Temat: Pierwsze kroki.
Maciej B.:
Jarosław D.:
i tu się kolego mylisz, przez takie myślenie jak Twoje nasza "scena" właśnie tak kiepsko wygląda, praca managera (bo piszę tu o PRACY a nie o hobbystycznym pomaganiu znajomej kapeli) wymaga wykształcenia kierunkowego i zarówno na Zachodzie Europy jak i w USA gdzie branża muzyczna jest konkretną i dużą gałęzią gospodarki są specjalistyczne szkoły, kursy i kierunki , to że nie ma ich (prawie) w Polsce to inna sprawa
To szanowny kolega się myli, niestety.
Maciej :)
Nie wiem jakie masz doświadczenia w tym zakresie - Ja przepracowałem w branży koło 10 lat zarówno w klubach muzycznych , jako promotor, organizator, specjalista od A &R, w wytwórniach muzycznych i agencjach i uważam że masz rację tylko połowicznie - i z mojej perspektywy postrzegasz polski rynek muzyczny mocno wyrywkowo.
być może w przypadku sceny pop czy rock faktycznie jest tak jak mówisz (aczkolwiek i tutaj szybko i dynamicznie nadrabiamy względem "mitycznego Zachodu" zwłaszcza jeśli chodzi o ekstremalne gatunki metalu i ich przedstawicieli na świat jak Vader, Behemot) , ale jeśli spojrzymy na rynek szerzej i zahaczymy o scenę elektroniczna albo rap to wygląda to już zdecydowanie profesjonalniej (i lepiej finansowo)
scena rapowa która jest wdzięcznym przykładem do analizy bo pomimo totalnego nieistnienia w mediach tradycyjnych (radio telewizja) w ciągu 20 lat rozwinęła się i ugruntowała w tak mocny sposób że aktualnie na porządku dziennym są trasy koncertowa na kilkadziesiąt miast z wykupionymi biletami, sponsoring od topowych firm (Adidas, Reebok, Nike marki alkoholowe i energetyki) , własne linie odzieżowe, własne wytwórnie muzyczne, czołówka OLIS , złote i platynowe płyty, milionowe odsłony na YT i profile na Fb idące w setki tysięcy fanów ect
- Peja będący jednym z głównym filarów sceny rapowej w kraju jest artystą posiadającym NAJWIĘCEJ złotych płyt ze WSZYSTKICH polskich artystów - to mówi samo za siebie
tylko że kwestia jest taka że to środowisko działa prężnie, jest pełne świeżych ludzi i pomysłów, śledzi na bieżąco trendy zagraniczne , nie boi się ryzykować (min. postawienie 10 lat temu na internet a nie media tradycyjne) - i efekty widać gołym okiem - reszta branży jest 20 lat do tyłu
drugim skrajnym przykładem jest scena disco polo która mimo że działa nadal w swoistej szarej strefie (pierwsza disco polowa płyta dostępna w Empikach to ubiegłoroczny Weekend) ale jest jedną z najbardziej aktywnych festiwalowo i koncertowo scen w kraju , nie mówiąc o astronomicznych ilościach sprzedanych płyt na imprezach oraz przez internet (sic! dzwonki telefoniczne)
trzecia scena elektroniczna (od psytrance'ów przez dubstep/jungle po house) jest OGROMNA żadna inna w Polsce nie ma tylu i tak dużych festiwali / imprez masowych , importów gości zza granicy i przede wszystkim klubów (!) - rozpoznawalni nawet tylko lokalnie dje zarabiają z występów średnią krajową będąc zwykłym rezydentem 2-3 klubów
rynek jest - tylko chaotyczny i w wielu kwestiach zapuszczony i zasiedziany przez ludzi myślących schematami z lat 80/90 jeśli ma się pomysł i odrobinę samozaparcia podpartego wiedząc to można w nim działać i żyć na poziomie zadowalającym zarówno artystę jak i managera
a wszelkie porównania do Zachody czy Ameryki powinny być przeprowadzane proporcjonalnie do wielkości kraju, zaludnienia , PKB na mieszkańca ect ale to raczej oczywista oczywistość
Już wyjaśniam dlaczego.
Otóż po pierwsze- w Polsce nie ma rynku dla profesjonalnych managerów muzycznych, więc w związku z tym kształcenie się w tak ścisłej specjalności jest ewidentną stratą czasu. Nie ma rynku, bo po pierwsze jesteśmy małym krajem, a po drugie w Polsce jest zaledwie kilkadziesiąt stanowisk tego typu do obsadzenia, na których można liczyć na dobre zarobki. Powtórzę- kilkadziesiąt. Gro managerów jest skazana na pracę dla mało znanych zespołów za "co łaska", czyli ile % dostanę od załatwionych koncertów. A jak wyglądają realia koncertowania w PL nie muszę chyba tłumaczyć. Pochodną małych (i do tego niepewnych) zarobków jest właśnie fakt, że jeśli ktoś jest zdolny, pracowity, kreatywny i chce dobrze zarabiać, to powinien uciekać od tzw. biznesu muzycznego jak od ognia. Absolutnie nie winię za to muzyków- ciężko oczekiwać, że zarabiający grosze muzyk będzie płacił dobrą kasę managerowi. Ameryki i Europy Zachodniej nie ma co porównywać- inny świat, inne możliwości, inny potencjał... A u nas szczytem marzeń większości jest zapełnienie terminarza koncertami a'la Dni Pcimia Górnego. Różnica skali jest chyba oczywista. Niestety, nie zanosi się, aby było lepiej (przynajmniej w dającym się przewidzieć okresie). Także reasumując- kształcenie się na managera muzycznego to zawodowe samobójstwo. Zdecydowanie lepszą drogą jest zajęcie się pracą dającą w miarę stabilne dochody, a muzyka dodatkowo. Jak wypali, to idziemy w to dalej. A jak nie, to przynajmniej nie budzimy się w wieku 30-kilku lat z przeświadczeniem, że oto mamy wykształcenie w nikomu niepotrzebnym (i niedocenianym) kierunku oraz że zmarnowaliśmy najlepsze lata życia na mrzonki. Tak to właśnie widzę. :)