Temat: news

Władze położonej na północy Szwecji gminy Nordmaling zdecydowały o przyznaniu pierwszych kilkunastu darmowych działek osobom, które zadeklarowały, że wybudują na nich domy. Wśród szczęśliwców jest 12 Polaków.

Działki z pierwszej puli trafią również do sześciu Szwedów oraz trzech Anglików.

Temat: news

Rosja ma dużo ziemi i surowców, a Chiny – rąk do pracy. Nic więc dziwnego, że oba kraje stawiają na zacieśnienie współpracy gospodarczej – ale już dziś widać, że nie obędzie się bez napięć.

Rosyjski eksport ropy większy od irańskiego, kredyt z Chin się opłacił
Rosja dostarcza więcej ropy do Chin niż Iran po raz pierwszy od co najmniej 2004 r. Największy konsument energii.
Kiedy kilka lat temu chiński inwestor kupił gospodarstwo rolne w okolicy wsi Ostanino, był tak zachwycony, że nazwał swoją nową posiadłość “Złotą Ziemią”. Rzeczywiście – ziemia była tu niezwykle żyzna, słońce świeciło, deszcz nawadniał pola.
Gospodarstwo leżało na bardzo słabo zaludnionym terenie, w głębi Rosji. Ale to się zmieniło. Dziś na Złotej Ziemi stoją rzędy szklarni, w których dziesiątki chińskich robotników zbierają pomidory. A że zbiory pomidorów są w tym roku rekordowe, brygadzista mówi, że chętnie zatrudniłby jeszcze kilkuset.
Napływ siły roboczej z Chin do Rosji to odbicie rosnącej wymiany handlowej i coraz silniejszej współpracy gospodarczej między dwoma krajami, z których jeden ma dużo ziemi i surowców, a drugi – ludzi.
Przez całe lata po upadku Związku Radzieckiego oba kraje ze wszystkich sił starały się wykorzystywać te uzupełniające się zalety i przekładać je na konkretne możliwości prowadzenia interesów. Powiodło się to w przypadku kilku wspólnie prowadzonych kopalni, a państwowe firmy rosyjskie i chińskie podpisały szereg umów dotyczących wydobycia ropy i węgla oraz pozyskiwania drewna, które z czasem stworzyły podstawę współpracy gospodarczej.

Choć dotąd chińskie inwestycje w rosyjskie rolnictwo były przedsięwzięciami na niewielką skalę, niewykluczone, że już wkrótce okażą się równie ważne – także dlatego, że coraz częściej powodują napięcia i dyskusje na temat roli imigrantów podobne do tych, jakie w USA toczą się na temat przyjeżdżających tu do pracy Meksykanów.

Według ekspertów Światowego Programu Żywnościowego (WFP) Rosja ma obecnie największe na świecie zapasy leżących odłogiem gruntów ornych. To spadek po upadku radzieckich kołchozów i wyludnieniu wiejskich terenów Rosji w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Rosja ma 141 milionów mieszkańców – Chiny już 1,3 miliarda.

W Chinach od wielu lat pojawiają się obawy o możliwość wyprodukowania dostatecznej ilości żywności i znalezienie pracy dla mieszkańców wsi. Część gospodarstw rolnych prowadzonych w Rosji przez Chińczyków wysyła swoje plony – głównie soję – do Chin. Ilość takich gospodarstw stale rośnie, a razem z nią – potencjał możliwego eksportu żywności. Gospodarstwa, w których uprawia się warzywa – takie jak Złota Ziemia – sprzedają swoje produkty na rykach lokalnych.

Kiedy pięć lat temu, przed wybuchem kryzysu finansowego, ceny żywności zaczęły rosnąć, władze Chin rozpoczęły rozmowy na temat inwestowania w rosyjskie ziemie rolnicze. Owoce tych rozmów pojawiły się dopiero w tym roku – China Investment Corp, chiński państwowy fundusz inwestycyjny, zainwestował równowartość miliarda dolarów we wspólną rosyjsko-chińską działalność rolniczą i drzewną w Rosji i innych krajach dawnego Związku Radzieckiego – między innymi na Ukrainie i w Kazachstanie.

Niezależnie od tych działań, w ramach programu wspieranego przez władze Rosji, chińskie firmy dzierżawią łącznie ponad 400 tysięcy hektarów ziem rolnych, głównie wzdłuż granicy rosyjsko-chińskiej. Dzierżawa obejmuje także ponad 800 tysięcy hektarów syberyjskich lasów, gdzie chińscy drwale prowadzą wyrąb drzew, które następnie są transportowane do Chin.

Zdarza się także, że chińscy inwestorzy kupują ziemię w Rosji. Złota Ziemia to tylko jedno z dziewięciu chińskich gospodarstw rolnych w obwodzie swierdłowskim w środkowej Rosji. Znacznie więcej podobnych inicjatyw działa na południu kraju, w obwodzie czelabińskim. Chińskie gospodarstwa warzywne działają także w okolicach Moskwy i Petersburga – a więc tysiące kilometrów od granicy.

– To gospodarstwo wyrosło tu równie szybko, jak dziś rosną te wspaniałe pomidory w cieplarniach – mówi Zhang Wei Dong, brygadzista ze Złotej Ziemi, który przez miejscowych nazywany jest z rosyjska “Liosza”. Kiedy zwiedzamy gospodarstwo, służy nam za tłumacza. – Popatrzcie na te puste pola! – dodaje, pokazując ręką otaczający nas teren.

Zhang dostał od rosyjskiej Federalnej Służby Migracyjnej pozwolenie na zatrudnienie 70 chińskich robotników, ale mówi, że mógłby dać pracę znacznie większej ich liczbie.

Znalezienie pracowników nie sprawia żadnego problemu. Chińscy robotnicy rolni chętnie wybierają się w długą i męczącą podróż z Mandżurii przez Syberię. Dla wielu z nich to okazja do zmiany statusu materialnego – praca w Rosji jest dla nich tym, czym zbiory winogron w Kalifornii dla Meksykanów, praca opiekunek w Dubaju dla Filipinek czy zamiatanie ulic we Francji dla Algierczyków.

Prostując się znad grządki pomidorów Li Hunlao, pochodząca z Harbin na północnym wschodzie Chin, wyjaśnia nam za pośrednictwem tłumacza, dlaczego zdecydowała się na pracę tak daleko od domu. – Dla pieniędzy, znacie inne powody? – mówi. I dodaje, że zarabia tu równowartość 650 dolarów miesięcznie. To pięć razy więcej, niż wynosi średnia płaca robotnika rolnego w Chinach

Temat: news

Państwa, które aspirują do strefy euro powinny poczekać z przystąpieniem - powiedział George Soros, jeden z najbardziej wpływowych inwestorów świata, podczas debaty na temat globalnej ekonomii. Debata odbyła się w poniedziałek w Pałacu Prezydenckim.
Zdaniem Sorosa kryzys w strefie euro jest jednym z istotniejszych problemów świata. Dodał, że kryzys ten ma charakter złożony. Wskazał na zadłużenie państw i kryzys bankowy, które - według niego - są powiązane "jak syjamskie bliźnięta" oraz problem konkurencyjności gospodarek, a także zagadnienia o charakterze politycznym. "Kryzys polityczny jest czymś, co Polskę szczególnie powinno niepokoić" - zaznaczył amerykański inwestor.
Podkreślił, że ma krytyczny stosunek do Niemiec i roli tego kraju w UE, ale szanuje przywódczą postawę kanclerz Angeli Merkel. Dodał jednak, że - według niego - kanclerz kieruje Unię Europejską w niewłaściwą stronę.

Soros uważa, że polityka zaciskania pasa proponowana przez Niemcy sprawdziła się w tym kraju, była bowiem prowadzana w czasach boomu gospodarczego. Natomiast teraz redukcja wydatków budżetowych w krajach pogrążonych w kryzysie wpędza je w jeszcze większe kłopoty. Inwestor uważa, że korzystne dla strefy euro byłoby, jeśli Niemcy nie zgodziłyby się na uwspólnotowienie długu eurozony i emisję euroobligacji, gdyby Niemcy opuściły strefę euro.

Soros wyjaśnił, że w takim scenariuszu doszłoby do osłabienia euro, wartość długu denominowanego w tej walucie spadłaby, a tańsze towary np. z Hiszpanii czy Włoch byłyby bardziej konkurencyjne - zalałyby rynek niemiecki. Pozwoliłoby to strefie euro wydobyć się z problemów.

Zdaniem inwestora wspólnota europejska została podzielona na dwie klasy państw: wierzycieli i dłużników. Rządzą ci pierwsi. Soros uważa, że taki podział przeczy idei UE, która miała być stowarzyszeniem suwerennych państw, które z części suwerenności rezygnują na rzecz dobra wspólnego.

Soros uważa, że problem UE polega na tym, że nie jest ona państwem. "UE swoją atrakcyjność i urodę czerpała właśnie z tego, że była zróżnicowana, że ludzie różnego pochodzenia, z różnych kręgów kulturowych mieli się połączyć w jednym organizmie. Ale konflikt między tymi kulturami jest większy niż chęć łączenia się" - powiedział.

Dodał, że "zamiast integracji trwa proces dezintegracji". "Na razie wszystko zmierza w niewłaściwym kierunku" - ocenił.

Inwestor był pytany m.in. o ocenę przyszłości Chin. Wyjaśnił, że wzrost gospodarczy Chin, który oparty jest na eksporcie i inwestycjach już wyczerpał swoje możliwości. "On nie może trwać przez kolejną dekadę. Może przetrwać jeszcze rok, dwa, natomiast osiągnął już maksymalny, górny pułap swojego rozwoju" - powiedział. Zaznaczył, że konsumpcja gospodarstw domowych tego kraju stanowi ok. jedną trzecią PKB, a dwie trzecie eksport i inwestycje. Tymczasem np. w Stanach Zjednoczonych jest odwrotnie.

"W Ameryce konsumpcja jest zbyt wysoka, a w Chinach zbyt niska, to się musi zmienić. Transformacja (Chin - PAP), która już nadciąga (...) będzie musiała być bardzo trudnym i wyboistym procesem. Jeżeli z jednaj strony doprowadzimy do redukcji eksportu i inwestycji, to z drugiej strony będziemy mieli spadek zatrudnienia. Spadek zatrudnienia spowoduje, że ludzie zaczną niepokoić się o miejsca pracy i bezpieczeństwo" - powiedział.

Temat: news

Zagranica finansuje polski dług

W grudniu zeszłego roku, udział inwestorów zagranicznych w długu Skarbu Państwa wyniósł 54,5%. Wysoki udział zagranicy w finansowaniu długu publicznego zaniepokoił Komisję Europejską, gdyż w przypadku nagłego odpływu kapitału, Polska można popaść w poważne kłopoty finansowe.

Wg. zaleceń Komisji Europejskiej, łączne zadłużenie zagraniczne nie powinno przekraczać 35% PKB.

Nic nie wskazuje na to, żeby obecna tendencja miała zacząć się odwracać. Wręcz przeciwnie, ostatnie informacje dotyczące podniesienia ratingów Polski przez: agencję Fitch (podniesienie perspektywy ze stabilnej do pozytywnej na poziomie A- dla walut zagranicznych i A dla waluty krajowej) oraz Japan Credit Rating Agency (rating Polski z A- dla walut zagranicznych do poziomu A, a dla waluty krajowej z A do poziomu A+), wzmocnią wiarygodność Polski na rynku obligacji skarbowych i przyciągną kolejnych zagranicznych inwestorów.

W porównaniu do strefy euro, Polska cały czas utrzymuje relatywnie wysokie stopy procentowe (3,75% - główna stopa NBP, wobec 0,75% w EBC), co przekłada się na rentowność naszych obligacji. Względnie stabilna sytuacja finansowa Polski, podwyżki ratingów i relatywnie wysokie oprocentowanie w porównaniu z innymi krajami czynią polskie obligacje skarbowe atrakcyjnymi w oczach zagranicznych inwestorów, co sprzyja powiększaniu zadłużenia zagranicznego.

Długoterminowe, wysokie zadłużenie zagraniczne, niekorzystnie oddziałuje na gospodarkę i osłabia jego wzrost gospodarczy. Podczas ostatniego posiedzenia MFW i Banku Światowego, był poruszany temat sposobów ożywienia światowej gospodarki. Uznano, że jednym z kluczowych czynników hamujących wzrost gospodarczy jest wysokie zadłużenie poszczególnych państw. Twierdzono, że zadłużenie takich krajów jak np. Argentyna (140 mld USD), czy Brazylia (250 mld USD) to obecnie jeden z najważniejszych problemów, przed którym stoi światowa gospodarka.

Pozytywną informacją może być fakt, że prawie 50% zagranicznych inwestorów obecnych na rynku naszego długu skarbowego jest zaliczana do grona stabilnych (26% nabywców stanowiły zagraniczne banki centralne, a pozostałe 18% było w posiadaniu funduszy emerytalnych i firm ubezpieczeniowych). Niebezpieczeństwo stwarza jednak fakt, że w przypadku utrzymywania się zainteresowania polskimi papierami skarbowymi, do stabilnych inwestorów może dołączyć coraz więcej spekulantów. W razie negatywnych sygnałów z kraju (np. nowelizacja budżetu), bądź z państw okolicznych (obniżenie ratingów dla krajów sąsiednich, co w oczach rynków finansowych osłabia wiarygodność całego regionu), może nastąpić gwałtowny odpływ kapitału spekulacyjnego, co oznaczałoby np. gwałtowne osłabienie złotego bądź wzrost kosztów obsługi długu. W połowie 2012 roku, zobowiązania krótkoterminowe wynosiły 316 mld zł, co stanowi 13,8% łącznych zobowiązań Polski.

Piotr Kawala

Następna dyskusja:

NEWS FROM DISTRICT 59 FA...




Wyślij zaproszenie do