Temat: Victor Wooten bass maestro
To zależy, kto co lubi. "de gustibus" i tak dalej ;)
Dla mnie w jego płytach najbardziej czuć radość z grania. Nie są to płyty, które jakiś znany amerykański producent "wypolerował" do poziomu papki, ale jest to coś, co się czuje i co widać, że chce przekazać. (Vide "live for Peace", "I Saw God", "Words of Wisdom") itd. Są cholernie osobiste (jak to śmiesznie brzmi w przypadku takich dziwolągów ;) )
Oczywiście VW jest maksymalnie techniczny, ale po obejrzeniu jakiejś jego starej szkółki ta technika od razu pojawia się w innym świetle. - jest metodą a nie celem. Cała zabawa polega na tym, że gość ma niesamowicie opanowane chyba wszystkie techniki gry na basie (no, może za wyjątkiem gry nogami) i rewelacyjnie dostosowuje je do potrzebnego klimatu...
co do Pilicha: jego opinia o Wootenie była wyrażona z duuuużym szacunkiem (może tutaj tak to nie zabrzmiało) i cytuję ją tutaj nie jako opiniotwórczą, tylko jako moim zdaniem dobre określenie techniki... A Pilich? Technika Ok. Gigantyczna ilość roboty - szacun. A przede wszystkim rewelacyjny gość (parę Jasiów W. wypilim ;) ) i niezły showman. to, że nie ma wykształcenia muzycznego nie znaczy, że nie jest "muzyczny"... Widziałem go wiele razy w akcji (improwizowanej, nie mówię o jego koncertach) i zapewniam Cię, że to było muzyczne przez duże M ;)
Konrad G. edytował(a) ten post dnia 09.09.08 o godzinie 16:45