Temat: Wyłączajcie ESP/ASR jak nie możecie podjechać pod górkę!
Krzysztof B.:
Mi się marzy taka a Tobie widać nie przeszkadza wizja miasta z lat wcześniejszych:
http://www.youtube.com/watch?v=aK-ESyajHLY
Rozumiem, że uznajesz jedynie skrajności. Zero kompromisów.
Natomiast co do tego kto co gdzie wozi - nie wiem, jak inni
A ja wiem. Wystarczy się przyjrzeć. Żeby jeszcze wozili współpasażerów.
Wiesz wszystko, kontrolujesz wszystkie samochody?
Otóż od najbliższego przystanku do biura jest ponad kilometr
Ruch to zdrowie
Owszem, ale nie w opisanych przeze mnie warunkach:
z czego większa część wąziutkim, w aktualnych warunkach oblodzonym chodniczkiem.
Podziękuj odpowiedzialnym za politykę transportową.
Rozumiem, że chodniki (lub ich brak) to też ich sprawka?
podróż zbiorkomem (razem z czekaniem na autobus i dojściem do biura, rzecz jasna) zajmuje mi 2 do 3 razy dłużej niż samochodem.
j.w. I również podziękuj kierowcom.
Po drodze jest buspas. I sama jazda autobusem nie trwa długo. Czekanie na autobus a potem dojście z przystanku do biura (i potem na abarot) to ok. 60-70% czasu całej wycieczki.
Wiosną i latem zapewne wskoczę na rower, gdyż lubię bardzo.
A jak zabierzesz te instrumenty muzyczne?
Zazwyczaj nie zabieram ich do "dziennej" pracy, tylko ładuję je do auta wieczorem po czym jadę na próbę lub koncert.
Ale póki śnieży - przykro mi, ale żadna nowomodna ekoideologia
Dla Ciebie to ekologia. Dla mnie przyjemne i ciche miasto wolne od smrodu. I do tego bez problemów finansowych. Nie wiem czy wiesz, że kierowcy generują dodatkowy koszt dla miasta.
Nie wiem, czy wiesz, że dla wielu ludzi samochód jest narzędziem pracy (handlowcy wożący próbki towarów, różnego rodzaju rzemieślnicy i serwisanci taszczący narzędzia... przykłady można mnożyć). Uniemożliwiając im korzystanie z niego zabierasz im chleb. Nowi bezrobotni - to dopiero jest koszt.
Chciałbym tu tylko napomknąć, że mocno odeszliśmy od tematu.
Niekoniecznie. Gdyby polityka transportowa była inna to niepotrzebne by było zastanawianie się nad ESP
Tak, w świecie bez samochodów wszyscy szczęśliwi, z uśmiechami zgodnymi z normą UE 98237464812926/13, stłoczeni w autobusach, tramwajach i metrze, wielu z nich przepuszczający kolejny już tramwaj/autobus/metro ze względu na brak możliwości dostania się do środka (przepełnienie), jeszcze inni, z tymi samymi przepisowymi uśmiechami na rowerach radośnie walczą ze śnieżycą w drodze do pracy (niektórzy nawet dotrą)... Z tym samym uśmiechem pracownicy salonów, serwisów, sklepów z częściami itd. staliby w kolejce po hojnie rozdawany zasiłek.
A może jednak zamiast tego trochę zdrowego rozsądku? Ja na ten dany przykład stosuję go codziennie. Miałem lepsze połączenie z pracą - jeździłem zbiorkomem, czytając sobie po drodze. Mam gorszy - zimą jeżdżę doń samochodem (nienawidzę sterczenia na mrozie i łażenia po śniegu i lodzie, taka moja drobna idiosynkrazja) zaś wiosną i latem pewnie pośmigam sobie rowerkiem, zaś auto pozostanie do celów muzyczno-transportowych (3-4 razy w tygodniu) oraz na dalsze, urlopowe wyjazdy z toną bagażu (nie, nie mam zamiaru zabierać 3 kotów i królika z klatką do pociągu czy jakiegokolwiek innego środka masowego rażenia - a nie zawsze będzie miał się kto nimi zaopiekować). I wilk syty, i Manchester City.
A Ty - jeżeli życzysz sobie wszędzie jeździć zbiorkomem to Twoje prawo i Twój wybór, który rozumiem i szanuję. I tak, uważam, że w mieście zbiorkom powinien być uprzywilejowany, choćby dlatego, że podróż nim jest często torturą i nie należy skazywać ludzi zeń korzystających na niepotrzebne przedłużanie tych męk przez stanie w korkach. Uważam też, że ładowanie się samochodem na tory gdy nie ma możliwości zjechania z nich i blokowanie w ten sposób tramwajów jest idiotyzmem i motoryzacyjnym chamstwem. Gdy autobus wyjeżdża z zatoczki a ja jestem w wystarczającej odległości, by zdążyć zwolnić i go puścić (i nie wysuwaj tu argumentu o prędkości, bo nawet gdy jedzie się wolniej niż przepisowo, gdy autobus zaczyna mrugać kierunkowskazem 2 metry przed maską, nie zdąży się zareagować) zawsze to robię. ZAWSZE. Wiem, że mam taki obowiązek - i to robię, w przeciwieństwie do wielu innych. Chyba zatem widać, że nie jestem tzw. motochamem. Ale samochód jest mi potrzebny, wielu (bardzo wielu) innym ludziom też. Nie zabieraj im tego prawa. No chyba, że drażni Cię, że inni mają czelność żyć inaczej niż Ty. W takim przypadku może emigracja do Korei Płn. byłaby niegłupim pomysłem - wszak tam wszyscy muszą wyglądać, zachowywać się i myśleć tak samo...
A tymczasem sugeruję Ci poszukanie sobie grupy dla wrogów motoryzacji - na pewno są takie na GL. Różnica między nami jest taka, że ani ja, ani chyba żaden członek grupy Motoryzacja nie wbija się na tamte, by udowadniać innym, że się mylą. Bo po co.
Jarosław Michalski edytował(a) ten post dnia 14.03.13 o godzinie 10:44