Temat: znowu o tirach..
Arkadiusz Piotr Z.:
nie zgodzę się z Tobą. sam ostatniego dzwona z własnej winy miałem... nie pamiętam, chyba w ubiegłym stuleciu:) natomiast przydzwoniono we mnie, a gdybym jeździł mniej, to by nie przydzwoniono. proste:)
No dyć Ci napisałem: ostatnio mało jeżdżę, a mam auto porozwalane.
Rachunek prawdopodobieństwa powinien wsazywać, że autko powinno być jak nowe. A wygląda jak wygląda... ;)
Moj znajomy takswkarz jezdzi od ponad dwudziestu lat - jak twierdzi, miałtylko jedną stłuczkę, jak w auto za nim wjechała nauka jazdy i "dobiło" do niego (jedna z moich stłuczek to identyczne zdarzenie) - nie powiesz, ze taksówkarz "nie jezdzi"
;)
A generalnie uważam tak, że choć najczęsciej kolizja w stylu "najechanie" na tył pojazdu czy boczne stłuczki przy "wpychaniu się" i inne takie bardzo rzadko wynikają w 100 proc. z winy JEDNEGO kierowcy. Najczęściej się to rozkłada w stosunku od 50:50 do 80:20.
Jak ktoś gwałtownie hamuje, jak wykonuje niepewne czy niesygnalizwane manerwy, jak decyduje się na manewr w ostatniej chwiji, jak nie umie korzystać z klaksonu, to niech się nie dziwi, że w niego wjeżdżają.
To żadne osobisty przytyk, Arku, pamiętaj - ale przyznasz, że mam trochę racji ;)