Andrzej Korasiewicz

Andrzej Korasiewicz Kierownik Działu
Organizacji,
informatyk, nadzór
właścici...

Temat: Podsumowanie 2014

Jak tam, szykujecie się? :). Ja układam top 100 od początku roku sukcesywnie. W tej chwili mam przesłuchanych już ok. 150 płyt tegorocznych (licząc od początku roku). Top 10 już jest dosyć stabilne, ale czekam jeszcze na Simple Minds, Pink Floyd i Bryana Ferry'ego. Oni mogą zamieszać u mnie.
Adam Dembiński

Adam Dembiński Ekspert Służby
Celno-Skarbowej;
Ministerstwo
Finansów

Temat: Podsumowanie 2014

Ja się szykuję.
Na chwilę obecną ma 6 pewniaków do mojego Top 10. Poza tym mam ok. 20 płyt, z których wyłoni się pozostała czwórka.
Też czekam na Pink Floyd. I jeszcze na AC/DC. Ale te płyty raczej nie spowodują jakiejś rewolucji w moim podsumowaniu.
Przemysław Ł.

Przemysław Ł. adiunkt, Uniwersytet
Marii
Curie-Skłodowskiej

Temat: Podsumowanie 2014

Jasne, że się szykuję. To stało się już swego rodzaju rytuałem :) Wydaje się, że nie będzie problemów z pierwszą dziesiątką, wszystko jest dość klarowne. Rok był bardzo udany, bo ukazało się kilka rewelacyjnych płyt, ale z drugiej strony, tych bardzo dobrych płyt nie jest tak dużo jak np. rok temu, kiedy było mi trudno zdecydować się na pierwszą 20.
Jakub Oślak

Jakub Oślak Research Consultant,
Pedersen & Partners
- executive search

Temat: Podsumowanie 2014

Mamy fantastyczny rok pod względem nowych płyt! Ja też mam już właściwą ilość kandydatów, muszę ich teraz tylko poukładać.

Tak - również czekam na Pink Floyd :) jak znam siebie zajmą pierwsze miejsce.
Przemysław Ł.

Przemysław Ł. adiunkt, Uniwersytet
Marii
Curie-Skłodowskiej

Temat: Podsumowanie 2014

Jestem właściwie gotowy. Jedna pozycja jest ewentualnie do wymiany na jakąś nowość, której raczej się już nie spodziewam.
Przemysław Ł.

Przemysław Ł. adiunkt, Uniwersytet
Marii
Curie-Skłodowskiej

Temat: Podsumowanie 2014

Mam dzisiaj od rana dość leniwy dzień i postanowiłem ubrać w kilkadziesiąt zdań podsumowania kolejność, która ustabilizowała się już jakiś czas temu. Tu się już nic nie zmieni, bo nawet jeśli ukaże się jeszcze jakaś płyta w tym roku, to i tak znajdzie się w podsumowaniu dopiero w 2015 r. Za mało będzie miała czasu, żeby w najmniejszym choć stopniu zagrozić tym, którzy znaleźli się w pierwszej dziesiątce. Zapraszam do lektury i ewentualnej dyskusji.

1. SHEER TERROR "Standing Up For Falling Down"
Gdy bdb kolega powiedział mi, że wyszła nowa płyta SHEER TERROR, z zaciekawieniem przystąpiłem do odsłuchu. Włączyłem i od pierwszej chwili wiedziałem, że ta płyta będzie w pierwszej trójce tego roku. To jeden z najlepiej brzmiących, zaśpiewanych, urozmaiconych i przebojowych albumów hardcore'owych, jakie dane mi było w życiu słyszeć. Są momenty ciężkie, są nawet dęciaki, są chwile lżejsze, ale nadal pasujące do całości. Płyta kompletna, bez słabych punktów, płyta, która pozostanie ze mną bardzo długo.

2. ORIGIN "Omnipresent"
Miniony rok okazał się być niezwykle udany dla death metalu i okolic. W mojej pierwszej dziesiątce płyty z tą muzyką stanowią dokładnie 50%. Chociaż ORIGIN nagrał już kilka płyt, dla mnie stanowił nowość. Trafiłem na jakiś post na Masterfulu, zachęcił mnie i włączyłem. Raz. Potem drugi. Trzeci. Pięćdziesiąty. Ciągle mi było mało. Nawet sekundy nudy, wszystko na swoim miejscu, świetne wokale (połączenie growlu z grindowymi screamami), ciekawe zagrywki gitarowe, tempa, melodie, a to wszystko w idealnym czasie na płytę z tego typu muzyką, czyli niewiele ponad pół godziny. Naprawdę trudno mi było się zdecydować kto powinien zająć pierwsze miejsce, a nie chciałem dzielić pierwszego miejsca między SHEER TERROR i ORIGIN. Nadal nie wiem czy wybór był słuszny.

3. NAUSEA "Condemned to the System"
Legenda sceny death/grind powróciła w wielkim stylu. Album bez słabych punktów i przebój goni przebój. Piękne, mięsiste brzmienie sekcji, potężne gitary, połączone siły growlu i screamów cieszą michę, a nogi same tańczą. Wisienkę na torcie stanowi cover "Corporation Pull-In" z repertuaru TERRORIZER, którego, jak ktoś napisał, tak wspaniale nie wykona już nawet sam TERRORIZER. Niespełna pół godziny wyśmienitej rozrywki.

4. OBITUARY "Inked in Blood"
Potężny strzał u schyłku roku. Nigdy nie byłem wielkim fanem tego zespołu, podobały mi się jedynie niektóre jego płyty. No i ten zespół, będący reprezentantem sceny death metalowej nagrywa płytę, na której death metalu jest może ze 30%. Muzyka na tym albumie to doskonałe hardcore, z charakterystyczną dla tego gatunku motoryką, surowością, ale jednocześnie przebojowością. Wokalista growluje, ale w bardzo insteresujący sposób, który idealnie komponuje się z muzyką. Jeszcze długo ta płytą będzie sprawiać mi przyjemność, nie mam wątpliwości.

5. MASTODON "Once More 'Round the Sun"
Nie jest to najlepsza pozycja w ich dyskografii. Ba, nie mieści się nawet na jej podium, ale MASTODON nadal jest fascynujący. Coraz wyraźniej romansuje z mainstreamem, wciąż pozostając sobą. Instrumentalnie są wybitni, coraz lepsi wokalnie (sprawdziłem to na żywo) i wydaje się wręcz, że grają we własnej lidze. Nie ma dla mnie w tym segmencie lepszego, ciekawszego i zawsze stanowiącego większą zagadkę zespołu na metalowej scenie. Wiele metalowych kapel próbuje fuzji różnych gatunków, ale nie wszystkim udaje się zrobić z tego nową jakość. MASTODON to osiągnął.

6. EXODUS "Blood In, Blood Out"
Thrash metal jako gatunek spisałem już swego czasu na straty i nie oczekuję od zespołów z tej sceny niczego wielkiego. Istnieje mnóstwo młodych kapel, które tłuką w kółko wariacje na temat tych samych riffów, rutyniarze próbują jeszcze coś z siebie wykrzesać (z różnym skutkiem). Całe jednak szczęście, że od czasu do czasu pojawia się na rynku prawdziwa perełka, taka właśnie jak ostatni EXODUS. Ze względu na znaczne zaangażowanie Holta w granie ze SLAYER nie spodziewałem się, że EXODUS huknie z taką siłą. Powrót Souzy za mikrofon też był dość ryzykowny, bo to wokalista oldschoolowy, przez wielu określany wręcz archaicznym. Obawy się nie potwierdziły. Wyszła płyta świeża, ciekawa, przebojowa, z mnóstwem fajnych riffów i solówek, a wokalista wpasował się w to wszystko doskonale. Osobiście czekam na odpowiedź dwóch gigantów - SLAYER i TESTAMENT.

7. CANNIBAL CORPSE "A Skeletal Domain"
CANNIBAL CORPSE - zespół, który nigdy nie dał dupy. Każdy album ma swój klimat, czymś się wyróżnia, a jednak zawsze wiadomo, że to CANNIBAL CORPSE. Poprzednim albumem zespół zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko i mimo tego, że nowym jej nie podniósł, to osiągnął niemal ten sam poziom. Nigdy nie interesowała mnie warstwa tekstowa ich twórczości (chociaż bardzo podobają mi się okładki), opis tych wszystkich okropieństw nie stanowił nigdy dla mnie żadnej atrakcji. Jednak to, co zespół prezentuje muzycznie, a Fisher wokalnie, jest dokładnie tym, czego oczekuję od ekstremalnych gatunków metalu. To jest cios, który powala i tak ma być.

8. SLASH "World on Fire"
Ma ten pan w palcach coś, co pozwala mu wybić się powyżej średniego poziomu rockowego mainstreamu. Kolejna płyta i po raz kolejny każdy utwór to potencjalnie wielki hit. W latach 90. te kawałki byłyby grane w radio na okrągło, tak jak to się działo z utworami GNR czy AEROSMITH. Współczesny młody człowiek został jednak zaatakowany przez muzyczne media gównem, które nawet jeśli z siebie zmyje, to i tak pozostaje smród, od którego ciężko mu się uwolnić. Bezkształtna masa bez muzycznego gustu, której wystarczą do szczęścia machające przed oczami wielkie dupska, nie doceni kogoś takiego jak SLASH.

9. AUTOPSY "Tourniquets, Hacksaws and Graves"
Częstotliwość wydawania przez AUTOPSY nowych płyt jest obecnie na tyle duża, że można
obawiać się spadku formy. Nowy album nie jest tak wysoko w moim rankingu jak poprzednia
płyta rok temu, ale nie jest to efekt jej słabości, a raczej niezwykle silnej konkurencji. Otrzymałem wszystko, czego od AUTOPSY oczekuję, czyli przerażające wokale, przytłaczające zwolnienia i tę wyjątkową atmosferę, która emanuje z każdej ich płyty.

10. DEVIN TOWNSEND PROJECT "Z2"
Długo zastanawiałem się nad tym, czy ta płyta powinna zmieścić się w pierwszej dziesiątce. Minęło już sporo czasu, wysłuchałem jej wiele razy i mimo tego, że chciałbym się nią zachwycić, to po prostu nie potrafię. Trafiła do pierwszej dziesiątki nie dlatego, że pretendenci do tej pozycji nie okazali się być od niej wystarczająco lepsi (bo ukazało się w 2014 r. parę płyt lepszych od "Z2"), ale dlatego, że każde wydawnictwo Devina jest dla mnie zbyt dużym wydarzeniem, żeby tego w jakiś sposób nie zauważyć i nie wyróżnić.

11. Sick Of It All "Last Act of Defiance"
12. 7 Seconds "Leave a Light On"
13. Accept "Blind Rage"
14. Vader "Tibi Et Igni"
15. Body Count "Manslaughter"
16. Unisonic "Light of Dawn"
17. Pixies "Indie Cindy"
18. Madball "Hardcore Lives"
19. Downset "One Blood"
20. Ringworm "Hammer of the Witch"Ten post został edytowany przez Autora dnia 14.11.14 o godzinie 18:07
Andrzej Korasiewicz

Andrzej Korasiewicz Kierownik Działu
Organizacji,
informatyk, nadzór
właścici...

Temat: Podsumowanie 2014

U mnie jeszcze zdecydowanie za wcześnie na podsumowanie. Nie słyszałem jeszcze nowej płyty Bryana Ferry'ego. Poza tym czekam na nowy The Smashing Pumpkins. I te pozycje na pewno znajdą swoje miejsce w moim podsumowaniu :)
Adam Dembiński

Adam Dembiński Ekspert Służby
Celno-Skarbowej;
Ministerstwo
Finansów

Temat: Podsumowanie 2014

Jestem w podobnej sytuacji jak Andrzej.
Cały czas przesłuchuję potencjalnych kandydatów. "Większą połowę" mojego podsumowania już mam. Ale cały czas pozostaje kwestia tej "mniejszej" :-)
Też czekam na The Smashing Pumpkins. I tak jak już pisałem, na AC/DC.
Myślę, że będę gotowy w połowie grudnia.
Jakub Oślak

Jakub Oślak Research Consultant,
Pedersen & Partners
- executive search

Temat: Podsumowanie 2014

U mnie na liście trwa zacięty wyścig o ostatnie dwa miejsca :-) Myślę, że niedługo się wyklaruje.

Przemek - już mi się micha cieszy na myśl o tych growlach i screamach, razem z blastami i podwójnymi stopami :) przecież moja lista w porównaniu z Twoim death i hardcore'm to będzie jak herbata z torebki już raz zaparzonej.
Żeby nie było, wybrałem się w tym roku na koncert Opeth w nowej Progresji i bardzo mi się podobało !
Przemysław Ł.

Przemysław Ł. adiunkt, Uniwersytet
Marii
Curie-Skłodowskiej

Temat: Podsumowanie 2014

@Kuba: ten rok obfitował u mnie w metal z różnych powodów; z jednej strony ukazało się wiele bardzo dobrych płyt, a z drugiej mojemu nastrojowi jak nigdy wcześniej to odpowiadało.

Miło mi, że się cieszysz i mam nadzieję, że to wytrzymasz :)
Jakub Oślak

Jakub Oślak Research Consultant,
Pedersen & Partners
- executive search

Temat: Podsumowanie 2014

1. The Raveonettes – Pe'ahi

"How do you sleep when in dreams you are careless?"

Myślałem że są zespołem jednym ze zbyt wielu. Jakże się myliłem. Ta płyta to podróż w przeszłość, w przyszłość i na boki. To uchylone drzwi pomiędzy rzeczywistościami - tą prawdziwą, a tą wyidealizowaną. Trwa 36 minut, a wraz z jej końcem czuję, jakbym wrócił z dalekiej podróży. Pamiętacie ten moment, gdy po raz pierwszy w życiu wzięliście prysznic? Gdy woda staje się na moment całym światem, napływa do oczu, uszu i nosa, a jej szum izoluje od reszty stworzenia? Ja pamiętam. To uczucie powróciło do mnie wraz z tą płytą i momentem bardzo silnej epifanii. Trochę tu My Bloody Valentine, trochę późnego Cocteau Twins, a nawet odrobina The Charlatans. Polecam - zdecydowany zwycięzca!

2. Mighty Oaks – Howl

"Nothing to stop us now, because we found in life what's true"

Debiutujący zespół o pokręconym rodowodzie - Amerykanin, Anglik i Włoch - osadzeni na stałe w Berlinie. Sam album był zdecydowanie najczęściej słuchanym przeze mnie krążkiem 2014. Radosna, zarażająca optymizmem muzyka, idealna do wędrówek na łonie natury lub podróży z przyjaciółmi do wnętrza butelki. To wypadkowa folkującego indie-rocka spod znaku Mumford & Sons z domieszką frapującej samotności wśród starodrzewia Zachodniej Kanady. Czasami tak trzeba - niewinnie, ale szczerze; lekko naiwnie, za to z sercem na rękawie. Niezwykle ekologiczne brzmienie, z eskapistycznym przesłaniem wśród bobrów, tartaków i dzięciołów. Jakże potrzebny balsam dla uwięzionych w chaosie.

3. Bryan Ferry – Avonmore

"I'm a soldier of fortune, an ambassador of pain"

Jedna z moich ulubionych osobistości muzyki rozrywkowej. Chodząca instytucja, autorytet, a nawet ikona stylu. Wielu ludzi w jego wieku już odmierza trumnę i dzwoni po organistę, a on nadal pozostaje niewolnikiem miłości szukającym swojego Avalonu. Album od progu porywa i trzyma w uścisku do samego końca urodzinowego przyjęcia. Aksamitny głos Ferry'ego na starość lekko się zmechacił, ale mimo to nadal wzrusza i zabiera słuchacza gdzieś na wieczorny spacer wśród miraży londyńskich świateł. Lista gości tej imprezy jest tradycyjnie imponująca, a ich muzyczny pejzaż to jak zwykle bilet powrotny na drugą stronę lustra.

4. Peter Murphy – Lion

"Find your holy clown"

Honorowy tytuł Księcia Ciemności bardziej śmieszy niż elektryzuje, jednakże nikomu bardziej nie należy się jak Peterowi Murphy. Jego nowy album jest jak wyborny film - intryguje od samego początku, wciąga jak ruchomy piasek, aby pod koniec zacisnąć na szyi niewolniczą pętlę. Jakie demony nękają Murphy'ego tego nie wie nikt, ale odpowiadają one za jedną z najlepszych płyt ozdobionych jego niesamowitym głosem i pokalaną ekspresją. Muzyka ma tu tempo i siłę aksamitnego walca, a elegancja i enigmatyczność kolejnych piosenek nie pozwalają zatrzymać krążka przed jego końcem. Wielki triumf osobowości i instynktu Murphy'ego, który chwyta słuchacza w pajęczynę zagadek i krzyczy mu prosto w twarz: Kocham cię!

5. Yes – Heaven & Earth

"I used to believe in a love watching over"

Yes nie ma racji bytu bez Jona Andersona. Zatem, jak na zespół bez racji bytu, ich nowa płyta brzmi bardzo dobrze. Jon Davison przeżywa świadomy sen w roli głosu i songwritera Yes, dzięki czemu kolejne piosenki utrzymują ten znany i lubiany przez fanów powab kosmosu z pierwiastkiem new age. Każdy utwór jest oczywiście niezwykle malowniczy, wymykając się wszelkim tradycyjnym schematom piosenkopisarstwa. Yes jak zwykle proponuje wyłącznie muzyczne odpowiedniki liczb piewszych, będące klasą samą dla siebie. Niezwykle przyjazne, pokojowe, szczęśliwe brzmienie wśród polnych kwiatów padających na stacji metra. Chciałbym tak spędzać emeryturę będąc w ich wieku.

6. Sol Invictus – Once Upon A Time

"So let's all drift upon the clouds.”

Nie sądziłem, że Tony Wakeford jest jeszcze w stanie mnie zaskoczyć. To prawda, że schematyczność jego kompozytorstwa przypomina obieranie ziemniaków tasakiem. To prawda, że jego naznaczony tuszą głos nigdy nie zabrzmi w Royal Albert Hall, a gitara nie zawiśnie w Hard Rock Cafe. Sam Tony pewnie wcale by tego nie chciał. Udało mu się mimo to stworzyć album, który słucha się jak bajkę na dobranoc, jak radiową audycję dla dzieci z jej leśnymi bohaterami i panem astronomem. Album brzmi wielobarwnie i koncepcyjnie, nostalgicznie i profetycznie. Jest jak ponura germańska opowieść o lichu z piekła połykającym dziewczęta w czerwonych pelerynach. I to wszystko dla naszego dobra. Chce mi się tego słuchać na okrągło.

7. Lonely The Brave – The Day's War

"It's all just a trick of the light"

Drugi debiut na mojej liście, tym razem z Anglii i z większym ogniem. Tu nie ma drewna i leśnego ptactwa - tu jest weltschmerz w wielkim mieście. Tu rządzi tęsknota i desperacja tocząca młodych ludzi uwięzionych we własnych umysłach, zagubionych w odróżnianiu rzeczywistości od pozorów. Gitary warczą, rytm łupie a wokalista wyje do księżyca jak zakochany kojot. Pozornie to schemat stary jak świat - kolejni młodzi koleżkowie mający chęć zaimponowania dziewczynom swoimi grzywkami i gitarami. A jednak jest w tym jakaś prawda i duży zastrzyk energii przy porannej herbacie. Tym bardziej, że próżno szukać ich w mediach. Są fajniejsi niż Arctic Monkeys i lepsi niż Royal Blood. A z całą pewnością bardziej romantyczni.

8. Pink Floyd – The Endless River

"The beat of our hearts is louder than words"

To było do przewidzenia, że ta płyta znajdzie się na mojej liście. Najważniejsze jest, aby mieć wobec niej odpowiednie oczekiwania, a najlepiej nie mieć ich wcale. To nie jest nowa Ściana albo Ciemna Strona. To są odpadki nagraniowe ułożone w przepiękny, instrumentalny pejzaż o nostalgicznym wydźwięku filmowego happy endu. To nie jest muzyka ambient (chybione słowo klucz w wielu recenzjach), lecz raczej malowanie dźwiękiem w stylu klasycznego Mike'a Oldfielda. Ciekawe uszy i otwarte umysły bez problemu odnajdą tu echa wielu starych nagrań Pink Floyd, niczym retrospekcje ulubionego serialu sprzed lat i jego napisy końcowe. Dźwiękowa pocztówka z nieba dla relaksu ducha i spokojnego, wiecznego snu.

9. Band Of Skulls – Himalayan

"You got me yearning, like never before"

Po nici Ariadny do wyjścia z labiryntu przeciętności. Ich tegoroczne Himalaje to postęp pełną gębą, murowany przebój i album ciężki jak kiść dojrzałych winogron. Mieszane trio pochodzi z Anglii, lecz brzmi po amerykańsku - odważnie, zaczepnie i stylowo, jakby prosto z garażu gdzie czuć olej napędowy i paloną marihuanę. Niewątpliwie popisują się bogatą płytoteką inspiracji z dawno minionych dekad, ale dzięki temu idealnie wpisują się w inspirujący renesans psychodelicznego rocka. Krążek jest niezwykle miodny; chce mi się go słuchać raz za razem, odkrywając nowe elementy i podziwiając kolejne komnaty mistycznego wtajemniczenia. Są lepsi od Jacka White'a. Muzyka do wycieczki autem na koniec świata.

10. The War On Drugs - Lost In The Dream

"Under the pressure is where we are"

Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia? A od pierwszego usłyszenia? Czy wiecie ile zależy od momentu, w którym usłyszeliście dany krążek po raz pierwszy? Nie wiem na czym polegał mój moment, ale od tamtej pory nie mogę przestać o niej myśleć. To muzyka na każdą okazję i dla każdego słuchacza, dobrze odnajduje się jako tło do lektury i pracy, jak i towarzysz codziennej podróży tam i z powrotem. W rzeczy samej, to bardzo krzepiąca nuta drogi, czerpiąca z zupełnie innych dekad, ale sprytnie przetłumaczona na współczesny język niezależnego, otwartego, ale i wymagającego słuchacza. Pamiętacie Dona Henley i jego "Boys of Summer"? Ku pokrzepieniu serc, w wieczornym pociągu z Berlina do Frankfurtu.
Andrzej Korasiewicz

Andrzej Korasiewicz Kierownik Działu
Organizacji,
informatyk, nadzór
właścici...

Temat: Podsumowanie 2014

U mnie właściwie dyszka już ułożona, ale muszę zrobić opisy. Co do listy Kuby, to kilku pozycji w ogóle nie słyszałem. Dzięki temu, że Kuba mnie wyprzedził będę miał szansę uzupełnić swoje zestawienia (bo ogólnie układam top 100 moich płyt 2014 roku). Ferry i Murphy u mnie też w ścisłej czołówce. Jeśli chodzi o Yes, to nowe wydawnictwo mnie nie przekonuje (podobnie jak niektórych U2, które z kolei u mnie będzie w czołówce). Natomiast całkiem fajne jest to Band Of Skulls. Nie znałem wcześniej.
Adam Dembiński

Adam Dembiński Ekspert Służby
Celno-Skarbowej;
Ministerstwo
Finansów

Temat: Podsumowanie 2014

Na jednym z portali internetowych przeczytałem, że pod względem muzycznym kończący się rok był słaby. Mam zdecydowanie inne zdanie. To nasze trzecie podsumowanie i w tym roku wybór był trudny, ponieważ ukazało się bardzo dużo bardzo ciekawych płyt.

Ostatecznie moja "10" wygląda tak:

1.Blues Pills – “Blues Pills”
- w tym roku wygrywają debiutanci, którym udała się niełatwa sztuka. Z jednej strony źródła inspiracji słychać. Z drugiej nie mamy do czynienia z czymś wtórnym. Wręcz przeciwnie. Jak dla mnie opus magnum tzw. retro-rocka.

2. The War On Drugs – “Lost in the Dream”
- jedno z tegorocznych odkryć. Może zabrzmi to dziwnie, ale z tą płytą kojarzy mi się słowo “trudno”. Bo trudno tę muzykę jednoznacznie zaklasyfikować czy też opisać. A przede wszystkim trudno się od niej oderwać. W przypadku niektórych utworów chciałoby się, aby się nigdy nie skończyły. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ich zobaczyć na żywo.

3. Slash featuring Myles Kennedy and the Conspirators – “World on Fire”
- podpisuję się pod tym co napisał o tym wydawnictwie Przemek. Dodam tylko, że w czasach, gdy głównie nagrywa się płyty w „formacie LP”, Slash stworzył dzieło niemalże dwa razy dłuższe, którego słuchanie wcale nie nudzi.

4. Foo Fighters – “Sonic Highways”
- nie mam “słuchu muzycznego”. I być może dlatego nie słyszę, jak tzw. „klimat” wpłynął na kształt poszczególnych utworów. Słyszę za to bardzo solidne granie. W sumie zbliżone do tego, z czego zespół jest znany. W sumie, bo jednak Dave Grohl trochę mniej „drze buzię” w kawałkach czadowych i jednocześnie zrezygnował ze „słodkich” ballad. Dla mnie potwierdzenie, że kapela jest jedną z najciekawszych z kręgu tzw. alternatywnego rocka.

5. Rise Againt – “The Black Market”
- „płyta – nauczka”. Nie patrz na etykiety – posłuchaj. Czterdzieści kilka minut melodyjnego hardcore/punk-rocka, gdzie znalazło się nawet miejsce na balladę, która wcale nie brzmi „od czapy”. Może jeszcze nie następcy, ale na pewno silni konkurenci Bad Religion.

6. The Smashing Pumpkins - “Monuments to an Elegy”
- podobno ta płyta powstawała w luźnej atmosferze. I to słychać. Na pewno najmniej gitarowa płyta Dyń. Co nie znaczy, że ich tu nie ma. Są, tylko że czasami na drugim planie. Wydawnictwo, które niemalże od razu ujawnia swoje zalety. Potwierdzenie, że Billy Corgan, mimo upływu lat ma cały czas coś nowego do zaoferowania.

7. Pixies – „Indie Cindy”
- co ich łączy z Ultravox i Black Sabbath. To, że po wielu latach „wrócili” bardzo udaną płytą. Co prawda spotkałem się z opiniami, że bywało lepiej, ale nie słyszę specjalnej różnicy (na gorsze) w porównaniu z wcześniejszymi dokonaniami. Bardzo solidne tzw. gitarowe granie. Mam nadzieję, że na kolejną płytę nie trzeba będzie czekać 23 lata.

8. Clan Of Xymox – „Matters of Mind, Body & Soul”
- tak naprawdę po to wydawnictwo sięgnąłem z dwóch powodów. Po pierwsze – nazwa coś mi mówiła :-). Po drugie – płyta ukazała się w roku 2014. Nieco zaintrygowany byłem już po pierwszym przesłuchaniu. Każde kolejne powodowało wzrost zainteresowania. Przyznam się, że nie wiem co zespól stworzył przez ostatnie 20 lat. Nie mam więc skali porównawczej. Tu mamy do czynienia z płytą „mocno” elektroniczną, która niesamowicie wciąga.

9. Luxtorpeda – „A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki”
- niejako tradycyjnie jedno miejsce w podsumowaniu rezerwuję dla polskiego wykonawcy. W tym roku jest to Litza z kolegami. Płyta nieco inna niż poprzednie. Przede wszystkim bardziej zróżnicowana, choć zespół nadal gra „mieszankę” heavy-metalu, punk rocka i hip-hopu. A poza tym ciekawe teksty, z których część daje do myślenia. Jak dla mnie ścisła czołówka krajowego rocka.

10. Lenny Kravitz – „Strut”
- jakiś czas temu napisałem, że kariera Maanamu przypomina część sinusoidy. To samo można napisać o Lennym. Po bardzo dobrych latach dziewięćdziesiątych, przyszła słaba pierwsza dekada obecnego wieku. Poprzednia płyta sygnalizowała powrót do lepszej formy. Na „Strut’ jest już dobrze. Zaskoczenia nie ma. Lenny Kravitz gra to, co grał do tej pory, czyli połączenie popu, rocka i soulu. Tyle, że bez żadnych eksperymentów. Prosto i przebojowo.


11. Mastodon – “Once More 'Round the Sun”
12. Uriah Heep – “Outsider”
13. U2 – „Songs of Innocence”
14. Accept – “Blind Rage”
15. Exodus – “Blood In, Blood Out”
16. Mark Lanegan Band – “Phantom Radio”
17. Interpol – “El Pintor”
18. The Call featuring Robert Levon Been – “A Tribute to Michael Been”
19. The Shipyard – “Water on Mars”
20. AC/DC – “Rock or Bust”Ten post został edytowany przez Autora dnia 28.12.14 o godzinie 22:07
Andrzej Korasiewicz

Andrzej Korasiewicz Kierownik Działu
Organizacji,
informatyk, nadzór
właścici...

Temat: Podsumowanie 2014

Trochę to trwało, ale już jestem :)

Na stronie jeszcze parę słów wstępu >> http://apop.pl/strona/index.php?option=com_content&tas...

1. Peter Murphy - Lion (8/10)

Po prostej, rockowej płycie "Ninth" z 2011 roku Peter Murphy wraca do klimatów bardziej mrocznych, ocierających się chwilami o rock industrialny. Jest sporo cięższej elektroniki, ale także momenty wytchnienia. Wszystko dobrze dobrane i wymieszane w charakterystycznym dla ex-lidera Bauhaus stylu. Bardzo dobra, równa płyta szczególnie godna polecenia miłośnikom dark independent. Klimat bardzo zbliżony do ostatnich dokonań Gary Numana.

2. Jack White - Lazaretto (8/10)

Druga solowa płyta amerykańskiego instrumentalisty nie zaskakuje niczym nowym, ale jest jak dobrze naoliwiona maszyna. Nie zacina się i idzie do przodu. Elementy bluesa, rockowej alternatywy mieszają się z folkowymi inkrustacjami. Jack White nie zawodzi dostarczając przy tym kilku chwytliwych numerów jak "Would You Fight For My Love?".

3. Bryan Ferry - Avonmore (8/10)

Powrót mistrza elegancji. Płyta "Avonmore" jest esencją tego co najlepsze u Bryana Ferry - wysmakowanego, dostojnego popu z klasą. Bryan Ferry jest zdecydowanie w dobrej formie i udowadnia to na najnowszym wydawnictwie.

4. John Foxx & Steve D'Agostino - Evidence Of Time Travel (8/10)

Po flircie z technoidalnym electro i niezbyt udanej moim zdaniem współpracy z Louisem Gordonem, która przyniosła masę monotonnego electro, John Foxx wrócił na właściwą ścieżkę staromodnego synth popu dzięki projektowi John Foxx and the Maths. Tegoroczna płyta nagrana ze Stevem D'Agostinem również nie zawodzi. Mimo że jest to produkacja instrumentalna, brzmienie elektroniki musi zadowolić każdego fana 80's. Ostatnie kilka lat to zdecydowany powrót Johna Foxxa do formy.

5. Anthony Rother - Netzwerk der Zukunft (8/10)

Coś dla miłośników oldskulowej elektroniki. Niemiecki producent wyrosły ze sceny techno przedstawia lekko mroczne, podniosłe i przestrznne electro, które zadowoli każdego kto lubi tradycyjną syntezatorową elektronikę o mechanicznym, kraftwerkowym zabarwieniu. Płyta bardzo równa, bez słabych punktów.

6. U2 - Songs of Innocence (8/10)

Płyta przez wielu zmasakrowana jako najgorsza płyta U2 w historii grupy. Zespół poddany został także zmasowanej krytyce po mało eleganckim wgraniu nowej płyty milionom użytkowników iTunes. A jednak obok tej płyty nie może przejść obojętnie nikt kto lubi muzyczne lata 80. Brzmienie "Songs of Innocence" wprost nawiązuje do początków U2 i tego nie da się nie usłyszeć. Same kompozycje rzeczywiście nie umywają się do tego, co U2 tworzył w latach 80. ale na pewno nie są gorsze od współczesnej średniej. A mnie ta płyta zwyczajnie się podoba i nic oraz nikt mnie nie przekona, że to płyta fatalna.

Recenzja >>> http://apop.pl/strona/index.php?option=com_content&tas...

7. Midge Ure - Fragile (8/10)

Gdy usłyszałem pierwszą w całości ujawnioną piosenkę pt. "Become" przygotowywałem się na dynamiczny, taneczny synth pop. Po pierwszym przesłuchaniu całego "Fragile" byłem rozczarowany. Zamiast chwytliwych, nowo-romantycznych utworów syntezatorowych, na płycie mamy dwa utwory instrumentalne oraz siedem leniwych, pastelowych nagrań pop, które nie mają szans stać się przebojami. Po kilkukrotnym przesłuchaniu "Fragile" moje rozczarowanie ustąpiło miejsca coraz większemu zachwytowi. Na płycie mamy do czynienia z wysmakowanym, nieco nudziarskim popem, ale wsłuchując się w każdy kolejny utwór słychać coraz więcej smaczków i nawiązań do noworomantycznej przeszłości Midge Ure'a.

Recenzja >>> http://apop.pl/strona/index.php?option=com_content&tas...

8. The Black Keys - Turn Blue (7.5/10)

Amerykańki duet, który zaczynał jako projekt indie/neo-bluesowy. Z czasem wygładził brzmienie, nagrał kilka przebojów i stał się jednym ze współczesnych gigantów popu. Nowa płyta jest najspokojniejszą z wszystkich. Poza przebojowym, bujającym "Fever" nie zawiera żadnych chwytliwych numerów. Jednocześnie jest to produkacja najbardziej dopracowana z wszystkich i wraz z każdym kolejnym odsłuchem coraz bardziej wciągająca. Trzeba zaznaczyć jednak, że album "Turn Blue" jest bardzo niepozorny a początkowo nawet może rozczarowywać, zwłaszcza tych, którzy cenią wcześniejsze dokonania The Black Keys. I to zarówno te z neobluesowych początków jak i z ostatnich płyt "Brother" czy "El Camino".

9. Simple Minds - Big Music (7.5/10)

Simple Minds to jeden z kameleonów rocka. Zaczynali od muzyki postpunkowej, by szybko przekształcić się w grupę syntezatorowo-noworomantyczną a następnie w połowie lat 80. zacząć skręcać w kierunku tradycyjnego rocka. Zwieńczeniem tej ewolucji był chyba największy sukces Simple Minds czyli płyta "Street Fighting Years" z 1989 roku, przez którą grupa była często mylona z U2. Kolejne pozycje w dyskografii grupy były nawiązaniem do różnych stylistyk, w obrębie których Simple Minds poruszało się wcześniej. "Big Music" to powrót do czasów 80's i najbardziej elektronicznego charakteru grupy. Muzyka Szkotów jest tu jednak chwilami nawet bardziej taneczna niż jej dokonania z początku lat 80. Ale nie burzy to charakteru muzyki Simple Minds. Są tutaj jednak również momenty bardziej rockowe jak "Let the Day Begin". "Big Music" to kwintesencja twórczości Simple Minds zdecydowanie warta polecenia.

10. Pink Floyd - The Endless River (7/10)

O nowym wydawnictwie Pink Floyd wszystko już napisano. Że to tak naprawdę nie jest nowa muzyka, że to odrzuty z sesji sprzed 20 lat do "Division Bell", że płyta instrumentalna a jedyny numer z wokalem jest mizerny, że to nie są samodzielne kompozycje, ale jedynie skrawki, często nieskończone fragmenty kompozycji, że dziwi takie pożegnanie Pink Floyd bez udziału Rogera Watersa. To wszystko prawda. Ale jednak to Pink Floyd. Przyjemnie się tego słucha a na tle mizerii współczesnej muzyki nie można nie umieścić płyty w czołówce wydawnictw roku 2014.

11. Clan of Xymox - Matters of Mind, Body and Soul (7/10)
12. Röyksopp - The Inevitable End (7/10)
13. The Foreign Resort - New Frontiers (7/10)
14. Deine Lakaien - Crystal Palace (7/10)
15. Prince - Art Official Age (7/10)
16. Spear Of Destiny – 31 (7/10)
17. The Hacker - LoveKraft, Pt. 2 (7/10)
18. Pseudo Echo - Ultraviolet (7/10)
19. The Smashing Pumpkins - Monuments To An Elegy (7/10)
20. Prince & 3rdEyeGirl - Plectrum Electrum (7/10)

21. Brian Eno & Karl Hide - Someday World (7/10)
22. Lykke Li - I Never Learn (7/10)
23. Pixies - Indie Cindy (7/10)
24. Temples - Sun Restructured (7/10)
25. The Raveonettes - Pe'ahi (7/10)
26. Dieter Meier - Out Of Chaos (7/10)
27. Laibach - Spectre (7/10)
28. Morten Harket - Brother (7/10)
29. DMX Krew - Standing Stones (7/10)
30. Swans - To Be Kind (7/10)

31. Archive - Axiom (7/10)
32. Boris Blank - Electrified (7/10)
33. Peter Hammil - All That Might Have Been (7/10)
34. Ikon - Everyone Everything Everywhere Ends (7/10)
35. Einstürzende Neubauten - Lament (7/10)
36. The New Pornographers - Brill Bruisers (7/10)
37. Pendragon - Men Who Climb Mountains (7/10)
38. Bob Mould - Beauty & Ruin (7/10)
39. Holly Johnson - Europa (7/10)
40. Mark Lanegan - Phantom Radio (7/10)

41. Neneh Cherry - Blank Project (7/10)
42. John Foxx - B-Movie (Ballardian Video Neuronica) (7/10)
43. The Church – Further/Deeper (7/10)
44. Michael Jackson - Xscape (7/10)
45. Damon Albarn - Everyday Robots (7/10)
46. Chrissie Hynde – Stockholm (7/10)
47. AC/DC - Rock or Bust (7/10)
48. Robert Plant - Lullaby and... The Ceaseless Roar (7/10)
49. Depeche Mode - Live in Berlin (7/10)
50. Band Of Skulls - Himalayan (7/10)

51. Blondie - Ghost Of Download (6/10)
52. Johnny Cash - Out Among The Stars (6/10)
53. Wolfmother - New Crown (6/10)
54. The Afghan Whigs - Do to the Beast (6/10)
55. Godflesh - A World Lit Only By Fire (6/10)
56. Mastodon - Once More Round the Sun (6/10)
57. The Horrors - Luminous (6/10)
58. Marc Almond - The Dancing Marquis (6/10)
59. Claudia Brücken - Where Else… (6/10)
60. Roddy Frame - Seven Dials (6/10)

61. Tom Petty and the Heartbreakers - Hypnotic Eye (6/10)
62. Kasabian - 48.13 (6/10)
63. Thom Yorke - Tomorrow's Modern Boxes (6/10)
64. Seabound - Speak In Storms (6/10)
65. Interpol - El Pintor (6/10)
66. Blonde Redhead - Barragan (6/10)
67. The War On Drugs - Lost in the Dream (6/10)
68. Billy Idol - Kings & Queens of the Underground (6/10)
69. Lenny Kravitz - Strut (6/10)
70. State of the Union - My Time Away (6/10)

71. Animals As Leaders - The Joy Of Motion (6/10)
72. Lana Del Rey - Ultraviolence (6/10)
73. Robin Gibb - 50 St. Catherine's Drive (6/10)
74. KSU - Dwa narody (6/10)
75. Nowe Sytuacje - Jarocin Live 2014 (6/10)
76. Barbra Streisand - Partners (6/10)
77. Bruce Springsteen - High Hopes (6/10)
78. Diary Of Deams - Elegies in Darkness (6/10)
79. The Flaming Lips - With a Little Help from My Fwends (6/10)
80. The Hacker - LoveKraft, Pt. 1 (6/10)

81. Foo Fighters - Sonic Highways (6/10)
82. John Frusciante - Enclosure (6/10)
83. Beck - Morning Phase (6/10)
84. Job Karma - Society Suicide (6/10)
85. Suzanne Vega - Tales From the Realm of the Queen of Pentacles (6/10)
86. Mike Oldfield - Man on the Rocks (6/10)
87. Leonard Cohen - Popular Problems (6/10)
88. Tricky - Adrian Thaws (6/10)
89. Annie Lennox - Nostalgia (6/10)
90. Plaid - Reachy Prints (6/10)

91. Brian Eno & Karl Hyde - High Life (6/10)
92. Pere Ubu - Carnival of Souls (6/10)
93. Mela Koteluk - Migracje (6/10)
94. Chris De Burgh - The Hands of man (6/10)
95. Lisa Gerrard - Twilight Kingdom (5.5/10)
96. Yes - Heaven and Earth (5.5/10)
97. Echo & The Bunnymen - Meteorites (5.5/10)
98. Asia - Gravitas (5.5/10)
99. And One – Magnet (5/10)
100. Erasure - The Violet Flame (5/10)
Radosław Pawlak

Radosław Pawlak wolny człowiek

Temat: Podsumowanie 2014

Nie ma co dłużej zwlekać - powtórka 2014 zrobiona i można układać listę. Miało być szybko i prosto...Miało. Jednak, gdy ponownie sobie posłuchałem tegorocznych nagrań mi znanych lista uległa całkowitemu przetasowaniu. Pewniaki uciekły po za 10-tkę a wskoczyły do nich płyty, które były wcześniej przeze mnie niedoceniane. Dodatkowo ten rok upłynął mi pod znakiem "Made in Poland" co zaowocowało nadreprezentacją polskich zespołów na liście a dokładnie - pół na pół. Ale czy to jest powód do wstydu?

Zaczynamy. Poza pozycją numer 1 reszta jest mniej więcej orientacyjna - aczkolwiek hierarchia w miarę zachowana

1. Vader - Tibi Et Igni

Takie płyty to ja lubię - krótko, mocno i na temat. Dodatkowo ten sam pomysł co w przypadku Behemotha, czyli ożywimy nasz skostniały death dawką klasycznego heavy/trashu. O ile w przypadku Behemotha wyszło fajnie tylko w warstwie instrumentalnej (wokal mnie denerwuje) o tyle w Vader zagrała całość. A takie kawałki jak "Triumph Of Death" to po prostu majstersztyk. Vader w takiej formie to ostatnio chyba "Litany" nagrał, czyli kawał czasu...

2. Mastodon - Once More Round The Sun

Miało ich tu nie być ale jednak są. Zgadzam się z Przemkiem w kwestii coraz śmielszego romansowania z mainstream'em. Ale to żaden zarzut. Słuchając tej płyty miałem wrażenie przy większości kawałków, iż gdyby nagrał je ktoś inny w prostszy sposób każdy byłby gwarantowanym hitem radiowym. Ale na szczęście hitów nie ma, a jest kawał świetnej, skomplikowanej muzyki spod znaku Mastodon. Tak trzymać

3. Acid Drinkers - 25 Cents For a Riff

Takich Acidów dawno nie słyszałem. Co prawda ostatnie dwie, jak na nich ekstremalne, płyty podeszły mi gładziutki, tak ta też jest bardzo dobra. Inny klimat, inne tempa ale jak buja. Chwilami miałem wrażenie że słucham Down z drugiej ich płytki. Taki southernowy klimat trochę nad tą płytą się unosi. Idealny krążek na jubileusz

4. Thy Disease - Costumes Of Technocracy

Nie słuchałem ich od czasów debiutu. Wtedy to był trochę siermiężny niedopracowany black z elementami death. Przez te ponad 10 lat wiele się zdążyło zmienić w samym zespole jak i w ich muzyce. To już zupełnie inna bajka. Ciekawy, trochę techniczny death metal podany w przystępnej formie. Mi nic więcej nie potrzeba - byle gładko wchodziło i zachęcało do powtórki :)

5. Slash - World On Fire

Fajna to płyta. Słychać luz i przyjemność wynikającą z grania. Nic więcej poza przedmówcami tutaj nie dodam. Jedyne co mi przeszkadza, to iż płytka jest trochę zbyt długa, przez co końcówki już się nie słucha z taką samą uwagą. 4-5 utworów mniej i byłoby tak samo fajnie,. a może nawet lepiej

6. Slipknot - .5: The Grey Chapter

Świetna płyta. Pozbawiona hitów, ale słucha się wybornie. Slipknot wrócił w wysokiej formie z połączeniem tego co robi najlepiej - mocne, agresywne numery idealnie kontrastują ze spokojniejszymi utworami. Jest i moc, jest i klimat. Mimo straty dwóch członków nadal tworzą interesującą muzykę

7. Royal Blood - Royal Blood

Całkowicie ominęła mnie fala zachwytu nad tym zespołem i ze strony mediów i ze strony gwiazd rocka (mimo że mam TR z nimi i Page'em na okładce to jakoś całkowicie zignorowałem ten zespół). Aż usłyszałem ich w grudniu w MTV. Jeden utwór w stylu QOTSA wystarczył abym sięgnął po resztę. Fajne lekko garażowe granie. A co najlepsze - gra na jedyne dwa instrumenty nie przeszkadza. Mimo braku gitary, słuchając tej płyty mam wrażenie pełni dźwięku. Fajny debiut, miła odskocznia od standardowych zespołów (coś jak kiedyś White Stripes)

8. Decapitated - Blood Mantra

Sytuacja podobna jak z Thy Disease - debiut i długo, długo nic. Aż do teraz. Naprawdę mocne uderzenie. W przeciwieństwie do w/w wymienionych zespołów ta płyta chyba brzmi najmocniej w całym zestawieniu. Kiedyś nadzieja death metalu, dzisiaj na pewno czołówka.

9. Chevelle - La Garola

Zespół, mimo długiej historii, poznany dopiero w tym roku i tylko i wyłącznie dzięki podpowiedzi Youtube'a. Nie ma w tej muzyce nic odkrywcze, z daleka zalatuje Tool'em choć jednak trochę odmiennym. A jednak słucham tej płyty z wielką przyjemnością co jakiś czas i nadal mi się nie znudziła. A to znaczy, że powinna być w TOP 10

10. Trzynasta w Samo Południe - Hell Yeah

Radosne, bezpretensjonalne granie. Czego więcej chcieć? Jak na polskie klimaty, mało takiej muzyki u nas, tym bardziej wymagają docenienia. Gdy zwalniają ma to nadal swój klimat. Trochę słabiej wypadają numery śpiewane po polsku, ale tragedii nie ma. Całość brzmi spójnie i ciekawie. Fajny debiut

Druga dziesiątka:
11. Machine Head - Bloodstone & Diamonds - to jest też moje tegoroczne rozczarowanie. Spodziewałem się ciekawszej płyty. Trochę przerostu formy nad treścią niestety
12. Thievery Corporation - Saudade - nudzą, ale jak :)
13. Behemoth - Satanica
14. Lux Occulta - Kołysanki
15. Vesania - Deus Ex Machina
16. Mama Selita - Materialiści
17. Power Of Trinity - Lego Rock
18. Panny Wyklęte
19. Thaw - Earth Ground
20. At The Gates - At War With Reality
Jakub Oślak

Jakub Oślak Research Consultant,
Pedersen & Partners
- executive search

Temat: Podsumowanie 2014

Super! Czy w takim razie przyszedł ten radosny czas na oceny wzajemne tych debeściaków & all that shit... ? :)

Krzysiek, Michał - a Wy ?
Michał Pławuszewski

Michał Pławuszewski Scientist ; Study
Director ; Principal
Investigator *
Eur...

Temat: Podsumowanie 2014

Na podstawie tego z czym mogłem się faktycznie zapoznać. Ile mnie muzycznie ominęło w roku 2014 - nie chcę wiedzieć!:)

Blues Pills "Blues Pills "
Mastodon "Once More Round The Sun"
Chevelle "La Gargola"
Voo Voo "Dobry Wieczór"
WhoMadeWho "Dreams"
Bryan Ferry "Avonmore"
Robert Plant "Lullaby And..."
Antemasque "Antemasque"
Smashing Pumpkins "Monuments To An Elegy"
Pink Floyd "The Endless River"

Poczekalnia:
Jack Bruce "Silver Rails"
Pixies "Indy Cindy"
The Black Keys "Turn Blue"
Lana Del Rey "Ultraviolence"
Roisin Murphy "Mi Senti"
Royal Blood "Royal Blood"

Jeśli jeden to "Blues Pills" - żeby tylko nie wystąpili w reklamie jakiejś firmy farmaceutycznej... ;)
Radosław Pawlak

Radosław Pawlak wolny człowiek

Temat: Podsumowanie 2014

Wychodzi na to że wyjątkowo będę pierwszy :) A więc lecimy

Lista Kuby - chwilami było ciężko, ze względu na totalnie odmienną stylistykę słuchanej muzyki ale kilka perełek udało się wyłowić :)

10. The War On Drugs - Lost In The Dream

Płyta jak dla mnie mocno nierówna, utrzymana w dwóch odmiennych stylistykach. Mi podchodzi ta bardziej wyciszona. "In Reverse", "Lost In The Dream", "The Haunting Idle" i "Suffering" Reszty może nie być :)

9. Band Of Skulls – Himalayan

Dziwna płyta i muzyka. Za pierwszym razem chciałem z góry odrzucić. Po drugim przesłuchaniu sporo zyskała. Najbardziej wciągnęło mnie "Brothers and Sisters"

8. Pink Floyd - "The Endless River"

Na razie opuszczam, gdyż chcę na spokojnie zapoznać się z tą płytą

7. Lonely The Brave – The Day's War

Bardzo fajne mocne gitarowe granie. Najmocniejszy punkt na liście Kuby

6. Sol Invictus - Once Upon A Time

Zawsze mnie intrygowała ta nazwa ale nie miałem okazji posłuchać. I chyba na razie nie będę chciał więcej. Muzycznie całkiem ciekawie, ale wokal jakby od niechcenia, dziwny. Całość sprawia wrażenie flejtuchowatego domowego grania opartego na patentach znanych z muzyki innych zespołów. Może za jakiś czas spróbuję ponownie

5. Yes – Heaven & Earth

Jedyna płyta z zestawienia, której nie jestem w stanie wysłuchać do końca. Ten słodki wokal mnie wykańcza.

4. Peter Murphy – Lion

Zaczyna się mrocznie i mocno, by potem stopniowo złagodnieć. Trochę nierówna aLe ciekawa muzyka, skłaniająca do dalszego zapoznania się z twórczością artysty.

3. Bryan Ferry – Avonmore

Nie mój klimat totalnie. Nie wykańcza jak Yes, ale nadal zbyt lukrowana muzyka :)

2. Mighty Oaks – Howl

A to jest świetne! Fajne granie w stylu ostatnio modnego neo folku. Ale to nie przeszkadza słucha się wybornie

1. The Raveonettes – Pe'ahi

Nie mój klimat niestety. Zupełnie mnie nie przekonali, bardziej zmęczyli
Radosław Pawlak

Radosław Pawlak wolny człowiek

Temat: Podsumowanie 2014

Lista Andrzeja:

10. Pink Floyd - The Endless River
Jeszcze czeka na odsłuch

9. Simple Minds - Big Music
Muzyka nie dla mnie, nie mój klimat

8. The Black Keys - Turn Blue

Nie jestem pewien czy chcę wracać. Niby wszystko ok, fajne gitarowe granie, ale wpada jednym uchem i wypada drugim. Nie jestem w stanie zrozumieć ich fenomenu

7. Midge Ure - Fragile
Muzyka nie dla mnie, nie mój klimat

6. U2 - Songs of Innocence

Pełne zaskoczenie. Jakiś czas temu dałem sobie spokój z U2 a tu proszę. Najlepsza płyta od dawien dawna. Brzmiąca porządnie, rockowo, Bono wreszcie śpiewa mocnym głosem a nie "zawodzi". Dodatkowo brzmienie na czasie, trochę z brudnego rocka, trochę z rewolucji a'la Jack White. Fajnie się tego słucha, choć singiel (utwór 2) trochę zniechęca jak się nie słyszy całości albumu

5. Anthony Rother - Netzwerk der Zukunft

Uzupełnię po odsłuchaniu. Jakoś to opuściłem przypadkiem

4. John Foxx & Steve D'Agostino - Evidence Of Time Travel

bardzo fajna, trochę mroczna płytka. Ja tu nie słyszę lat 80-tych no chyba że są tak nowocześnie podane. Brak wokali tylko pozytywnie wpływa na tę płytę. Warto posłuchać

3. Bryan Ferry - Avonmore

Jak u Kuby - zbyt lukrowato ;)

2. Jack White - Lazaretto

Trudno mi wyrobić sobie opinię o tej płycie. Częściowo jestem na tak, częściowo na nie. Płyta wymaga dłuższego wzgryzienia się w nią aby w pełni ją ocenić

1. Peter Murphy - Lion
Ocena jak u Kuby
Przemysław Ł.

Przemysław Ł. adiunkt, Uniwersytet
Marii
Curie-Skłodowskiej

Temat: Podsumowanie 2014

Lista Radka:

1. Vader - Tibi Et Igni
Jedna z moich ulubionych ich płyt, pisałem już zresztą o tym zaraz jak się ukazała. Wracam co jakiś czas.
2. Mastodon - Once More Round The Sun
Jest u mnie.
3. Acid Drinkers - 25 Cents For a Riff
Otwieracz świetny, potem napięcie spada, tym niemniej wysłuchałem z przyjemnością.
4. Thy Disease - Costumes Of Technocracy
Przy nadarzającej się okazji na pewno wrócę do tej płyty, a na koncercie nie pójdę na piwo.
5. Slash - World On Fire
Jest u mnie.
6. Slipknot - .5: The Grey Chapter
Radek wystawił mnie na ciężką próbę, bo tego zespołu organicznie nie cierpię od zawsze. Nigdy nie złapałem się na ich marketing, muzycznie nie dali mi niczego. Z tą płytą jest podobnie. Z trudem wytrwałem do końca.
7. Royal Blood - Royal Blood
Słuchało się dobrze. Skojarzenie z QOTSA ewidentne. Tylko po co mi kolejne QOTSA?
8. Decapitated - Blood Mantra
Najbardziej udana ich pozycja. Po matematycznych zawijasach z poprzedniej płyty, na której chcieli być polskim Meshuggah, tutaj wszystko jest bardziej selektywne.
9. Chevelle - La Garola
Toolowate, a że nie przepadam za Tool, z tą płytą jest podobnie.
10. Trzynasta w Samo Południe - Hell Yeah
Sympatyczne. Chyba sobie wrzucę do auta.

Następna dyskusja:

Podsumowanie 2007




Wyślij zaproszenie do