Bartosz Gorayski

Bartosz Gorayski specjalista d.s.
reklamy organizator
imprez firmowych ,
i...

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

... zapraszam wszystkich do wymiany patentów i przepisów na polowe przysmaki mam tu także na myśli przepisy na potrawy przygotowywane w trudnych warunkach terenowych , z tego co dostarczy natura i nie tylko ... własnoręcznie wykonane kuchnie , piece , paleniska , wędzarnie , suszarnie , grille , hangi , tanduri itp. ... polowe gotowanie wcale nie musi być ponure i mało estetyczne i mało smaczne ...
Bartosz Gorayski

Bartosz Gorayski specjalista d.s.
reklamy organizator
imprez firmowych ,
i...

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

... fajnie by było podyskutować o smakach ,ulepszaniu , ilościach , trudnościach , pozyskiwaniu , mieszaniu , przechowywaniu , transportowaniu , konserwowaniu ...

... ja lubię w sezonie gotować bez naczyń ... np. złowione ryby zawiajam w mokry mech i układam takie pakunki na gorący żar ... dymu jest sporo ale skutecznie odpędza on dokuczliwe komary ... ryb nie skrobię nie odcinam głów tylko patroszę ... można je nieco posolić od wewnątrz ... smak mają dobry polecam ...

... kolejną moją ulubioną metodą jest gotowanie na parze w piecu ziemnym ... a raczej w wykopanym dole wypełnionym na dnie ,,rozpalonymi ,, wcześniej w ognisku kamieniami . Na gorące kamienie układam warstwę świeżych gałązek by oddzielić kamienie od reszty wypełnienia , wkładam następnie kilka świerkowych gałązek trawę i w środek wbijam kij . Następnie wkładam ,, bardziej centralnie ,, zawinięte w liście chrzanu rybki , białe kłącza pałki wodnej , larwy mrówek , kawałki mięsa nawet jajka itp. Zakrywam kolejną warstwą trawy i świerkowych gałązek . Zakrywam całość mchem i układam płachtę z jutowego worka w której jest otwór na kij , zasypuję wybraną wcześniej ziemią i uklepuję ... Wyciągam kij i wlewam wodę , może być nawet z jakiejś kałuży lub bagienka ... bucha gorąca para ... otwór zakrywam kamieniem ...wszystko powoli się gotuje ... jeśli doda się przypraw soli pieprzu można uzyskać ciekawe smaki , a liście chrzanu lub łopianu znalezione gdzieś podczas wędrówki nadają daniom aromatu ... serwuję dania na tackach z kory wyłożonych liśćmi lub świerkowymi gałązkami ... lubię się posługiwać własnoręcznie wystruganymi pałeczkami na sposób wschodni trochę finezji nie zaszkodzi a może poprawić humor ... takie dobre jedzenie jest czymś wyjątkowym po pełnym trudności dniu w terenie ...to dobra metoda samo się gotuje nie przypali się i nie trzeba tego doglądać ... a ziemniaki jeśli takie się zdobędzie gdzieś podczas wędrówki ... można wrzucić bezpośrednio na gorące kamienie i resztki żaru , zakrywamy wszystko szczelnie jak opisałem powyżej ale nie wlewamy wody ... ziemniaki pieką się najdłużej i nie ma sensu wkładać dużych okazów ...Bartosz Gorayski edytował(a) ten post dnia 09.01.08 o godzinie 19:13

konto usunięte

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

Jako wegetarianin, zazwyczaj kiedy wszyscy osmalają nad ogniem jakieś "parówki" ja piekę banana z czekoladą. Ściągam pasek skórki wbijam kostki czekolady i nad żarem powoli gotuję we własnym sosie i naczyniu bananowy posiłek:) Wiem, że nie powinno się jeść tego co w naszej strefie nie rośnie, ale banan, podobnie jak wiele innych owoców, ma świetne opakowanie kryjące pożywną zawartość.

konto usunięte

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

Duże larwy itd można po prostu nabić na ostry patyczek i z boku ognia upiec. Nadają się do jedzenia krotko po tym jak przestana się ruszać.

To co pan Bartosz opisał to standardowa kuchenka na Pacyfiku. Można w ten sposób upiec właściwie wszystko. I nie ma ograniczeń wielkościowych. Papuasi tym sposobem przyrządzali nawet połówki świń, ale tez słodkie ziemniaki, banany, taro itd itd. Z tym że oni kopali dość spory dół a kamienie nagrzewali najpierw przez 2-4 godzin w ogniu. Na kamienie kładli warstwę liści (tam bananowych a tutaj chociażby właśnie łopian czy chrzan) na to twarde warzywa w liściach a na to mięso. Całość zamykali na minimum 8 godzin. Wieprzowina przyrządzona tym sposobem to nadal najlepsza wieprzowina jaka jadłem w życiu.

W Polskich warunkach piekłem mięso na otwartym ogniu tylko zawinięte właśnie w liście łopianu, wychodzi świetne. Na tropiki natomiast najlepszy patent to sekcje bambusa, do środka wrzuca się co popadnie, otwór zatyka nietrojącymi liśćmi i stawia się to tak żeby bok był przypiekany przez ogień (od czasu do czasu odwrócić trzeba). Można tak zrobić mięso, warzywa, ryż.

Ps. wiem że nie są to najbardziej praktyczne rzeczy dla większości czytających, ale nic nie poradzę siedzę w tropikach i akurat to mogę ćwiczyć.Jedrzej Majewski edytował(a) ten post dnia 05.03.09 o godzinie 08:46

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

To wracaj do nas!! :-)))
Te sposoby , które opisujesz mają nasze odpowiedniki , jak już właśnie przetoczyłeś powyżej , pisz , pisz , to są ciekawe rzeczy , które można wykorzystać!!

konto usunięte

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

Tylko jak ten cholerny bambus w Polsce zastąpić? Czy ktoś ma pomysły na łatwe organiczne pojemniki pozwalające na gotowanie płynów itd? W Lato można jeszcze kombinować ale w zimę to już kiepsko.

Natomiast inny prosty sposób nadający się do Polski to: bierzemy kawal mięsa, obwijamy w liście, obojętnie jakie byle nie trojące (chrzany itd mogą poprawić smak), następnie oblepiamy błotem i wkładamy prosto w żar. co do tego jak długo się piecze to trzeba niestety eksperymentować, ale przypalić nie jest aż tak łatwo. To w zasadzie miniaturowa wersja tego pieca ziemnego.
Łukasz Łuczaj

Łukasz Łuczaj etnobotanik i ekolog

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

niestety bambusa chyba sie nie da zastąpić, jest rewelacyjny.
U nas sprobowalbym lodyg Reynoutria ale nie wiem czy nie sa za kruche...
Gotowanie z bambusem pokazal mi przewodnik w lesie w Talandii, jak sie dowiedzialem to podstawowa metoda przygotowania posilkow wsrod tamtejszych zbieraczy-lowcow Sakai (pd tajlandia), tu podaje link, na zdjeciu F widac bambus oparty, ogrzewany ogniem:

http://www.erajournal.org/ojs/index.php/era/article/vi...Łukasz Łuczaj edytował(a) ten post dnia 08.03.09 o godzinie 22:01

konto usunięte

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

Jedrzej Majewski:
Natomiast inny prosty sposób nadający się do Polski to: bierzemy kawal mięsa, obwijamy w liście, obojętnie jakie byle nie trojące (chrzany itd mogą poprawić smak), następnie oblepiamy błotem i wkładamy prosto w żar. co do tego jak długo się piecze to trzeba niestety eksperymentować, ale przypalić nie jest aż tak łatwo. To w zasadzie miniaturowa wersja tego pieca ziemnego.


Niestety - nie próbowałem tego, ale opowiadał mi o tym sposobie ojciec.

Co ciekawe, glina pomaga także (podobno!) w przypadku piór. Otóż ojciec twierdził, że robili tak z kurami albo bażantami:
Zabitemu ptakowi odcina się głowę i skrzydła, patroszy. Środek ptaka naciera się solą (i jeśli ktoś ma - przyprawami) a następnie całość (!) zawija się gliną i wrzuca do żaru ogniska.

Kiedy ptak jest gotowy łatwo ponoć zgadnąć, bo glina pęka i roznosi się zapach mięsa. A pióra odchodzą podobno same wraz z glina (przylepiają się do niej) w casie obłupywania.

Powtarzam - SLYSZAŁEM tylko o tym sposobie - nie probowałem!

:)

konto usunięte

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

Jerzy K.:
Co ciekawe, glina pomaga także (podobno!) w przypadku piór.

Nie podobno, na pewno jest sporo przepisów takich, a w wielkiej Brytanii (i podejrzewam nie tylko tam) podobnie postępowano z jeżami (kolce i futro). Ważne jest żeby glina była na tyle rzadka żeby się dobrze w futro/pióra wlepiła. Co do pękania gliny to nie miałbym takiej pewności bo mokra glina zawsze będzie pękać w kontakcie z ogniem, no ale działa to na zasadzie takiej że już wcześniej jest popękana a jak mięso gotowe to zapach się rozniesie bardziej.

Ps. Niestety znam to tylko z relacji kolegów czyli już drugiej ręki.

konto usunięte

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

Dziś wybrałem się do Puszczy Bukowej, zabrałem ze sobą płatki owsiane z mlekiem w proszku, glukozą, kakao i cynamonem oraz mleko w kartoniku 200ml. Pierwotnie miałem przyrządzić owsianke w kubku, ale ten posłużył do zbierania soku z klonu, więc rozciąłem kartonik od góry, trochę wypiłem, wsypałem płatki i wstawiłem kartonik w rozgarnięty żar. Efekt? Lekko przypalona farba na zakładkach kartonika i zagotowana owsianka bez smaku, czy zapachu toksyn:)

konto usunięte

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

Tak, jak pisze Jędrzej, kultura Papuaska jest niewyczerpanym źródłem inspiracji. Zycie większości mieszkańców wyspy to nieustający 'survival'.

Co do smaku wieprzowiny z pieca ziemnego to zgadzam się w 100% - była to najlepsza pieczeń ze świni jaką jadłem w życiu. Mięso obłożone pędami słodkich ziemniaków, bulwami taro, słodkimi ziemniakami i ziołami jest zawsze soczyste i pyszne..

Z pieczeniem w rurach z bambusa zetknąłem się po raz pierwszy w dżungli na pograniczu Laosu i Tajlandii wśród koczowniczego ludu Mabri.

Wracając do Papui to plemiona żyjące w górach mają bardzo ciekawy sposób pozyskiwania soli - w solankach moczy się pędy bananowca. Gąbczaste łodygi znakomicie chłoną wodę i zatrzymują sól. Po kilku godzinach moczenia można jeść je jako 'jarzynę' - smakuje jak ogórki małosolne ;) lub wysuszyć i spopielić, popiołu używa się jako soli (w dodatku zdrowszej bo potasowej)

Przygotowuję obecnie stronę o Papui - postaram się zamieścić tam trochę materiałów i opisów ilustrowanych zdjęciami, widzę, że papuaskie know-how, może zainteresować większe grono ;)

Póki co zapraszam do grupy PAPUA...

pozdrawiam

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

Jak na razie jadłęm chyba wszystko co lata ( poza odrzutowcem ) , co pływa ( poza łodzią podwodną) i co biega ( poza Robertem Korzeniowskim) :):):)

Ale wtedy byłem głodny i widziałem w tych paskudztwach tylko białko , cukry i węglowodany.

Koniec :)

PS. Teściowej nie zjadłem :)
Paweł Adamiec

Paweł Adamiec Student, Uniwersytet
Warszawski

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

Jako ze Ostara w Osadzie o której Vislav wspominał w innym temacie w tym roku kręciłą się wokół kulinariów, zatem przekopiuję dla was moją relację z eksperymentów zamieszczoną wczesniej na forum FREHA:

Dzień drugi (a właściwie ten sam bo dotarliśmy naprawdę późno) zszedł nam na dogadywaniu różnych rzeczy, zbieraniu potrzebnych materiałów i ogarnięciu naszych rzeczy wypakowanych późno w nocy i po ciemku. Wieczorem Wojtek dostarczył nam mięso - kilka sporych kawałków, na oko około 4 kilo więc zabraliśmy się do przeprowadzania pierwszego z cyklu eksperymentów kulinarnych czyli pieczenia w dole ziemnym. Sulik zabrał się historyczną łopatą za kopanie doła i naprawdę trud jego zasługuje na podziw niemały ponieważ ziemia wolińska to coś w czym normalnie kopać się powinno przy użyciu kilofów albo pneumatycznego młota. W każdym razie po około 2 godzinach wykopał dołek o rozmiarach metr/metr, niestety głeboki tylko na nieco ponad pół metra. Dla takiej ilości mięsa którą mieliśmy dół ziemny powinien być głebszy, co pozwoliłoby wrzucić do niego więcej kamieni. W każdym razie w czasie gdy Sulik kopał dół Tomisław zebrał sporą stertę kamieni spełniających dwa konieczne warunki: 1) suchych, 2) nie mających krystalicznej struktury. Wystąpienie któregokolwiek z tych czynników mogłoby skończyć się eksplozją kamienia podczas podgrzewania w wyniku czego powstałyby ostre odłamki. W tym czasie Zupka marynowała mięso przy użyciu mieszanki historycznych ziół i oleju lnianego oraz przygotowywała warzywa, a JaNie rozpalał ogień. Mięso nie zostało krojone ponieważ w dołach tego typu zdarzało się czasem piec nawet spore kawałki wołu. Około godziny 20 ogień już był, zaczęlo się biesiadowanie i podgrzewanie kamieni. Około północy kamienie były już rozgrzane do czerwoności i świeciły w ciemności, zatem można było przystąpić do przyrządzenia śniadania ^^ Kamienie wrzuciliśmy do doła, na nie narzucona została cieniutka warstwa liści kapusty, na to poszło mięso i krojone warzywa, na to znów trochę liści. Całość przykryliśmy deskami w 2 warstwach oraz trzciną po czym przysypaliśmy piaskiem i zostawiliśmy do rana. Z doła wszystko zostało wyciągnięte około godziny 9 rano, jeszcze lekko ciepłe. Mięso z zewnątrz wyglądało bardzo dobrze, jednak wewnątrz było niestety na wpół surowe i wymagało podpieczenia nad ogniem. Pomijając piasek było bardzo smaczne :P

Myślę że eksperyment można uznać za udany gdyż gdyby wykopany został trochę głębszy dół i zamiast desek do przykrycia zostałaby użyta np. skóra zapewniająca lepszą izolację przed ucieczką ciepła to wszystko zrobiłoby się idealnie. Nie wykluczam że narzucenie kilku kamieni na mięso też mogłoby pomóc. Rzecz do wyeksperymentowania. W każdym razie kolejnego wieczoru eksperyment został powtórzony z udziałem kurczaków, gdyż mięso drobiowe według wszelkich prawideł sztuki kulinarnej nie potrzebuje aż tyle czasu aby dojść. Procedura była podobna - od 20 rozgrzewanie, około pierwszej w nocy wszystko wrzuciliśmy do środka. Dodatkowo rozpalony został również ogień w dole ziemnym, który miał wstępnie nagrzać całość i osuszyć ją zanim jeszcze wrzucone miały do środka zostać kamienie. Tym razem kurczaki ułożone zostały bezpośrednio na kamieniach. Nie wiedzieć czemu gdy rano zostały wyciągnięte okazało się, ze znów - z wierzchu wszystko luks, natomiast w środku surowizna. Efekt był chyba gorszy nawet niż w przypadku mięsa co jest dość zastanawiające. Nie wiem dokładnie gdzie tkwił błąd.

Tego samego dnia gdy oprawione zostały kurczaki naszi dzielni młodzianowie poradzili sobie ze sprawianiem ryby do wędzenia. Otrzymaliśmy ok 30 kilo leszcza który został wypatroszony i przesypany solą, łby zostały odcięte z przeznaczeniem na zupę (nikomu nie chciało się jej ugotować więc jej ostatecznie nie było), zaś leszcze następnego dnia pocięte w dzwonko poszły do wędzarni. Dokładnie to samo tyczy się mięsa, które dodatkowo (podobnie jak kurczaki) zostało doprawione miejscowymi roślinami. Nie wiem dokładnie co to było ale coś w smaku podobnego do selera co polecili nam jako roślinę jadalną miejscowi robotnicy. Ryby wyszły z wędzarni około godziny 15 i zostały szybko skonsumowane, podobnie jak twaróg z ziołami który wówczas został podany. Tymczasem do wędzarni poszło mięso oraz rolowana zawijana słonina marynowana dwa tygodnie według sekretnego przepisu Odny Niestety jako że mięsa było sporo i w kawałkach dość dużych zatem wszystko z wędzarni wyciągnęliśmy dopiero około północy, a i to głównie z powodu tego iż doszły mnie słuchy że ludzie są głodni. Mięsko powinno w wędzarni wisieć jeszcze przynajmniej ze 2 godzinki jak na moje oko więc wyszło zjadliwe aczkolwiek krwiste

W niedzielny poranek gdy już większość dogra została spałaszowana przystąpiłem do zabawy z pałką wodną, jednak jako że mamy już prawie wiosnę, zatem jasnym było, że kłącza po całej zimie będą dużo mniejsze niż np. w grudniu. Mimo tego udało się uzyskać tyle kłączy aby każdy chętny mógł spróbować. Z powodu ilości i aury zrezygnowałem z bardziej wyszukanych eksperymentów np. pieczenia placków. Dobrze umyte kłącza zwyczajnie rzucałem pomiędzy węgielki ogniska i po około 10 minutach rozdzierając pazurkami skórkę dostawalem się do długich śnieżnobiałych włókien (niejadalnych), na których zbierała się skrobia w postaci czegoś przypominającego drobną mączke. Mączkę ową należy z pałki zebrać zębami albo wycisnąć dzięki długiemu żuciu wraz z włóknami (które się wypluwa). Co jest bardzo fajnie na kilku pędach pojawiły się już młode zawiązki pędów które są WYŚMIENITE!! o niebo lepsze niż kłącza, przypominające w smaku młodziusieńkie szparagi (kłącza mają leciutko ziemniaczany posmak). Jeśli chodzi o jajka to niestety nie dane mi ich było spróbowac więc niech się wypowiedzą ci co spróbowali

No i trochę prostych patentów o jakich słyszałem, nie wszystkie dałem radę przetestować. Sorki za formę, są to moje notatki z przygotowań do Ostary, mam nadzieję że wszystko będzie zrozumiałe:

robienie omletów bez patelni i innych naczyń. Ciasto omletowe należy zwyczajnie wylać na gorący popiół w miejscu w którym paliło się ognisko i nakryć go żarem

- zbieranie soku z brzozy oraz sporządzanie napoju na bazie gotowanej wody brzozowej i sosnowych młodych igieł

- wykorzystanie jaj gdy nie mamy do dyspozycji naczynia do ich ugotowania czyli zapiekanie jajek w mchu na ognisku, pieczenie jajek bezpośrednio w żarze po wcześniejszym odcięciu około centymetra górnej końcówki aby jajko nie pękło, jajka można również zakopać w popiele pod ogniskiem - ziemia ma wilgoć więc jajka się mniej więcej gotują

- pieczenie w dole z rozgrzanymi kamieniami. Suche kamienie (najlepiej dość spore) należy rozgrzać do bardzo wysokiej temperatury i wrzucić do doła o głębokości około pół metra. Na wierzch kładziemy mięso, które dodatkowo można zawinąć w liście. Całość zarzucamy gorącymi kamieniami, potem robimy kratownicę z patyków i kładziemy na nią np. duże liście tak aby ziemia którą wszystko zasypujemy nie spadała na mięso. Całość pozostawiamy w jamie przez kilka godzin i konsumujemy :) W dole można również gotować. W tym celu należy przed zakopywaniem doła pozostawić w nim pionowo wbity dość gruby patyk. Po zasypaniu patyk wyjmujemy i w dół wlewamy po trochu wodę

- Żar z ogniska w którym rozgrzewaliśmy kamienie wykorzystujemy do upieczenia chleba. Mieszamy wodę, mleko i mąkę w garnku, dodajemy odrobinę zakwasu albo drożdży i całość zostawiamy aż wyrośnie. Później w rzeczonym garnku całość wkładamy w drugi większy garnek podkładając 3 kamienie na dnie garnka większego, tak by mniejszy nie miał bezpośredniej styczności z jego dnem. Całość przykrywamy i na godzinę dokładnie zakopujemy w żarze

- druga metoda pieczenia polegająca na położeniu ciasta na desce pod kątem przy ogniu i obracaniu całości co czas jakiś

- wykorzystanie desek zamiast patelni do pieczenia mięsa

- pieczenie mięsa lub ryb na specjalnie skonstruowanym z kilku patyków ruszcie

- użycie mchu zamiast patelni do pieczenia ryb i mięsa. Mięso/ryby należy ułożyć pomiędzy 2 warstwami grubego świeżego mchu, najlepiej torfowca

- pałka wodna jako uniwersalny posiłek w dziczy o ile uda się nam rzeczoną pałkę zebrać - jedzenie na surowo, pieczona, gotowana a nawet robienie chleba podróżnego. Kłącza pałki wodnej można utłuc w dużym moździerzu oddzielając płyn od włókien, płyn należy podgrzać (można na słońcu bez gotowania) powstaje naturalny kleisty kleik o kolorze szarym. Jak się go wysuszy otrzymujemy naturalny chleb podróżny bez gotowania, smażenia itd. zwyczajnie metodą odparowania płynu

- obrabianie mięsa/ryb o ile uda się rzeczone dostać w formie niepatroszonej z całym dobrodziejstwem inwentarza

- smażenie różnych rzeczy na rozgrzanych płaskich suchych kamieniach

- jeśli się uda to gotowanie w skórze (przy pomocy rozgrzanych kamieni) i żołądku (dzięki nadziewaniu), pieczenie ryb w całości - delikatnie należy zdjąć skórę bez rozcinania wcześniejszego brzucha. Ryba wisi pionowo na gałęzi, za płetwy zaskrzelowe na sznurku, nacięcie dookoła ryby za tymi płetwami i kawałeczek po kawałeczku ściąga się skórę jak prezerwatywę aż do ogona, potem się patroszy, napycha nadzieniem i ponownie nakłada skórę, związując łykiem. Całość układamy w małym rowku i przykrywamy warstwą ziemi i popiołu a potem nakładamy na to żar i zostawiamy na godzinę. Dzięki zakopaniu skóra się nie przypali a ryba się zrobi w sosie własnym

- wędzenie mięsa - miejscowa wędzarnia jest maciupeńka ale i tak warto spróbować

- suszenie mięsa w improwizowanej suszarni wykonanej z rusztowania odpowiedniej wysokości stojącego nad ogniskiem, pokrytego od góry lekką i przepuszczalną warstwą np. liści. Dzięki temu ogień daje ciepło lecz dym się ulatnia i mięso suszy się zamiast wędzić. Mięso do suszenia musi być jak najchudsze i pocięte w długie bardzo cieniutkie plastry. Suszenie trwa minimum kilka dni więc suszarnię uruchomimy już w piątek albo nawet w czwartek. Mięso posypać należy solą dla odpędzenia much, do ognia można wrzucić zielony jałowiec do smaku

- użycie niecodziennych prostych narzędzi do obróbki żywności np. muszla może być używana jak tarka po zrobieniu w niej dziury patykiem, mięso można dzielić kijem bez użycia noża, co nie pozostawia śladów na szkielecie, używanie do oprawiania narzędzi krzemiennych zamiast metalowych, do wyciągania mięsa ryby można użyć muszel małży zamiast łyżki

- jedzenie młodych pokrzyw :) Można je ugotować, ale znacznie łatwiej jest zwyczajnie ją podpiec nad ogniem, co niszczy jej kolce

- przygotowanie żołędzi. Najpierw je zbieramy, najlepiej jesienią (choć czy koniecznie?). Potem tłuczemy aby rozbić skorupki i suszymy przy ogniu. Po wysuszeniu tłuczemy na mąkę. Wsadzamy wszystko do worka, a worek do strumienia na kilka dni celem wypłukania tainy. Można potem zamiast robić z niego placki zwyczajnie wrzucić kilka rozgrzanych kamieni do kosza i potrząsać

- można również przyrządzić orzechy laskowe. Robimy niewielkie zagłębienie w ziemi i wypełniamy je piaskiem, piasek szybciej się nagrzewa i lepiej trzyma ciepło niż ziemia, sypiemy orzechy i zasypujemy pisakiem, potem na tym rozpalamy ognisko dające dużo żaru, czyli z małych gałęzi głównie, orzechy rozbijamy kładąc tępą stronę na czymś twardym i uderzając w czubek, dzięki czemu nie niszczymy orzecha w środku

konto usunięte

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

Przy gotowaniu miesa w dole z kamieniami zabraklo wam wody i cisnienia. Tam nie powinno byc zbednej przestrzeni, wszystko sie po prostu zakopuje a para wodna i cisnienie szybciej dzialaja.
Paweł Adamiec

Paweł Adamiec Student, Uniwersytet
Warszawski

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

Raczej nie do końca bo to co myśmy testowali to pieczenie, a ty mówisz o gotowaniu. Ja bym raczej strzelał w to, że za słabo to wszystko zostalo przykryte i w efekcie ciepło zbyt szybko uciekło. Coś na to poradzić jest na Wolinie trudno bo kopanie w tej ziemi wymaga ciężkiego sprzętu ^^
Bartosz Gorayski

Bartosz Gorayski specjalista d.s.
reklamy organizator
imprez firmowych ,
i...

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

brawo Panowie wreszcie czytam tu wypowiedzi o które tu tak naprawdę chodzi ... osobiście nie ssądzę że warto opisywać coś czego się osobiście nie wykonało .
Wracając do tematu pieca ziemnego ... nie wkładajcie tam stosu , a jedynie rownomiernie układajcie , lepiej zawsze zrobić większy dół niż pakować do oporu mniejszy ... wszystko co gotuje się najszybciej mozna układać na wierzchu , mięso natomiest wymaga niekiedy pokrojenia ma mniejsze kawałki i wkładamy je najpierw do pieca ziemnego ...
jesli macie jakieś ptacwo , także tnijcie to na mniejsze kawałki ...
no i ... konstrukcja pieca ... to jest naprawdę ważne ...

konto usunięte

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

Przy pieczeniu w dole zabrakło wam kamieni na górze.
albo zwyczajnie trzeba było zakopać i rozpalić na tym ognisko, lepiej trzyma ciepło :). Trochę mnie dziwi taka ilość zmarnowanego czasu na to pieczenie, lepiej grzać kamyczki krócej, potem wrzucić mięsko , zakopać i palić dalej ognisko.

Uśmiałem się czytając przepis na pieczenie ryby w całości...więcej z tym roboty i to zupełnie niepotrzebnej niż zwyczajne patroszenie...można nadziać i też zaszyć (tylko po co), odpowiednie ułożenie (włożenie ryby między dwa kamyczki) uniemożliwi przewracanie się obiektu, wypływanie zawartości i spokojnie upieczemy mięsko.

Kolejna rzecz : żar z małych gałązek? hmmmm, ciekawe... ;)

Pieczenie pokrzyw nie ma sensu bo jednocześnie zabijamy w nich wszystko to po co się je spożywa (witaminy i minerały), zostaje nam przypalona, roślinna ściera.

Suszenie mięsa: dodanie soli nie odpędzi much - sól jest składnikiem dodatkowo konserwującym i dodającym smaczności, a muchy mają to i tak gdzieś, na nie tylko dym.

Gotowanie zebranej wody brzozowej....niweczy cały trud i sens zbierania....lepiej zaczerpnąć ze strumyczka. No chyba, że nam cukru brakuje i potrzebujemy go uzupełnić, wtedy można takową wodę odparować ale nie gotować!

Omlety z popiołu....zrobić to się to da, nawet skutecznie...tylko po co jeść coś co skrzypi między zębami? ;)
Bogdan Jaśkiewicz

Bogdan Jaśkiewicz Czasem siedzę w
lesie...

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

W popiele można piec coś gęstszego i zwartego, co w dodatku słabo się przykleja - np. chleb lub omlet z dużą ilością mąki (tylko czy to jeszcze jest omlet?).
Nie zgadzam się na krótsze grzanie kamieni - Muszą się solidnie rozgrzać, żeby potem oddawać ciepło. Gorące kamienie powinny być dookoła mięsa, chociaż od góry sądzę że można by zgodzić się na ognisko.
Warto jednak zadbać, żeby między mięsem a kamieniami nie było za dużo ziemi - spora część energii pójdzie na jej ogrzanie. Zamaist niej warto dać grubszą warstwę liści. Ewentualnie trawy, jeśli jesteście pewni że nie zmieni smaku mięsa.
A że mięso w dużych kawałkach dłużej się piecze? Powie Wam o tym każda gospodyni. :)

konto usunięte

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

ziemia między kamieniami i mięsem? a fuj ;)
po co to? mięsko śmiało można kłaść na kamyczkach bezpośrednio, albo oddzielić jakimś liściem np. łopianu.
Bartosz Gorayski

Bartosz Gorayski specjalista d.s.
reklamy organizator
imprez firmowych ,
i...

Temat: ( NOWE ) Panowie i Panie temat kulinarny

no fakt .... podyskutować mozna by jeszcze nad właściwym rozmiarem i kształtem samego pieca ziemnego .... a tak naprawdę nad sposobem rozgrzewania kamieni .... przecież ludzie do dziś tak gotują ... to chyba zadna tajemnieca .... ja zawsze biorę kamienie a nie kamyczki .... bo na żwirowatym ,, czymś ,, za wiele się nie ugotuje .... palę solidne gałęzie a nie ,, patyczki ,, .... dół potem zakrywam solidnie gałęziami , darnią , mchem , wybraną z dołu wcześniej ziemią .... w gorącym dole jest nieco wolnej przestrzeni i dodanej wilgoci ... i smakołyki z tego wychodzą całkiem dobre ... a mięsko , zawsze dobrze jest zawinąć w jadalne liście lub chociaż świerkowe gałązki ....
co innego placki ... to zawsze mozna upiec na kamieniach , lub w piecu zwanym tandyr , placki typu szyrmoi ,
ale zeby zrobić dobry tandyr , trzeba się natrudzić ale w tym przypadku więcej pracy przyniesie lepsze efekty ...
bardzo lubię wszelkie wypieki zrobione w terenie , choć wymaga przygotowania w postaci zaopatrzenia się w konieczne składniki ...
ale uczta jest tego warta ...
to dobre na wspólny weekend z przyjaciółmi lub rodziną ...



Wyślij zaproszenie do