Temat: Nowa płyta "A Thousand Suns"
Małgorzata Zygmunt:
Kurcze a mnie jakoś ta nowa płyta nie przekonuje. Są na niej tylko 2 kawałki które mi się podobają:
Burning In The Skies - balladowo ale całkiem przyjemnie
Blackout - oh yes!! - stare dobre brzmienie!
Reszta:
When they come for me - no niby ok - fajna perkusja, ale po 3 min słuchania poczułam się zmęczona tym utworem.
The catalist - mam wrażenie że czegos tam brakuje, jakiegoś instrumentu sama nie wiem, jakiś taki niedokończony ten kawałek.
Część utworow brzmi jak jakieś pozostałości z prac nad muzyką do Transformersów i nie wiem po co zostały wrzucone w środek - uważam że nadają się tylko na intro. Takie zapychacze dziur - materiału im brakowało czy jak?
Kiedyś to był nu metal teraz hmmm.. większość kawałków brzmi jak "nu Enia" :p ?
To może pozwolę sobie wkleić notkę Mike'a z jego bloga:
Cześć wszystkim. Otrzymałem wiele pytań dotyczących moich odczuć związanych z wydaniem albumu, pomyślałem więc, że przemówię w odpowiedzi na niektóre z nich.
Na początek szybka recenzja: około półtora roku temu podjęliśmy w pełni świadomą decyzję, że popchniemy naszą muzykę w zupełnie innym kierunku. W tym samym momencie muzyka zaczęła płynąć, stała się nowoczesnym, alternatywnym brzmieniem - abstrakcją opartą na koncepcji, 50-minutową podróżą. Przewidywaliśmy, że wydanie takiego albumu może być prowokacyjne; nowy kierunek jest przez niektórych mile widziany, spotyka się też z żarliwym oporem innych. Teraz, po tym jak album znajduje się już na sklepowych półkach, wydaje się, że jesteście ciekawi kryjących się za muzyką intencji i naszych reakcji związanych z zamieszaniem wokół ''A Thousamd Suns''.
Zejdźmy na nieco inna ścieżkę. Do fanów, którym spodobał się album: milion podziękowań za wsparcie. Wśród Was są tacy, którzy są z nami od bardzo dawna i są zadowoleni z nowego brzmienia; są też tacy, którzy na początku nie byli przekonani do nowego albumu, ale dali mu szansę i teraz w pełni z niego korzystają. Ale są też tacy, którzy nigdy nie byli fanami Linkin Park, a po raz pierwszy zainteresowali się zespołem dzięki ''A Thousand Suns''. Cieszymy się, że mamy Was wszystkich na pokładzie, doceniamy dobre słowa i entuzjastyczne recenzje.
Przyjaciel opowiedział mi historię ze swojego dzieciństwa: kiedy był małym dzieckiem, jego ojciec, który nigdy nie miał zarostu na twarzy, wyjechał na wycieczkę i wrócił do domu z brodą. Jego syn spojrzał na niego i uciekł, domagając się wyjaśnień: ''co się stało z moim prawdziwym tatą?''
Porozmawiajmy więc o ''ludziach nienawidzących''.
Będziemy ignorować fakt, że istnieją ludzie, którzy dokonaliby recenzji i oceny albumu bez jego przesłuchania, i którzy na podstawie fragmentów niektórych utworów kształtują opinie (chociaż myślę, że sklepy muzyczne i strony internetowe powinny zachować prawo do ''oceniania'', ograniczonego wyłącznie dla tych, którzy kupili i wysłuchali płytę). Nie muszę Wam mówić, że Internet może zapoczątkować negatywną lawinę słów. Pomińmy więc te bzdury i porozmawiajmy o ludziach, którzy byli już fanami Linkin Park, wysłuchali nowego albumu, jednak nie przypadł im do gustu. Kiedy to piszę mam na myśli jedną z najpopularniejszych recenzji ''A Thousand Suns'' na iTunes, przygotowaną przez Janxroda, który daje albumowi jedną gwiazdkę i pyta: ''Co stało się z prawdziwym Linkin Park?'' W odpowiedzi na tą recenzję - wydaje mi się, że jedną z odruchowych reakcji jest założenie, że ludzie, którzy nie lubią ATS po prostu kochają heavy metal i nienawidzą alternatywnej/elektronicznej muzyki. Jednak w ich obronie powiem, że wielu ''jednogwiazdkowych recenzentów'' nie jest bezmyślnymi cynikami, którzy piszą gówno, ponieważ są znudzeni.
Jestem ciekawskim gościem, dlatego przeprowadziłem mały research na temat Janxroda. Pomimo, że 7/10 z jego ulubionych albumów zawiera twórczość zespołów, takich jak Disturbed, Shinedown czy Dethklok... lubi też Daft Punk. Nie sprzeciwia się lekkiej odmianie. Tak więc, co tak bardzo przeszkadza Janxrodowi w ''A Thousand Suns''? Jednym z powodów jest to, że - zgodnie z tym, co znajduje się na jego stronie - ''piszemy piosenki o tym, jak wkurzeni jesteśmy na naszych starych fanów, mówiąc im żeby się pie*****. Nie jest to dojrzałe, to brak szacunku.''
Wiecie co? Zgadzam się. Jest to złe przesłanie. Problem w tym, że to naprawdę nie jest nasze przesłanie.
Wyjaśnijmy to: chłopaki z zespołu i ja sam powiedziałem w przeszłości wiele rzeczy; nie wszystkie były miłe i pełne szacunku (przepraszamy, jesteśmy tylko ludźmi). Ale niech będzie wiadomo, że kochamy i szanujemy naszych fanów z każdej epoki. I tak jak stoimy za ''Hybrid Theory'', tak samo stoimy za pracą włożoną w ''A Thousand Suns'' i byłoby dla nas w pełni satysfakcjonujące, gdybyście dali tej płycie szansę (podobnie jak zrobili to Justin Lewis, Jeffrey Griffith czy James Montgomery). A na wszelki wypadek, gdyby Janxrod zdecydował się jednak dać szansę albumowi, nasze drzwi zawsze będą otwarte.
Niektórzy zawsze będą twierdzić, że zespół ''odszedł w pop'' albo ''sprzedaje się''. O ile wiem ''sprzedajność'' oznacza naruszenie integralności zespołu/muzyki w zamian za pieniądze czy popularność. Nigdy wcześniej stwierdzenie to nie było tak absurdalne. Jest to przeciwieństwo ''sprzedającego się'' albumu; nie pozwólcie nikomu powiedzieć Wam tego w inny sposób. Jeśli pieniądze i popularność były celem, bezpiecznie byłoby postarać się stworzyć kolejną ''Hybrid Theory''. Poza murami naszego studia muzyczny klimat jest zupełnie inny: zgodnie z danymi firmy Nielsen SoundScan w ubiegłym roku tylko 12 z 97 751 albumów wydanych w 2009 roku sprzedało się w więcej niż milionie egzemplarzy. Każdy na świecie kupuje muzykę przez piosenkę, nie przez album. Tak więc bardziej niż kiedykolwiek, stojąc za całym 50-minutowym kawałkiem, zwracam się do fanów z prośbą, żeby wysłuchali całości, a nie parę piosenek - jest to niewątpliwie duża prośba. (Niektórzy ludzie chcą podkoloryzować tą prośbę pod ''taktykę marketingową'', bo prosimy ludzi, by kupili cały album, zamiast kilku piosenek. Jeśli by tak było, bylibyśmy najgorszymi specjalistami od marketingu. Najwyraźniej kolekcja ''przebojowych singli'' jest lepszym powodem do zakupienia całego albumu niż płyty koncepcyjnej.) Radiowe single wciąż sprzedają płyty. Album koncepcyjny wymaga ryzykownego działania ze strony słuchacza. Cały argument ''sprzedawania się'' jest tutaj całkowicie bezsensowny.
Dlaczego więc dokonujemy tak dużej zmiany? ''Co stało się z prawdziwym Linkin Park?'' Wciąż tu jesteśmy. Wyglądamy i brzmimy inaczej, ale intencja kryjąca się za muzyką od samego początku jest ta sama: w studiu ciągle poszukujemy nowych dźwięków, które zachwycają i inspirują nas.
Słysząc, że nasz album zadebiutował na pierwszym miejscu w piętnastu krajach, poczuliśmy wszyscy ogromną wdzięczność, ale jeśli bycie w tym zespole nauczyło mnie czegoś w ciągu ostatnich dziesięciu lat, to tego, że nie możesz opierać swojego szczęścia na rzeczach, które są poza Twoją kontrolą. Prawda jest taka, że wierzymy, iż dobra, szczera sztuka zawsze zatriumfuje na koniec dnia. Jednak miarą prawdziwego sukcesu nie jest sprzedaż, liczby czy pozycja w rankingach. Chodzi o kontakt z oddaną rzeszą fanów i przedstawienie ludziom nowego, świeżego brzmienia.
Do zobaczenia na trasie, gdzie będziemy grać piosenki od ''Hybrid Theory'' aż do ''A Thoudand Suns''. Fani każdej epoki są mile widziani.