Temat: warunki współpracy dla Agentów

Wielu menedżerów i wielu agentów się zapewne ze mną nie zgodzi ale pozwolę sobie wyrazić własną opinię na temat warunków, jakie są oferowane w tym zawodzie.

Moim skromnym zdaniem ogłoszenia Towarzystw Ubezpieczeniowych na portalach pracowych pojawiają się bardzo często bo nie są to wcale takie super oferty.

Moim zdaniem sytuacja, w której firma chce podjąć współpracę na podstawie umowy agencyjnej, jednocześnie wymagając wyłączności to nieporozumienie. W taki oto prosty sposób firma pozyskuje prawie bezkosztowego pracownika, który tak na prawdę nie jest sobie sterem, żeglarzem i okrętem (jak powinno być przy własnej działalności), a jedynie trybem w korporacji nie posiadającym nawet statusu jej członka (pracownika), a co za tym idzie pozbawiony jest wielu praw i przywilejów. Osoba taka jest całkowicie ograniczona decyzjami zarządu towarzystwa, z którym współpracuje. Gdy firma przykładowo polegnie produktowo, PRowo itd taki agent ma problem z zapewnieniem sobie takiej produkcji, która nie tylko pokryje mu koszty, ale która da jeść jego rodzinie. Niestety mimo, że agent jest sam firmą nie ma żadnej możliwości ruchu, np sprzedaży innych produktów (zakaz konkurencji), czy wpływu na to co sprzedaje.

Co innego gdyby taka osoba była pracownikiem etatowym, nawet na najniższej możliwej krajowej plus prowizja. Taka osoba nie martwi się o ZUSy czy inne Zakłady Usług Satyrycznych, ale robi swoje i ma gwarancje, że w kiepskim miesiącu nie będzie mieć problemu z płynnością finansową, bo pewna kwota jest gwarantowana.

Z tego co wiem (mogę się mylić) tak to działa właśnie u naszego zachodniego sąsiada, gdzie osoba pracująca dla jednej firmy jest jej pracownikiem, a nie bezkosztowym zdobywaczem przypisu.

Moim zdaniem taki a nie inny model biznesowy Towarzystw Ubezpieczeniowych sprawia, że zarówno trudno jest pozyskać nowego agenta wyłącznego, a jeszcze trudniej jest takiego agenta utrzymać. Byłem na kilku takich rozmowach, na których to menedżerowie obiecują złote góry, zarobki liczone w tysiącach złotych i darmowe szkolenia (co za łaska…). Powiem szczerze, że osoby te są bardzo przekonujące, a ich miękkie kompetencje prowadzenia rozmowy rekrutacyjnej są bardzo dobrze wyrzeźbione. Takie rozmowy różnią się od normalnych rozmów o pracę tym, że to tak na prawdę rekruter przekonuje kandydata do swojej firmy, niż kandydat rekrutera do siebie.

Taki człowiek szukający pracy mamiony tego typu obietnicami jest przekonany niczym Cezary Baryka, że za granicą podpisania umowy agencyjnej czekają go szklane domy, a nawet i złote góry. A co się okazuje?

Początek jest fajny. Firma inwestuje w nasze szkolenie (co jest przedstawiane jako życzliwość firmy a powinno być to standardem), może nawet zaprosi na jakąś integrację, oferuję pomoc doświadczonego menedżera i organizuje egzamin KNF. Człowiek staje się agentem, w lepszych firmach otrzymuje pas startowy i... zderza się z rzeczywistością. Jeśli TU ma oddział w którym taka osoba może czasem pozyskać klienta, który sam przyjdzie to już połowa sukcesu, ale tak nie ma prawie nigdy. Człowiek, któremu mówiono, że wchodzi do elitarnego zawodu staje się nikim innym jak akwizytorem. Tysiące telefonów na zimno od rana do wieczora każdego dnia (dobrze, że większość TU oferuje chociaż telefon w oddziale), co kreatywniejsi cofają się do licealnego dorabiania czyli roznoszą ulotki, a co odważniejsi chodzą od drzwi do drzwi jak sprzedawcy cudownych ściereczek z mikrofibry czy wyznawcy pewnej religii wciskający na siłę swoje gazetki.

Stąd rotacja. Nie każdego stać na tyranie po 15 godzin na dobę każdego dnia i budowanie portfela opartego na produktach jednej firmy (częstsze odmowy klientów z uwagi na brak produktu substytucyjnego, bardziej odpowiedniego do danego klienta). Okazuje się, że nie ma szklanych domów, kończy się pas startowy przed zbudowaniem bazy zapewniającej pokrycie kosztów działalności i utrzymania. Bańka marzeń pęka a taka osoba zwyczajnie odchodzi bo zżerają ją koszty. Owszem, najlepsi zostają i przynoszą imponujące zyski, ale ile ich jest? 1%? A i tak ponieśli oni nadzwyczajny nakład sił budując co śmieszniejsze bazę klientów danej firmy a nie swoją.

Podkreślam, że to tylko moje zdanie, z którym zapewne nie zgodzi się wiele osób, szczególnie związanych z wyłącznymi sieciami dystrybucji, ale cóż. Prawo do opinii ma każdy :)
Jan Chlanda

Jan Chlanda ....a po nocy
przychodzi
dzień...:-)

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Piotr Blajerski:
Wielu menedżerów i wielu agentów się zapewne ze mną nie zgodzi ale pozwolę sobie wyrazić własną opinię na temat warunków, jakie są oferowane w tym zawodzie.

Moim skromnym zdaniem ogłoszenia Towarzystw Ubezpieczeniowych na portalach pracowych pojawiają się bardzo często bo nie są to wcale takie super oferty.

Moim zdaniem sytuacja, w której firma chce podjąć współpracę na podstawie umowy agencyjnej, jednocześnie wymagając wyłączności to nieporozumienie. W taki oto prosty sposób firma pozyskuje prawie bezkosztowego pracownika, który tak na prawdę nie jest sobie sterem, żeglarzem i okrętem (jak powinno być przy własnej działalności), a jedynie trybem w korporacji nie posiadającym nawet statusu jej członka (pracownika), a co za tym idzie pozbawiony jest wielu praw i przywilejów. Osoba taka jest całkowicie ograniczona decyzjami zarządu towarzystwa, z którym współpracuje. Gdy firma przykładowo polegnie produktowo, PRowo itd taki agent ma problem z zapewnieniem sobie takiej produkcji, która nie tylko pokryje mu koszty, ale która da jeść jego rodzinie. Niestety mimo, że agent jest sam firmą nie ma żadnej możliwości ruchu, np sprzedaży innych produktów (zakaz konkurencji), czy wpływu na to co sprzedaje.

Co innego gdyby taka osoba była pracownikiem etatowym, nawet na najniższej możliwej krajowej plus prowizja. Taka osoba nie martwi się o ZUSy czy inne Zakłady Usług Satyrycznych, ale robi swoje i ma gwarancje, że w kiepskim miesiącu nie będzie mieć problemu z płynnością finansową, bo pewna kwota jest gwarantowana.

Z tego co wiem (mogę się mylić) tak to działa właśnie u naszego zachodniego sąsiada, gdzie osoba pracująca dla jednej firmy jest jej pracownikiem, a nie bezkosztowym zdobywaczem przypisu.

Moim zdaniem taki a nie inny model biznesowy Towarzystw Ubezpieczeniowych sprawia, że zarówno trudno jest pozyskać nowego agenta wyłącznego, a jeszcze trudniej jest takiego agenta utrzymać. Byłem na kilku takich rozmowach, na których to menedżerowie obiecują złote góry, zarobki liczone w tysiącach złotych i darmowe szkolenia (co za łaska…). Powiem szczerze, że osoby te są bardzo przekonujące, a ich miękkie kompetencje prowadzenia rozmowy rekrutacyjnej są bardzo dobrze wyrzeźbione. Takie rozmowy różnią się od normalnych rozmów o pracę tym, że to tak na prawdę rekruter przekonuje kandydata do swojej firmy, niż kandydat rekrutera do siebie.

Taki człowiek szukający pracy mamiony tego typu obietnicami jest przekonany niczym Cezary Baryka, że za granicą podpisania umowy agencyjnej czekają go szklane domy, a nawet i złote góry. A co się okazuje?

Początek jest fajny. Firma inwestuje w nasze szkolenie (co jest przedstawiane jako życzliwość firmy a powinno być to standardem), może nawet zaprosi na jakąś integrację, oferuję pomoc doświadczonego menedżera i organizuje egzamin KNF. Człowiek staje się agentem, w lepszych firmach otrzymuje pas startowy i... zderza się z rzeczywistością. Jeśli TU ma oddział w którym taka osoba może czasem pozyskać klienta, który sam przyjdzie to już połowa sukcesu, ale tak nie ma prawie nigdy. Człowiek, któremu mówiono, że wchodzi do elitarnego zawodu staje się nikim innym jak akwizytorem. Tysiące telefonów na zimno od rana do wieczora każdego dnia (dobrze, że większość TU oferuje chociaż telefon w oddziale), co kreatywniejsi cofają się do licealnego dorabiania czyli roznoszą ulotki, a co odważniejsi chodzą od drzwi do drzwi jak sprzedawcy cudownych ściereczek z mikrofibry czy wyznawcy pewnej religii wciskający na siłę swoje gazetki.

Stąd rotacja. Nie każdego stać na tyranie po 15 godzin na dobę każdego dnia i budowanie portfela opartego na produktach jednej firmy (częstsze odmowy klientów z uwagi na brak produktu substytucyjnego, bardziej odpowiedniego do danego klienta). Okazuje się, że nie ma szklanych domów, kończy się pas startowy przed zbudowaniem bazy zapewniającej pokrycie kosztów działalności i utrzymania. Bańka marzeń pęka a taka osoba zwyczajnie odchodzi bo zżerają ją koszty. Owszem, najlepsi zostają i przynoszą imponujące zyski, ale ile ich jest? 1%? A i tak ponieśli oni nadzwyczajny nakład sił budując co śmieszniejsze bazę klientów danej firmy a nie swoją.

Podkreślam, że to tylko moje zdanie, z którym zapewne nie zgodzi się wiele osób, szczególnie związanych z wyłącznymi sieciami dystrybucji, ale cóż. Prawo do opinii ma każdy :)
Mogę powiedzieć , że bardzo delikatnie opisał Pan sytuację w ubezpieczeniach życiowych....:-)
Prawda jest bardziej brutalna i pseudo-naciągaczy jest znacznie więcej, zarobki i swietlana przyszłość , coraz mniej "jelonków" daje się wpuścić w ten kanał.
Odnośnie szkoleń .....Jeden przykład.
Byłem kiedys na rozmowie w VIENNA i propozycja była abym w sobotę przyszedł na szkolenie (przed podpisaniem umowy współpracy) , jednak musiałbym zapłacić ok 250 zł za to szkolenie.
Paranoja , ale tak było i być może nadal tak jest ????
Jest na forum Pan który bardzo reklamuje to TU być może wypowie się na ten temat.
Mariusz Grabczyński

Mariusz Grabczyński Dobre Ubezpieczenia

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Warunki są, jakie są ale nie zmienia to faktu że zawód agenta ubezpieczeniowego nie jest łatwy i prosty. Potrzeba wiele samozaparcia i chęci, aby tak pracować.
Uważam, że dobrym rozwiązaniem byłoby, aby nowo przystępująca do tego zawodu osoba zaczynała pracę, jako OWCA (Osoba Wykonująca Czynności Agencyjne).
Niech popracuje ze 3 miesiące pod opieką agenta, ukończy w tym czasie wymagane szkolenia oraz pozna rynek ubezpieczeń. Po takim okresie dana osoba powinna mieć już rozeznanie czy chce dalej pracować w ubezpieczeniach, jako Agent Ubezpieczeniowy, wtedy, jeżeli prawo się nie zmieni lub też nie zmienią się warunki zatrudnienia otworzy własną działalność gospodarczą.
Początkującym w zawodzie przeważnie wmawia się, jakie to łatwe pieniądze, prawda jest taka, że aby zarabiać potrzebny jest portfel klientów oraz wiedza produktowa, której nikt nie nauczy nawet przez pierwsze wymagane 152 godziny nauki.
Nie tak dawno warunki rozpoczęcia pracy były łatwiejsze, spore możliwości pozyskania klienta dawało OFE. Obecnie nowe osoby za wszelką cenę zmusza się do sprzedaży ubezpieczeń życiowych a efekty tego można znaleźć na wielu forach gdzie piszą osoby uważające, że zostały oszukane. Czy zostały? Najczęściej dochodzi do tego, że młody agent sprzedaje nie to, co potrzebuje klient a to, co mu każą sprzedać albo, z czego ma największą prowizję.
Co z tego, że sprzeda tak ubezpieczenia skoro potem martwi się czy nie będzie lapsów i nie będzie stratny na prowizji?

Jeżeli ktoś chce naprawdę pracować w tym zawodzie niech nie rzuca się na pierwszą z brzegu ofertę, ale pozna też inne oferty pracy.
Joanna D.

Joanna D. Ceń słowa! Każde
może być twoim
ostatnim.

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Piotr Blajerski:
Wielu menedżerów i wielu agentów się zapewne ze mną nie zgodzi ale pozwolę sobie wyrazić własną opinię na temat warunków, jakie są oferowane w tym zawodzie.

Moim skromnym zdaniem ogłoszenia Towarzystw Ubezpieczeniowych na portalach pracowych pojawiają się bardzo często bo nie są to wcale takie super oferty.

Moim zdaniem sytuacja, w której firma chce podjąć współpracę na podstawie umowy agencyjnej, jednocześnie wymagając wyłączności to nieporozumienie. W taki oto prosty sposób firma pozyskuje prawie bezkosztowego pracownika, który tak na prawdę nie jest sobie sterem, żeglarzem i okrętem (jak powinno być przy własnej działalności), a jedynie trybem w korporacji nie posiadającym nawet statusu jej członka (pracownika), a co za tym idzie pozbawiony jest wielu praw i przywilejów. Osoba taka jest całkowicie ograniczona decyzjami zarządu towarzystwa, z którym współpracuje. Gdy firma przykładowo polegnie produktowo, PRowo itd taki agent ma problem z zapewnieniem sobie takiej produkcji, która nie tylko pokryje mu koszty, ale która da jeść jego rodzinie. Niestety mimo, że agent jest sam firmą nie ma żadnej możliwości ruchu, np sprzedaży innych produktów (zakaz konkurencji), czy wpływu na to co sprzedaje.

Co innego gdyby taka osoba była pracownikiem etatowym, nawet na najniższej możliwej krajowej plus prowizja. Taka osoba nie martwi się o ZUSy czy inne Zakłady Usług Satyrycznych, ale robi swoje i ma gwarancje, że w kiepskim miesiącu nie będzie mieć problemu z płynnością finansową, bo pewna kwota jest gwarantowana.

Z tego co wiem (mogę się mylić) tak to działa właśnie u naszego zachodniego sąsiada, gdzie osoba pracująca dla jednej firmy jest jej pracownikiem, a nie bezkosztowym zdobywaczem przypisu.

Moim zdaniem taki a nie inny model biznesowy Towarzystw Ubezpieczeniowych sprawia, że zarówno trudno jest pozyskać nowego agenta wyłącznego, a jeszcze trudniej jest takiego agenta utrzymać. Byłem na kilku takich rozmowach, na których to menedżerowie obiecują złote góry, zarobki liczone w tysiącach złotych i darmowe szkolenia (co za łaska…). Powiem szczerze, że osoby te są bardzo przekonujące, a ich miękkie kompetencje prowadzenia rozmowy rekrutacyjnej są bardzo dobrze wyrzeźbione. Takie rozmowy różnią się od normalnych rozmów o pracę tym, że to tak na prawdę rekruter przekonuje kandydata do swojej firmy, niż kandydat rekrutera do siebie.

Taki człowiek szukający pracy mamiony tego typu obietnicami jest przekonany niczym Cezary Baryka, że za granicą podpisania umowy agencyjnej czekają go szklane domy, a nawet i złote góry. A co się okazuje?

Początek jest fajny. Firma inwestuje w nasze szkolenie (co jest przedstawiane jako życzliwość firmy a powinno być to standardem), może nawet zaprosi na jakąś integrację, oferuję pomoc doświadczonego menedżera i organizuje egzamin KNF. Człowiek staje się agentem, w lepszych firmach otrzymuje pas startowy i... zderza się z rzeczywistością. Jeśli TU ma oddział w którym taka osoba może czasem pozyskać klienta, który sam przyjdzie to już połowa sukcesu, ale tak nie ma prawie nigdy. Człowiek, któremu mówiono, że wchodzi do elitarnego zawodu staje się nikim innym jak akwizytorem. Tysiące telefonów na zimno od rana do wieczora każdego dnia (dobrze, że większość TU oferuje chociaż telefon w oddziale), co kreatywniejsi cofają się do licealnego dorabiania czyli roznoszą ulotki, a co odważniejsi chodzą od drzwi do drzwi jak sprzedawcy cudownych ściereczek z mikrofibry czy wyznawcy pewnej religii wciskający na siłę swoje gazetki.

Stąd rotacja. Nie każdego stać na tyranie po 15 godzin na dobę każdego dnia i budowanie portfela opartego na produktach jednej firmy (częstsze odmowy klientów z uwagi na brak produktu substytucyjnego, bardziej odpowiedniego do danego klienta). Okazuje się, że nie ma szklanych domów, kończy się pas startowy przed zbudowaniem bazy zapewniającej pokrycie kosztów działalności i utrzymania. Bańka marzeń pęka a taka osoba zwyczajnie odchodzi bo zżerają ją koszty. Owszem, najlepsi zostają i przynoszą imponujące zyski, ale ile ich jest? 1%? A i tak ponieśli oni nadzwyczajny nakład sił budując co śmieszniejsze bazę klientów danej firmy a nie swoją.

Podkreślam, że to tylko moje zdanie, z którym zapewne nie zgodzi się wiele osób, szczególnie związanych z wyłącznymi sieciami dystrybucji, ale cóż. Prawo do opinii ma każdy :)

Zgadzam się w pełni. Wszędzie tam, gdzie proponuja współpracę a zero wynagrodzenia, to firmy szukajace jeleni. Niestety, bazuja na tym, ze tak wolno, bo nikt im sie do d...y jeszcze za wyzysk nie dobrał. Zero kosztów dla firmy ( bo użyczenie - czasami - telefonu, to smieszny koszt, przy mozliwości zysku), plany z kosmosu i często, gesto zero wynagrodzenia po sprzedażowego (bo nie zrobiono wymaganego minimum). To zwykłe draństwo, ale na szczęście coraz mniej naiwnych na cudowne obietnice.
Joanna D.

Joanna D. Ceń słowa! Każde
może być twoim
ostatnim.

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Mariusz Grabczyński:
Warunki są, jakie są ale nie zmienia to faktu że zawód agenta ubezpieczeniowego nie jest łatwy i prosty. Potrzeba wiele samozaparcia i chęci, aby tak pracować.
Uważam, że dobrym rozwiązaniem byłoby, aby nowo przystępująca do tego zawodu osoba zaczynała pracę, jako OWCA (Osoba Wykonująca Czynności Agencyjne).
Niech popracuje ze 3 miesiące pod opieką agenta, ukończy w tym czasie wymagane szkolenia oraz pozna rynek ubezpieczeń. Po takim okresie dana osoba powinna mieć już rozeznanie czy chce dalej pracować w ubezpieczeniach, jako Agent Ubezpieczeniowy, wtedy, jeżeli prawo się nie zmieni lub też nie zmienią się warunki zatrudnienia otworzy własną działalność gospodarczą.
Początkującym w zawodzie przeważnie wmawia się, jakie to łatwe pieniądze, prawda jest taka, że aby zarabiać potrzebny jest portfel klientów oraz wiedza produktowa, której nikt nie nauczy nawet przez pierwsze wymagane 152 godziny nauki.

A OWCA ma niby za darmo te 3 miesiace eksperymentować ? Bo nie ma znaczenia nazewnictwo, znaczenie ma co za to firma chce dać. Bo jesli podchodzi poważnie do swoich pracowników, to nie zrzuca na nich całej odpowiedzialności.
Zenon Cieślak

Zenon Cieślak Agencja
Ubezpieczeniowa
Celestynów

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Pani Joanno - ja przeczytałem uważnie ostatnią wypowiedź Pana Mariusza i nie bardzo wiem, jak Pani doszła do wniosku, że O.W.C.A. ma eksperymentować za darmo? Nie było mowy o jakimś rodzaju wolontariatu. Pan Mariusz stwierdził: "niech popracuje" - skoro mowa o pracy, to w domyśle ja mam na uwadze wynagrodzenie...

A co do odpowiedzialności - odpowiada agencja, która zatrudnia "owieczkę", zgodnie z zapisami umowy agencyjnej. Z tego zaś nie wynika pełna swoboda i brak zobowiązań po stronie tej ostatniej.
Joanna D.

Joanna D. Ceń słowa! Każde
może być twoim
ostatnim.

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Oj Panie Zenonie, nawet nie wie jak się Pan myli. OWCA, to - jak Pan zapewne sam przeczytał - osoba wykonujaca czynnosci agencyjne. I jak tam jest napisane - niech sobie popracuje i poobserwuje, a potem sama się przekona czy chce dalej pracowac i jeśli tak - wtedy moze sobie otworzyc działalność gospodarczą. Jak się ma działalność, to się nie ma wynagrodzenia. Wynagrodzenie, to coś co dotyczy umowy o pracę. A przy działalności - wszystkie inne formy nazewnictwa są dozwolone, ale nie pensja czy wynagrodzenie. Czasami firmy daja tzw. podstawę za gotowość do pracy (symboliczną) + premie sprzedażową po zrobieniu planu, czasami (częściej) tej podstawy nie dają, a tylko bazują na premii sprzedazowej. Jak dają podstawę, to wymagają pełnej mobilizacji i pracy we wszystkie dni tygodnia w ściśle okreslonych godzinach i w ścisle okreslonym miejscu ( niezgodne z umową agencyjną), w zamian - brak urlopów (bo takie pojecie nie istnieje przy działalności gospodarczej). Moga wspaniałomyślnie dać 14 dni wolnego w ciagu roku (!), brak zgody na zwolnienia lekarskie ( bo masz działalność i to juz Twój problem jak chorujesz- umowę podpisujesz na prace nie na chorobę), a jak juz zachorujesz ...to won. Jak planu nie zrobisz....won. I co miesiąc , a najlepiej juz pod koniec - jak dochodzi do wypłaty, zmienimy warunki finansowe, bo tak nam pasuje. I zero praw dla współpracowników, bo to nie umowa o pracę, a umowa cywilna. Tak spisana, aby pracodawca miał wszystkie prawa, a OWCA tylko obowiazki. A jesli chcesz coś wywalczyc - do sądu i walcz latami, a na koniec i tak twoja wina i jeszcze z kieszeni ci wyrwą na spólke z pracodawca do opłacenia naleznych podatków, ZUS-ów, bo skoro sam godziłeś się pracowac jak człowiek na etacie, a pracowałes na umowie agencyjnej, to znaczy , ze jestes oszustem, bo chciałeś ty (nie ten co cie tak zatrudnił !) obnizyc sobie koszty i więcej miec w kieszeni. A jesli Pan mysli, ze wypisuję bzdury, to słuzę taką umową - bo przez kilka lat pracowałam jako OWCA i wszelkie niezadowolenie było niemile widziane, a alternatywy było brak. I często, gęsto były to długie okresy pracy przez 7 dni w tygodniu (w swieta tez, bo te nie istniały), a jak przychodził koniec miesiaca i dochodziło do wypłaty - niewiele rózniło się od wolontariatu.
Jan Chlanda

Jan Chlanda ....a po nocy
przychodzi
dzień...:-)

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Zenku , Pani Joanna prawdę napisała.
Ja OWCĄ nigdy nie byłem , ale znam opisane przez Panią Joannę przypadki , znam sporo przypadków....no ale cóż , takie życie mozna powiedzieć.
Czy tak musi być?????
NIE , nie musi....:-)))
Zenon Cieślak

Zenon Cieślak Agencja
Ubezpieczeniowa
Celestynów

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Pani Joanno miła, patrzy Pani na zagadnienie przez pryzmat własnych, jak widzę traumatycznych doświadczeń. Zły dotyk boli długo, czasami całe życie, ale można się z tego wyleczyć i zobaczyć w jakiejś dziedzinie radosną stronę życia.

Pracuję w branży ubezpieczeniowej od ponad trzynastu lat. Tzw. Owcą nigdy nie byłem i raczej nie będę. kilka osób z doświadczeniem i bez doświadczenia polecało mi się jako o.w.c.a. - nie skorzystałem z propozycji. Ale mam wielu znajomych - agentów - którzy takowe osoby posiadają w swoich agencjach i tworzą od lat trwałe zespoły. Jeden z kolegów współpracuje z trzema koleżankami - i ma pełen wachlarz zawartych umów: umowa o pracę, umowa-zlecenie, umowa o dzieło. Nikt nie narzeka, nie myśli o zmianie. I nigdy żadna z tych osób nie pracowała za darmo

Napisała Pani:
Jak się ma działalność, to się nie ma wynagrodzenia. Wynagrodzenie, to coś co dotyczy umowy o pracę.


Niezła herezja, by nie rzec... brednia. Próbując coś doprecyzować, używa Pani pojęć ogólnych i gmatwa temat ponad miarę. Odsyłam choćby do banalnej Wikipedii i hasła "Płaca":

"Wysokość wynagrodzenia ustalana jest przy zawieraniu umowy (o pracę, dzieło lub zlecenie), a więc przed wykonaniem pracy lub dzieła."

Dalej znajdzie informacje, jak dzielą się wynagrodzenia z punktu widzenia pracodawcy. Nie czas i miejsce, by robić wykłady na ten temat lub toczyć odrębne dyskusje. O wynagrodzeniu prowizyjnym nie słyszała Pani? Wystarczy przyznać, że zwykłe wynagrodzenie prowizyjne także zasługuje na szacunek. Człowiek pracuje dla pieniędzy, a nie dla różnych praw i przywilejów, za które pozostali zapłacą... Elitom politycznym czy związkowym łatwo przychodzi przenoszenie ciężarów na cudze barki, łatwo bezmyślnie budować i podsycać pogardę dla innych form zatrudnienia. A czyż nie lepszy jest konkretny dochód z jakiejś tzw. umowy śmieciowej, aniżeli zasiłek z powiatowego biura pracy? Czyż nie lepiej zadbać samodzielnie o swoją przyszłość, niż liczyć na państwowe rozwiązania? Odpowie Pani zapewne, że nie..

Dobrym przykładem są szkoły prowadzone przez stowarzyszenia - nauczyciele pracują w pełnym 40-godzinnym wymiarze czasu, nie korzystają z cudów-wianków tzw. Karty Nauczyciela, a uczniowie nierzadko zdobywają znakomite wyniki w olimpiadach i testach kwalifikacyjnych.

Janku - tak, jak opisała Pani Joanna nie musi być. I nie jest Ale sporadycznie zdarzać się może, częściej być może w wielkich multiagencjach, gdzie liczba tzw. owiec idzie w setki... Ale i w takim kontekście bądźmy ostrożni. Mój kolega - agent wyłączny jednej z dużych firm - podpisał na żonę umowę z taką dużą multiagencją (klasyka w temacie wyłączności alternatywnej). Przeczytał starannie zapisy umowy i jest zadowolony. Nie demonizujmy branżowej rzeczywistości.Zenon Cieślak edytował(a) ten post dnia 28.03.13 o godzinie 10:49
Jan Chlanda

Jan Chlanda ....a po nocy
przychodzi
dzień...:-)

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Zenku dodać jeszcze należy , że są (ja znam jedno ,byc może jest wiecej TU)TU na naszym rynku które zatrudniają na umowę o pracę z pełnym zakresem począwszy od urlopu,ubezpieczenia a kończąc na bonach świątecznych w ramach funduszu socjalnego.
Oczywiście nie jest to umowa na czas nieokreslony , ale 24 miesiące można na takiej umowie popracować bez problemu , czasami jest tak , że sami wcześniej idą na umowe agencyjną z powodów finansowych...

Tak więc jak ktoś juz wspomniał warto poszukać odpowiedniej oferty aby nie przepychać się z pseudo-agentami i kombinatorami . To tyle odnośnie,jednak ,raczej ub.majatkowych.
Życiówka to dopiero jazda i dżungla......
W życiówce to się dopiero dzieje....Nudów nie ma a pomysłowość niektórych SPRZEDAWCÓW,DORADCÓW itp. jest naprawdę wielka.
Jan Chlanda

Jan Chlanda ....a po nocy
przychodzi
dzień...:-)

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Zenku dodać jeszcze należy , że są (ja znam jedno ,byc może jest wiecej TU)TU na naszym rynku które zatrudniają na umowę o pracę z pełnym zakresem począwszy od urlopu,ubezpieczenia a kończąc na bonach świątecznych w ramach funduszu socjalnego.
Oczywiście nie jest to umowa na czas nieokreslony , ale 24 miesiące można na takiej umowie popracować bez problemu , czasami jest tak , że sami wcześniej idą na umowe agencyjną z powodów finansowych...

Tak więc jak ktoś juz wspomniał warto poszukać odpowiedniej oferty aby nie przepychać się z pseudo-agentami i kombinatorami . To tyle odnośnie,jednak ,raczej ub.majatkowych.
Życiówka to dopiero jazda i dżungla......
W życiówce to się dopiero dzieje....Nudów nie ma a pomysłowość niektórych SPRZEDAWCÓW,DORADCÓW itp. jest naprawdę wielka.
Joanna D.

Joanna D. Ceń słowa! Każde
może być twoim
ostatnim.

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Cytat:"Człowiek pracuje dla pieniędzy, a nie dla różnych praw i przywilejów, za które pozostali zapłacą... Elitom politycznym czy związkowym łatwo przychodzi przenoszenie ciężarów na cudze barki, łatwo bezmyślnie budować i podsycać pogardę dla innych form zatrudnienia. A czyż nie lepszy jest konkretny dochód z jakiejś tzw. umowy śmieciowej, aniżeli zasiłek z powiatowego biura pracy? Czyż nie lepiej zadbać samodzielnie o swoją przyszłość, niż liczyć na państwowe rozwiązania? Odpowie Pani zapewne, że nie.."

Odpowiedź:
W zadnym kraju na swiecie nie ma tak, ze liczy sie tylko na samego siebie, wiec wie juz Pan dlaczego odpowiem -tak jak Pan przewidział - nie. Umowy smieciowe i cała reszta bałaganu jest świetna do czasu jako alternatywa. Póki jest się sprawnym i zdrowym, mozna góry przenosic i pracowac jak sie chce byle duzo zarobic na bieząco. Gorzej bedzie, jak Panu sie noga podwinie w zdrowiu i np. zostanie Pan roslinka - to co wtedy bedzie Pan miał z tych umów smieciowych. Czy tak samo zaśpiewa Pan psalm pochwalny na ich cześć. A co bedzie, jesli choroba Pana zwali wtedy, kiedy Pan jeszcze - jak to sam okreslił - nie zdazy nalezycie zadbac o własna przyszłość, bo było na to zbyt mało czasu.... Państwowe rozwiazanie.... Satysfakcjonujace?Joanna Domostowicz edytował(a) ten post dnia 29.03.13 o godzinie 11:08

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Warunki są podobne ale przede wszystkim liczą się ludzie z którymi pracujesz i ich pomoc dla kandydata.
Szkolenia, seminaria, warsztaty dadzą Ci więcej niż studia podyplomowe.
Tomasz Warkocz
Arkadiusz Graczyk

Arkadiusz Graczyk Koordynator Rozwoju
Ubezpieczeń na
Życie, CUK
Ubezpieczenia

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Napisałem to, co poniżej gdzieś indziej na GL, ale myślę, że to dobre miejsce, więc przerzucam.

Dotyczy tak warunków współpracy dla agentów, jak i ogólnie zasad etycznych w branży.

Jako ekonomista przywiązany nieco do koncepcji egoistycznych jednostek, uważam, że ludzie kierują się głównie interesem własnym, ale można modyfikować warunki, w jakich to robią ta, aby szło to w parze z korzyścią innych. Szczególnie w ubezpieczeniach i finansach - w zasadzie w każdej branży, gdzie jest duża asymetria informacyjna. Idąc po chleb widzę jak wygląda, ocenię czy jest świeży. Jeśli będzie niesmaczny następnym razem nie kupię. Ryzyko wyboru jest niewielkie. W finansach koszt błędu jest duży ze względu na długookresowość rozwiązań i ciężar kosztu.
Arkadiusz Graczyk

Arkadiusz Graczyk Koordynator Rozwoju
Ubezpieczeń na
Życie, CUK
Ubezpieczenia

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Tworzę właśnie sieć doradców życiowych dla multiagencji do tej pory raczej komunikacyjnej, mam duży wpływ na rozwiązania, które są wprowadzane.
1. Odrzucone zostały w ofercie programy wysokoprowizyjne, ale niekorzystne dla klientów. Pierwsze sito robi firma, więc doradca dostaje pakiet zróżnicowany produktowo, ale wybranych rozwiązań, pasujących pod konkretnego klienta.
Jak to działa? Np. ubezpieczenie A - rewelacyjne pod kredyt, ale nie nadaje się, gdy potrzebne są umowy dodatkowe, bo ma kiepskie. Wtedy raczej B, bo poważne zachorowania i inne zdrowotne są tu rewelacyjne. Natomiast skutki nieszczęśliwych wypadków ni w A, ani w B (choć można), tylko w C, bo to bezwzględnie najlepsze rozwiązanie.
Sam też jestem klientem, więc wiem, jakie ubezpieczenia chciałbym mieć.
2. Doradcy otrzymują taką samą prowizję dla danej klasy produktów, niezależnie od tego, ile płaci towarzystwo. Dlatego doradca może wybrać to, co faktycznie odpowiada potrzebie klienta, a nie patrzy przez swój portfel.Zarobi, jeśli zaproponuje program pod potrzebę klienta, bo taki program łatwiej sprzeda, niż próbując wcisnąć coś, na czym klientowi nie zależy.
3. Każdy etap pracy z klientem pozostawia ślad u doradcy, u klienta i u menedżera - klient wie, co kupuje, menedżer ma wgląd w to, co i dlaczego proponuje klientowi doradca. Wiąże się to z tym, co pisałem w pkt. 1 - każdy wybór trzeba uzasadnić, menedżer sprawdza zasadność, bo zna potrzeby klienta (podpisane przez niego na papierze) i zna propozycję doradcy (trafia do menedżera i klienta).
4. Jeśli doradca odchodzi, przejmujący go ma całą historię, więc nie będzie mógł mieszać klientowi w głowie, że tak to jest źle, ja zrobię coś lepszego. I zlikwiduje jeden program dając inny (wcale nie lepszy) i kasując prowizję. Ponadto na przewracanie polis potrzebna jest zgoda przełożonego - czasem ma to sens, jeśli diametralnie zmieniają się potrzeby klienta.
5. Nie ma narzuconych planów sprzedażowych, wymagana jest aktywność (odbywanie spotkań). Jeśli aktywność jest, a sprzedaży nie ma, doradca nie zarobi i sam odejdzie.
6. Doradca życiowy zna się na życiu, nie zajmuje się komunikacją i majątkiem. Adam Smith dowodził, że korzyści ze specjalizacji są ogromne, moim zdaniem miał rację.
7. Łapanki nie ma, bo potrzebujemy doradców związanych z firmą - obsługujemy przede wszystkim swoich klientów komunikacyjnych, więc liczy się długookresowa relacja z klientami. Tym bardziej, że zrażając klienta w sferze ubezpieczeń na życie, tracimy go także w komunikacji i majątku.

Da się bardziej etycznie?

Przyznam, że ciekawi mnie Państwa odbiór tego, co powyżej napisałem. Jeśli widzą Państwo, że coś można jeszcze poprawić, jestem otwarty na nowe, świeże pomysły. Jeśli widzicie jakieś zagrożenia, proszę je wypunktować.
Arkadiusz Graczyk

Arkadiusz Graczyk Koordynator Rozwoju
Ubezpieczeń na
Życie, CUK
Ubezpieczenia

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Dodam, żeby ująć też tematy poruszane przez piszących powyżej:
1. Szkolenia są darmowe - to inwestycja w człowieka. Trwają około 3 tygodni i składają się z elementów miękkich (jak rozmawiać z klientem) i twardych (produktowe). Przy czym produktowe robią towarzystwa - wiadomo, że każdy produkt jest najlepszy, ale my robimy porównania. doradca wie czy się różnią, a więc i jakiemu klientowi zaproponować które.
2. Nie zaczynamy od działalności - dajemy 3 miesiące na przetarcie, sprawdzenie się obopólne.
3. Rozliczamy przede wszystkim aktywność, jej jakość, a nie sprzedaż.
4. Kto chce zarobić, ma możliwości. Umawiane spotkania przez telemarketing, kontakty od doradców komunikacyjnych, dostęp do ciepłej bazy klientów, by samodzielnie umówić spotkania dla siebie. Może też tradycyjnie szukać własnych kontaktów.
4. Początkowo menedżer chodzi z doradcą, uczestniczy w przygotowaniu oferty.
5. Pas startowy na początek, oczywiście nie za duży i kosztem prowizji, ale daje pewne bezpieczeństwo.

Warunki cieplarniane. Jeśli ktoś nie poradzi sobie w takich warunkach, powinien omijać ubezpieczenia.
Joanna D.

Joanna D. Ceń słowa! Każde
może być twoim
ostatnim.

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Wszystko brzmi ładnie (choć ja osobiście nie widzę tu nic twórczego, podobne założenia są wszędzie - tylko jakoś później wszyscy maja je gdzieć- a kto zabroni po jakims czasie przeciagnac klienta do innej firmy - za soba?), ale diabeł tkwi w szczegółach. A tych brak.
Arkadiusz Graczyk

Arkadiusz Graczyk Koordynator Rozwoju
Ubezpieczeń na
Życie, CUK
Ubezpieczenia

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Odkrywcze, choćby dlatego, że założenia wprowadzane są w życie i działają, a nie są pustymi deklaracjami.

Ponadto mamy dwa główne segmenty rynku:
- sieci własne, gdzie nie ma wyboru, a ludzie są z łapanki, przychodzą i odchodzą, więc nie warto w nich inwestować. Znam to od środka.
- multiagencje, gdzie sposób działania jest zupełnie inny, a sprzedaje się to, co ma wyższą prowizję. I trzeba wcisnąć klientowi, bo trzeba wyrobić plany sprzedażowe.

W żadnym z tych modeli doradztwa nie działa to, o czym pisałem.

Odchodzący doradca może przeciągnąć klienta? Może, ale klient przywiązany do marki multiagencji i związany kilkoma rozwiązaniami z różnych obszarów nie odejdzie tak łatwo. Stąd nacisk na zbudowanie wiarygodności.
Zresztą doradca, który sobie radzi, też nie odejdzie tak łatwo, bo warunki ma bardzo dobre.

Jeśli chodzi o szczegóły, to proszę pytać.Ten post został edytowany przez Autora dnia 08.03.14 o godzinie 17:32
Maja K.

Maja K. Prężnie rozwijająca
się Kancelaria
Finansowa poszkuje
osó...

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Bardzo ciężko w dzisiejszych czasach znaleźć kompetentnego, pracowitego pracownika i jest to paradoks naszych czasów, gdyż stopa bezrobocia jest bardzo wysoka, a skoro dużo osób szuka pracy to nie powinno być problemu ze znalezieniem dobrego pracownika. Niestety nic bardziej mylnego.

Kancelaria Finansowa B&G z Poznania wyszła naprzeciw problemom i zmieniła taktykę.
Nasz program partnerski gwarantuje dużą samodzielność, niezależność, a przede wszystkim nie zakazujemy współpracy z innymi podmiotami.

Zasada jest prosta:

PARTNER POLECA KLIENTA > PODPISANIE UMOWY = PROWIZJA > WYPŁATA ŚRODKÓW

Zapraszam chętne osoby do zaznajomienia się z tym co oferujemy!
Radosław K.

Radosław K. Dyrektor

...

Temat: warunki współpracy dla Agentów

Poszukuję osób do współpracy w zakresie sprzedaży m.in pakietów medycznych do Luxmedu. Brak limitów, możliwość pracy dodatkowej, rozszerzenie własnej działalności lub praca na stałe. Po okresie wstępnym możliwość rozszerzenia gamy produktowej.



Wyślij zaproszenie do