Temat: 11.04.2011 - Slayer i Megadeth @ Atlas Arena
Vader - szkoda, że tak brutalnie zostali potraktowani przez akustyków, bo nagłośnienie mieli takie, że aż przykro się robi.
Megadeth - mega pozytywne zaskoczenie. Wreszcie widziałem ich dobry koncert. Do 6 razy sztuka ;)
Slayer - zniszczyli wszystko. Są w kapitalnej formie. Lombardo na koniec wyglądał jakby dopiero wchodził na scenę, a nie z niej schodził. Tom w wyśmienitej wokalnej formie. Jego wczorajsze "darcie ryja" przechodzi wszelkie pojęcie. Jeden z najlepszych koncertów Slayera, jaki widziałem.
Anna M.:
muzyka i pijani ludzie.
nigdy nie zrozumiem po co wydawac tyle pieniedzy na bilet i przyjazd a potem narabac sie i nie miec nic z koncertu. i wrzeszczec. wrzeszczec "slayer kurwaaaa" az do zdarcia gardla. dzicz. po prostu dzicz. a do tej pory mialam zdanie, ze metalowa publicznosc jest o wiele fajniejsza i lepsza do ogarniecia niz inna.
ale to moje zdanie jako osoby prywatnej;)
edit: i jeszcze jedno - stanie w przejsciu, tarasowanie innym drogi zaraz po tym jak sie wrzeszczalo w kolejce, ze za wolno to idzie. im wiecej luda stoi zamiast wchodzic tym dluzej to bedzie trwac. ale nie, lepiej krzyczec c'nie? eh.
Slayerowski fanbase jest dość specyficzny, ale ten słynny okrzyk sam się ciśnie na usta przy kontakcie z taką dawką energii, agresji czy po prostu "pierdolnięcia" jaką serwuje ten zespół ;)
Również zupełnie nie rozumiem takiego podejścia, jeśli chodzi o picie. Wiadomo, można się lekko lub trochę mocniej "przygotować" na koncert, ale żeby zasnąć w trakcie lub być tak nawalonym, że się nic nie pamięta to zwykła głupota. No ale, nie moja kasa.
A co do wejść, to w sumie sprawnie to szło, tylko taka uwaga na przyszłość. Nie dało rady otworzyć więcej wejść? Z tego, co wiem, otwarte były dwa. To trochę mało jak na taką halę. 45minut stania w deszczu nie należało do najprzyjemniejszych.