Temat: Polska wysypiskiem muzycznych śmieci?
Jan C.:
Możliwych powodów jest kilka, akurat ten o tym, że dystrybutor nie chciał zarobić i usilnie działał na własną szkodę, do mnie nie przemawia. Stawiałbym raczej na to, że bał się, że nie sprzeda odpowiedniej liczby płyt i będzie stratny. Jak mniemam, nie ma Pan dowodu, że dystrybutor tylko na złość SMC is obie tych płyt nie udostępnił.
Nie, to nie była złośliwość. W każdym razie DO OSTATNIEJ CHWILI zapewniano organizatorów (konkretnie: Korneliusza Pacudę), że te płyty już są i już jadą i że starczy dla wszystkich. Prawdopodobnie KTOŚ (znam nazwisko!) chciał pokazać, że w Polsce nie sprzedaje się country i te płyty zwyczajnie przetrzymał.
A nie jest przypadkiem tak, że w Polsce bardziej się chodzi "na country", niż na konkretnego wykonawcę tego gatunku ? Pytam bez złośliwości, nie znam się na tym gatunku.
I tak i nie. Ja nie chodzę na koncerty, jeżeli NIE MUSZĘ (czyt.: nie każą mi moi chlebodawcy), albo nie chcę się spotkać z konkretnym wykonawcą. Powód: polscy wykonawcy, poza paroma wyjątkami, stoją w tym samym miejscu od 20 lat i nie bawi mnie słuchanie przez 15 lat tych samych kawałków, z tymi samymi kiksami w tych samych taktach...
To nie ulega wątpliwości, mi chodziło o coś innego. Wysokością sprzedaży próbuje Pan argumentować za klasą artystyczną zespołów tego gatunku.
Nie! Jedynie za popularnością artysty! Przy czym rynek USA, ten "biały", jest bardzo wymagający i kitu nie kupi. Osobiście Garth Brooks mi "nie leży", wolę Alana Jacksona, a ten ma zaledwie 300 milionów sprzedanych płyt (3 albo 4 miejsce).
Proszę wybaczyć ostrą metaforę, ale to, że
większość Polaków lepiej kojarzy Szymona Wydrę niż Fisha, nie oznacza że ten pierwszy jest lepszym muzykiem.
Większość Polaków pyta: "W jakiej kapeli gra Mozart?"
Nie bardzo wiem, jakie jest źródło tych danych. Skoro sam Pan pisze, że dostępu do płyt nie ma, to gdzie te 5% słucha tej muzyki ?
Grono słuchaczy zostało kilka lat emu ocenione na podstawie frekwencji na koncertach i na podstawie zamówień na tę muzykę, składanych przez liczne firmy. Np. mój przyjaciel z zespołu, tańczącego square dance i line dance, Albert Neuman, ma już zaklepane występy do połowy przyszłego roku. Zespół bierze za występ nie mniej, niż po 1000 złotych na wykonawcę. I jest rozchwytywany! Oczywiście obliczeia były wykonane rachunkiem statystycznym, więc zawierają pewien błąd, stąd dwie liczby: nie mniej, niż 3%, nie więcej niż 5%.
Grono byłoby rzeczywiście niemałe, tyle tylko że w
takim razie ze strasznie niewielką siłą przebicia - płyt nie ma, własnych gazet (o ile wiem) nie ma, większy koncert jest raz do roku, a to wszystko mimo faktu,że kiedyś TV Polsat próbowała rozkręcić koniunkturę i raczyła audycjami na ten temat.
Byłem współtwórcą gazety "Scena country". Niestety, jej właściciel poszedł siedzieć za pedofilię (tak było w akcie oskarżenia) i za handel dziecięcą pornografią, więc gazeta upadła z minuty na minutę. Nakład pierwszych trzech numerów dochodził do 30 tysięcy, co przy cenie 16,50 za egz. było rekordem popularności. Nikt potem nie próbował reaktywować tej gazety, czy stworzyć innej. Powód: o country pisze w Polsce może 3, może 4 dziennikarzy!!! Ja w "Scenie country" pisałem pod własnym nazwiskiem i pod 4 pseudonimami, żeby nie było wrażenia, że jest to gazeta jednego autora.
Jazz i blues to zupelnie inna półka. Mamy tu wybitnych muzyków, docenianych na całym świecie. Muzyka ta odegrała też dość ważną rolę w czasach komuny, zwłaszcza blues, myślę że wówczas ludzie do tych tradycyjnie smutnych tekstów dorabiali sobie własne interpretacje. Jest tu kilka ikon, które nakręcają zainteresowanie wokół tego-Nalepa, Dżem, etc...
Nalepa (Black-out i Break out), Nocna Zmiana Bluesa itp. to kapele, którym komuna pozwoliła istnieć. Polecam natomiast film "Był jazz", czasem pokazywany w TVP Kultura.
W początkach lat siedemdziesiątych i po 76 roku dorabiałem, grając na dancingach. Przed dopuszczeniem do występów musiałem podpisać oświadczenie, że NIE BĘDĘ pod żadnym pozorem wykonywał pewnych utworów... Były na tej liście np. "Pierwsza brygada", i była pozycja: "Muzyka country - wszystkie utwory". Niedźwiedzki w Polskim Radio przemycał country, nazywając je "amerykańskim popem, o ile dobrze pamiętam. Pierwszy raz zezwolono na radiową emisję country dopiero w 1977 roku, kiedy Korneliusz Pacuda ożenił się z córką ówczesnego ministra oświaty, pana Kuberskiego. Zięciowi tak ważnej osoby nie wypadało rzucać kłód pod nogi!!!
A co z country ? Sam Pan pisał w innym miejscu, że w polskim wykonaniu wyglądało to dość pokracznie, mało kto traktuje tę stylistykę poważnie. Dodatkowo samo środowisko też niespecjalnie dbało o autopromocję.
Nadal podtrzymuję tę opinię.
Podczas gdy jazz i blues
był utożsamiany z wolnością, Zachodem, itd., to w programie TV o country przedstawiciele środowiska zapewniali, że to muzyka dla rednecków, czyli wieśniaków. Do tego te koszmarne teledyski o łapaniu stopa i podróży dużymi ciężarówkami..
O ile pamiętam język amerykański, redneck to nie wieśniak, ale człowiek, pracujący na wolnym powietrzu. Poza tym w Ameryce jest dość mało wieśniaków, ponieważ... jest dość mało (jak na tak wieli kraj) wsi!!! Zaś muzyka country to dziś GŁÓWNIE muzyka szoferów, stąd te teledyski, faktycznie rażące nas swoją tandetnością. Wieśniacy słuchają tam głównie blue grassu i cajun - są to akustyczne podgatunki country.
Skoro jednak ok. 5% Polaków (jak Pan utrzymuje) się
zachwyca tym gatunkiem w najczystszej formie, to czemu reprezentacja w chociażby internecie jest tak słaba ? Kilka archaicznych stron, wyglądających jakby były pisane na kolanie w 3 minuty, infantylne często teksty, żenująca grafika, nie działające linki - za to nie odpowiada już spisek fonograficznych oligarchów :) tylko fani i muzycy country sami w sobie.
Kiedyś napisałem prawdę o tej sytuacji i grożono mi obiciem pyska, zgwałceniem żony etc. A i szyby w samochodzie straciłem przy okazji pobytu na pewnym koncercie... Jeżeli znajdzie się redakcja, która zapewni mi prawną ochronę, natychmiast napiszę o wszystkich przekrętach, okradaniu muzyków i wspólników, oszukiwaniu ZAiKS, niszczeniu ludzi... To będzie bardzo sensacyjny tekst. Proszę zajrzeć na moją starą stronę
http://ryszard.jakubowski.wizytowka.pl - tam jest krótka wzmianka o pewnej imprezie, na której straciłem kilkanaście tysięcy złotych + pół roku pracy za darmo.
Powtórzę: ci, którzy probowali tę muzykę lansować, mówili, że to muzyka dla wieśniaków.
Korneliusz P. nazwał ją "muzyką amerykańskiego buraka". To miał być żart, a wyszła z tego gilotyna.
W Polsce wciąż muzykę traktuje
się jako element przynależności do pewnej klasy społecznej. Niektórym się wręcz wydaje, że skoro dużo zarabiają, to muszą przestawić się na słuchanie jazzu, żeby nie odstawać. Po co więc komu w sklepie lub domu płyty, o których wiadomo, że słuchają ich kierowcy ciężarówek i wieśniacy ?
Mówimy o nuworyszach jako reprezentacji społeczeństwa? "Byłem w operze, ale więcej nie pójdę, bo jacyś, chyba naprani aktorzy, cały czas śpiewali i nie mogłem porozmawiać przez komórkę" - to AUTENTYCZNY tekst wygłoszony przez pewnego biznesmena z którym przeprowadzałem kilka lat temu wywiad.
I znowu wracamy do kondycji polskiej sceny. Gdyby często fani zamawiali w Empiku płyty wykonawców, których Pan wymienia, to Emnpik sam zacząłby to sprowadzać, bo miałby w tym interes.
Nikt dziś nie pójdzie do Empików po country, bo nikt nie uwierzy, że po 15 latach nagle coś się zmieniło. Żeby odrobić straty, wynikłe z tego swoistego embargo na country, potrzeba wielu lat i mnóstwa pieniędzy na promocje. A i tak połowa fanów nie uwierzy w zmiany i nie pójdzie do sklepów, lecz ściągnie płyty przez internet z zachodu.
Weszła dość głośno - były lekko kontrowersyjne reklamy, dodatkowo nastroje podgrzał fakt, że ta sieć ma tego smaego właściciela, co Media Markt, co dla wielu było sensacją.
Jakoś nie rzuciło mi się to w oczy, choć teoretycznie powino. Olali dzienikatrzy muzycznych, czy zaprosili tylko tych, którzy o nich napisali "pod dyktando"?
No to wniosek jest taki, że albo teraz ta rzesza fanów country zaopatruje się w płyty właśnie tak, albo nie ma już takiego zianteresowania. Spisku bym w tym nie widział, bo każdej wytwórni zależy na tym, żeby zarobić.
To niech te wytwórnie udowodnią, że tak jest. One na razie wypychają do Polski to, czego nie są w stanie sprzedać w bardziej rozwiniętych krajach! Dowód: są płyty, na których przemalowano etykiety z niemieckojęzycznych na brzmiące bardziej swojsko. Po co? O książeczkach nie wspomnę, bo te wymienić bardzo łatwo. Ale żeby nakładać na płytę nową warstwę farby i napisów...
Niwe bardzo rozumiem. Sam kupuję w Anmazon.com.
Pisał Pan, że fan country w Polsce nawet gdyby zobaczył płytę na półce, to by nie uwierzył, że ona faktycznie jest w ofercie. Do tego się odniosłem.
Ja mam duże problemy z uwierzeniem w to, że np. w Traffic w piwnicy jest AŻ kilkadziesiąt tytułów country, w tym chyba AŻ DWIE czy TRZY nowości.
No właśnie - ja pamiętam, że było w tym piśmie trochę o country swojego czasu (chyba o instrumentarium konkretnie), na forum jest do dzisiaj dział dla fanów tej muzyki. To zresztą dobre podsumowanie tej dyskusji: ostatni post tam napisany pochodzi z września tego roku, jedyne wątki jakie cieszyły się popularnością to te, w których właśnie próbówał Pan udowadniac liczbami wyższość country nad innymi gatunkami. Było to rok temu.
Napisałem dla "Gitarzysty" więcej tekstów o country. Było o instrumentarium (tekst napisany dzięki pomocy moich przyjaciół, muzyków country z USA), były dwa wywiady z wykonawcami country, w tym z Miszą Fedroffem, uznanym za najlepszego gitarzystę country w Rosji. Pisałem także o własnoręcznym robieniu gitar w latach sześćdziesiątych i o Karin Stanek... Na forum było za dużo chamstwa i za dużo tolerancji dla chanmstwa, wiec wykasowałem wszystkie swoje wpisy i zakończyłem tam działalność.
Pytanie konkursowe brzmi zatem: dlaczego wierzyć w karkołomną tezę, że fanów country jest cała rzesza, tylko nie kupuja płyt i nie ma ich w internecie, a wszystko to dlatego, że jest wymierzony przeciwko nim spisek wytwórni fonograficznych ?
A to jest dobre pytanie i przyznam szczerze: sam chciałbym poznać odpowiedź.