Ola
Kowalska
Restrukturyzacja
finansów
Temat: Okradziona przez Bank - reklamacja rozpatrzona negatywnie.
Pozwoliłam sobie zatytułować swoją wypowiedź tak ostro używając słów "okradziona przez bank", ponieważ zaistniałej w mBanku mojej sytuacji nie umiem inaczej nazwać.Myślałam, że jest to pomyłka systemu czy też pracownika banku, która na drodze postępowania reklamacyjnego zostanie wyjaśniona, ale nic bardziej mylnego, stąd mój ostry tytuł...
Przechodząc do szczegółów proszę uprzejmie o poradę co powinnam w swojej sytuacji z bankiem uczynić:
Otóż nigdy wcześniej w życiu nie brałam żadnych pożyczek, ani kredytów. Pojawiła się jednak taka potrzeba, więc posiadając jako stała klientka banku ofertę specjalną, skorzystałam z niej i wzięłam kredyt odnawialny (do którego oczywiście nie ma rat miesięcznych, lecz zgodnie z treścią zawartej umowy, spłaca się go w ciągu 12 miesięcy).
Sprawa była nieco bardziej zawiła, ponieważ początkowo wykorzystałam jedynie 300 zł z kredytu odnawialnego, które po kilku dniach spłaciłam i chciałam zrezygnować z kredytu odnawialnego, co zgłosiłam telefonicznie na mLinię. Moja rezygnacja została telefonicznie przyjęta i potwierdzona mailem. Rezygnacja ta miało wejść jednak w życie dopiero w ciągu 30 dni, a więc z zachowaniem 30-stodniowego okresu wypowiedzenia.
Ponieważ u mnie w domu pojawiła się potrzeba skorzystania jeszcze z większej ilości pilnych pieniędzy (a mąż wkrótce spodziewał się z zagranicy około 45 tys. zł na swój rachunek), wobec czego nie czując żadnego ryzyka podjęłam decyzję, że anuluję swoją wcześniejszą rezygnację z kredytu odnawialnego i złożę wniosek o jego podwyższenie. Rozmowa w tej sprawie również odbyła się telefonicznie (12 marca br.) i na moje pytanie czy mogłabym anulować wczesniejszą moją rezygnację z kredytu odnawialnego otrzymałam odpowiedź twierdzącą oraz informację, że aby wcześniejsza rezygnacja nie weszła w życie wystarczy, że pobiorę ponownie z mojego kred. odnawialnego jakąś kwotę, a wówczas kredyt ten nie zostanie zlikwidowany, ponieważ zasada jest taka, że jeśli jest kwota ujemna w kredycie odnawialnym, to nawet mimo wczesniejszej rezygnacji klienta nie zostanie on zamknięty.
Postąpiłam krok w krok zgodnie z informacjami i wskazówkami pracownika banku, który poinformował mnie, że rezygnacja z wcześniejszej rezygnacji odbywa się w pełni i wyłącznie telefonicznie. Mało tego - dowiedziałam się nawet, że bank nie potwierdza anulowania wcześniejszej rezygnacji drogą mailową (chociaz wszelkie inne wnioski i działania klienta potwierdza mailowo). Co mnie zaskoczyło, ale przyjęłam to do wiadomości i wobec tego brak maila potwierdzającego moją rezygnację z rezygnacji nie budził mojej wątpliwości.
Telefonicznie złożyłam również wniosek o podwyższenie kwoty kredytu odnawialnego do 3.200 zł. Wkrótce ten mój wniosek został rozpatrzony pozytywnie, a ja kwotę tę wykorzystałam wiedząc, że zgodnie z udzieloną mi telefonicznie informacją, a także zgodnie z informacją znajdująca się w treści umowy, z kredytu odnawialnego mogę korzystać przez 12 miesięcy.
Byłam przekonana, że moja rezygnacja została przyjęta, gdyż taki był cel i sens mojej rozmowy z bankiem.
Ku mojemu jednak zaskoczeniu dn. 15 kwietnia w niedzielę, gdy dwa razy wpłynęły na mój rachunek pieniądze, które próbowałam tego dnia przesłać do odbiorcy docelowego, miałam komunikat, że środki na moim rachunku są niewystarczające. Zadzwniłam wówczas na mLinię i usłyszałam, że tak jest, ponieważ sama 12 kwietnia (czyli 2 dni wczesniej) zrezygnowałam z kredytu odnawialnego.
Jest to kompletna bzdura, gdyż niczego takiego nie uczyniłam.
Domyślam się, że podczas rozmowy telefonicznej, którą wykonałam do banku celem anulowania mojej wcześniejszej rezygnacji z kredytu odnawialnego, pracownik banku nie przyjął dyspozycji i nie prowadził do systemu zgłoszonego przeze mnie anulowania wcześniejszej rezygnacji, lecz wyłącznie wprowadził do systemu mój wniosek o podwyższenie kwoty limitu. Skutkiem tego jestem teraz nienależnie traktowana jak dłużnik banku i odtąd wszelkie pieniądze, które wpływają na moje konto topią się na rzecz banku jako nalezna bankowi spłata długu od wypowiedzianego (niby) przeze mnie kredytu odnawialnego.
Odpowiedź na moją reklamację mnie oburzyła, gdyż było tam jedno jedyne zdanie, z którego wynika, że rozmowy telefoniczne ze mną zostały przesłuchane i nie można zarzucić braku kompetencji pracownikom banku.
Jestem zaszokowana, gdyż doskonale pamiętam początek tej rozmowy, a więc najbardziej istotna w sprawie rozmowa została pominięta lub zinterpretowana fałszywie na rzecz banku, a nie moją.
Dodam, że z powodu należnej i w/w przeze mnie kwoty 45 tys zł, która miała wpłynąć na konto mojego męża (również w mBanku), a później zgodnie z naszymi ustaleniami na mój rachunek w celu spłaty kredytu, który wzięłam w mBanku, miałam w niedzielę przed 19:30 przelać do odbiorcy kwotę 71 zł. Wówczas owe blisko 45 tys. zł wpłynęłoby na konto mojego męża, a potem na moje (za jego pośrednictwem). Kwotę 71 zł próbowałam dwa razy w odpowiednim dniu przelać do odbiorcy, chcąc zmieścić się koniecznie przed godziną 19:30, lecz przelew okazał się niemożliwy, gdyż bank zamknął mój kredyt odnawialny na rachunku, ponieważ zdaniem banku to ja ów kredyt wypowiedziałam.
Proszę uprzejmie o informację czy Panstwa zdaniem byłaby tutaj bardziej wskazana Skarga do KNF czy próba mediacji z bankiem przy KNF?
A także - co ogromnie ważne dla mnie i męża - czy podczas postępowania skargowego w KNF można (i czy ma to w ogóle jakieś szanse?) czy mogę przedstawiać dowody na to, że mężowi należała się kwota 45 tys zł oraz że z powodu nienależnego zamknięcia mi przez bank kredytu odnawialnego na rachunku osobistym dwie próby wysłania przeze mnie kwoty 71 zł przed godz. 19:30 w niedzielę (co było warunkiem otrzymania 45 tys. przez męża) nie udały się, skutkiem czego mąż stracił 45 tys zł, a ja nie mam teraz środków na spłatę nienaleznie wypowiedzianego (jakoby przeze mnie) kredytu odnawialnego, a także na zapłatę innych moich terminowych płatności (w tym na OC i AC samochodu) i właściwie na życie.
Zamiast znacznego zastrzyku finansowego, mam teraz dług, którego nie powinnam posiadać i jeśli mam być szczera aktualnie staram się o kredyt w innym banku, aby móc zapłacić moje inne terminowe płatności (których nie uregulowałam terminowo, gdyż dwa razy moje pieniądze nienależnie "utopiły się" na moim rachunku jako spłata długu wobec banku i skoro nie otrzymałam w/w 45 tys.) i przeraza mnie fakt, że bez mojej winy popadnę w pętlę kredytową, której nie będę w stanie spłacić.
Bardzo proszę o poradę w tej mojej skomplikowanej sprawie.Ola Kowalska edytował(a) ten post dnia 22.04.12 o godzinie 12:30