Temat: Czy rozbicie auta eliminuje go z rynku?
W pełni zgadzam się z Krzysztofem.
Jesteśmy skutecznie ogłupiani przez koncerny samochodowe, które również lobbują na rzecz stanowienia prawa w ich interesie. Dotyczy to gwarancji, serwisów ASO, bezpieczeństwa, ekologii, rzekomych innowacji technicznych, itp. A prawda jest taka, że samochody są coraz gorszej jakości i coraz droższe w eksploatacji. Klasycznym przykładem jest właśnie umieszczenie w narożniku pod przednim zderzakiem z jednej strony komputera a z drugiej elektrycznego wspomagania układu kierowniczego. „elektryczne wspomaganie” … buahaha … nowinka techniczna, ściema dla naiwnych - normalna hydrauliczna pompa z tą różnicą, że napędzana silniczkiem elektrycznym zamiast od paska klinowego. Tylko tej starej nie dało się rozbić na byle jakiej dziurze. Sam w służbowym Kangoo wjeżdżając na zaśnieżony chodnik rozbiłem to „innowacyjne” urządzenie. Naprawa na gwarancji kosztowała 3,5 kPln, bo to jeden plastikowy monoblok. Takich niuansów w nowych samochodach jest mnóstwo.
Podobnie ogłupia się społeczeństwo tą całą bezwypadkowością. (pewnie szefowi się to nie spodoba :P)
Poczytałem trochę wpisy na tym portalu (bezwypadkowe.pl) co jeden z kolegów zapodał tutaj. Śmiechu warte, cóż tam za opinie „ekspertów internetowych”, jednemu wydaje się to, innemu tamto … ten portal powinien promować zakupy samochodów w salonie ;>
Przecież gdyby wszyscy kupujący nie szukali wyłącznie „bezwypadkowych”, handlarze pewnie nie robiliby takich jak teraz wałków. Brakuje nam po prostu kultury technicznej. Taka wymiana dachu jak pokazał Krzysiek w niczym nie osłabia konstrukcji samochodu i po naprawie nie będzie on gorszy od nowego. Zostały rozwiercone zgrzewy technologiczne i w identycznych punktach zgrzany „przeszczep”, wszystko na ramie naprawczej zgodnie ze sztuką – wystarczy logicznie pomyśleć a nie posługiwać się stereotypem „powypadkowy szrot”. Co nie znaczy, że inni nie tną dachu w połowie słupków i spawają po wierzchu, aby wyglądało. Tylko to trzeba sprawdzić a nie generalizować.
Największe w tym względzie mam oczywiście pretensje do SKP, bo to oni powinni to wszystko weryfikować.
Jednym słowem nie rozbicie auta eliminuje je z rynku, tylko sposób naprawy. I naprawdę rozmiar szkody nie jest tu kluczową wykładnią.
Natomiast w kontekście jakości obecnie produkowanych samochodów przebieg faktycznie jest bardzo istotny. Wbrew pozorom naprawy mechaniczne mogą być dużo bardziej kosztowne, niż naprawa powypadkowa. A jak już wspominałem mało kto kupuje samochód po to, aby stał. Samochodem, którym jeżdżę tylko do pracy robię rocznie 20 kkm, moi pracownicy nadzorujący oddziały terenowe (w ramach województwa) nawijają 50 – 60 kkm, przedstawiciele handlowi potrafią nawet ponad 100 kkm rocznie. Trzeba przy zakupie używanego auta kierować się logiką a nie złudzeniami.
A jeżeli ktoś chce kupić okazję, to jaki problem podjechać autem na laserowy pomiar płyty podłogowej (1000 zł.) i gruntowny przegląd mechaniczny w warsztacie za np. 500 zł. Skoro okazja cenowa, to i tak opłaci się dołożyć te 1,5 kPln i mieć pewność dobrego zakupu a nie użalać się w internecie.
Do tego, tak jak wspominałem, rozbudowana umowa kupna-sprzedaży samochodu z dokładnym opisem stanu pojazdu i jego historią według zapewnień sprzedającego.
To jest droga do naprawy polskiego rynku samochodów używanych.