Temat: na czym gracie, graliście lub chcielibyście grać?
Andrzej S.:
Adrian Smogor:
Retro 50 to ten Custom??
porównywałeś z innymi np Thunderverb?? Jakie różnice??
Tak, to jest Custom Shop. Właśnie grałem prawie na wszystkich pomarańczach z wyjątkiem Thunderverba. Bezpośrednio go z żadnym nie porównywałem, bo po prostu te piece nie stoją w sklepach, szczególnie w Polsce..:/. Porównując do tych seryjnych chyba najbardziej przypomina OR50, tylko ma połowę jego ganiu i nie ma HF-drive, czyli presence w wydaniu Orange'a, a w drugiej kolejności - AD30, bo Rocker, a już szczególnie Rockerverb to zupelnie inna bajka - bardziej nowoczesny, zwarty drive i czystszy clean.
Retro ma stosunkowo mały headroom - crunch zaczyna się od godziny 9. i bardzo delikatnie rośnie, dźwięk jest bardzo bogaty w harmoniczne, bo dopaleniu, albo odlączeniu EQ zaczyna się "śpiewający" sustain. Bardzo ciężko opisać to brzmienie, bo jest po prostu do niczego nie podobne....ani to marshall, ani vox, ani tym bardziej fender...Ciekawy jest też EQ (z tego co pamiętam to też taki jest w AD30), gdzie każda z gałek jest de facto gainem dla danego zakresu częstotliwości...Aha i wg mnie dużo lepiej brzmi z głośnikami Eminence'a V12 niż z Celkami v30, które waliły skrzeczącą górą niemiłośniernie....No i to co mnie zachwyca, to soliność konstukcji, chociaż seryjne modele nie wiele mu ustępują (poza wnętrzem oczywiście, bo w customach jest ponit-to-point) - to co mnie odrzuca np. w Marshallach to tandetne wykończnie, te plastikowe gniazda itd.
Super, cieszę się że tak dobrze trafiłeś :-)
No wiesz większość nowych wzmacniaczy nie jest już tak solidnie wykonana. Wszystko idzie w ilość. Mnie np. nie odpowiadają nowe marszałki ni cholerę. Grałem trochę na TSL-u. Ale to zbyt nowoczesne brzmienie. (Co innego JCM800 czy plexi).
W tym kontekście może i dobrze że nie kupiłem pomarańczowego rockera, skoro taki nowoczesny. Mówisz że AD jest bardziej wintige?
Ja mam okazję pracować w studio na thunderverbie, to piec naszego gitarzysty. No i ten na szczęście jest bardziej wintidzowy. Ma dwa kanały, oba to skranczowania, ten drugi to bodaj dirty. No i fajnie to gada. Samo z siebie jak to mówi znajomy, lepi się do wszystkiego, dźwiękiem. Nie chciałem za bardzo drugiego orange, bo było by za pomarańczowo.
W końcu decyzja padła na fendera hotrod delux. Czysty oczywiście jest fajny. Niestety nie ma kranczu, tylko od razu przesterowany kanał. Taki sobie :-/
Ale czysty plus TS-opodobne dopałki i jest fajnie.
Największe zaskoczenie, to kanał "more gain".
Fender i szatańskie klimaty??
Ale gada to gada. To nie mesa. Ale do hardrocka. To moje największe zaskoczenie. Bo wcześniej troche na nim grałem, ale nigdy nie odpaliłem more gain na dużej głośności.
Tylko szkoda że nie ma jakiegoś crunchu.
Czemu delux? Deville jest już za ciężki i duży. Wiem że 1x12 to mało (tak jak u Ciebie), ale jakoś szkoda pleców ;-/
Twin jakoś do mnie nie przemawia. Brzmienie czyste, tak. Ale ani wizualnie, ani tak całościowo, nie wiem, nie rusza mnie po prostu. No i jest cholernie ciężki, i ma lampów w pizd..u ;-)
Vox-y też mnie nie ruszają, grałem na tym, brzmienie zawodowe, ale jakoś nie moja bajka.
Mogłem się jeszcze skusić na bassmana tweedowego. Myślałem tez nad tym co Ty miałeś, Super Amp, ale zaś 4x10.
No i tak stanęło na delux.
Myślę że z orange w mixie wyjdzie niezły sound :-)
Za to chrapke mam na Bad Cata, ale to na razie za drogo dla mnie. Grałeś może na jakimś? Albo riviera, matchless??
Kusi połączenie fenderowskiego czystego z marshallowskim crunchem.
A Tobie zazdroszczę tego customa. Już zwykły orange to piękna robota. A taki custom retro... miód, cud i orzeszki.
Pozdrawiam