Temat: Plyty niedostępne w Polsce.
Dariusz Borajkiewicz:
Gdzieś tutaj tkwi jakaś blokada, czym podyktowana? Może tym że niektóre Polskie firmy boja się że na danym wydawnictwie nie da się zarobić, bo nikt tego czy owego wykonawcy tutaj nie zna.
A dlaczego nie zna to już jest oddzielna historia i troszkę inna bajka :)
Pozdrawiam
Ja definiuję to inaczej. Ponieważ do Polski nadal z ogromnym trudem docierają informacje o rzeczywistym obrazie rynku muzycznego na świecie, głównie z powodu braku profesjonalnych i OBIEKTYWNYCH dziennikarzy muzycznych, polskiemu melomanowi można wmówić absolutnie wszystko. Nawet to, że łabędź śpiewa lepiej niż słowik i kanarek. Ci starzy fachowcy od muzyki, tacy jak Niedźwiedzki, Pacuda, Washko i paru innych - wymarli, zaś młodzi nie są dziennikarzami. O muzyce może pisać każdy, kto potrafi walić w klawisze i zna nazwy kilkunastu zespołów, nie bardzo wiedząc, co te zespoły grają. Byle grały to, co mniej lub bardziej IM PRYWATNIE się podoba. Dlaczego u nas nie ma wymogu, aby dziennikarz czy publicysta muzyczny miał przynajmniej dwa - trzy lata studiów muzykologicznych za sobą? Bo muzykolog ni "sprzedawałby" takich bzdur, takich bredni, jak się widzi w telewizjach, słyszy w radio i czyta w gazetach, także muzycznych. Muzykolog wiedziałby że słowo "gwiazda" nie oznacza panienki, co potrafi kawałek gołej dupci pokazać na scenie, ale taką artystkę, która coś potrafi, poza niezakładaniem majtek przed występem lub poza sypianiem w z właściwymi osobami. Młody, niedoświadczony dziennikarz będzie się taką pseudogwiazdą zachwycał, bo być może po raz pierwszy dzięki niej zobaczył damskie przyrodzenie. I na tym polega sztuka: Polacy w swojej masie nie znają prawdziwych gwiazd, nie umieją odróżnić, kto śpiewa, a kto beczy, kto fałszuje a kto ma słuch... Skoro kogoś nazwano "gwiazdą" to JEST on/ona gwiazdą.
A wielkie koncerny wykorzystują to perfekcyjnie - pchają do Polski płyty tych "gwiazd" które w normalnie umuzykalnionym społeczeństwie nie mogłyby nawet sprzątać estrady po muzykach. Koncerny produkują płyty z ich nagraniami, często licząc na łut szczęścia. A gdy ich Zachód nie kupi, przywiozą do Polski i wmówią, że to są hity, bo w USA sprzedano AŻ milion egz. danej płyty. Tyle, że w USA jeżeli każdy sklep z płytami weźmie po jednej płycie, to tego miliona nie starczy dla wszystkich. Ale - kto by się przejmował takimi drobiazgami. Wyprodukowany, niesprzedany towar trzeba albo utylizować, albo przecenić, albo - wmówić komuś nieświadomemu, że jest to towar pierwszego gatunku. I to się robi z polskimi klientami sklepów muzycznych.
Ryszard Jakubowski edytował(a) ten post dnia 14.11.07 o godzinie 19:47