Temat: Kontrowersje: "Czy rozwój osobisty to ściema?"
Artur K.:
Paweł S.:
1. "The challenges and events that individuals encounter over the life span do not change personality traits; rather personality traits determine the way in which individuals respond to the events."
Hmm, osobiscie nie wierze w cos takiego jak personality traits (polecam "The Cult of Personality (Testing)" - nie pomne teraz autora, ale jest to doskonale opracowanie odnosnie istnienia lub nie istnienia jakichs stalych cech osobowosci - ktore notabene sa idea wybitnie zachodnia - na wschodzie 'stala' osobowosc jest koncepcja wybitnie dziwna).
Arturze, zapewne pamiętasz, jako Uczestnik moich seminariów, że pomiar cech osobowości jest całkiem przydatny i ma swoje zastosowanie w selekcji "talentów interpersonalnych". Nawet jeśli cechy nie istnieją obiektywnie, to mają praktyczne zastosowanie, zaś testy psychometryczne są powszechnie stosowane np. w selekcji zawodowej.
Cechy osobowości - to, czy istnieją, czy nie, jest nie tyle kwestią wiary, ile dowodów empirycznych. Można się zgodzić z tym, że idea "cechy" jest wymysłem psychologów - koncepcją mającą pomóc wyjaśnić tzw. stabilność czasową oraz spójność międzysytuacyjną zachowania.
Istota problemu tkwi jednak nie w tym, jak to nazywamy, ale z czym naprawdę mamy do czynienia. Nie ulega wątpliwości, że nie nikt z nas nie rodzi się "tabula rasa", że każdy z nas posiada pewne predyspozycje i inklinacje, że każdy z nas jest "jakiś z natury" i że pewnych zmian w sobie bardzo trudno dokonać. Nawet jeśli są możliwe, muszą być "wymuszane" i czujemy się z nimi "nieswojo, dziwnie i sztucznie". Godzimy się czasem na to w imię "życiowej konieczności".
- rozwój osobowości jest możliwy; nowe wyzwania i doświadczenia mogą powodować zmiany w osobowości, jednakże w większości przypadków będzie to zmiana, która polega na "byciu jeszcze bardziej sobą"; NA PRZYKŁAD: o ile nie zajdą szczególne okoliczności, osoba z natury nieśmiała, będzie "pielęgnować" swoją nieśmiałość raczej niż otwierać się na kontakt z innymi
Generalnie zgoda - jesli nie zajda szczegolne okolicznosci. Ludzie standardowo robia wiecej tego co juz robili, jak to ujela Satir - najsilniejszym ludzkim instynktem nie jest instynkt przetrwania, ale instynkt unikania nieznanego - ludzie niekiedy wola sie zabic, niz zmienic. Przykladem tych szczegolnych okolicznosci moze byc np. skuteczny coaching czy szkolenie - albo nawet ksiazka ktora okaze sie dla danej osoby doskonala metafora.
Majac co najmniej kilka takich doswiadczen w mojej historii osobistej (np. biografia Clintona w kontekscie otwierania sie na ludzi), moge jednak powiedziec ze 'szczegolnosc' owych okolicznosci moze byc dosyc typowa ;)
Natomiast pojawia sie inna, duzo ciekawsza kwestia -presji srodowiska. O ile nagla zmiana w wyniku waznego wydarzenia (wypadek, katastrofa, smierc w rodzinie, etc.) ma jakies spoleczne uznanie ("Ten wypadek bardzo na niego wplynal i sprawil ze spojrzal na swiat z innej perspektywy"), o tyle 'nagla' zmiana u znajomych, niepodparta jakims wyraznym czynnikiem zewnetrznym, jest dla wiekszosci ludzi - wbrew deklaracjom odnosnie wiary w wolna wole ;) - zagrazajaca. Podejrzewam ze dlatego, iz podwaza stabilnosc ich wlasnego swiata i sklania ich z koleji do zmiany - dla unikniecia tego duzo latwiej czlonkom danej grupy wpychac osobe z powrotem w stara role, co czesto ma miejsce.
Zmiana jest możliwa, czasem nawet wbrew własnym predyspozycjom i presji otoczenia, aby utrzymać status quo. To fakt. Odpowiedni trening (tzw. wydeliberowana praktyka) może przynieść efekty, które
są wręcz nieprawdopodobne (vide: badania Ericssona i współpracowników nad "expertise"). Jednakże nie ma róży bez kolców. Osiągnięcie tych efektów wymaga solidnej i metodycznej pracy. Można więc zaryzykować takie twierdzenie:
CHOĆ ZMIANA JEST NIEUNIKNIONA, TO ZMIANA W POŻĄDANYM PRZEZ NAS KIERUNKU JEST JEDYNIE PRAWDOPODOBNA
- ponadto to, co często jesteśmy skłonni nazywać rozwojem jest tak naprawdę tylko innym sposobem "uzewnętrznienia się" naszych "starych" cech, dyspozycji i nawyków
Hmm, brzmi to troche jak korygowanie zalozen eksperymentu po dokonaniu eksperymentu - chetnie przeczytalbym faktyczny artykul, bo przyznam ze trudno mi znalezc sposob w jaki moznaby to obiektywnie sprawdzic ;)
Proszę bardzo. Książka, którą wymieniłem jako źródło cytowanych przeze mnie wniosków z badań jest ogólnie dostępna w czytelni Wydziału Psychologii UW. Zapraszam do jej uważnej i wspartej refleksją lektury.
Wyjaśnienie tej "zagadki" jest zaś bardzo proste. Wspomina o nim już Pervin w jednej ze swoich książek nt. osobowości - otóż zbyt często dajemy się uwieść powierzchownej zmienności naszego zachowania i twierdzimy, że bardzo się zmieniliśmy przez lata doświadczeń, albo też, że jakieś szkolenie "odmieniło" totalnie nasze życie. Tymczasem warto zachować nieco zdrowego sceptycyzmu i spojrzeć, co tak naprawdę się zmieniło. Nasze dyspozycje mogą bowiem być realizowane na wiele różnych sposobów i te, w zasadzie, można zmieniać dowolnie. Jednakże "główne motywy" naszej aktywności najczęściej pozostają zadziwiająco stałe i oporne na zmiany (choć gwoli ścisłości - one także mogą się niekiedy zmienić).
Zapraszam Państwa do merytorycznej i poważnej dyskusji "Czy rozwój osobisty to ściema?".
W tym temacie bardziej trafia do mnie uwaga Steve Pavliny odnosnie dwom szkodliwym biegunom w kontekscie rozwoju osobistego - jednym jest 'cynik', ktory w nic nie wierzy i uwaza ze wszystkie narzedzia rozwoju osobistego to pokarm dla naiwniakow; drugim jest 'nalogowiec' ktory czyta kazda ksiazke z rozwoju osobistego jaka dostanie w lapki, spedza kazdy wolny czas na szkoleniu - ale nic z tego nie wprowadza w zycie. I w tym drugim przypadku faktycznie 'rozwoj osobisty' to sciema - jedna z wymowek dla osoby przed podjeciem faktycznego dzialanai.
Zgoda. W kwestii rozwoju osobistego ani 'cynik', ani 'nałogowiec' racji mieć nie mogą.
Rację chyba mają 'hedoniści' i 'pragmatycy'. Dlaczego?
Otóż większość z nas nie pragnie zmiany dla niej samej. Pragniemy łatwiej, szybciej i przyjemniej realizować swoje cele, dążenia, zachcianki lub pasje. W większości przypadków nie marzymy o totalnej przemianie, ani nie traktujemy rozwoju własnego jako celu samego w sobie. Chcemy żyć i cieszyć się życiem. Zaś aktywność prorozwojową wybieramy, bo jest ona źródłem przyjemności lub otwiera przed nami nowe możliwości realizacji własnych zamierzeń. A więc hedonizm lub utylitaryzm. Pracując ze swoimi Klientami w obszarze doskonalenia kompetencji zawodowych zazwyczaj spotykam się z motywem pragmatycznym i utylitarnym, ale iskierka zabawy i przyjemności zawsze dopełnia dzieła ;-)
Pozdrawiam
Paweł Smółka