Temat: Hunter Fest 23-25 lipca 2009
Naprawde wielka szkoda, ze to byla juz ostatnia edycja i ze Hunterfest znika z festiwalowej mapy Europy, bo z czystym sumieniem stwierdzam, ze byl to najlepszy Hunterfest, na jakim bylem i kiedykolwiek bede...
Fotki z tego historycznego wydarzenia po wsze czasy beda dla mnie cenna pamiatka i na pewno zajma eksponowane miejsca w moim festiwalowym albumie, trzy z nich wklejam nizej.
Dzien 1:
Czyli przede wszystkim niezapomniany koncert Machine Head - z pewnoscia jeden z trzydziestu najlepszych ich wystepow, na jakich bylem - spokojnie moge powiedziec, ze nie byl gorszy od tego z Chorzowa, gdy MH grali przed Metallika - z Chorzowa pamietam glownie naglosnienie i to, ze tamten koncert opuszczalem z mysla, ze jak dla mnie rownie dobrze mogli wcale nie zagrac, choc MH lubie bardzo...
Z pierwszego dnia HF zapamietam tez wyjezdzajace TOI TOI'e (akurat sie z nimi mijalem, gdy dotarlem na miejsce:) i kolejke po zimne piwo (jeden taki punkt na 10 tysiecy ludzi w zupelnosci wystarcza, bo trzeba pamietac, ze nie wszyscy lubia piwo) - kolejka z pozoru krotka, ale stalem w niej ponad godzine, czyli polowe czasu, ktory w sumie spedzilem na festiwalu, do tego jeszcze spotkalem troche znajomych - czego chciec wiecej? :)
Pratycznie calkowity brak ochrony - przy tak pokojowo nastawionej publice - mozna potraktowac jako dodatkowy atut. Podobnie jak pole namiotowe, ktorego rozmiary idealnie dostosowuja sie do potrzeb - tzn. festiwalowicze sami je sobie powiekszaja, ilekroc zachodzi taka potrzeba.
A brak jakichkolwiek sanitariatow czy tez chyba najdluzsza w swiecie kolejka po nic (wymiana opasek w czwartkowe popoludnie) to juz drobnostki... kto mysli o higienie, gdy wokol same gwiazdy?
Dzien 2:
Co prawda moze nie wszyscy o tym wiedzieli, podobnie jak o paru innych malo istotnych sprawach (w koncu ludzie spragnieni informacji przesiaduja przed tv i komputerami, a nie na festiwalach), ale Tiamat tego dnia jak najbardziej mozna bylo zobaczyc, tylko trzeba bylo sie pofatygowac pare kilometrow dalej...
Ja pojechalem, zobaczylem i bynajmniej nie zalowalem, ze nie ma mnie juz w Szczytnie...
Dzien 3:
Bardzo udany - byc moze najlepszy z calego festiwalu - warto bylo przejechac cala Polske (tym razem na poludniowy zachod), bo gwiazdy dopisaly i Superpuchar trafil tam, gdzie jego miejsce :]
Puenty nie bedzie, chyba ze dopisze ja zycie, gdy ktos niespelna rozumu sprobuje jeszcze wskrzesic ten festiwal pod nazwa Hunterfest...