Temat: Jak nie dać się naciąć przy kupnie używanego auta?
Zdecydowanie zgadzam się z większością wpisów w temacie.
Jak ostatnio kupowałem auto w czerwcu b.r. – przygotowałem się do tego jak do porządnego egzaminu, jeżeli chodzi o wszystkie typowe usterki, wady i zalety danego modelu, który idealnie odpowiadał moim oczekiwaniom.
Jak już ukierunkowałem się na daną markę/model zaczęło się poszukiwanie tzw. „igły”.
Zacząłem oczywiście od oględzin, pomiarów, wizyt w stacji diagnostycznej, wnikliwego przestudiowania wszystkich nawet najmniejszych elementów wzbudzających wątpliwości co do historii auta, analizy historii auta we wszelkich możliwych źródłach.
Do tego wpadłem na jeszcze jeden pomysł – jako, że kupowałem auto od firmy pośredniczącej (dealer), w czasie sprawdzania dokumentów auta spisałem dane poprzedniej właścicielki. Następnie odszukałem ją na facebook-u i spytałem o historie auta. Pani nie miała żadnych zastrzeżeń, udzieliła mi bardzo ładnie informacji z opisem historii auta. I była to Pani z Austrii. Na szczęście wszystko zgadzało się z książką serwisową. Jest to naprawdę ciekawy pomysł, można uzyskać informacje bezpośrednio „u źródła”. W dzisiejszych czasach większość z nas ma konta społecznościowe i podstawową znajomość języka obcego, co pozwala na dodatkową weryfikację oferty.
Później została jeszcze wizyta na komendzie i finalizacja transakcji.
Auto spisuje się jak do tej pory bez zarzutu (no nie licząc jednej spalonej żarówki :) )