Temat: Czy Kościół powinien zdecydowanie potępić działalność...
W pełni się zgadzam. W międzyczasie zerknąłem do wspomnień prostego człowieka, mieszkańca pogranicza polsko-niemieckiego w dwudziestoleciu międzywojennym. Człowiek relacjonuje zupełnie beznamiętnie szykany wobez Żydów, jakim byli oni poddawani na codzień. Począwszy od szkoły ("żydowska ławka" - w domyśle "ośla"), poprzez subtelne zakłócanie życia ("kupuj u swoich, nie u Żydów") i swobód religijnych (to, w jaki sposób polskie dzieciaki były instruowane, jak zakłócać żydowski ceremmoniał w bożnicach, to temat na książkę - i to wcale nie byłaby powieść obyczajowa...), na uniemożliwianiu Żydom korzystania - z błahych powodów nawet - z biernego i czynnego prawa wyborczego.
To ciągnie się do dziś, bo z jednej strony nikt nie ośmiela się prostować grzechów przodków (o "pokucie" nawet nie wpsominając), a z drugiej - górę birze gorźny stereotyp, upowszechniany prze obecny obóz rządzący. Brzmi on następująco: "pierwszymi polskimi komunistami [co samo w sobie jest durne, bo komunizmu nigdy w Polsce nie było] i kierownictwem aparatu represji w Polsce po 1944 roku byli Żydzi".
Z tym wszystkim współgra popularne (sic!) określenie "żydokomuna", zaczerpnięte co prawda z Polski międzywojennej, ale z inną zupełnie konotacją.
II RP miała i to do siebie, że nastąpił wykwit ekstremizmów wszelakich. Dziś te ekstremizmy też nam grożą, w nieco innym wymiarze. Ale ich skutek jest podobny. Podział na "my" i "oni".
Ale jak nie jechac na tej kobyłce, skoro naród to lubi? Jak to lubi, to się mu to mówi. I zyskuje.
Cóż więcej pisać? Te poglądy antyżydowskie są prostackie takie, bazujące na zwierzęcych instynktach, ale takie to już jest, a reszta należy do ludzi światłych.