Bartek Hołownia

Bartek Hołownia muzyk / nauczyciel /
manager, Kuźnia
Gitarzystów

Temat: Szkółka Niedzielna Kuźni Gitarzystów

Witam!

W niniejszym wątku chciałbym dzielić się regularnie (jak tytuł wskazuje - raz w tygodniu;) moimi przemyśleniami dotyczącymi gry na gitarze, a w szczególności ćwiczenia techniki, harmonii, brzmienia i wszystkiego tego, co składa się na tzw. „umiejętność gry na gitarze” Dodaj obrazek

Źródłem inspiracji do poszukiwań, których efekty chciałbym prezentować w poniższej „szkółce” był (i nadal niestety jest:) niemal zupełny brak obecności w dysputach gitarowo – muzycznych informacji traktujących o absolutnie podstawowych aspektach gry na gitarze. Aspekty te, pomimo że stanowią absolutny „korzeń” i podstawę w grze każdego gitarzysty, są właściwie zupełnie pomijane w szkołach czołowych gitarzystów, podczas ich warsztatów oraz wykładów.

Powodem dla jakiego nasi mistrzowie nie przykładają zbyt wielkiej wagi do takich aspektów jak vibrato, band, pull-of itd., jest zapewne fakt, że są one dla nich tak oczywiste jak oddychanie, nie zwracają na nie zatem zbyt wielkiej uwagi. Gitarzyści-amatorzy, z kolei, są najczęściej zbyt pochłonięci przez efektowne „sztuczki” takie jak tapping, aby zawracać sobie głowę rzeczami, w ich mniemaniu, oczywistymi.

Efekty moich poszukiwań z powodzeniem stosuję na co dzień w programie nauczania największej w Polsce prywatnej szkoły gry na gitarze Kuźni Gitarzystów (więcej informacji znajdziecie na http://kuzniagitarzystow.pl), którą mam przyjemność prowadzić, a która swoje oddziały ma w Warszawie oraz Białymstoku (już niedługo ruszy również nauka przez Skype:).
Postaram się w kolejnych „odcinkach” poświęcić trochę czasu właśnie takim podstawowym aspektom naszej gry.

Na temat pierwszego odcinka chciałbym wybrać najczęściej stosowany przez gitarzystów środek artykulacyjny, czyli…. vibrato.

Jeśli podliczycie ile w danej solówce (np.do „Knockin’ on Heaven’s Door” Slasha) jest bandów, slide’ów, hammer-on’ów czy pull-of’ów, okaże się, że najczęściej stosowanym środkiem nie jest żaden z nich, a właśnie vibrato.

Najczęstszym błędem popełnianym przez pasjonatów sześciu strun jest wykonywanie vibrato nie w timie; jeśli już ktoś dodaje na koniec swojej frazy vibrato, nadaje mu nieokreśloną rytmikę drgań.

Drugim błędem jest wibrowanie dźwiękiem od razu po jego zagraniu.

Jeśli przeanalizujemy dziesięć solówek mistrzów (Gitarzystów taki jak Zakk Wylde, Slash, Joe Bonamassa, Steve Lukather, Marty Friedman, David Gilmour, Jimmy Page, Jimy Hendrix, itd.) okaże się, że większość vibrato (powiedzmy 9 na 10) jest:

- time’owe (poszczególne „wahnięcia” dźwięku są robione w ósemkach, trioli ósemkowej, szesnastkach, lub trioli szesnastkowej)

- rozpoczyna się chwilę po zagraniu dźwięku, a nie od razu (najczęściej po konkretnej wartości – ósemce, ćwierćnucie itd.)

- jest stosowane praktycznie na każdym długim dźwięku i ma zawsze taką samą amplitudę drgań (w danej solówce oczywiście:)

- vibrato wykonywane jest „z nadgarstka”, a nie z palca, tak, jak wykonywane są bandy (o bandach w kolejnym odcinku szkoły:)

- na wszystkich strunach poza pierwszą bandujemy strunę w dół; na strunie pierwszej podciągamy ją w górę

- vibrato powinno być wykonywane na zasadzie „impulsów” – rękę spinamy na króciutki moment ściągając nadgarstkiem strunę w dół (lub w górę), a następnie luzujemy ją całkowicie, przez co dźwięk opada do „czystej” wartości. Dzięki temu ręka podczas vibrato odpoczywa, w przeciwieństwie do sytuacji, kiedy podczas wibrowania dźwiękiem mamy rękę spiętą cały czas (jak przy bandowaniu).

Tak jak napisałem, powyższe cechy vibrato można zaobserwować w większości przypadków zastosowania tego środka przez gitarzystów; od każdej reguły zdarzają się wyjątki, tak samo też zdarzają się długie dźwięki, na których mistrzowie nie wibrują dźwiękiem. Cechy wymienione powyżej są jednak na tyle powtarzalne, że można mówić, moim zdaniem, o konkretnych zasadach stylowego vibrato w solówce rockowej (w solówkach akustycznych czy klasycznych mamy do czynienia z innego rodzaju vibrato).

Aby lepiej usłyszeć oraz ćwiczyć techniki, o których będę mówił w kolejnych odcinkach naszej „szkółki” polecam wrzucić przerabianą solówkę w program o nazwie „Transcribe!”, który możecie ściągnąć i zainstalować na 30 dni bez żadnej opłaty ze strony jego producenta (http://seventhstring.com). Dodam, że program ten jest polecany przez samego Pata Metheny’ego. Jego podstawową funkcją jest możliwość zwolnienia danej ścieżki oraz zmiany wysokości dźwięku przy minimalnej stracie jakości oraz bardzo użyteczny interface, umożliwiający zapętlanie ćwiczonej frazy, oznaczanie jej oraz zapamiętywanie danej pętli.

Zapraszam do polemiki, komentowania i dzielenia się Waszymi spostrzeżeniami na omawiany temat Dodaj obrazek

Pozdrawiam Was i do usłyszenia za tydzień!

Bartek Hołownia

http://kuzniagitarzystow.pl
Bartek Hołownia

Bartek Hołownia muzyk / nauczyciel /
manager, Kuźnia
Gitarzystów

Temat: Szkółka Niedzielna Kuźni Gitarzystów

Witam ponownie w kolejnym odcinku naszej gitarowej Szkółki Niedzielnej! :)

Miało być co niedzielę, ale cóż… życie! Postaram się nadrobić zaległości i w najbliższym tygodniu umieścić dwa odcinki zamiast jednego :)

Na wstępie chciałbym dodać jedną rzecz, którą być może należało dodać w moim pierwszym poście naszej Szkoły.

Wśród całej populacji, w tym również gitarzystów, znajdują się ludzie, którzy podczas procesu uczenia się jakiejś umiejętności preferują dochodzenie do mistrzostwa własnymi drogami, nie lubią zasad i obostrzeń ani dokładnych instrukcji jak coś zrobić: nie do nich niestety skierowana jest ta Szkoła :)

Istnieje jednak również druga grupa osób: takich, które podczas procesu uczenia lubią mieć powiedziane wszystko od przysłowiowego A do Z; chcą mieć podane jasno i wyraźnie zasady jak coś zrobić, sposoby ćwiczeń przedstawione krok po kroku itd. Dość często są to, jak wynika z mojego doświadczenia jako nauczyciela gry na gitarze, osoby, które najpierw należały do opisanej przez mnie wcześniej grupy osób o luźnym podejściu do zasad. Jednak po pewnym czasie pracy z nauczycielami gitary, którzy mówili „po prostu graj, a będzie lepiej”, doszli do wniosku, że jednak wcale nie jest lepiej, że grają już tyle lat i wcale nie idą do przodu. Tak się czasem zdarza. Tak tez było w moim przypadku :)

A teraz do rzeczy: dzisiejszy odcinek naszej Szkółki Niedzielnej chciałbym poświęcić tematowi wyciszania strun podczas gry solowej na przesterze, czyli dość częstej sytuacji podczas grania :)

O co chodzi? Już tłumaczę.

Kiedy uderzamy jakikolwiek jeden dźwięk na gitarze (akustycznej, czy elektrycznej, na czystym kanale, czy na przesterze), wzbudzają się inne struny. Możecie się o tym łatwo przekonać zagrawszy np. strunę E1 np. na 5. progu (prawą rękę trzymajcie przy tym w powietrzu nie dotykając innych strun). Po chwili dotknijcie palcem zagranej struny E1. Co słyszycie? Czyżby jakiś dźwięk? :) Jeśli chcecie dowiedzieć się, co tak „burczy” zacznijcie po kolei wyciszać kolejne struny poprzez dotknięcie ich palcem. Kiedy natraficie na tę, która wzbudziła się podczas uderzenia dźwięku na strunie E1, owo burczenie zniknie.

No właśnie: warto wiedzieć, że kiedy gramy dźwięk na którejś ze strun, wzbudzają i zaczynają grać również inne struny.

Przy grze na gitarze akustycznej czy klasycznej nie robi to większej różnicy. Kiedy gramy power chord na przesterze ów dodatkowy hałas również nie robi większej różnicy.

Sytuacja wygląda jednak inaczej, jeśli gramy solówkę single note’ami na gitarze elektrycznej na dużym przesterze. Wówczas, jeśli nie zadbamy o to, aby wyciszać struny, które w danym momencie nie powinny grać, nasz dźwięk będzie „rozlazły”; nie będzie przypominał tej „żylety” z jaką mamy do czynienia w solówkach Mistrzów :)

A jak wygląda wyciszanie strun od strony technicznej?

Polecam myśleć o tym dwojako: Lewa ręka (ta od gryfu:) powinna wyciszać wszystkie struny leżące poniżej (fizycznie, nie dźwiękowo) struny, na której zagraliśmy dźwięk. Można to osiągnąć poprzez położenie któregoś z palców (najwygodniej jest chyba zrobić to palcem wskazującym) na owych strunach, ale nie dociskanie ich. Przy „rockowy” ustawieniu nadgarstka, z kciukiem obejmującym gryf od góry, nie powinno to stanowić problemu :)
Prawa ręka odpowiedzialna jest z kolei za wytłumianie strun, które znajdują się powyżej struny, na której zagraliśmy dźwięk. Aby to osiągnąć, połóżmy lewy-dolny róg naszej dłoni lub pobliski jej kant (odwróćcie Waszą dłoń wewnętrzną stroną do Waszych oczu i zlokalizujcie ów fragment dłoni, o którym mówię:) na strunach, które chcemy wyciszyć.

Doświadczeni gitarzyści wykorzystują opisaną wyżej technikę wytłumiania strun bardzo często zupełnie nieświadomie. Nie wiedząc jednak, że to robią, czasem zdarza im się jej nie zastosować, przez co (szczególnie podczas wykonywania slide’u) ich brzmienie się „rozłazi” i nie ma już tej ostrości, którą Tygrysy lubią najbardziej :)

Aby dobrze przećwiczyć wyciszanie strun, pograjcie jakiś fragment ćwiczonej solówki bez podkładu; przybrudzone dodatkowe dźwięki zostaną zagłuszone przez jakikolwiek podkład, przez co nie będzie można wyrugować ich z naszej gry.

Ktoś może powiedzieć, że skoro byle podkład sprawia, że znikają, po co zatem starać się je wyciszyć? Pamiętajmy jednak, że podczas koncertu mikrofon będzie stać tuż przed głośnikiem naszego wzmacniacza i zbierać będzie każdy szmer z naszego pieca; i na „przodach” słuchać będzie każdy niuans naszej gry, nawet jeśli oprócz naszej gitary grać z nich będzie muzyka całego bandu (patrz: „zespołu”, nie „podciągnięcia”;).

Jak to powiedział w ostatnim swoim wywiadzie dla „Gitarzysty” Marek Raduli: kiedy gramy głośno słychać wyraźnie nie tylko to, co dobre w naszej grze, ale również wszystko to, co złe.

Zachęcam Was, za Markiem, do poćwiczenia jakości naszego brzmienia, szczególnie, jeśli gramy głośno i na dużym gain’ie :)
Powodzenia w ćwiczeniu!

Zapraszam oczywiście do dyskusji i przedstawienia swojego punktu widzenia! :)

Bartek Hołownia

http://kuzniagitarzystow.pl
Piotr Obraniak

Piotr Obraniak www.MODERNPET.pl

Temat: Szkółka Niedzielna Kuźni Gitarzystów

Ważna sprawa i rzeczywiście niedoceniana. Do mnie problem "dotarł" kiedy zacząłem grać slide'm na przesterze - rany, jaki sajgon się robi kiedy nie tylko nie tłumisz lewą ręką strun za tulejką, ale i zapomnisz wytłumić palcami prawej dłoni wszystkich strun, które akurat nie mają brzmieć :):):) Po jakimś czasie faktycznie takie tłumienie staje się "drugą naturą" i robi się to zupełnie nieświadomie.

Jedno pytanie - jak to się ma do gitary akustycznej, a zwłaszcza do gitary klasycznej? Mam wrażenie, że dźwięcznie gitara klasyczna zaczyna brzmieć dopiero, gdy przestanę tłumić cokolwiek - każde dotknięcie strun niegranych w moim odczuciu tłumi dźwięk struny granej, spada sustain i generalnie jakość tak płytko się robi. Na klasyku gram rzadko i tak naprawdę od bardzo niedawna więc doświadczenia zero. Na gitarze akustycznej mniej to słychać (Epiphone EJ 200CE - jumbo), ale też mam wrażenie, że dodatkowe wzbudzenia strun nie granych w danym momencie jakby wzbogacają brzmienie. Chętnie posłucham Waszego zdania.

Pozdrawiam!

PS. Nie żebym się czepiał, ale to jakaś powszechna pomyłka, nie tylko w Twoim poście: podciąganie strun to z ang. bending, nie banding ;)
Bartek Hołownia

Bartek Hołownia muzyk / nauczyciel /
manager, Kuźnia
Gitarzystów

Temat: Szkółka Niedzielna Kuźni Gitarzystów

Witam w kolejnym odcinku Szkółki Niedzielnej Kuźni Gitarzystów! :)

Dziś chciałbym skupić się na kolejnym elemencie gry na gitarze, równie ważnym, co w wielu opracowaniach gitarowych, a mianowicie na kostkowaniu.

Aby wybrać najodpowiedniejszy sposób kostkowania danego fragmentu muzyki, który chcemy wykonać, pomocne jest uświadomienie sobie podstawowych „technik” czy też „pattern’ów” wykorzystywanych podczas gry przez naszych idoli :)

Oto mój autorski, subiektywny wybór czterech takich technik:

- „górna struna z góry – dolna z dołu” – taki sposób kostkowania dobrze sprawdza się przy grze intro utworu „Come As You Are” zespołu Nirvana oraz „One” zespołu Metallica.

Jak to się robi? Ano, tak jak w nazwie napisane, nic dodać, nic ująć :) Przez górną strunę rozumiemy tutaj tę, która znajduje się fizycznie wyżej, tzn. grając intro „Come As You Are” na dwóch strunach: A5 i i E6, górna struna do struna E6, a dolna: A5.

Technika ta w bardzo efektywny sposób uaktywnia nadgarstek prawej dłoni i pozwala na ekspresyjną, zdecydowaną grę. Pomocne dla osób o zbyt cichym i niezdecydowanym brzmieniu :)

- „drabinka” – ten sposób kostkowania sprawdzi się dobrze np. w przypadku utworu „Welcome Home (Sanitarium)” zespołu Metallica oraz „Fade to Black”.

Grając kolejne struny, od strun basowych, do wiolinowych, kostkujemy z góry. Kiedy dochodzimy do struny, na której będziemy „zawracać”, czyli kiedy to zmienimy kierunek ruchu prawej dłoni i zaczniemy „wracać” od strun wiolinowych do basowych, lub po prostu nasza ręka będzie wracała do grania struny basowej, zaczynamy kostkować od dołu.

Podobnie jak w przypadku poprzedniego systemu kostkowania, takie granie pozwala „uruchomić” nadgarstek prawej dłoni, co skutkuje lepszym brzmieniem :)

- „wszystko z góry” – z takim sposobem kostkowania mamy do czynienia np. w pierwszych partiach utworu „Master of Puppets” zespołu Metallica lub „Symphony of Destruction” zespołu Megadeth.

Jak w nazwie: bezlitośnie i bez wyjątku gramy kostkując wszystko z góry.

Aby zagrać wspomnianego „Mastera” w oryginalnym tempie kostkując wszystkie dźwięki intro z góry trzeba niemałej wprawy. Taki sposób kostkowania daje jednak znacznie większą ekspresję i odpowiedni „feeling” dla tego typu utworów, mowa tutaj o „tłustych” riffach rockowych i metalowych. Granie ich kostkując naprzemiennie jest tyle łatwiejsze, co brzmi mniej stylowo i nie daje takiej frajdy i „kopa” z grania, co kostkowanie wszystkiego z góry :)

- „wszystko naprzemiennie” – taki typ kostkowania dobrze sprawdzi się w szybkich partiach solowych, gdzie tempo nie pozostawia innego wyboru.

Warto dodać, że aby zagrać w oryginalnych tempach solówki mistrzów, utrzymując przy tym właściwy feeling i brzmienie, należy w umiejętny sposób stosować wyjątki w kostkowaniu naprzemiennym.

Np. grając początek solówki na single note’ach w utworze Steve Ray Vaughan’a „Rude Mood” (mówię tu już o tej partii po charakterystycznym riffie boogie:), warto stosować pojedyncze wyjątki od kostkowania naprzemiennego w momentach, w których kostkowanie jest zastępowane hammer-on’em lub pull-off’em w lewej dłoni, tak, aby kostkowanie z góry wypadało na 1, 2, 3 i 4, a nie na „i” w takcie. Dzięki temu będziemy mogli zachować charakterystyczną „bujającą” pulsację naszej gry. Na ową pulsację warto zwracać uwagę w utworach o „korzeniu” bluesowym, gdzie kostkowanie powinno również wywoływać ów charakterystyczny „swing”.

W solówkach rockowych i metalowych wyjątki od kostkowania naprzemiennego służą nie tyle utrzymaniu odpowiedniej pulsacji, co sprawiają, że zagranie jakiejś kombinacji dźwięków staję się po prostu łatwiejsze. Aby zobrazować o czym mowa, polecam przyjrzeć się solówce w utworze „Sweating Bullets”, wykonanej przez Dave’a Mustaine’a z zespołu „Megadeth”.

W 8. takcie solówki sprawdzi się kostkowanie: ddgdgdd - gdgdgdd - gdgdgdd - i potem naprzemiennie od dołu do końca frazy. Z jednej strony naprzemiennego kostkowania, z drugiej kilka kluczowych wyjątków od niej, które pozwalają zagrać tę frazę zdecydowanie sprawniej w oryginalnym tempie.

Pamiętajmy, że sprawna gra kolejnych utworów będzie polegała na dobraniu odpowiedniego sposobu kostkowania danego fragmentu utworu. Istotna przy wyborze sposobu kostkowania będzie nie tylko wygoda, ale również, a czasem będzie to element rozstrzygający, brzmienie, feeling czy pulsacja.

Pozdrawiam Was i życzę powodzenia przy „dłubaniu” w temacie kostkowania na własną rękę! :)

Bartek Hołownia

http://kuzniagitarzystow.plBartek Hołownia edytował(a) ten post dnia 21.04.12 o godzinie 19:42
Bartek Hołownia

Bartek Hołownia muzyk / nauczyciel /
manager, Kuźnia
Gitarzystów

Temat: Szkółka Niedzielna Kuźni Gitarzystów

Witam w kolejnym odcinku naszej gitarowej szkółki! :)

Tym razem wkradła się w nasze internetowe „zajęcia” spora przerwa spowodowana finalizowaniem w Kuźni Gitarzystów kilku tematów: certyfikatów dla naszych absolwentów, bonów podarunkowych, internetowych Dzienników Ucznia itd. Sporo się działo, wracamy jednak do „gry”, w przenośni i dosłownie :)

Dzisiejszy odcinek naszej szkółki chciałbym poświęcić sprawie chyba ważniejszej w muzyce niż same dźwięki, a mianowicie: rytmowi. Dokładnie zaś tematem będzie: jak sprawić, abyśmy podczas gry na gitarze grali bardziej rytmicznie :)

Podstawowe dwa problemy, jakie zauważałem u gitarzystów, z którymi zdarzyło mi się pracować, polegały albo na nieumiejętności utrzymania stałego tempa gry (przyspieszanie), albo na graniu niewłaściwych podziałów rytmicznych w stosunku do oryginału (lub po prostu graniu „nie w punkt”, czyli nierówno w stosunku do podkładu:).

Podziały rytmiczne w muzyce nie są bezwzględne. Takt nie trwa określonej liczby sekund. Podziały rytmiczne to sprawa proporcji. Takt w metrum 4/4 trwa cztery ćwierćnuty. Każda ćwierćnuta trwa dwie ósemki. Dwie ćwierćnuty dają półnutę. Mamy tutaj zatem długości jednych dźwięków wyrażone długością innych. Proporcja :)

Podczas pieczenia ciasta, aby wypiek nam się udał, niezbędne jest odmierzenie proporcji mieszanych składników w odpowiednim stosunku. W przepisach kuchennych taką miarką jest chyba najczęściej szklanka: pół szklanki mąki, ¾ szklanki cukru itd.; zwróćcie uwagę, że używamy do odmierzenia owej proporcji przedmiotu, który jest w kuchni „pod ręką”:)

Podobnie jest z graniem na gitarze. Aby zagrać rytmicznie jakąś frazę, najlepiej jest mieć jakąś miarkę, zamiast próbować „odmierzyć” czas trwania poszczególnych nut „na oko”.

Mistrzowie gitary: Al Di Meola i Tommy Emmanuel w swoich wywiadach (pierwszy dla „Gitarzysty”, drugi dostępny w serwisie YouTube p.t. „True Stories”) mówią jasno i wyraźnie: „Tap your foot!” („Uderzaj stopą!”).

Jeśli przyjrzycie się gitarzystom na scenach świata, okażę się, że niemal wszyscy gitarzyści grający szeroką pojętą muzykę rozrywkową tupią stopą dla utrzymania rytmu (najczęściej ćwierćnuty:)

Dzięki temu mają jasny punkt odniesienia, gdzie grać poszczególne dźwięki: ćwierćnuty dokładnie na tupnięcie, ósemki na tupnięcie i dokładnie pomiędzy itd. Identycznie jak z ową kuchenną szklanką, dzięki miarce możemy znacznie sprawniej zachować proporcje!

Z mojej strony dodałbym do w.w. mistrzów jeszcze jedną uwagę: oprócz tupania, kiwaj się! Albo na każde tupnięcie kiwnijmy się raz do przodu, albo na jedno tupnięcie kiwnijmy się w przód, a na drugie w tył, to zależy od tempa utworu. Kiwanie powinno wykonywane w tempie dla nas wygodnym, ale stałym i niezmiennym :)

Co daje kiwanie oprócz tupania: tupnięcie jest punktowe, nuty zaś trwają. Dzięki kiwaniu, możemy łatwiej wyobrazić sobie czas trwania nuty. Dodatkowym atutem kiwania jest fakt, że ruszając się podczas grania trudnie jest się spiąć, naturalnie zatem rozluźniamy nasze ciało, co sprzyja osiągnięciu lepszych efektów technicznych w grze na gitarze. I „last but not least”: kiedy podczas grania ruszamy rytmicznie naszym ciałem, dajemy publiczności jasny przekaz: „Moja gra jest po to, abyście się dobrze bawili. Widzicie sami: ja się bawię dobrze, tupię, kiwam się do muzyki – obchodzi mnie to co robię i rusza mnie to! Wy też możecie, jeśli tylko chcecie, potupać nóżką, ponucić, potańczyć. Podsumowując: czujcie się swobodnie!”. Myślę, że każdy muzyk grając chciałby, aby taki właśnie przekaz dotarł do słuchacza / widza :)

Tyle na dzisiaj. Pozdrawiam Was serdecznie i do usłyszenia w następnym odcinku! :)

Bartek Hołownia

http://kuzniagitarzystow.pl
Bartek Hołownia

Bartek Hołownia muzyk / nauczyciel /
manager, Kuźnia
Gitarzystów

Temat: Szkółka Niedzielna Kuźni Gitarzystów

Witam w pierwszym „powakacyjnym” odcinku naszej Szkółki! :)
Na dobry początek chciałbym zająć się tematem niekoniecznie stricte gitarowym, ale jednak ważnym, i to nie tylko muzycznie, a mianowicie tematem talentu. Do poniższych rozważań zaś skłonił mnie film na YouTube (http://www.youtube.com/watch?v=MiRxLgyN_Lo&feature=rel..., z rodzaju na jaki każdy z Was pewnie nie raz się już natknął.
Talent, czyli pewna "łatwość" w grze, w moim przekonaniu, istnieje, czasem zaś zdarzają się jednostki obdarzone ową łatwością stopniu nieporównywalnie większym, niż u innych.

Na pewno jednak zdecydowanie zbyt często szafuje się wyrażeniem "talent" przy określaniu powodu, dla któregoś ktoś gra dobrze, albo źle. Talent robi raczej różnicę pomiędzy mistrzem a geniuszem.

Przeanalizujmy jednak przypadek takich jednostek, jak ów Andreas.

Zacznijmy od tego: jestem przekonany, że ów 12-latek urodził się w rodzinie związanej w jakiś sposób z muzyką oraz, że poświęcił na ćwiczenia przynajmniej kilka tysięcy godzin przez kilka lat solidnej pracy z gitarą; pewnie dostał swoją pierwszą gitarę ok 6 roku życia.

Pytanie brzmi: dlaczego, jeśli postawimy kogoś, kto poświęcił tyle samo czasu w wieku 17, 20 czy 25 lat, ale wychowywał się w rodzinie "niemuzycznej" i bohatera tego filmu i porównamy ich poziom gry - uzyskamy pewną różnicę (bo jak na kilka lat gry, nawet 6, to ów chłopaczek gra lepiej niż średnia krajowa;), którą można określić jako "talent"?

Oto kilka różnic, które mogły wpłynąć na inny efekt końcowy:

- otoczenie / rodzina - Andreas pewnie już w brzuchu mamy słuchał muzyki, raczkował na próbie swoich rodziców, na koncerty jeździł w wózku dziecięcym, rodziców / przyjaciół rodziny w akcji z instrumentami oglądał od dziecka; nauka przez naśladownictwo (najszybszy sposób nauki) towarzyszyła mu od najmłodszych lat.

- więcej czasu wolnego - przez te kilka lat ćwiczeń Andreas nie był pewnie ograniczony czasowo przez szkołę (nauka w domu), pracę itd. Dzięki czemu jego kilka lat ćwiczeń daje znacznie więcej godzin ćwiczeń niż kilka lat u osoby starszej.

- wiek mózgu - dzieci uczą się najszybciej, bo w ich mózgach powstają nowe połączenia neuronalne (tak to się nazywa?) niż u osób dorosłych; dzięki temu nauka w młodym wieku przebiega znacznie sprawniej

- brak barier psychicznych - jak wspomniał Marcin Kaszkowiak, dzieci nie wiedzą co to wstyd, mają naturalnie "otwarte głowy", nie boją się eksperymentować, nie mają świadomości ograniczeń, które istnieją w większej części jedynie w naszej "dorosłej" psychice.

- tok nauczania - Andreas pewnie miał szczęście od początku uczyć się w sposób najefektywniejszy, nie tracąc czasu na nauczycieli z przypadku i mało przydatne sposoby ćwiczenia; nie tracił czasu na brnięcie w ślepe uliczki wiedzy, tylko po to, żeby potem z nich mozolnie wychodzić.

Jeśli weźmiemy wszystkie w.w. kwestie do tzw. "kupy", uzyskamy ów mitologiczny "talent". W większej lub mniejszej dawce.

Warto jednak pamiętać, że nie samym ćwiczeniem skal zrobimy postęp muzyczny. Jeśli nie było nam dane urodzić się w rodzinie muzyków i grać na gitarce od wieku przedszkolnego - fundujmy to sobie sami, nawet w wieku dorosłym! Chodźmy na jam sessions, koncerty, słuchajmy muzyki w domu, w samochodzie, na spacerze, oglądajmy mistrzów gitary na YouTube, grajmy na różnych instrumentach (nawet nie traktując ich specjalnie ambicjonalnie), starajmy się być otwarci na nowe doświadczenia, śpiewajmy (jak to "otwiera głowę"!), tańczmy z gitarą i bawmy się muzyką... to wszystko ma kolosalne znaczenie, być może większe niż długie godziny spędzone na wprawkach i ćwiczeniach skalowych.

Last but not least: znajdźmy sobie nauczyciela / mistrza, który nie tylko będzie wiedział, co mówi, ale również będzie dla nas autorytetem, który pomoże nam przełamać nasze lenistwo i brak wiary w siebie.

Dzięki za Waszą uwagę! Jak zwykle zapraszam do dyskusji i… do usłyszenia za tydzień :)



Wyślij zaproszenie do