konto usunięte
Temat: ZAKOŃCZYŁ SIĘ 49. MUZYCZNY FESTIWAL W ŁAŃCUCIE
Barbara Hendriks, światowej sławy sopranistka, urzekła łańcucką publiczność wykonaniem czterech pieśni Fryderyka Chopina po polsku, a zwłaszcza utworem "Życzenie", znanym pod nazwą "Gdybym ja był słoneczkiem na niebie"Za nami 49. Muzyczny Festiwal w Łańcucie - dziewięć wieczorów, 14 koncertów, w tym aż cztery nocne.
Na finał zagrała Orkiestra Kameralna Aukso i klarnecistka Sharon Kam, jednak punktem kulminacyjny festiwalu był sobotni "Wieczór pieśni" Barbary Hendriks. Światowej sławy sopranistka przy akompaniamencie pianisty Love Derwingera dała jedyny w Polsce recital wykonując utwory Roberta Schumanna, Franciszka Liszta i Fryderyka Chopina. Hendricks wykonała m.in. cztery pieśni polskiego kompozytora w jego ojczystym języku.
Muzyka Chopina z racji obchodzonej rocznicy urodzin mistrza dominowała podczas całego festiwalu. Były odsłony klasyczne, jak recital fortepianowy Adama Harasiewicza, który dokładnie 55 lat zdobył pierwszą nagrodę na V Międzynarodowym Konkursie im. F. Chopina w Warszawie, mazurki, etiudy, preludia i nokturny zabrzmiały jako jazzowe impresje Filip Wojciechowski Trio oraz improwizacje fantastycznego pianisty Leszka Możdżer. Zagrał je również Krzysztof Jakowicz, ale nie na jednych, ale aż ośmiu rodzajach "skrzypiec z polska duszą". Wszystkie wyszły bowiem z rodzimych pracowni lutniczych m.in. krakowskiej rodziny Pawlikowskich. Długość i moc oklasków po każdym koncercie najlepiej świadczyła, że dyrektor festiwalu Marta Wierzbieniec świetnie utrafiła w gusta publiczności zapraszając do Łańcuta także Ilios Quartet, Kaję i Justynę Danczowskie, Polską Orkiestrę Sinfonia Iuventus, rzeszowianina Vitolda Recka z gośćmi, solistów Filharmonii Petersburskiej, aktorkę Annę Dereszowską i zespół The New Art. Ensemble. Ta imponująca lista muzycznych osobistości sprawiła, że niektóre festiwalowe dni kończyły się bardzo późno w nocy. Warto było jednak nazajutrz ratować się w pracy mocną kawą, bo nieczęsto zdarza się wysłuchać koncertu skrzypcowego Vivaldiego wykonanego na trąbkach. Porwał się na to słynący z fenomenalnego współbrzmienia i technicznej błyskotliwości zespół niemieckich wirtuozów instrumentów dętych blaszanych. German Brass udowodnił jak profesjonalnie i z humorem przezwyciężyć można podział na dwa rodzaje stylów muzycznych. W Łańcucie zabrzmiały zarówno aranżacje utworów klasycznych, jak również adaptacje i kompozycje musicalowe oraz te skomponowane specjalnie dla zespołu. Całość opatrzona została olbrzymią dawkę humoru i zabawy, co nieczęsto się zdarza na koncertowych salach. Dlatego duże brawa dla organizatorów za wykorzystanie na ten wieczór łańcuckiej ujeżdżalni. Szkoda tylko, że udekorowano ją bukietami lilii, których odurzający zapach nie pozwolił w pełni cieszyć się wyjątkowym wieczorem. Świetnie sprawdziły się one natomiast przed Muzeum-Zamkiem podczas gali operowo-operetkowej otwierającej łańcuckie święto muzyki. Dla blisko trzytysięcznej publiczności poprowadził ją Bogusław Kaczyński, wieloletni dyrektor Festiwalu.
Po raz drugi festiwalowi towarzyszyła wystawa "Bliźniemu swemu". Przed koncertem finałowym najwybitniejszych polskich artystów, m.in. Magdaleny Abakanowicz, Rafała Olbińskiego, Franciszka Maśluszczaka, Zdzisława Beksińskiego, a także partytury Krzysztofa Pendereckiego, Henryka Mikołaja Góreckiego i Wojciecha Kilara zostały zlicytowane. Ze sprzedaży 17 z 26 prac udało się zebrać 38,5 tys. zł. Najdrożej wylicytowano gwasz M. Abakanowicz - za 6,5 tys. zł. Cały dochód z aukcji zostanie przeznaczony na przeciwdziałanie bezdomności oraz na dokształcanie i dożywianie dzieci i młodzieży.
źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów