Michał
Zwoliński
vojo w języku
esperanto to droga
:)
Temat: Puknięcie przy cofaniu na parkingu
Wczoraj, wjechałem sobie na parking CH i jakiś czas jeździłem w kółko bo nie było miejsc. Aż tu nagle jest po mojej lewej. Ustawiłem się skosem do prawej strony i nie zastanawiając się wrzuciłem wsteczy i ruszyłem. Problem był taki, że z lenistwa nie spojrzałem już przez prawe ramie tylko lewe, aby się wpasować. ..... iiiiii puk! Wysiadam, a za mną cinkłeczento bez lampy, a u mnie nawet kurz ze zderzaka nie spadł. Gość odjechał kawałek ja zaparkowałem w to extra miejsce i rozmawiamy.Pytam się ile gość chce za to, a on mi zaczyna wymieniać co jest do zrobienia. Okazało się, że leci mu coś z silnika, ma pęknięte nadkole, już myślałem, że zrzuci na mnie niedomykające się drzwi. Dałem 100. Dopiero po chwili zorientowałem się, że lampa jest zbita ale nie ma szkła :P Ani na ulicy ani w moim zderzaku ani w jego aucie. Kiedy zwróciłem na to uwagę gość mówi, że jak tak to dzwonimy po psiarnie. Jedyne szkody jakie mogłem zrobić to rysnąć mu jego i tak pokancerowany zderzak.
Dobrze zrobiłem dając 100, czy może powinienem poczekać na radiowóz? Widocznych szkód nie zrobiłem ale faktycznie go puknąłem. A może on nie utrzymał odległości i nie pozwolił mi zaparkować?