Mariusz
C.
mediowista (a vista
;-)
Temat: Made in Poland albo przygody z happy endem
Jeżdżę sobie użytkowo (z domu do fabryki i z fabryki do domu) różnymi dwukółkami i czasem łapię się na uczestnictwo w dość dziwnych sytuacjach, z których wyłania się cokolwiek niejednoznaczny portret naszego społeczeństwa (a przynajmniej pewnej jego części). Mam tu na myśli wszelkiej maści zamachy na użytkownika jednośladu - w swej grozie tak bezmyślne, że aż urocze, a przy tym wychodzące poza schemat.Zachęcam do zamieszczania w tym temacie krótkich ostrzegawczych przypowieści, coby - zwłaszcza debiutantów - na niestandardowe zjawiska uczulić i przygotować psychicznie na wszelkie przejawy szkodliwej aktywności bliźnich. Poniżej na zachętę cztery tru przykłady z ostatnich kilku miesięcy ;-)
1. Na rozgrzewkę historyjka rowerowa. Pomykam sobie spokojnie po ścieżce rowerowej. Na środku ścieżki kobieta nieokreślonej płci defekuje psem. Zwalniam, zwracam uwagę. Kobieta nabiera dużo powietrza i rzuca się na mnie ze smyczą. Nie wierzę, pies chyba wierzy.
2. Przechodzimy do ruchu ulicznego. Frunę rześko Trasą Łazienkowską, jeszcze jasno. Na kładce na wysokości CSW zauważam grupkę młodych osób. Z wyglądu przyszłość narodu, gustowne płaszczyki, żaden tam element. Zwracam zwłaszcza uwagę na jedną przyszłość żeńską, która przesuwa się wzdłuż barierki tak, by stanąć dokładnie nad miejscem, pod którym zaraz będę przejeżdżał. Czuję, co może być grane, ale nie wierzę; przecież dorośli ludzie nie są debilami i ktoś ją zmoderuje. Gdzie tam. Trzy sekundy później huk, dezorient, gorąc - dostaję centralnie w kask małym kamieniem albo czymś w tym stylu. Gdybym kretynki nie zauważył i nie przygotował się na coś takiego, na jakieś 50-60% byłoby bęc.
3. Jesienny wieczór, skręcam w jedną z południowopraskich uliczek. Jest mokro, kąt prosty, więc konkretnie zwalniam. Podczas skrętu zezuję kontrolnie w bok - koleżka truchta przez trawnik, odbija się i z wrzaskiem szybuje w moją stronę jak ten młodzian z "Ong-Baka". Znowu nie wierzę i dla pewności patrzę po lusterkach. Nie zdawało mi się.
4. Klasyk. Poranny korek na Trasie, jadę dość zachowawczo między samochodami. Kultura na drodze w moim odczuciu się poprawia, ludzie generalnie patrzą w lusterka coraz częściej, ten i ów wręcz zjeżdża na bok, ja dwornie macham rączką, pełna sielana ;-). Gdy przejeżdżam obok odrapanego busa, żartowniś od strony pasażera testuje mój refleks, otwierając mi przed nosem drzwi i błyskawicznie je zamykając. Nie mam czasu nie wierzyć - omijam mebel w locie i wydzielam wiaderko kortyzolu :o}
Też spotykacie na swej drodze takich pacanów czy tylko ja mam pecha? ;-)