Temat: "Darowane życie" - wywiad
- „Trochę wolniej” śpiewa pan na nowej płycie. Do kogo adresowana jest ta piosenka o dość wymownym tytule?
- Jestem zmuszony żyć dość szybko, chociaż w mojej naturze nie leży pośpiech i pęd za wszystkim, co związane jest z wykonywanym zawodem. Mój przyjaciel Wojtek napisał tekst tej piosenki specjalnie dla mnie, bo doskonale mnie zna. Znajomi chwalili piosenkę i mówili, że teraz zaczęli się zastanawiać nad tempem własnego życia.
- Ale tempo pana życia jeszcze bardziej wzrosło, bo znów jest na fali popularności.
- Obecnie żyję rzeczywiście bardzo intensywnie, mamy mnóstwo koncertów, dużo zamieszania związanego z promocją CD. Ale w grudniu będę robił inne rzeczy, już nie związane z płytą. Zostałem poproszony przez Annę Dymną do wzięcia udziału w nagraniu płyty z kolędami dla jej podopiecznych. Będę też brał udział w koncercie poświęconym Grzegorzowi Ciechowskiemu. Menedżer Jerzy Tolak powiedział, że Grzegorz na pewno by sobie tego życzył, więc natychmiast się zgodziłem. Zamierzam też nagrać tanga, o czym od dawna myślałem. Jak pan widzi, muszę być na wysokich obrotach, dlatego szukam takich miejsc, w których mogę się trochę wyciszyć.
- Czemu przypisać to ponowne zainteresowanie?
- Popularność nowej płyty spowodowała, że jesteśmy bardziej rozpoznawalni niż dwa, trzy lata temu. Mamy sukces i znów interesują się nami media. Od czasu, gdy znów jesteśmy razem, gramy nieprzerwanie. Ludzie wciąż przychodzą na nasze koncerty, czyli chcą nas słuchać i oglądać.
- Jak ciężko musieliście pracować na ten sukces?
- 20 lat. W przypadku płyty „Londyn 8:15” to było półtora roku intensywnej pracy.
- A gdyby płyta nie odniosła sukcesu...
- No cóż, dalej robilibyśmy swoje i funkcjonowali na rynku muzycznym. Nigdy nie zabiegałem o tanią popularność, skandale wciąż są mi obce. O wiele trudniej jest napisać bądź zaśpiewać dobrą piosenkę, która kogoś wzruszy, aniżeli wyrzucić telewizor przez okno czy zwymiotować w restauracji.