Temat: Rozpraszacze
Krzysztof B.:
[...]Oczywiście są osoby, które nie potrafią rozmawiać przez telefon i jechać. Ale tak samo sa osoby, które nie potrafią jechać i nie jest do tego potrzebna rozmowa przez telefon. Pierwszych się karze a tych drugich już nie. Gdzie tu logika?
Fajne stwierdzenie. Podoba mi się :)
A tak na poważnie - ja osobiście nie lubię rozmawiać przez telefon w trakcie jazdy. Raz, że można się stać "lżejszym" na portfelu o wartość mandatu, a dwa, że zwyczajnie nie potrafię skupić na rozmowie.
Czy dlatego, że mi pamięci RAM pod kopułą brakuje?
Cholera, możliwe :)
Ale wydaje mi się, że to bardziej kwestia przedmiotu rozmowy, w szczególności zaś rozmów o charakterze służbowym, gdzie rozmówca wymaga ode mnie danych, dat, liczb, informacji szczegółowych, które przecież na ogół "trzyma się" na komputerze w plikach albo własnym kalendarzu. Co innego to rozmowa prywatna, często o pierdołach, a czym są już rozmowy zawodowe.
Kijem Wisły się nie zawróci, rozmów telefonicznych w samochodzie zakazywać nie ma sensu, tak samo jak próba ustawowego regulowania kwestii palenia papierosów w samochodzie. Bzdura kompletna.
Jeśli chodzi o intencje ustawodawcy, wymagającego zestawów głosnomiących w samochodach to te intencje rozumiem i uznaję je za słuszne.
Bo owszem, można sobie telefon przyciskać ramieniem do ucha, ale w sposób naturalny ogranicza to swobodę manewrowania głową, gdy chce się kierowca rozejrzeć. Z tym raczej trudno dyskutować.
Nie byłoby być może problemu konieczności montowania zestawów głośnomówiących, gdyby współczesnego telefony funkcję "głośnego mówienia" miały taką, jak aparaty sprzed kilku lat, bowiem przy telefonach współczesnych funkcja głośnego mówienia de facto sprowadza się do cichego mówienia. Gdyby nie to telefon można byłoby sobie położyć na kolanach, jadąc i rozmawiając jednocześnie, ale niestety producenci telefonów zrobili wszystko, by kierowców zmibilizować dodatkowego wydatku na zakup i montaż zestawu.