Marzena
R.
specjalista do
s.kadr, Victoria
Servis
Temat: Dlaczego siedzę...
Dlaczego siedzę?Jeśli przycupnięta na krzesełku jednej z warszawskich milong, zadajesz sobie to pytanie już trzecią godzinę, IDŹ DO DOMU zanim wpadniesz w huśtawkę nastrojów pełnych nic nie wnoszących wątpliwości z pod znaku „co ze mną jest nie tak”. Wbij sobie do głowy, że początkującej warszawskiej tangerze potrzebna jest strategia. Dostrzeż i zanalizuj przeszkody, a przyjdzie czas na światełko w tunelu.
1. Dostrzec przeszkody…
Niełatwo jest na warszawskiej milondze zmienić status z „siedzącej” na „tańczącą”. Droga jest długa i wyboista. Pierwszą kłodę rzuca pod nogi nieubłagana matematyka w postaci przytłaczającej dysproporcji partnerów do partnerek, z czego przynajmniej połowa tych drugich to chwilowo dużo lepsze tancerki od ciebie. Zważywszy, że warszawscy tangueros wykazują tendencję do tańczenia najpierw z partnerkami znanymi i wypróbowanymi, na co schodzi im praktycznie cały wieczór, to dla ciebie - nieznanej i nieodkrytej nie starcza im już czasu.
Kolejna rzecz – etykieta tangowa jest może i zbawienna dla opędzających się od niechcianych tancerzy Argentynek, ale zabójcza dla Polek, które jeśli się od czegoś opędzają to, co najwyżej od nadmiaru konkurencji w postaci innych kobiet. Argentynka, udawszy się do stolika w celach odpoczynkowych, musi dobitnie podkreślić zmęczenie poprzez zdjęcie szpilek. Polka w zasadzie głównie odpoczywa, więc jeśli ma akurat okazję potańczyć, to lepiej żeby się nie męczyła. Usiądzie - może już tego wieczora nie wstać. Rozsądniej jest przekonać partnera do kolejnej tandy.
Zmianie statusu z siedzącej na tańczącą nie sprzyja w żadnym wypadku typologia mężczyzn z warszawskich parkietów tangowych.
50% z nich to typ Wybredngo Konesera, pewnego swojego doświadczenia tangowego, poszukującego metafizycznych doznań, których dostarczyć mogą tylko sprawdzone i doświadczone partnerki.
30% stanowi typ Nieśmiały, niepewny swoich umiejętności i źle czujący się w narzuconej przez tango skórze macho, gdyby mógł, chętnie odwróciłby etykietę, tak, aby to dziewczyny prosiły go do tańca. W związku z tym, że panicznie boi się zarówno odmowy jak i rozczarowania partnerki, odważa się on poprosić tylko te kobiety, które choć trochę zna.
10% to typ Wierny, z zawężonym polem widzenia do własnej żony lub dziewczyny. Typ ten jest dla ciebie bezużyteczny.
2. Dostrzec światełko w tunelu…
Szansy na potańczenie na milondze musisz poszukać w wyjątkach od typów wymienionych wyżej, stanowiących ostatnie 10%warszawskich tangueros. Wyjątki przecież znajdą się wszędzie. Jeśli więc przetańczysz jedną tandę na dziesięć, nie rwij włosów z głowy, bo mieścisz się całkowicie w normie. Jeśli uda ci się zatańczyć więcej, pogratuluj sobie szczęścia.
Kolejnym twoim celem będzie zlokalizowanie i stopniowe oswojenie owych trzydziestu procent Nieśmiałych w celu wyrobienia w nich poczucia, że cię znają, więc mogą się przestać bać prosić cię do tańca. W którymś momencie uruchomi się samonapędzające się koło i im więcej procent partnerów przekonasz do siebie i częściej potańczysz, tym swobodniej się poczujesz i w efekcie zaczniesz być coraz bardziej widzialna na parkiecie. W nagrodę za trud i za jakieś minimum dwa lata, zbladnie nieco przyczepiony do ciebie stygmat początkującej i wtedy zaistniejesz dla koneserów.
Poscriptum
Nikt nie obiecywał, że na rynku tangowym będzie łatwo i przyjemnie, więc zamiast siedzieć jak sierota, zakasuj rękawy i zacznij wdrażać strategię zmiany swojego statusu. Po dwóch latach sprawdź efekty. Jeśli z ręką na sercu powiesz, że wykorzystałaś wszystkie dostępne sposoby zapewnienia sobie przetańczonej milongi i nadal w trzeciej godzinie okupowania krzesła zadajesz sobie pytanie „dlaczego siedzę”, możesz wreszcie odetchnąć i z czystym sumieniem zmienić hobby na jakiekolwiek inne, mniej zależne od refrenu piosenki „bo do tanga trzeba dwojga”, na przykład nurkowanie, czy jazda konna. Pod warunkiem oczywiście, że w międzyczasie nie popadłaś w alkoholizm sącząc drinki na przesiedzianych milongach.