Temat: Dla tych mniej utalentowanych...
Witam wszystkich.
Moja miłość do instrumentu zwanym gitarą rozpoczęła się piętnaście lat temu. Jako jedynakowi bez wstępnych perspektyw na przyszłość, moja Matula dala do wyboru lekcje tańca bądź gry na gitarce. Odpowiedź była prosta.
Początek był trudny, oj bardzo. Nie posiadałem tylu chęci do gry jak większość początkujących. Wcześniej nie myślałem jak to fajnie byłoby grać na tym instrumencie. Przez pierwsze pół roku to był przymus, poranione palce itp. ,nic przyjemnego. Nawet to co wydobywało się z duszy mojego „wiosła” nie przypominało muzykiJ.
Sytuacja jednak się trochę zmieniła kiedy pokochałem to co robię, zacząłem grać przede wszystkim dla siebie i doceniać trud jaki włożyłem w edukacje, próby itp.
Potem poszło z górki: pierwsze zespoły (totalna amatorka), aż do czegoś poważnego. Zakochałem się w poezji śpiewanej i tak założyłem z kolegą grupę muzyczno poetycką zwaną „szeptem”. To był okres największego rozkwitu moich umiejętności gry (polecam każdemu). Teraz gdy zespół się rozpadł (a było to pięć lat temu) zostały słodkie wspomnienia i uprzyjemnianie czasu podczas spotkań muzyczno - towarzyskich.
Jedno jest pewne: Dziwięki gitary ciągle są wołku mnie.
Łukasz Lewiński edytował(a) ten post dnia 23.10.07 o godzinie 00:47