bardzo ważne jest przy tym, aby nie tracić z oczu to co naprawdę jest ważne oraz nie koncentrować się na swojej dumie i zranieniach („walce o swoje”, prawach ojca lub matki itp.). Ponadto orientacja na dobro dziecka ma jednocześnie znaczenie bezpośrednie dla poddawanego alienacji rodzicielskiej rodzica. Koncentrując się na potrzebach prawidłowego rozwoju i obecności w życiu dziecka prawidłowo funkcjonujących obojga rodziców, nie tylko działamy dla dobra własnego dziecka ale jednocześnie odchodzimy od oceniającej, zranionej, postawy egocentrycznej, w kierunku ochraniającej pozycji działania, co ma także znaczenie autoterapeutyczne. Wówczas mamy również szanse na uruchomienie silnie wspomagającej nas mechanizmu motywacji immanentnej, być może nawet efektywnie wspomaganego intuicją.

Świadomość niejednoznacznych postaw wszystkich specjalistów nie tylko pozwoli poczuć się lepiej w trudnej sytuacji, co może wpłynąć pozytywnie na efektywność działania ale stworzy szanse na ich pozyskanie do współpracy, zwłaszcza tych którzy zgadzają się z naszym punktem widzenia i albo nie bardzo mogą sami coś zrobić albo boja się narazić w środowisku w którym funkcjonują zawodowo.

2. Techniki indywidualnego radzenia sobie z alienacją rodzicielską, niektóre nawet z pozoru brutalne (w ramach dopuszczalnych prawem) ale w rezultacie działające na rzecz dobra dziecka dyskutujemy na stronie:
http://www.goldenline.pl/forum/933388/jak-sobie-radzic

3. Wspólne działania

Trudno jest zmagać się z problemami w pojedynkę. Tym bardziej z tym wielowarstwowym problemem. Niezbędne są tutaj racjonalne, efektywne i elastyczne działania w większym gronie.
Dlatego zapraszam do zapoznania się z działaniami prowadzonymi w ramach Komitetu Przestrogi przed Oddzieleniem Rodzica, na stronę
http://kpor.pl
Na naszym forum przedstawiam je w drugiej części drugiego postu na stronie:
http://www.goldenline.pl/forum/925808/wprowadzenie-do-...

Zapraszam do współpracy!

Uważam także, że publiczne przedstawianie problemu, nasza dyskusja i dążenie do usystematyzowania wiedzy o alienacji rodzicielskiej i jej negatywnych skutkach są - jednym z elementów inicjujących kolejne kroki do wprowadzenia zmian, podążających w kierunku zadbania o rzeczywiste dobro dziecka po rozejściu się jego rodziców. Wspomagają one jednocześnie nasze działania na innym polu.Maciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 29.10.11 o godzinie 15:07

konto usunięte

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Maciej Wojewódka:
Zanim odniosę się do Twojego pytania – mam prośbę napisz szerzej na temat Twojego odniesienia się do pozycji książkowych, do których nawiązujesz w swojej wypowiedzi.
John Bradshaw i Alice Miller swoją pracę terapeutyczną koncentrują na dzieciństwie.
Wskazują, jak dużą rolę mają zachowania, często nieświadome rodziców, na rozwój i postrzeganie świata przez młodego człowieka.
W książkach "Toksyczny wstyd" (JB, Akuracik 1997), "Dramat udanego dziecka" (AM, ), "Gdy runą mury milczenia" (AM, Media Rodzina 2006) opisują wpływ, jakiemu podlegamy nawet w tzw. "dobrych domach".
John Bradshaw, jako przemoc psychiczną wobec dziecka uważa np. wszelkie otwarte wyrażanie dezaprobaty dla innych, bliskich dziecku osób. Np. mówienie dziecku wszyscy mężczyźni myślą tylko o jednym jest właśnie toksycznym kształtowaniem świadomości. W psychologii określa się to zjawiskiem podwójnego spętania - dziecko postawione pomiędzy ojcem i matką (mężczyzną i kobietą) uwewnętrznia swoją ocenę siebie, bo przecież nie stanie po żadnej ze stron. Cały konflikt, dysonans poznawczy związany z takim zachowaniem bądź słowami staje się konfliktem wyłącznie wewnętrznym.
Wg niektórych badaczy dotyczy on nawet 96% populacji.
Nie ma się co łudzić, że nie dotyczy on NAS. Dotyczy. Dotyczy większości społeczeństwa polskiego i przypuszczam, że wyjątki można zliczyć na palcach obu dłoni, no może dwóch osób...
Będzie to także cenna wskazówka dla osób które, które biernie uczestniczą w naszej dyskusji.
Problem skomplikuje się, gdy będziemy mieć do czynienia z przypadkiem chorego podejścia "specjalisty" do subiektywnie uznawanego przez niego autorytetu lub chorym uzależnieniem od społecznie akceptowanej błędnej koncepcji. Myślę, że wówczas taka postawa może mieć korzenie w osobowościowych zaburzeniach tego "specjalisty". Jednak wolałbym aby do tego aspektu sprawy odniósł się psychiatra o racjonalnym spojrzeniu.
Jak napisałem powyżej - w pewnym stopniu wszyscy jesteśmy "chorzy".
Różnica polega na tym, że jednym ten stan bardzo przeszkadza innym mniej.
Najgorzej mają ci, którzy nie uświadamiają sobie wpływu, jakiemu podlegają.
O ile lęk jest elementem hamującym nasze działanie to lekki poziom niepokoju, na początku procesu twórczego, jest bardzo pożądany. Dlatego byłoby dobrze abyś rozebrał Twój lęk na czynniki pierwsze zastanowił się jak można je osłabić.
Znam te techniki i stosuję.
Z drugiej strony jestem w określonej rzeczywistości, w której sytuacja, jak to zostało na wstępie powiedziane, większość dla dobra swojej samooceny traktuje, jako "społeczny dowód słuszności".
Sytuacja jest tym bardziej złożona, że działanie, jakby nie było jest skierowane na podważenie autorytetu rodzica, który WIERZY, ŻE MA ŚWIĘTĄ RACJĘ.
Podwójne spętanie teraz dotyka również mnie, jak dorosłego.
Możesz zrobić to sam albo możemy zrobić to wspólnie, jednocześnie pokazując innym jak sobie mogą poradzić w podobnej sytuacji.

Podejmując działania na rzecz zmiany sytuacji proponuje poruszać się w sposób racjonalny, konsekwentny i elastyczny jednocześnie na trzech poziomach, o których wspominam poniżej.

1. Praca nad sobą:
Ten wątek jest długi i wg mnie dużo w tym, co napisałeś jest zamieszania.
Dla mnie praca ze sobą to jest rozwijanie samoświadomości i odkrywanie pływu różnych czynników na moją postawę, zachowania i reakcje - to wszystko.
Reszta jest już wynikiem pracy ze sobą.>
Bardzo ważne jest przy tym, aby nie tracić z oczu to co naprawdę jest ważne oraz nie koncentrować się na swojej dumie i zranieniach („walce o swoje”, prawach ojca lub matki itp.).
No właśnie - tu się różnimy.
W ramach pracy ze sobą, uważam, że mamy absolutne prawo wyrażać swoje emocje i zranienia.
Mam wręcz obowiązek skupić się na tym, co JA w danej sytuacji czuję.
Ponadto orientacja na dobro dziecka ma jednocześnie znaczenie bezpośrednie dla poddawanego alienacji rodzicielskiej rodzica.
Przypominam, że druga strona wszystkie swoje działania własnie w ten sposób uzasadnia, co w żaden sposób nie powoduje u niej zastanowienia się nad wpływem własnych, niby "ochronnych działań".
2. Techniki indywidualnego radzenia sobie z alienacją rodzicielską, niektóre nawet z pozoru brutalne (w ramach dopuszczalnych prawem) ale w rezultacie działające na rzecz dobra dziecka dyskutujemy na stronie:
http://www.goldenline.pl/forum/933388/jak-sobie-radzic

3. Wspólne działania

Trudno jest zmagać się z problemami w pojedynkę. Tym bardziej z tym wielowarstwowym problemem. Niezbędne są tutaj racjonalne, efektywne i elastyczne działania w większym gronie.
Owszem - zgadzam się w kwestii wspólnego działania.
Jednak uważam, że wspólne działanie powinno prowadzić nie do "przestrzegania", a do uzdrawiania sytuacji rodziców oddzielonych, których prawa zostały usankcjonowane wyrokami.
Potrzebujemy zmiany w świadomości i PRAWIE.
Uważam także, że publiczne przedstawianie problemu, nasza dyskusja i dążenie do usystematyzowania wiedzy o alienacji rodzicielskiej i jej negatywnych skutkach są - jednym z elementów inicjujących kolejne kroki do wprowadzenia zmian, podążających w kierunku zadbania o rzeczywiste dobro dziecka po rozejściu się jego rodziców. Wspomagają one jednocześnie nasze działania na innym polu.
Bardzo doceniam inicjatywę, choć mam zastrzeżenia w odniesieniu do jej definiowania.
Informacja o "negatywnych skutkach" powoduje reakcję obronną, a celem inicjatywy jest kreowanie pożądanych postaw - prawda?

Postuluję, żeby wobec tego skupić się na pozytywnych działaniach, które służą dzieciom w przypadku rozstania się rodziców.Robert N. edytował(a) ten post dnia 03.11.11 o godzinie 10:07
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Dziękuję za interesującą odpowiedź. Faktycznie mój poprzedni wywód był długi. Nie wiem jednak czy tym razem uda mi się wypowiedzieć krócej.

Niestety przedstawiona przez Ciebie koncepcja Johna Bradshowa jest nie pełna, gdyż jednym z negatywnych objawów alienacji rodzicielskiej może być wyraźne stanięcie dziecka po stronie głównego opiekuna, z którym mieszka na co dzień, a sam proces jest prowadzony bardzo często metodą niewerbalną np. poprzez okazywanie smutku i tęsknoty dziecku, zastraszanie go gwałtownym zachowaniem itp.

Zachowania z zakresu alienacji rodzicielskiej niejednokrotnie przypominają raczej zachowania spotykane w destrukcyjnych sektach, gdzie jednej strony mamy mechanizmy bombardowania miłością, a z drugiej totalitaryzm, przemoc i psychomanipulacje. Nie do końca jest dla mnie jasne czy w przypadku wystąpienia odrzucającej postawy u dziecka wobec drugiego rodzica w takich sytuacjach jest ona faktyczna, deklarowana czy mieszana.

Nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że rodzic stosujący alienację rodzicielską zawsze wierzy, że ma pełną rację. Moim zdaniem, ta sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana, a postawa alienującego rodzica może m. in. wynikać z ulegania przez niego wpływu z zewnątrz, z którym nie może sobie poradzić czy przedkładania potrzeby odreagowania swoich emocji nad dobro dziecka, które może jednocześnie kochać ale w tej sytuacji używać go z premedytacją jako narzędzie odwetu, chęci podporządkowania itp.

Odnosząc się do wyrażania emocji i i zranień w ramach pracy nad sobą – najpierw mała dygresja wśród współczesnych psychologów zauważam tendencję traktowania emocji i uczuć jako tego samego zjawiska. W mojej ocenie tak nie jest. O ile uczucie np. złość uważam za zjawisko obiektywne to gniew, który dla mnie jest pielęgnowaniem złości, już nie. Moim zdaniem gniew to uczucie uzupełnione o takie elementy jak przekonania czy wolę wpływającą na sposób odreagowania złości która nas ogarnęła ze słusznych lub pozornie słusznych powodów. To temat obszerny ale tym razem staram się pisać krótko. Jednak gdyby był ktoś zainteresowany możemy rozważania z tego zakresu pociągnąć w dalszej dyskusji.

Moim zdaniem, pracując nad sobą dopiero w drugiej kolejności ma znaczenie co wyrażaja inni. Istotne jest jak na to reagujemy. Manipulowanie przez inne osoby pojęciem dobra dziecka, w tym kontekście, ma tylko znaczenie w takim zakresie, w jakim taka postawa odbija się na naszych uczuciach, emocjach, przekonaniach, reakcjach itp.

Niezależnie od faktu, że podczas moich działań - sytuacji rodziców oddzielonych od dzieci, których prawa zostały usankcjonowane wyrokami, nie uważam za najistotniejszą, zainaugurowaliśmy w Krakowie co miesięczne spotkania grupy wsparcia dla osób doświadczających alienacji rodzicielskiej, otwartej dla wszystkich osób doświadczających tego problemu.

Zgadzam się, że aby przeciwdziałać problemowi alienacji rodzicielskiej, konieczne są zmiany, zarówno w świadomości, jak i w prawie. Ten temat poruszam w moim publikacjach, dostępnych w Internecie. Dyskutujemy go także na naszym forum na stronie:
http://www.goldenline.pl/forum/947610/opieka-naprzemie...

Nie bardzo rozumiem co miałeś na myśli pisząc, że w pewnym stopniu wszyscy są chorzy. Mnie do tej pory taki poglądkojarzył się z wypowiedzią pewnego filmowego psychiatry, w serialu „07 zgłoś się”, która wyniknęła z dowcipnej reakcji jego córki, której porucznik Borewicz postawił żartobliwe ultimatum, że jeśli się z nim nią spotka - to przyjdzie z oświadczynami do jej ojca oraz z tytułem filmu Krzysztofa Zanussiego „Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową”.
http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=2304&sekcja=...

Serdecznie dziękuję za docenienie inicjatyw podejmowanych w ramach działań Komitetu Przestrogi przed Oddzieleniem Rodzica oraz za cenną uwagę dotyczącą ich zdefiniowania.

W tym celu krótkie wyjaśnienie. Otóż w naszym życiu kierujemy się albo dążeniem do przyjemności albo ucieczką od bólu, przy czym to drugie jest silniejsze. Oczywiście informowanie o negatywnej sytuacji lub jej negatywnych przyczynach może wywołać chorą reakcję wypierającą ze świadomości problem wraz z mechanizmem zaprzeczania czy racjonalizacji ale jest przede wszystkim podstawą do uświadomienia istoty problemu i do podjęcia działań kierunku kreowania pozytywnych postaw.

Masz rację, że na stronie wprowadzającej, pozytywny aspekt naszych dążeń był za słabo naświetlony. Właśnie dokonałem wstępnej korekty w tym zakresie. Poruszę tą sprawę również podczas kolejnego spotkania członków naszego Komitetu.Maciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 03.11.11 o godzinie 20:10

konto usunięte

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Maciej Wojewódka:
Niestety przedstawiona przez Ciebie koncepcja Johna Bradshowa jest nie pełna, gdyż jednym z negatywnych objawów alienacji rodzicielskiej może być wyraźne stanięcie dziecka po stronie głównego opiekuna, z którym mieszka na co dzień, a sam proces jest prowadzony bardzo często metodą niewerbalną np. poprzez okazywanie smutku i tęsknoty dziecku, zastraszanie go gwałtownym zachowaniem itp.
To co opisujesz, to ewidentne współuzależnienie, które ma żaden związek z Miłością i jest przejawem toksycznego rodzicielstwa - o tym Bradshaw tez pisze, choć oczywiście literatura jest dużo bardziej obszerna.
Zachowania z zakresu alienacji rodzicielskiej niejednokrotnie przypominają raczej zachowania spotykane w destrukcyjnych sektach, gdzie jednej strony mamy mechanizmy bombardowania miłością, a z drugiej totalitaryzm, przemoc i psychomanipulacje. Nie do końca jest dla mnie jasne czy w przypadku wystąpienia odrzucającej postawy u dziecka wobec drugiego rodzica w takich sytuacjach jest ona faktyczna, deklarowana czy mieszana.
A czy to rzeczywiście ma znaczenie?
Długotrwałe zachowanie, nawet jeżeli jest pozorowane, staje się nawykiem, a ten łatwo determinuje naszą naturę...
Nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że rodzic stosujący alienację rodzicielską zawsze wierzy, że ma pełną rację.
Jak powyżej - fake it, till you make it(udawaj, tak długo, aż to "stanie się prawdą")
Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że osoba kształtująca swoje relacje z dziećmi w oparciu o współuzależnienie właśnie w taki sposób funkcjonuje w swoim "dorosłym świecie".
Z drugiej strony, aprobata społeczna jest istotnym czynnikiem informacyjnym dla jednostki.
I tu zaczyna się rzeczywisty problem, bo zaczyna się tytułowy "społeczny dowód słuszności". Skoro wszyscy mnie popierają - to znaczy, że mam rację?
Oczywiście - to nie są wszyscy, ale tych, którzy mają inny punkt widzenia ignorujemy.
Moim zdaniem, ta sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana, a postawa alienującego rodzica może m. in. wynikać z ulegania przez niego wpływu z zewnątrz, z którym nie może sobie poradzić czy przedkładania potrzeby odreagowania swoich emocji nad dobro dziecka, które może jednocześnie kochać ale w tej sytuacji używać go z premedytacją jako narzędzie odwetu, chęci podporządkowania itp.
No cóż - trudno to ocenić, skoro na oficjalnych stronach pisze się, że 96% przemocy jest z winy nadużywających alkoholu mężczyzn.
To oczywista bzdura. Ewidentny przejaw dyskryminacji mężczyzn!
Odnosząc się do wyrażania emocji i i zranień w ramach pracy nad sobą – najpierw mała dygresja wśród współczesnych psychologów zauważam tendencję traktowania emocji i uczuć jako tego samego zjawiska. W mojej ocenie tak nie jest. O ile uczucie np. złość uważam za zjawisko obiektywne to gniew, który dla mnie jest pielęgnowaniem złości, już nie. Moim zdaniem gniew to uczucie uzupełnione o takie elementy jak przekonania czy wolę wpływającą na sposób odreagowania złości która nas ogarnęła ze słusznych lub pozornie słusznych powodów. To temat obszerny ale tym razem staram się pisać krótko. Jednak gdyby był ktoś zainteresowany możemy rozważania z tego zakresu pociągnąć w dalszej dyskusji.
OK - niech dyskusja na temat emocji odbywa się gdzie indziej - temat zdecydowanie jest OBSZERNY.
Moim zdaniem, pracując nad sobą dopiero w drugiej kolejności ma znaczenie co wyrażaja inni. Istotne jest jak na to reagujemy. Manipulowanie przez inne osoby pojęciem dobra dziecka, w tym kontekście, ma tylko znaczenie w takim zakresie, w jakim taka postawa odbija się na naszych uczuciach, emocjach, przekonaniach, reakcjach itp.
I wzmacnia wyuczoną bezradność...
Nie bardzo rozumiem co miałeś na myśli pisząc, że w pewnym stopniu wszyscy są chorzy.
Żartobliwie odpowiedziałbym słowami Młynarskiego:
Kto na co dzień żyje w cyrku,
temu cyrkiem zdaje się normalne życie

A na poważnie?
Skoro chowamy się za statystykami, zamiast dzieci widzimy "zachowania", zamiast zachowań widzimy "interesy", zamiast sprawiedliwości tworzymy "sprawiedliwość społeczną" (to jakaś wyższa forma?), zamiast równości między ludźmi tworzymy "równość płci" i tak dalej, i tak bez końca...
Czy rzeczywiście jesteśmy normalni? Co dziś jest normą - ogół czy margines?
Serdecznie dziękuję za docenienie inicjatyw podejmowanych w ramach działań Komitetu Przestrogi przed Oddzieleniem Rodzica oraz za cenną uwagę dotyczącą ich zdefiniowania.
W tym celu krótkie wyjaśnienie. Otóż w naszym życiu kierujemy się albo dążeniem do przyjemności albo ucieczką od bólu, przy czym to drugie jest silniejsze.
Kwestia edukacji - wychowywani od lat, a wręcz pokoleń w lęku - jesteśmy tak uwarunkowani, jednak nie w tym rzecz - energia podąża za uwagą - im więcej uwagi poświęcamy cierpieniu, tym więcej cierpienia dostrzegamy.
Oczywiście informowanie o negatywnej sytuacji lub jej negatywnych przyczynach może wywołać chorą reakcję wypierającą ze świadomości problem wraz z mechanizmem zaprzeczania czy racjonalizacji ale jest przede wszystkim podstawą do uświadomienia istoty problemu i do podjęcia działań kierunku kreowania pozytywnych postaw.
Błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty podobno kiedyś odpowiedziała na zaproszenie na konferencję w sprawie "ZWALCZANIA NIERÓWNOŚCI I PRZEMOCY", że chętnie weźmie udział w każdej inicjatywie, która będzie promowała równość i dobroczynność - sprawa ta sama - energia całkiem inna i ona to wiedziała!!
Masz rację, że na stronie wprowadzającej, pozytywny aspekt naszych dążeń był za słabo naświetlony. Właśnie dokonałem wstępnej korekty w tym zakresie. Poruszę tą sprawę również podczas kolejnego spotkania członków naszego Komitetu.
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

To co opisujesz, to ewidentne współuzależnienie, które ma żaden związek z Miłością i jest przejawem toksycznego rodzicielstwa - o tym Bradshaw tez pisze, choć oczywiście literatura jest dużo bardziej obszerna.

Chętnie bym poznał co Twoim zdaniem Bradshaw ma istotnego do powiedzenia na temat procesu alienacji rodzicielskiej i jej negatywnych efektów. Moim zdaniem problem ten jest znacznie szerszy niż współuzależnienie i dotyczy także manipulowania emocjami, co może odbywać się z różnych powodów, a emocje okazywane przez alienatora mogą w tej sytuacji być odgrywane, aby uzyskać oczekiwany efekt w postawie dziecka.
Nie do końca jest dla mnie jasne czy w przypadku wystąpienia odrzucającej postawy u dziecka wobec drugiego rodzica w takich sytuacjach jest ona faktyczna, deklarowana czy mieszana.
A czy to rzeczywiście ma znaczenie?

Tak - aby ocenić stopień destrukcji więzi dziecka z drugim rodzicem i dla wyboru sposobu pomocy terapeutycznej.

--------------------------------------------------------------------------

Pogoń i ucieczka to reakcje pierwotne.

Niezależnie od pozytywnego nastawienia nie da się rozwiązać problemu, nie wiedząc na czym on polega lub udając, że zamiast niego mamy do czynienia z innym.

Na stronach Komitetu Przestrogi przez Oddzieleniem Rodzica prowadzimy kompleksową edukację z tematyki, którą poruszamy i na naszym forum.Maciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 08.11.11 o godzinie 19:40

konto usunięte

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Maciej Wojewódka:
Chętnie bym poznał co Twoim zdaniem Bradshaw ma istotnego do powiedzenia na temat procesu alienacji rodzicielskiej i jej negatywnych efektów. Moim zdaniem problem ten jest znacznie szerszy niż współuzależnienie i dotyczy także manipulowania emocjami, co może odbywać się z różnych powodów, a emocje okazywane przez alienatora mogą w tej sytuacji być odgrywane, aby uzyskać oczekiwany efekt w postawie dziecka.
Bradshaw wprowadził i upowszechnił pojęcie toksycznego wstydu, którym jesteśmy "zarażani" z pokolenia na pokolenie. Oczywiście w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z sytuacją oddzielenia, dziecko jeszcze mocniej jest narażone na takie toksyczne oddziaływanie rodzica.
Współuzależnienie to jedno z możliwych zachowań, choć nie jedyne.
Ogólnie zjawisko toksycznego wstydu polega na uwewnętrznieniu negatywnych emocji w obawie przed porzuceniem lub na skutek porzucenia przez rodzica/rodziców.
Te negatywne emocje, których boimy się wyrazić, w obawie przed "utratą" Miłości lub opieki, stają się katalizatorem procesu zaniżania własnej wartości.
Każde działanie, które podejmuje opiekun, w celu przekonania podopiecznych, że TYLKO ON JEST W STANIE DAĆ POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA jest przejawem toksycznego wstydu.
Nie do końca jest dla mnie jasne czy w przypadku wystąpienia odrzucającej postawy u dziecka wobec drugiego rodzica w takich sytuacjach jest ona faktyczna, deklarowana czy mieszana.
A czy to rzeczywiście ma znaczenie?

Tak - aby ocenić stopień destrukcji więzi dziecka z drugim rodzicem i dla wyboru sposobu pomocy terapeutycznej.
Mam na ten temat inne zdanie - uważam, że kategorycznie należy przeciwdziałać każdemu wiązaniu dziecka emocjonalnie z jedną osobą. Zwyczajnie - takie działanie jest szkodliwe, bo upośledza umiejętności społeczne jednostki i zaburza samoocenę.
Niestety, większość ludzi poza sobą widzi przyczynę swoich relacji i taki pogląd zaszczepia w świadomości podopiecznych.
Pogoń i ucieczka to reakcje pierwotne.

Niezależnie od pozytywnego nastawienia nie da się rozwiązać problemu, nie wiedząc na czym on polega lub udając, że zamiast niego mamy do czynienia z innym.
Zgadzam się w części.
RTZ (Racjonalna Terapia Zachowań) skupia się na nowej postawie jako początku terapii. I tu zgadzam się, że znalezienie oparcia w rzeczywistości, jaka ona jest, akceptacja i umiejętność działa w obecnej sytuacji daje większe możliwości uzdrowienia przeszłości.
Umysł jest jak oko, widzi wszystko dookoła, nie widzi siebie samego. Kiedy umiemy stanąć w nowej rzeczywistości i z jej perspektywy rozpocząć pracę, wtedy szanse wg mnie są dużo większe.
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Robert N.:
Mam na ten temat inne zdanie - uważam, że kategorycznie należy przeciwdziałać każdemu wiązaniu dziecka emocjonalnie z jedną osobą. Zwyczajnie - takie działanie jest szkodliwe, bo upośledza umiejętności społeczne jednostki i zaburza samoocenę.

Nie bardzo rozumiem przedmiot naszego sporu, w tym obszarze. Nigdy nie twierdziłem, że nie należy przeciwdziałać którejś z form toksycznego uzależnienia. Natomiast uważam, że aby udzielić rzeczywistej, a nie pozorowanej pomocy terapeutycznej dziecku - należy wiedzieć na czym problem dziecka polega i jak daleko zaszła destrukcja jego więzi z drugim rodzicem, a także zaburzenia w jego rozwoju.

Moim zdaniem, przykładowo innej pomocy będzie potrzebować dziecko, które mówi nieprawdziwe, złe rzeczy o drugim rodzicu, bo boi się zachować inaczej, wiedząc, że po rozmowie na ten temat dalej będzie mieszkać z dotychczasowym głównym opiekunem (dotychczasowymi głównymi opiekunami), córka która została nasycona przez matkę tak silnymi emocjami do ojca, że go zabiła czy dziecko związane z matką na poziomie urojeń paranoidalnych.

Nie można przy tym zapominać, że alienacja rodzicielska to nie tylko wiązanie dziecka z głównym opiekunem (głównymi opiekunami) ale przede wszystkim działania prowadzące do destrukcji więzi dziecka z drugim rodzicem.Maciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 13.11.11 o godzinie 11:13
Paweł Chomiuk

Paweł Chomiuk Technik budownictwa,

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

UWAGA !
"MARSZ DLA JAKUBA"-20-25 kwietnia 2015r Rybnik-Warszawa jako sprzeciw wobec alienacji rodzicielskiej.
Poszukuje kierowcy z samochodem który zechce zapewnić na trasie wsparcie logistyczne t.j przewóz bagażu, żywności itp. Pomoc będzie miło przyjęta :-))

Tak to o czym piszesz Maćku jest wielkim problemem ale i zadaniem. Nie może być przyzwolenia społecznego dla takich nadużyć w wymiarze sprawiedliwości, polegających na tym że czyjeś stanowisko uważa się za słuszne bez dowodów a tylko z powodów ideologicznych czy z samego założenia aby przeforsować jakiś punk widzenia bez oglądania się na fakty i dowody.
Przecież ktoś nie ma racji ze względu na płeć, status bycia biegłym czy sędzią, wykształcenie ponieważ wszyscy są równi względem prawa i to co się mówi powinny weryfikować fakty i logika za którą stoi nauka bo w przeciwnym wypadku raczej zbliżamy się do kreowania faktów a nie ich badania i bliżej nam do inkwizycyjnych sądów tak jak stereotypowo je pojmujemy. Nasza historia z takim podejściem się spotkała gdy kobiety nie miały praw wyborczych tylko dlatego że były kobietami a Żydów zabijano bo byli Żydami, murzynów traktowano jak gorszej grupy ludzi itd. A to już stawia nas poza kręgiem cywilizacji europejskiej.
Dlatego problem i zadanie o którym wspomniałem na wstępie nie zawiera się tylko w ramach przemocy dotykającej jakiejś części społeczeństwa ale tworzy ramy prawne i standardy w ramach których żyje całe społeczeństwo i od których zależy komfort życia całego społeczeństwa.
Osobiście doświadczyliśmy z synem przemocy o której piszesz a którą zadawali i zadają Ci którzy powinni świecić przykładem praworządności a sami stawiają się poza obrębem dorobku cywilizacji.Ten post został edytowany przez Autora dnia 28.03.15 o godzinie 21:05
Paweł Chomiuk

Paweł Chomiuk Technik budownictwa,

Temat: Paranoja czy społeczny dowód słuszności?

Czy Sąd boi się Ojca skrzywdzonego przez Sąd dziecka?
Drodzy Państwo, pragnę poinformować, że prowadząc swą kampanię informacyjną o alienacji rodzicielskiej, była żona poprzez Sąd rozpoczęła procedurę mającą na celu powstrzymanie mnie od mówienia o oddzieleniu syna ode mnie i wpływie tej alienacji na jego zdrowie.
Sąd w aktach podkreślił to co go najbardziej interesuje, oto drodzy Państwo te cytaty zawarte na mojej stronie informującej o alienacji rodzicielskiej.
"Wskaże mechanizmy które rządzą w polskim sądownictwie i w całym społeczeństwie które przyczyniają się do bezkarności sprawców przemocy, chowającymi się za immunitetem i ochroną danych osobowych. Uważam że dobro wspólne stoi wyżej niż godność osobista i moje bezpieczeństwo. Za wolność i niepodległość zawsze płaciło się wysoką cenę i jeśli nasi ojcowie płacili daninę z własnego życia i krwi, nie widzę powodu by się od tego uchylać. Szukam wydawcy." Pozostawiam bez komentarza.
http://www.fronda.pl/a/prokuratura-sciga-za-koszulki-p...… Pozostawiam bez komentarza.



Wyślij zaproszenie do