Temat: tylnonapędowiec za małe pieniądze, jakie typy (byle nie bmw)
Ja popieram Marka, że FWD i słowo "fajne" nie mają wspólnego mianownika, natomiast są auta FWD, które ja nazywam "gadającymi". Gadające, komfortowe auto za 10 tysi to będzie jakiś pewnie podstarzały, ale zadbany Japoniec. A takich Japońców jest mnóstwo, do wyboru do koloru ;). To zależy, co Ci się z wyglądu podoba. No a jeśli chodzi o bimmera, to raczej dopiero od e46 przestają się kojarzyć z kijem bejzbolowym, no ale to nie ten pieniądz (no chyba, że też zintegrowana z drzewem tudzież inną przeszkodą drogową). Poza tym, np. E30 z takim silnikiem 2.0 będzie żłopać wachę jak opętana (wiem, bo mam), a zaszaleć to się w weekend też tym zza bardzo nie da. To jest wdzięczne auto do przeróbek, swapów silników z czegokolwiek i montażu różnych atrybutów (i koniecznie kija bejzbolowego), ale ani do jazdy na co dzień, ani do świrów w wersji seryjnej się nie nadaje. Myśmy wywalili ze swojej silnik 2.0 i wstawiliśmy 3.0 (może ktoś chce kupić silnik 2.0? :D), bo wariować się nei dało, mimo elektroszpery.
Ja tam kocham swoje auto - mazde mx3, ale to fryzjerskie auto lub dla kobiet. Z męskich wydań jest mx6, ale za 10 tysi nie wróże żadnych rewelacji. To samo tyczy się Nissana 200sx - nastawić się na koszt raczej koło 20 kafli, bo za 10 to raczej nie będzie jeździć, a jak będzie, to resztkami sił najwyżej doturla się na regenerację turba i w ogóle całego silnika. Także jeśli chodzi o Nissana, uderzałabym od razu w s14 za 20+kilka tysi. To by było auto idealnie pasujące do Twojego opisu. Spalałoby na co dzień 13 litrów, jest komfortowy, łatwo się jeździ, a do tego w weekend bez problemów byś poświrował, bo turbo jest, 200 kucy jest, szpera jest i ogólnie auto wdzięczne, nawet seryjne. Tylko że to starszawy Japoniec, będzie długo z Tobą rozmawiał i tłumaczył Ci, że dzisiaj ma depresję i będzie falował obrotami, bo tak chce i koniec.
Jeszcze z Japońskich aut FWD, mam super doświadczenia z Hondą Civic EG5 (poprzedni właściciel nawet czasem sugeruje, że może byśmy tak mu ją odsprzedali ;) ). Prawie nic nie pali, świrus jest nieprawdopodobny (bardzo lekki), mimo mniejszej liczby kuców "dyma" moją Mazdę z palcem w uchu. Mało tego. Przed swapem dymał tą własnie 140-konną, odchudzoną beemkę......... Tylko dobrze byłoby poszukać v-teca, akurat myślę w 10 kaflach byś się zmieścił z ładnym egzemplarzem, a auto daje nam wiele, wiele radości.
Jeśli chodzi o bimmerka, to za 12-14 tysi możesz dostać już b.ładne e36, wygląda mniej dresiarsko niż e30 i jeśli trafi się wdzięczne 325, z silnikiem możesz wyczyniać różne manewry, jak dozbierasz kasę. Jest komfortowy i zabawny ;), a do tego pojedziesz nim na zakupy do tesko pakując nabytki do bagażnika, a nie do środka samochodu i kiełbasy nie będą Ci śmierdzieć w drodze powrotnej. No i części tanie jak barszcz. W Japońcu zazwyczaj jest tak, że jak się coś zaczyna psuć, to leci wszystko a koszty części (nawet tańszych zamienników) i tak są 2 razy wyższe, niż części do beemek. Więc może warto zaczekać, dozbierać te 2-4 tysiące i kupić sobie właśnie takie e36. I nie przejmować się stereotypem dresiarza w beemce, bo teraz dresy jeżdżą calibrami ;). Odkąd zaczął się drifting, beemka straciła na burackości (moim zdaniem).
Pozder.