Andrzej Korasiewicz

Andrzej Korasiewicz Kierownik Działu
Organizacji,
informatyk, nadzór
właścici...

Temat: Podsumowanie 2012

Dla porządku proponuję wrzucać podsumowania w tym wątku.
Renata Ż.

Renata Ż. Marketing Manager

Temat: Podsumowanie 2012

Ja w kwestii formalnej! ;)
Andrzej, Przemek, a może by tak zasady zabawy spisać? Bo gdzieś się już pojawiły, ale nie pamiętam dokładnie jak to miało być...
Andrzej Korasiewicz

Andrzej Korasiewicz Kierownik Działu
Organizacji,
informatyk, nadzór
właścici...

Temat: Podsumowanie 2012

Renata Ż.:
Ja w kwestii formalnej! ;)
Andrzej, Przemek, a może by tak zasady zabawy spisać? Bo gdzieś się już pojawiły, ale nie pamiętam dokładnie jak to miało być...

Przemek był pomysłodawcą, więc niech się odniesie do tego :)

konto usunięte

Temat: Podsumowanie 2012

Żadna filozofia:
- publikujemy 10-tkę najlepszych płyt 2012 r.,
- publikując narażamy się na konieczność wysłuchania propozycji wszystkich uczestników zabawy,
- odsłuch każdej płyty należy jakoś sensownie skwitować np. "cieszę się, że jeszcze żyję" albo "co za gówno".
Renata Ż.

Renata Ż. Marketing Manager

Temat: Podsumowanie 2012

Przemysław Ł.:
Żadna filozofia:
- publikujemy 10-tkę najlepszych płyt 2012 r.,
- publikując narażamy się na konieczność wysłuchania propozycji wszystkich uczestników zabawy,
- odsłuch każdej płyty należy jakoś sensownie skwitować np. "cieszę się, że jeszcze żyję" albo "co za gówno".
Dużo roboty na 2013 rok! ;)
Radosław Pawlak

Radosław Pawlak wolny człowiek

Temat: Podsumowanie 2012

w związku z tym co napisał Przemek mała myśl mnie naszła:
- w sumie bez sensu jest nagłe przeglądanie nowości AD 2012 co zacząłem czynić ja czy Kuba, gdyż i tak większość tych płyt trzeba będzie odsłuchać na podstawie list reszty uczestników ;) Lepiej zostać przy swoich typach, nawet mniej fajnych i męczyć nimi resztę aby usłyszeć słodkie "jeszcze żyję" ;)

konto usunięte

Temat: Podsumowanie 2012

Pomysł wziął się stąd, że jest nas tutaj kilkoro. Gdyby udzielało się 10 osób to ten pomysł nie miałby sensu, bo do przesłuchania byłoby średnio, jak sądzę, 80 płyt, ale przy sześciu już można to jakoś ogarnąć. Kto nie chce, niech się nie włącza i tyle.Przemysław Ł. edytował(a) ten post dnia 06.11.12 o godzinie 21:50
Radosław Pawlak

Radosław Pawlak wolny człowiek

Temat: Podsumowanie 2012

Jeżeli twój post był odpowiedzią na mój to chyba nie do końca się zrozumieliśmy. W żadnym wypadku nie kwestionuję zabawy ;)/

konto usunięte

Temat: Podsumowanie 2012

Masz rację, źle zrozumiałem Twój post. Takie są skutki czytania hipertekstowego :)
Jakub Oślak

Jakub Oślak Research Consultant,
Pedersen & Partners
- executive search

Temat: Podsumowanie 2012

Czy przy publikacji swojej top 10 należy także zaopatrzyć ją w komentarz własny co do każdej pozycji?
Andrzej Korasiewicz

Andrzej Korasiewicz Kierownik Działu
Organizacji,
informatyk, nadzór
właścici...

Temat: Podsumowanie 2012

Jakub Oślak:
Czy przy publikacji swojej top 10 należy także zaopatrzyć ją w komentarz własny co do każdej pozycji?

Ja nie widzę żadnych przeciwskazań. A nawet wprost przeciwnie. Chętnie takie komentarze bym poczytał.

Poza tym jest jeszcze jedna kwestia. Ja swoją listę wrzucę na stronę apop.pl. Szczerze pisząc w tym roku postanowiłem się przyłożyć i listę najlepszych płyt układam praktycznie od początku roku, więc mam ją już całkiem długą. Pierwszą dychę mam zamiar zaopatrzyć w komentarze. I teraz mam pytanie, bo mam pomysł. Mógłbym też wrzucić na stronę podsumowania Szanownego Koleżeństwa z tego forum. Mimo że mam świadomość, że większość ludzi słucha muzyki praktycznie nie związanej z tematyką apop.pl (ale ja też takiej muzyki słucham - w podsumowaniu nie mam zamiaru się ograniczać :)). No i ogólnie że to będą takie "nieprofesjonalne" podsumowania podług indywidualnych gustów. Ale ludzie lubią czytać podsumowania innych a zasięg strony jest większy niż tego forum. Co o tym sądzicie?
Jakub Oślak

Jakub Oślak Research Consultant,
Pedersen & Partners
- executive search

Temat: Podsumowanie 2012

Andrzej Korasiewicz:

Co o tym sądzicie?

Myślałem, że już nie zapytasz :) Jestem za i na tak, cytując klasyka.

konto usunięte

Temat: Podsumowanie 2012

Jakub Oślak:
Czy przy publikacji swojej top 10 należy także zaopatrzyć ją w komentarz własny co do każdej pozycji?

Tak :)
Przytaczam jeden ze swoich poprzednich wpisów:
Żadna filozofia:
- publikujemy 10-tkę najlepszych płyt 2012 r.,
- publikując narażamy się na konieczność wysłuchania propozycji wszystkich uczestników zabawy,
- odsłuch każdej płyty należy jakoś sensownie skwitować np. "cieszę się, że jeszcze żyję" albo "co za gówno". Przemysław Ł. edytował(a) ten post dnia 23.11.12 o godzinie 19:58
Renata Ż.

Renata Ż. Marketing Manager

Temat: Podsumowanie 2012

ja jestem w lesie :/
jak sie dorwę do słuchania soundtracków to nie chce nic innego

konto usunięte

Temat: Podsumowanie 2012

Teraz już poprawnie, wraz z komentarzami :)

1. Converge "All We Love We Leave Behind"
Legenda sceny HC, w żadnym wypadku niezamykająca się w tej stylistyce. Niepowtarzalny hałas, ale hałas bardzo selektywny i pomysłowy - główna to zasługa gitarzysty, do tego dochodzi szalony wręcz wokal i perfekcyjna sekcja. Jeśli będziecie mieli skojarzenia z Mastodon to będą to skojarzenia jak najbardziej prawidłowe - trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, że to Converge było i jest inspiracją dla Mastodon, a nie odwrotnie.
2. Baroness "Yellow & Green"
Po prostu piękna płyta, byłem od niej uzależniony przez parę miesięcy.
3. Devin Townsend Project "Epicloud" (2 CD Special Edition)
Devinowych szaleństw stylistycznych ciąg dalszy, jednak na tej płycie te szaleństwa są zdecydowanie mniejsze - Devin się wyciszył, jest szczęśliwym człowiekiem i to słychać. Wydanie 2-płytowe to rzadki dowód na to, że krążek bonusowy może być równie dobry jak zasadniczy.
4. Slash "Apocalyptic Love"
Mało kto już tak gra - świetne rockowe kompozycje i ani jednego zbędnego utworu. Charakterystyczny wokalista, którego albo się lubi, albo nie :)
5. Killing Joke "MMXII"
Przetrwać tyle lat na scenie i cały czas proponować tak wartościową muzykę - zjawisko godne szacunku.
6. Napalm Death "Utilitarian"
Okazuje się, że nawet w dość ograniczonym stylu jakim jest grindcore można pokusić się o fajne i świeże pomysły, np. wykorzystanie saksofonu (w tej roli być może znany niektórym legendarny John Zorn).
7. Overkill "The Electric Age"
Płyta nr 1 jeśli chodzi o thrash w 2012 roku - kapela im starsza, tym lepsza. Płyta po prostu porywa.
8. Paradise Lost "Tragic Idol"
Paradise Lost jakie lubię najbardziej, żadnego kombinowania, po prostu piękne, metalowe kompozycje.
9. The Cult "Choice of Weapon"
Na początku mi nie weszła, ale jak w którymś momencie zaskoczyła to nie mogłem się oderwać. Esencja rocka, ale takiego, który nie tylko daje po uszach, ale też wciąga.
10. Cryptopsy "Cryptopsy"
Jedyna death metalowa płyta w zestawieniu, ale za to jaka! Wszystko na swoim miejscu - napędzająca wszystko sekcja, okrutne gitary i zdzierający paszczę wokalista - do tego fajne smaczki, kilka jazzowych wstawek zupełnie nie psujących klimatu.
Radosław Pawlak

Radosław Pawlak wolny człowiek

Temat: Podsumowanie 2012

Ok, chyba jestem gotowy. Zaraz pewnie zbiorę baty za nagięcie zasad, ale niestety nie jestem w stanie pominąć którejś z płyt. Pierwsza pozycja chyba zasłużona, reszta bardziej przypadkowa gdyż są to płyty z tak odmiennych systemów muzycznych, iż trudno mi je poklasyfikować w jedną listę.

(Nie)Miłego Odsłuchiwania :)

1. Slash - Apocalyptic Love
o tej płycie właściwie napisał wszystko Przemek. Fajna, energetyczna rockowa płyta. Mało kto gra już dzisiaj tak jak Slash. Całość zgrabnie skomponowana i zgrana ze sobą
2. Anathema - Weather Systems
Jedno przesłuchanie i wsiąkłem. Uwielbiam takie klimatyczne granie. Anathema przeszła wielką rewolucję muzyczną ale wyszło jej to na plus. Gościnne kobiece śpiewy dodają lekkości i uroku tej muzyce
3. Marika & Spokoarmia - Momenty
Jestem pod wrażeniem tego, co robi Marika. Z każdą kolejną płytą zaskakuje coraz bardziej i coraz inaczej. Ta płyta także jest inna od poprzednich. Jest kilka mielizn ale generalnie słucha się tego z wielką przyjemnością
4. The Gossip - A Joyful Noise
Jak głosi tytuł - po prostu radosne dźwięki. Chyba mniej gitar niż na poprzedniczce, ale za to da się wyczuć klimat funky lat 70-tych. Prost radosna muzyka. Czego chcieć więcej?
5. Acid Drinkers - La Part Du Diable
Łoją aż miło, z każdą kolejną płytą na coraz wyższym poziomie a nawet coraz bardziej trashowo jak na nich.
6. Testament - Dark Roots of Earth
Pierwsza płyta Testament której słuchałem i od razu mocne walnięcie. To jest to! Niby nic nowego, niby powtarzalne, ale po co wyważać otwarte drzwi? Mi się podoba
7. Antimatter - Fear Of A Unique Identity
Uwielbiam wszystko co tworzą. Z każdą kolejną płytą coraz bardziej. To się chyba nazywa uzależnienie. Rzecz chyba nawet bardziej klimatyczna od Anathemy. Tak trzymać
8. Moonspell - Alpha Noir/Omega White
Płyta zagadka, płyta kontrowersyjna. Podobno płyta, która nie wywołuje kontrowersji to zła płyta. Czyli nie nowy Moonspell. Recenzje dzielą się na dwie grupy: jedne chwalą krążek podstawowy, mroczny, najcięższy w karierze zespołu chyba, drudzy go ganią a wychwalają dodany jako bonus do wersji rozszerzonej drugi krążek z łagodnym brzmieniem. Czyli płyta zagadka :) Wystarczający powód aby umieścić ją w zestawieniu, każdy przynajmniej sam wyrobi sobie zdanie. Ja wolę mrok :)
9. Pezet - Radio Pezet
Nominacja chyba trochę na wyrost za ambicję niż za efekt finalny, który jednak też nie jest zły. Pezet na wokalu, Sidney Polak na produkcji, czyli chyba pierwsze takie w Polsce połączenie hip hopu z dubstepem. Brawa za pomysł, mniejsze za produkcję która kuleje ale generalnie są b. dobre momenty i dlatego płyta w zestawieniu
10. Tiamat - The Scarred People
10. The Cult - Choice Of Weapon
Obie płyty można scharakteryzować wspólnie - zaskakujące odkrycia. Nie słuchałem tych zespołów nigdy wcześniej. Posłuchałem pod wpływem Waszych wpisów i od razu zaskoczenie. Tiamat - piękna płyta. The Cult? Potrzebował trochę więcej rozpędu, ale to naprawdę fajne klasyczne granie

Wyróżnienie specjalne:
Tabasko - Ostatnia Szansa Tego Rapu
Rzadko ostatnio słucham rapu, a ta płyta jest po prostu dobra jak dla mnie. Fajne bity, niezłe teksty..Na szczególne wyróżnienie zasługuje kawałek "Wychowani w Polsce" mocno sentymentalny.Radosław Pawlak edytował(a) ten post dnia 08.12.12 o godzinie 21:10
Jakub Oślak

Jakub Oślak Research Consultant,
Pedersen & Partners
- executive search

Temat: Podsumowanie 2012

To był świetny rok płytowy, pełen powrotów; może przed końcem świata? Starałem się zachować pozory obiektywności, dlatego też kolejność jest nieprzypadkowa, ale też nie wiążąca.

1. Led Zeppelin – Celebration Day

W czasach gdy celebruje się przeciętność, także w muzyce, bogowie rocka z innego świata potrafią uderzyć jak młotem w głowę i przypomnieć na czym do cholery polega muzyka. Na CD zmarszczek nie widać, chociaż głos Planta pokryła szlachetna patyna. Siłą tego albumu jest ponowne odkrycie klasycznego repertuaru, poddanego obróbce czasu niczym naturalnemu remasteringowi. Do tego chwila życia dla Jasona Bonhama i promocja albumu na skalę dziś niespotykaną.

2. Dead Can Dance - Anastasis

Brzmi jakby od wydania "Spiritchaser" minęły 2, a nie 16 lat. Mój wymarzony powrót i spełnione życzenie. Za każdym przesłuchaniem brzmi lepiej, chociaż zamiast nowej jakości wędrujemy tu po bardzo dobrze znanych terytoriach. Wyważony album bez wypełniaczy, który jak wszystko co nagrali Brendan i Lisa przenosi do innego świata. Typowo 'Trójkowy' materiał, zbudowany na solidnych fundamentach muzyki prawdziwej. Szkoda, że Tomek Beksiński nie doczekał.

3. Godspeed You! Black Emperor - Allelujah! Don't Bend! Ascend!

Ten zespół przypomina układ planet, które raz na jakiś czas ustawiają się w rzędzie i wtedy dzieją się rzeczy niesamowite. Np. ukazuje się nowy album, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Jak grom z jasnego nieba, gdyż taką właśnie moc ma zawarta na nim muzyka; a konkretnie jedna kompozycja pt. "Mladic" - reszta to oniryczne dodatki.

4. The Smashing Pumpkins - Oceania

Zaskoczenie roku. Billy i jego drużyna wydali krążek, którego nie sposób przestać słuchać. Jest niesamowicie miodny, wbija się przemocą do głowy i zostaje w niej na długo. Piosenek jest dużo, ale każda trzyma wysoki poziom i tworzy naprawdę dobrze zgrany zestaw. Nie mam pretensji o to, że Billy raźno czerpie z The Cure, bo czyni to z gracją i inteligencją, jak na wielbiciela muzyki przystało. I swoją miłość przenosi na to co sam tworzy i zaraża nią innych - pod warunkiem, że lubi się jego ptasi głos.

5. Pet Shop Boys - Elysium

Koniec z obiektywnością, czas na moich prywatnych faworytów. Genialny album i tyle. Nie oczekuję, że to zrozumiecie. Nawet nie będę próbować Was do tego namawiać. Tak właśnie sobie wyobrażałem, że będą grać w wieku 50+. Subtelnie, inteligentnie, jak zawsze z poetyckimi tekstami Tennanta. Doskonałe, nowoczesne numery, z których każdy napawa mnie nieopisaną radością. Chwilami za dużo manier, popartu i Westendu; ale tylko chwilami. Reszta to czysta radość, ale warunek jest jeden - dla fanów twórczości zespołu.

6. Soulsavers – The Light The Dead See

Odkrycie roku. Zignorowałem wcześniejsze albumy z Markiem Laneganem, ale wspólnego owocu pracy z Davem Gahanem przeoczyć nie mogłem. I miałem słuszność, bo Dave wzbija się na wyżyny swoich umiejętności wokalnych, o jakie frontmana DM mało kto podejrzewał. Samą muzykę Soulsavers określam jako ciemną wersję Spiritualized, otwierającą się niezwykłym smutkiem, który stopniowo przechodzi w duchowe oczyszczenie. Niezwykła płyta, nie tylko dla fanów Gahana.

7. Ultravox - Brilliant

Midge Ure trochę mnie oszukał - gdy ukazało się pilotujące album nagranie miałem mieszane uczucia, ze wskazaniem na "nie". Wydawało mi się, że głos Ure'a wysiadł, stał się cieńszy i podejrzanie szepczący; w końcu Ure to alkoholik, a lata lecą. Tymczasem pełen album rozwiał wątpliwości - Ure brzmi jak zawsze, ze swoim szkockim akcentem i noworomantyczną ekspresją. Muzycznie zespół wykonał potężny skok, bo musiał - postępu technologii się nie oszuka. Aczkolwiek samo brzmienie to stary dobry Ultravox z ich najlepszych lat. Każdy kawałek to przebój, radosny, osobisty i na najwyższym poziomie elektronicznego popu. Można mieć zarzut, że uleciała gdzieś atmosfera klasycznych płyt, że nie ma już tego powabu tajemnicy, że wszystko jest jak na dłoni. To kosmetyka - nad Wiedniem nadal świecą latarnie, a "Brilliant" to genialny album.

8. The Beach Boys - That's Why God Made the Radio

Jeśli kogoś podnieca wydanie nowego materiału przez DCD po 16 latach lub Ultravox po 18, to co można powiedzieć o weteranach z The Beach Boys, którzy nagrali pierwszy nowy materiał od lat 20? Ta płyta to taki toast koktajlem z parasolką dla uczczenia 50 lat działalności artystycznej, na powrót z Brianem Wilsonem w składzie. Co tu dużo mówić - to wciąż ci sami The Beach Boys, nawet bardziej klasyczni teraz, w wieku starczym, niż na wielu krążkach ze swoich chudszych lat. Harmonie wokalne nadal czynią cuda, a sielska atmosfera relaksu pod kalifornijskim słońcem wymusza dobre samopoczucie.

9. Orbital - Wonky

Jeszcze jeden powrót na mojej liście. Bracia Hartnoll nie pozostali zbyt długo na urlopie i powrócili z krążkiem, który być może gór nie przenosi, ale jest po prostu dobry. A mnie to wystarczy, bo uwielbiam takie klasyczne 'bedroom techno', które kojarzy mi się z Anglią bardziej i lepiej niż wszystkie albumy Oasis i The Beatles do kupy. Fani mają zarzuty, że do klasyki wdarła się nowa technologia, że bracia sięgnęli po modny dubstep i zamiast wyznaczać trendy sami za nimi podążają. Jak kto chce; jeden numer wybitny, jeden numer słaby, reszta na ich stałym, dobrym poziomie. Dla fanów starej, dobrej elektroniki rozrywkowej.

10. Sigur Ros - Valtari

Wahałem się z tą nominacją, ale ostatecznie niech będzie. Sigur Ros to odważny zespół, wrażliwy, ułomny, po prostu ludzki. A jednocześnie niebiański, nierzeczywisty, jakby komponujący muzykę dyktowaną z zaświatów. Każda ich kolejna płyta jest inna, acz posiadająca wspólny mianownik. Nie inaczej jest tu - poprzedniczka była żywa, wesoła, wręcz folkowa; "Valtari" z kolei zabiera nas w niebiańską komę, sen gdzieś w obłokach, w lot nad krainą o której śpiewał John Lennon. Piękna kołysanka, polecam przed snem.
Andrzej Korasiewicz

Andrzej Korasiewicz Kierownik Działu
Organizacji,
informatyk, nadzór
właścici...

Temat: Podsumowanie 2012

Mnie wyszło podsumowanie 100 płyt tegorocznych. Pierwsza dziesiątka:

1. Ultravox - Brilliant
2. Dead Can Dance - Anastasis
3. Soulsavers (& Dave Gahan) - The Light The Dead See
4. S.Hogarth & R.Barbieri - Not The Weapon But The Hand
5. John Foxx And The Maths - Evidence
6. Rush - Clockwork Angels
7. The Mars Volta - Noctourniquet
8. 7JK - Anthems Flesh
9. Cat Power - Sun
10. The Smashing Pumpkins - Oceania

Całość zestawienia + uzasadnienie tutaj: http://apop.pl/strona/index.php?option=com_content&tas...
Adam Dembiński

Adam Dembiński Ekspert Służby
Celno-Skarbowej;
Ministerstwo
Finansów

Temat: Podsumowanie 2012

Moje podsumowanie 2012 roku:

1. Soulsavers – “The Light The Dead See”

Gdyby nie Dave Gahan prawdopodobnie przegapiłbym ten duet. Płyta spodobała mi się niemalże od pierwszego przesłuchania i już wtedy byłem prawie pewien, że będzie to mój tegoroczny numer „1”. I tak się stało.

2. Soundgarden – „King Animal”

Wskoczyli na „pudło” w ostatniej chwili i to nie tylko z powodu daty premiery. Początkowo nie mogłem się do niej przekonać. Dopiero po kilkukrotnym przesłuchaniu, co miało miejsce w ostatnim czasie, doszedłem do wniosku, że Ch. Cornell i koledzy wrócili bardzo dobrą płytą.

3. Rush – „Clockwork Angels”

Bez niespodzianek i fajerwerków. Na pierwszy rzut ucha mogłoby się wydawać, że nuda. Ale tak nie jest. Płyty słucha się naprawdę fajnie. Poza tym trio jest już na takim etapie, że nie oczekujemy od niego rewolucji, ale właśnie takich solidnych płyt.

4. Ultravox – „Brilliant”

Kiedyś byli moimi ulubieńcami. Potem zacząłem słuchać innej muzyki, a oni poszli w odstawkę. Nie mogłem jednak ominąć ich powrotu. Świetnie nawiązali do płyt z lat 80-tych udowadniając, że nadal są królami „synth-popu”.

5. Dead Can Dance – „Anastasis”

Słabo znam ich poprzednie płyty. Jednak gdy usłyszałem w radio kilka utworów z „Anastasis” od razu sięgnąłem po to wydawnictwo. Muzyka będąca mieszanką różnych stylów, która niesamowicie wciąga słuchacza.

6. Paradise Lost – „Tragic Idol”

Dwie poprzednie płyty jakoś mnie ominęły. Po tę sięgnąłem w dużym stopniu pod wpływem wpisów w naszej grupie. I nie zawiodłem się. Panowie porzucili ideę bycia „drugim Depeche Mode” i powrócili do grania heavy-metalu. Może jest nieco gorzej niż na „Icon” czy „Draconian Times”, ale wciąż interesująco.

7. The Cult – „Choice of Weapon”

The Cult miewał różne okresy w swojej działalności. Tu grają rocka, czy nawet hard-rocka. Płyta nie od razu mi się spodobała. Doceniłem ją dopiero po kilku przesłuchaniach.

8. Voo Voo – „Nowa płyta”

Jedyna polska płyta w podsumowaniu. W. Waglewski dalej podążą szlakiem, który zapoczątkował album „Samo Voo Voo”, co oznacza granie „czystego” rock’n’ rolla. Beż żadnych udziwnień i egzotycznych gości.

9. Garbage – “Not Your Kind of People”
W zestawieniu trochę przez sentyment. Jest na pewno gorzej niż na dwóch pierwszych płytach. Z drugiej strony słucha się tej płyty całkiem przyjemnie, mimo braku utworów, które od razu zapadają w pamięci.

10. Led Zeppelin – „Celebration Day”

Podpisuję się pod tym, co Kuba napisał o tym wydawnictwie. Dodam tylko, że rozważałem sklasyfikowanie „Celebration Day” nieco wyżej. Ostatecznie jednak postanowiłem dać pierwszeństwo płytom z premierowymi nagraniami.

I na koniec pewne wyjaśnienie/usprawiedliwienie.
Z różnych powodów nie miałem w kończącym się roku tyle czasu na słuchanie muzyki, ile bym chciał. I m. in. dlatego nie przesłuchałem kilkunastu płyt (tak jakoś wyszło, że głównie polskich), które chciałem poznać. Nie jest więc wykluczone, że moje podsumowanie mogłoby wyglądać nieco inaczej.
Renata Ż.

Renata Ż. Marketing Manager

Temat: Podsumowanie 2012

Muzyka w 2012 r. Jakoś się wyrobiłam jednak

1. Cloud Atlas Soundtrack
Zupełnie nieoczekiwanie, ale to właśnie soundtrack zrobił na mnie największe wrażenie w tym roku. Powód jest jeden, ale za to tak mocny, że nie ma konkurencji. Dwa razy byłam na filmie w krótkim odstępie czasu. Muzyka nie tylko doskonale ilustruje film, ale żyje równiez swoim własnym życiem, bo ogladając film nie byłam pewna na 100% czy to tylko muzyka napisana specjalnie dla filmu, czy też Cloud Atlas Sextet został naprawdę napisany przez zapomnianego Roberta Frobishera! Oczywiscie nie został, ale wrażenie było silne. Muzyke napisał Tykwer, Klimek i Heil. Motyw który towarzyszy filmowi jest po prostu piękny sam w sobie.

2. Paradise Lost - Tragic Idol
Wrócili z wielką mocą, w doskonałym, mrocznym klimacie, tak jak trzeba. Bardzo dobrze słuchało mi się tej płyty i przypomniałam sobie za co ich polubiłam kilkanascie lat temu. Szkoda, ze zagapiłam sie z koncertem, ale może jeszcze przyjadą.

3. Led Zeppelin - Celebration Day
Pokazali jak powinno się grać muzykę rockową. Należą do tych kilku kapel które stworzyły ten gatunek i tym albumem tylko to potwierdzają, choć wcale nie muszą nic udowadniać. Doskonale zagrane, rewelacyjnie zaśpiewane.

4. Bruce Sprinsteen - Wrecking Ball
Nigdy specjalnie nie fanowałam Bossowi, owszem świetnym muzykiem jest, ale ja osobiscie nie uwazam sie za wielkiego fana. Ale ta płyta spodobała mi się tak bardzo, że Boss ląduje tuz za pudlem. Bardzo dobrze się tego słucha. W przeciwieństwie do pozycji nr 2 jest to optymistyczne! ;)

5. Prometheus soundtrack
Rok soundtracków. Też mi się podobał. Doskonałe uzupełnienie dla filmu, dobrze się tego słucha. Ciężki, mroczny klimat. Śmiem twierdzić, że muzyka dużo lepsza jest od samego filmu.

6. Archive - With Us Until You're Dead
Świetne, klimatyczne wydawnictwo. Też im nigdy specjalnie nie fanowałam, ale bardzo mi się ta płyta spodobała. Uderzają w tony, które lubię

7. Soundgarden - King Animal
Wrócili. Wprawdzie nie w takim stylu, który by mnie zmiótł z powierzchni ziemi, ale pozytywnie odbieram to dokonanie. Grają dużo lżej niż kiedyś, jednak jest to kawał dobrej muzyki rockowej, oby młode kapele nie zapomniały jak sie dobrze gra - stare wygi w stylu Soundgarden nadal mogą być czymś w rodzaju statecznego drogowskazu. Mam jednak wrażenie, że mimo wszystko to brytyjskie kapele z lat 90-tych wyszły bardziej obronną ręką, ale to temat na inne rozważania.

8. Rush - Clockwork Angels
Mocno, energicznie, solidnie. Tutaj popieram opinię Adama i zgadzam sie z nim całkowicie.

9. Dead Can Dance - Anastasis
Ten rodzaj muzyki, trudny do zdefiniowania i eklektyczny w stylu moze być albo kiczem, albo doskonałoscią. Dead Can Dance nie zawodzi. To świetna płyta moim zdaniem.

10. Pet Shop Boys - Elysium
Na początku nie rozumiałam tej płyty. Wydawała mi się dziwna i jakby nie dla moich uszu. Ale w tej płycie brzmi dojrzałość tego duetu. Kuba ma rację, właśnie tak mieli brzmiec w tym wieku. Oni już nie muszą nic udowadniać (podobnie jak Led Zep)Renata Ż. edytował(a) ten post dnia 29.12.12 o godzinie 18:05

Następna dyskusja:

Podsumowanie 2007




Wyślij zaproszenie do