Temat: Plyty niedostępne w Polsce.
Ryszard Jakubowski:
Z domu? Nie liczę tych, co mają dostęp w pracy, bo w pracy powinni pracować.
"Według Głównego Urzędu Statystycznego, w 2006 roku 45 proc. polskich gospodarstw było wyposażonych w komputer, a 36 proc. miało dostęp do Internetu."
Za duży koszt dotarcia do jednej pary uszu. Gdyby byli sponsorzy, to co innego.
Założenie profilu na myspace, bloga na wordpressie, kanału na youtube, etc. nic nie kosztuje.
Widzę, że się Pan nie orientuje ani w prawie, ani w technice. Te "liczne" stacje radiowe, o których Pan wspomina działają w większośći poza prawem, bez licencji (albo na serwerach, gdzie licencje nie obowiązują), nie płącą za prawa autorskie.
Widzę za to, że Pan jest świetnie zorientowany.`Jeśli puszcza Pan czyjąś muzykę w prywatnym radio on-line, nie zarabiając na tym ani centa, to wyobraża Pan sobie, że wytwórnia biegnie z tym do sądu ? A gdyby napisał Pan do nich z prośbą o zgodę - kazaliby płacić za własną reklamę ?
Mówiąc wprost: te działające radiza internetowe to jest coś w rodzaju P2P, z tym, że na raz może korzystać nie jeden odbiorca, a kilkunastu. Przy łączu nadawcy 2 MB?s może korzystać z takiego radia nie więcej niż 20 osób naraz przy transmisji 126 kb/s i formacie MP 3.
Raczej niespecjalnie jest to P2P, bo o ile sama muzyke jakoś by się dało nagrać z audycji, to słuchacz w żaden sposób nie udostępnia swoich plików panu z radia. Słabo Pan stoi z teorią. O tych wyliczeniach odnośnie przepustowości łącza nie chce mi się nawet pisać.
Ale żaden z fanów tego nie oglądał, zać WC nie mówił tym nie-fanom, co to za muzyka leci NA POCZĄTKU (to był utwór Hot Wired) ani NA KOŃCU. Też mi promocja!!!
To są szczegóły techniczne. Ja pamiętam, że w tym programie leciała muza tego typu, padały nazwiska różnych bohaterów kapelusza i gitary. Prosze więc nie wybrzydzać, że za mało było tamtego czy owego. Fakt jest taki, że country miało swoje przydługie 5 minut na ekranie i nie udało się tego sprzedać.
Było, ale nie country. To były transmisje z występów znajomych i przyjaciół pani Terentiew.
Nie jestem ekspertem, ale dla mnie brzmialo to jak country, wyglądało jak country i bylo relacją z festiwalu country. Mam więc chyba dość mocne przesłanki, aby wierzyć, że rzeczeni muzycy uprawiali właśnie ten gatunek, a nie dark wave na przykład. Oczywiście, tu też pewnie ma Pan teorię spiskową, z chęcią poznam.
I co z tego wyszło? Lonstar ładnie mówił, chwalił się, że ogląda go 4 miliony widzów na raz... Ale mówił językiem literackim, mało dla tych widzów zrozumiałym i po licznych protestach z ich strony zdjęto go.
Nie wiem czy jestem wybitnym erudytą, ale w jego opowieściach o sposobie strojenia gitary, czy urokach Nashville nie znalazłem nigdy niczego niezrozumiałego. Nie zmienia to jednak faktu, że odzew na te zabiegi był żaden, bo i taki jest potencjał rynku country w Polsce. Szukanie teraz winnego w doborze utworów, złym wymawianiu głosek sonornych przez prowadzącego, etc. jest naprawdę słabe.
W USA nie istnieje. 3 miliony płyt to średnio po 3 płyty w jednym sklepie!!! Też mi popularność.
Naprade wierzy Pan w opowieść swojego kumpla, że w USA jest milion sklepów muzycznych ? To by oznaczało ok. 300 mieszkańców na jeden sklep.Ta proporcja daje nam 17635 sklepów muzycznych w samym tylko obrębie Waszyngtonu.
Abstrahując od tych danych, 3 miliony płyt to duży wynik. Jakby na to nie patrzeć-czy od strony przychodów, czy proporcji w stosunku do liczby populacji dnaego kraju. Może Pan oczywiście sobie bagatelizować. Proszę jednak zwrócić uwagę, że nikomu z Polaków nie udało się w Stanach sprzedać choćby ułamka tej liczby. U nas też proporcjonalny wynik (380 tysięcy) byłby uznawany za rewelacyjny.
Nie chciało? Skąd pan tak dokładnie wie, co się komu chciało? Miałem to robić z prywatnego adresu?
Czyli miałem rację, że w jakiejś głębokiej amatorce Pan siedział. Ja dostawałem promówki robiąc kserowanego zina, składanego na Amidze 500, posiadając darmowe konto na yahoo i połączenie modemem tepsy przez 02021222. Wszystko jest proste, jeśli się ma chęci.