Temat: <mniam> - 36 tys koni i 600 km/h ...i to nie fruwa,...
Rozumię, i nawet się z Tobą w pełni zgadzam, i nie urażasz bo nie masz czym, po prostu fakty są takie jakie opisałeś.
To prawda, że rodowity amerykanin prowadzi takie życie, jakby to powiedzieć - do kwadratu po prostej linii, żadnego praktycznie zaangażowania umysłowego, aby bardziej twórczo myśleć.
I to jest fakt, mnie też śmieszy, kiedy ludzie się pytają ile koni pod maską, i na tym zainteresowanie mechaniką się kończy. Napewno Ci, którzy się pytali o takie coś, nie mieli zielonego pojęcia o żadnych wyścigach :P - bo wcisnąć gaz a później hamulec to fakt - żadna sztuka, lecz posadzić takiego mądrale za kierownicą draga klasy top methanol, to już po włączeniu silnika miałby ciepło w majtkach ;).
Jeśli nie byłeś na takich wyścigach to gorąco polecam, to naprawdę przeczy prawom fizyki i budzi pożądny respekt kiedy to w odległości 50m drży ziemia, a żąłądek z sercem dostają palpitacji, o uszach nawet już nie wspominam, lecz bez zatkania palcami w pierwszych rzędach nie ma co siedzieć :P.
Ale... jeśli mówimy tutaj o kierowcach, którzy ścigają się na ćwiartke zawodowo - nie przerabianymi samochodami do wyścigów ulicznych, to raczej się nie zgodzę z Twoją wypowiedzią, gdyż to tylko ze strony kibica tak pięknie i przyjemnie wygląda. Nawet sobie nie potrafisz wyobrazić, jak taki kierowca, kiedy przyśpieszenie wacha się w granicach 100km/h-0,5 sekundy walczy i to naprawdę walczy, aby utrzymać pojazd w linii prostej.
Tak samo jest z motorami - o nich już się mówi "samobójcy", tam dopiero przez pierwsze 30 metrów jest walka ...ile to razy widać, że po 50 metrach otwierają spadochrony, bo wiedzą, że wyprostować toru jazdy już się nie dało.
I jeśli mówimy tutaj już o kierowcach wyścigowych, to uwierz mi, że jedni szanują drugich, bo każdy sobie zdaje z tego sprawę, że wszystkie wyścigi wymagają perfekcyjnego opanowania kunsztu.