Jakub
Łochowicz
Lubię i potrafię
sprzedawać.
Temat: Gaz w samochodzie???
A mnie nurtuje jedna sprawa - nie wiem czy ją poruszaliście na ostatnich 4 stronach. W jakim celu użytkuje się samochód. Do tej pory jeździłem dwoma samochodami na gaz przez co najmniej kilka miesięcy. Jeden to stary Opel Senator 3.0 ze "zwykłym" gazem. Drugie auto to Subaru Legacy 2.5 z gazem sekwencyjnym - tyle wiem. Powiem Wam, że ok, oszczędność była znaczna, przeglądy wykonywane regularnie, w dobrych stacjach, wszystko super. Biorąc jednak pod uwagę mojego świra na punkcie działania samochodu, po tym doświadczeniu nigdy nie zamontuję gazu. Zdaję sobie sprawę, że jest to kwestia podejścia do tematu, ale godzę się na to, że teraz płacę OC+AC 2400 zł na rok (taniej na razie się nie da) tak biorę na siebie koszt paliwa.Jakie problemy występowały w tych autach? Paradoksalnie takie same. Po pierwsze odczuwalnie niższa moc, ale to nie problem. Wkurzał mnie brak płynności. Problem rozwiązywał się natychmiast po przełączeniu na benzynę - brak szarpania, jakichś drgań i skoków obrotów - to bardzo wkurzało. Mimo ustawienia temperatury na najniższą możliwą, która załączy gaz, i tak auto sporo chodziło na benzynie i musiałem ją dolewać dość często.
Reasumując - mając flotę kilku-kilkunastu aut pewnie nie martwiłbym się odczuciami kierujących, tylko tym ile mogę zaoszczędzić i wszystkie auta miałyby gaz. Po "zajeżdżeniu" zostałyby sprzedane lub złomowane. Mając jednak jeden samochód, który sam prowadzę (również służy mi do pracy) wybieram komfort i spokój, a także dbanie o silnik. W autach na gaz co chwilę występowały jakieś problemy, a mechanik powiedział wprost, że taki silnik szybciej się zużywa i nie poleca mi zakupu auta, które przejeździło więcej niż 50 tys. na gazie.
Co do dobrych aut z gazem - to nie jest kwestia zazdrości, że ktoś ma nowego merca. Po prostu uśmiech sam ciśnie się na usta jak ktoś do takiego auta leje gaz. To tak jakby jechać na rejs Costą Concordią (no, może nie Concordią, a Sereną), płacić kilkanaście tysięcy za rejs i zabrać ze sobą konserwy :-) Nie moja sprawa, ale nie ukrywajmy, że to jest trochę śmieszne.