konto usunięte

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Krzysztof L.:

Wnioskuję, że nigdy nie "szalałeś", nie spaliłeś benzyny i opon w zimę na parkingu. Więc jeśli nie wiesz, co daje właśnie takie obycie się z autem to śmiem domniemywać, że nie masz doświadczenia i potrafisz jechać tylko prosto. Ciekawe co zrobisz, jeśli inny uczestnik ruchu cię zaskoczy. Wciśniesz sprzęgło i zamkniesz oczy? Tak, bo nie szalałeś nigdy na parkingu.

Rzeczywiście, szaleństwo na parkingu to najlepsze doświadczenie drogowe, a deprecjonowanie adwersarza najbardziej merytorycznym argumentem.
Jeszcze raz zapytam: co szaleństwo na pustym parkingu i zdobyte przy tym "obycie z autem" ma wspólnego z zaskoczeniem przez innego uzytkownika w gęstym ruchu? Odpowiem krótko: nic.
Umiejętności panowania nad autem i obycie z nim poprzez zimowe "szaleństwo" nie zawsze uratują życie, ale być może zwiększą prawdopodobieństwa poradzenia sobie na drodze w sytuacji ekstremalnej.

Albo nadmierna pewność siebie zdobyta przy okazji takiego amatorskiego, chałupniczego treningu zwiększy prawdopodobieństwo znalezienia się w takiej sytuacji. Zjawisko opisane przez psychologię: kompensacja ryzyka.
oczy. A inny doda gazu i ucieknie np. w pole. Kapujesz już teraz?
To powiedz mi- jaka jest Twoja technika jazdy, skoro uważasz, że ją błędnie nazywam doświadczeniem?

Jak już napisałem wcześniej - umiejętność jazdy to nie tylko sprawne posługiwanie się kierownicą, gazem, hamulcem i sprzęgłem, ale przede wszystkim umiejętność przewidywania sytuacji na drodze i niedopuszczania do znalezienia się w sytuacji niebezpiecznej. Nie pytam, czy kapujesz, bo widze, że raczej nie kapujesz, więc nie widzę sensu dalszej dyskusji.
Krzysztof Lisicki

Krzysztof Lisicki Dyrektor Handlowy
(Przemysł) w ADT
Group Sp. z o.o.

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Maciej K.:
Rzeczywiście, szaleństwo na parkingu to najlepsze doświadczenie drogowe, a deprecjonowanie adwersarza najbardziej merytorycznym argumentem.
Skąd znasz takie trudne słowa?
Jeszcze raz zapytam: co szaleństwo na pustym parkingu i zdobyte przy tym "obycie z autem" ma wspólnego z zaskoczeniem przez innego uzytkownika w gęstym ruchu? Odpowiem krótko: nic.

Czyli co- jeździsz tylko po mieście, w gęstym ruchu?
Albo nadmierna pewność siebie zdobyta przy okazji takiego amatorskiego, chałupniczego treningu zwiększy prawdopodobieństwo znalezienia się w takiej sytuacji. Zjawisko opisane przez psychologię: kompensacja ryzyka.

Skończ już z matematyką i prawdopodobieństwem. Najlepiej być niedowartościowanym, nic nie wiedzącym baranem i jechać 70km/h przez całą Polskę od północy na południe. Czy to zmniejszy prawdopodobieństwo wypadku? Stary- jazda to jak totolotek (tym bardziej w Polsce)- może się uda. Tobie życzę, żebyś zawsze docierał bezpiecznie do celu.
A inny doda gazu i ucieknie np. w pole. Kapujesz już teraz?
To powiedz mi- jaka jest Twoja technika jazdy, skoro uważasz, że ją błędnie nazywam doświadczeniem?
Jak już napisałem wcześniej - umiejętność jazdy to nie tylko sprawne posługiwanie się kierownicą, gazem, hamulcem i sprzęgłem, ale przede wszystkim umiejętność przewidywania sytuacji na drodze i niedopuszczania do znalezienia się w sytuacji niebezpiecznej.

Powinieneś mieć w aucie jeszcze talie kart tarota i szklaną kulę wróżki Oriany.

Nie wiem co masz na myśli pisząc:
>niedopuszczania do znalezienia się w sytuacji niebezpiecznej.

Czyli nie jeździsz przez lasy, bo sarna albo dzik wybiegnie Ci przed maskę?
Czy w zimę jeździsz autobusem?
Czy mając zielone i tak się zatrzymujesz, żeby się upewnić, że w poprzek nie jedzie daltonista?

Moim rozwiązaniem na Twoje zagadnienie jest co 10 km: a) TAROT b) zamiast nawigacji wróżkowa szklana kula 3) ewentualnie lanie wosku przez klucz, ale uwaga na tapicerkę.

Poszalej, zrób sobie amatorski chałupniczy trening, pobaw się samochodem (jeśli potrafisz), a tarota i szklaną kulę w mig wyrzucisz za siebie.
Pozdrawiam.
Krzysztof B.

Krzysztof B. instruktor

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Krzysztof L.:
Czyli co- jeździsz tylko po mieście, w gęstym ruchu?
A Pan jeździ po parkingach bo ja takiej drogi jak parking znaleźć nie potrafię.
Skończ już z matematyką i prawdopodobieństwem.
Akurat jest w tym sporo racji. Co innego poślizg spowodowany przez siebie a więc coś kompletnie przewidywalnego a wręcz pożądanego a co innego poślizg z zaskoczenia. Jeszcze dodajmy prędkość czyli stosunkowo małą na parkingu bo potrzebny jest dodatkowy czynnik do utraty przyczepności a i stosunkowo dużą na drodze, gdzie zwykle jedynym czynnikiem powodującym poślizg jest nadmierna prędkość. Inne atrakcje pomijam.
Najlepiej być niedowartościowanym, nic nie wiedzącym baranem
Najlepiej być kierowcą, który nie uważa się za miszcza i nawet umiejętność driftingu nie będzie skłąniała do takiej oceny.
i jechać 70km/h przez całą Polskę od północy na południe. Czy to zmniejszy prawdopodobieństwo wypadku?
Oczywiście. Im większa prędkość tym ryzyko większe. Podstawowa zasada ruchu drogowego co nie świadczy o tym by tę prędkość redukować w celu zmniejszenia liczby ofiar.
Czyli nie jeździsz przez lasy, bo sarna albo dzik wybiegnie Ci przed maskę?
Punkt wyżej.
Czy w zimę jeździsz autobusem?
Czasami nawet warto iść piechotą bo jest szybciej :)
Czy mając zielone i tak się zatrzymujesz, żeby się upewnić, że w poprzek nie jedzie daltonista?
Wskazane by spojrzeć na boki i dostosować prędkość w razie czego. Nie bez powodu na większości skrzyżowań są ograniczenia, które są zwykle olewane.
Poszalej, zrób sobie amatorski chałupniczy trening, pobaw się samochodem (jeśli potrafisz), a tarota i szklaną kulę w mig wyrzucisz za siebie.
I będąc pewnym siebie można zapitalać na drodze bo przecież potrafię wyjść z poślizgu. Panie Krzysztofie nie tędy droga. Nie chodzi oczywiście o to by nie bawić się samochodem na parkingu. Bądźmy tylko rozsądni i nie wierzmy bezgranicznie tym co teoretycznie potrafimy.
Ryszard S.

Ryszard S. Wolny strzelec

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Maciej K.:
Krzysztof L.:
To powiedz mi- jaka jest Twoja technika jazdy, skoro uważasz, że ją błędnie nazywam doświadczeniem?

Jak już napisałem wcześniej - umiejętność jazdy to nie tylko sprawne posługiwanie się kierownicą, gazem, hamulcem i sprzęgłem, ale przede wszystkim umiejętność przewidywania sytuacji na drodze i niedopuszczania do znalezienia się w sytuacji niebezpiecznej.

Masz w połowie rację, bo niedopuszczanie do sytuacji niebezpiecznych to cenna umiejętność, ale nie zawsze to zależy tylko od nas. A jak dojdzie do takiej sytuacji, to niezależnie od wcześniejszego filozofowania, pewne techniki się przydają.

konto usunięte

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Maciej K.:
Jeszcze raz zapytam: co szaleństwo na pustym parkingu i zdobyte przy tym "obycie z autem" ma wspólnego z zaskoczeniem przez innego uzytkownika w gęstym ruchu? Odpowiem krótko: nic.

Maćku, tu się z Tobą nie zgodzę.
Chodzi o sam fakt zaskoczenia a nie o to czy jest to identyczna sytuacja jak z trenowania na pustym placu.
Osobiście nie widzę nic złego, by na pustym placu zimową porą czy nawet po deszczu sprawdzić jak się zachowuje samochód w sytuacji np. nagłego hamowania czy próby ominięcia przeszkody.
Albo nadmierna pewność siebie zdobyta przy okazji takiego amatorskiego, chałupniczego treningu zwiększy prawdopodobieństwo znalezienia się w takiej sytuacji. Zjawisko opisane przez psychologię: kompensacja ryzyka.

Odbiję piłeczkę: czy uważasz, że dodatkowe szkolenia dla kierowców też powodują nadmierną pewność?
Ja mam dokładnie odwrotne doświadczenia, im więcej wiem tym większą mam pokorę na drodze i tym ....wolniej jeżdżę.
Jak już napisałem wcześniej - umiejętność jazdy to nie tylko sprawne posługiwanie się kierownicą, gazem, hamulcem i sprzęgłem, ale przede wszystkim umiejętność przewidywania sytuacji na drodze i niedopuszczania do znalezienia się w sytuacji niebezpiecznej.

Tutaj pełna zgoda tylko, uważam, że to nie od nas w 100% zależy co się dzieje wokół nas.
Można być ostrożnym i przewidującym kierowcą a mimo to na skutek splotu takich a nie innych okoliczności uczestniczyć w wypadku, ba, być nawet jego sprawcą.

konto usunięte

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Jolanta I.:
Maciej K.:

Maćku, tu się z Tobą nie zgodzę.
Chodzi o sam fakt zaskoczenia a nie o to czy jest to identyczna sytuacja jak z trenowania na pustym placu.

Słusznie prawisz - chodzi o sam fakt zaskoczenia. I tu jest problem. Bo "Szaleństwo" na placu polegające na "spalaniu benzyny" jest jedynie prostym, nieprofesjonalnym ćwiczeniem techniki jazdy. Nie ma to nic wspólnego z ćwiczeniem w sytuacji zaskoczenia.
Tak naprawdę człowiek po takim "chałupniczym" kursie nie jest absolutnie przygotowany na sytuację awaryjną. Nawet profesjonalnie wytrenowani ludzie mogą inaczej zachować się na szkoleniu, a w sytuacji naprawdę groźnej zupełnie inaczej zareagować.
Osobiście nie widzę nic złego, by na pustym placu zimową porą czy nawet po deszczu sprawdzić jak się zachowuje samochód w sytuacji np. nagłego hamowania czy próby ominięcia przeszkody.

Ja też nie. Pod warunkiem, że nie robi się z tego panaceum na bezpieczeństwo. Zasadą numer 1 powinno być niedopuszczenie do sytuacji niebezpiecznej poprzez przewidywanie sytuacji na drodze i podejmowanie odpowiednio wcześniej decyzji co do sygnalizowania, manewrów, prędkości. Dopiero gdy to zawiedzie, ostatnią deską ratunku mogą być umiejętności wychodzenia z opresji - ale znacznie lepiej, jeśli zdobyte pod fachowym okiem.

Odbiję piłeczkę: czy uważasz, że dodatkowe szkolenia dla kierowców też powodują nadmierną pewność?
Ja mam dokładnie odwrotne doświadczenia, im więcej wiem tym większą mam pokorę na drodze i tym ....wolniej jeżdżę.

Jeśli szkolenie jest przeprowadzone profesjonalnie, jeśli wskazane są zagrożenia i ograniczenia możliwości kierowcy, auta i drogi - to masz rację, będzie to raczej budowanie ostrożności i pokory.
Jeśli będzie to "spalanie benzyny" w "szaleństwie" na pustym placu - to raczej nie mam złudzeń jaki typ zachowania na drodze wygeneruje albo wzmocni.
Tutaj pełna zgoda tylko, uważam, że to nie od nas w 100% zależy co się dzieje wokół nas.

Oczywiście.
Mimo wszystko jednak uważam technikę za ostatnią deskę ratunku.
Ryszard S.

Ryszard S. Wolny strzelec

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Maciej K.:
Słusznie prawisz - chodzi o sam fakt zaskoczenia. I tu jest problem. Bo "Szaleństwo" na placu polegające na "spalaniu benzyny" jest jedynie prostym, nieprofesjonalnym ćwiczeniem techniki jazdy. Nie ma to nic wspólnego z ćwiczeniem w sytuacji zaskoczenia.
Tak naprawdę człowiek po takim "chałupniczym" kursie nie jest absolutnie przygotowany na sytuację awaryjną. Nawet profesjonalnie wytrenowani ludzie mogą inaczej zachować się na szkoleniu, a w sytuacji naprawdę groźnej zupełnie inaczej zareagować.

Obydwaj są w lepszej sytuacji, to znaczy ten po "chałupniczym" szkoleniu i ten po profesjonalnym od tego, który niczego nie ćwiczył. Jeśli przekonają się o tym, że nie wszystko jest takie proste, jak się widzi w telewizji, to już jest dobrze. Poznają swoje ograniczenia, a co z tym zrobią, to inna kwestia. Przecież może być również tak, że człowiek po profesjonalnym szkoleniu poczuje mistrzem kierownicy i stanie się bardziej niebezpiecznym kierowcą niż przed szkoleniem.
Krzysztof B.

Krzysztof B. instruktor

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Niestety nie Panie Ryszardzie. Pan mówi o sytuacji kiedy poślizg nastąpił. A wszystko zaczyna się od ryzyka wystąpienia. A to niestety będzie znacznie większe w przypadku "chałupniczego" szkolenia gdyż bardziej prawdopodobne, że taki kierowca będzie jeszcze pewniejszy siebie. Po profesjonalnym większa szansa, że nauczy się pokory.
Ryszard S.

Ryszard S. Wolny strzelec

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Krzysztof B.:
Niestety nie Panie Ryszardzie. Pan mówi o sytuacji kiedy poślizg nastąpił.

Otóż nie - napisałem coś przeciwnego. Pisałem o świadomości (mniejszej lub większej) co do swoich umiejętności.
>A wszystko zaczyna się od ryzyka wystąpienia. A to
niestety będzie znacznie większe w przypadku "chałupniczego" szkolenia gdyż bardziej prawdopodobne, że taki kierowca będzie jeszcze pewniejszy siebie. Po profesjonalnym większa szansa, że nauczy się pokory.

Po pierwsze - to co Pan napisał oznacza, że po szkoleniu "chałupniczym" też można się nauczyć pokory - szansa jest mniejsza, ale jest. :)

Po drugie - jest szansa, że pewien odsetek kierowców tej pokory nie nabierze, niezależnie od profesjonalizmu szkolenia. Ten i ów poczuje się nieśmiertelny.

Argumenty możemy dobierać stosownie do tezy, którą chcemy promować. Ja jestem zdania, że i jedno i drugie szkolenie ma sens. A jeśli ktoś poczuje się zbyt pewnie po jakimkolwiek szkoleniu, to życie go zweryfikuje. Oby z jak najmniejszymi konsekwencjami.

konto usunięte

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Krzysztof B.:
Niestety nie Panie Ryszardzie. Pan mówi o sytuacji kiedy poślizg nastąpił. A wszystko zaczyna się od ryzyka wystąpienia. A to niestety będzie znacznie większe w przypadku "chałupniczego" szkolenia gdyż bardziej prawdopodobne, że taki kierowca będzie jeszcze pewniejszy siebie. Po profesjonalnym większa szansa, że nauczy się pokory.

Człowiek jest zasadniczo istotą rozumną, potrafiącą myśleć i wnioskować, a tym samym - uczyć się poprzez doświadczenie. Różnica w doświadczeniu "chałupniczym" (brzydkie i nietrafne określenie) i "profesjonalnym" (często eufemizm) jest tylko i wyłącznie taka, że obok siedzi mędrzec / uczyciel ze swoim okiem i szkiełkiem.

Prawda jest taka, że i jedna ("chałupnicza"), i druga ("profesjonalna") metoda przynosi korzyści i zupełnie nie rozumiem po co jedno przeciwstawiać drugiemu? To tak, jakby przekonywać, że samodzielne doświadczenie grawitacji (przez upuszczenie piłki tenisowej) jest gorsze i głupsze od doświadczenia "uczonego" (poprzez lekturę, że jak się tą piłkę tenisową upuści to ona jednak spadnie).Ten post został edytowany przez Autora dnia 07.09.13 o godzinie 08:54
Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Ćwiczyłem poślizgi obydwiema metodami. Z własnego doświadczenia wiem, że na parkingu to były jedynie wygłupy. Zaciągania ręcznego, czy ostre hamowanie na śliskim owszem nauczyło mnie jak zachowuje sie auto, ale dopiero podczas SBJ przekonałem się jak Ja zachowuję się gdy otrzymuje krzykiem komendę HAMUJ!!! Na zakręcie na śląskiej nawierzchni.
Miesiąc później wpadłem w poślizg, obróciło mnie o 180. Anie jeden ani drugi trening nie pomógł. Zacząłem analizować sytuację i doszedłem do wniosku, że w poślizgi należy nie wpadać a nie z nich wychodzić.
Ryszard S.

Ryszard S. Wolny strzelec

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Mariusz P.:
Ćwiczyłem poślizgi obydwiema metodami.
.....
Miesiąc później wpadłem w poślizg, obróciło mnie o 180. Anie jeden ani drugi trening nie pomógł. Zacząłem analizować sytuację i doszedłem do wniosku, że w poślizgi należy nie wpadać a nie z nich wychodzić.

Podsunę drugi wniosek: Na ćwiczeniach niczego się nie nauczyłeś. :)

konto usunięte

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Ryszard S.:
Mariusz P.:
Ćwiczyłem poślizgi obydwiema metodami.
.....
Miesiąc później wpadłem w poślizg, obróciło mnie o 180. Anie jeden ani drugi trening nie pomógł. Zacząłem analizować sytuację i doszedłem do wniosku, że w poślizgi należy nie wpadać a nie z nich wychodzić.

Podsunę drugi wniosek: Na ćwiczeniach niczego się nie nauczyłeś. :)
Każdy z nas miał w podstawówce lekcje muzyki, nieltórzy nawet chodzili do ognisk muzycznych ... a ilu z tychże gra w filharmonii, czy śpiewa w operze? :P

Mariusz wyciągnął słuszny wniosek.
Ryszard S.

Ryszard S. Wolny strzelec

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Piotr K.:
Ryszard S.:
Mariusz P.:
Ćwiczyłem poślizgi obydwiema metodami.
.....
Miesiąc później wpadłem w poślizg, obróciło mnie o 180. Anie jeden ani drugi trening nie pomógł. Zacząłem analizować sytuację i doszedłem do wniosku, że w poślizgi należy nie wpadać a nie z nich wychodzić.

Podsunę drugi wniosek: Na ćwiczeniach niczego się nie nauczyłeś. :)
Każdy z nas miał w podstawówce lekcje muzyki, nieltórzy nawet chodzili do ognisk muzycznych ... a ilu z tychże gra w filharmonii, czy śpiewa w operze? :P

Nietrafione porównanie. Jeździ każdy (prawie).
Mariusz wyciągnął słuszny wniosek.

Nie. Równie dobrze mógłby powiedzieć, że nie należy niwelować skutków wypadków, tylko nie nie mieć wypadków. I co? Świat się zrobi lepszy od tego stwierdzenia?

konto usunięte

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Ryszard S.:
Piotr K.:
Każdy z nas miał w podstawówce lekcje muzyki, nieltórzy nawet chodzili do ognisk muzycznych ... a ilu z tychże gra w filharmonii, czy śpiewa w operze? :P
Nietrafione porównanie. Jeździ każdy (prawie).
Śpiewa też każdy (prawie), w każdym razie śpiewać każdy może ... :P
Mariusz wyciągnął słuszny wniosek.
Nie. Równie dobrze mógłby powiedzieć, że nie należy niwelować skutków wypadków, tylko nie nie mieć wypadków. I co? Świat się zrobi lepszy od tego stwierdzenia?
Może nie idźmy już dalej w porównania ;)

Prawda jes taka, że do wychodzenia z poślizgu w sytuacjach niespodziewanych, przy pełnym zaskoczeniu, nie wystarczy szkolenie, ani chałupnicze, ani profesjonalne. W takich sytuacjach może poradzić sobie ktoś, kto stale trenuje poślizgi, jazdę na krawędzi poślizgu i mający do tego predyspozycje osobnicze, oraz posiadający już automatyczne nawyki do reakcji na takie zdarzenia. Czyli mówimy o zawodowcach.
Chyba nie myślisz, że każdy po nawet profesjonalnym szkoleniu takie automatyczne reakcje posiadł. Wiedzieć, a wykonać, to dwie różne sprawy.

Dlatego uważam, że Mariusz wysnuł słuszny wniosek, bo ma świadomość swoich umiejętności.
Wie, że na swoim etapie "mistrzostwa rajdowego" lepiej nie powodować poślizgu, bo przekonał się, że może sobie z tą sytuacją nie poradzić. (mimo szkoleń) To jest duży plus.
A poza tym każde szkolenie jest dobre i każde zwiększa obycie kierowcy z zachowaniem się samochodu.
Ryszard S.

Ryszard S. Wolny strzelec

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Piotr K.:
A poza tym każde szkolenie jest dobre i każde zwiększa obycie kierowcy z zachowaniem się samochodu.

Długi wywód, ale odnoszę wrażenie, że nie polemizujesz ze mną, tylko rozwijasz to, co ja napisałem na skróty.
Mariusz wyciągnął swój wniosek (przekonał się o własnych ograniczeniach) dopiero jak wpadł w poślizg w czasie zwykłej, codziennej jazdy. Ten wniosek powinien wyciągnąć już po szkoleniu "chałupniczym", nie mówiąc o profesjonalnym. Dlatego przewrotnie napisałem, że na szkoleniu niczego się nie nauczył.

Chyba, że... po szkoleniu poczuł się mistrzem, a życie go zweryfikowało. Oba te wątki były poruszane w tym temacie. Poczytaj wcześniejsze posty.
Krzysztof B.

Krzysztof B. instruktor

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Piotr K.:
W takich sytuacjach może poradzić sobie ktoś, kto stale trenuje poślizgi, jazdę na krawędzi poślizgu i mający do tego predyspozycje osobnicze, oraz posiadający już automatyczne nawyki do reakcji na takie zdarzenia. Czyli mówimy o zawodowcach.
Też nie do końca. Najważniejsza jest odporność na stres. Nawet zawodowca może zaskoczyć nieprzewidywana sytuacja na drodze. Zwykły ruch drogowy to nie wyścigi. Zwykle w ruchu drogowym profesjonalni kierowcy nie są tak skupieni jak podczas wyścigu.
A poza tym każde szkolenie jest dobre i każde zwiększa obycie kierowcy z zachowaniem się samochodu.
Pod warunkiem, że kierowca nie nabierze zbytniej pewności siebie. Ja nie mam zamiaru finansować kolejnej latarni i trumny dla jakiegoś parkingowego oszołoma z doświadczeniem.
Jakub Łochowicz

Jakub Łochowicz Lubię i potrafię
sprzedawać.

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Problem dobrych i złych nawyków jest moim zdaniem niezwykle złożony i ciężko tak ot wygłaszać na ten temat skrajne opinie. Kierowców można podzielić na 3 kategorie: normalnych, których jest większość; zbyt ostrożnych i idiotów zbyt mocno ufającym swoim umiejętnościom, samochodowi, jednocześnie z ogromnym brakiem wyobraźni. Najgroźniejsza jest ostatnia grupa - ludzie bardzo często w wieku "ponadprzeciętnym", w luksusowych samochodach, jeżdżących całkiem sporo i teoretycznie mających spore doświadczenie.
Jeśli chodzi o dobre nawyki, to priorytetem jest przestrzeganie przepisów. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to choćby nie wiem co, nie będzie dobrym kierowcą a priori.
Sprawa druga - zasady niepisane, drogowy savoir vivre, wynikający z doświadczeń innych kierowców. Nawyki te czerpiemy przeważnie z Zachodu. Wspomnieliście o wielu z nich i bardzo fajnie.

Odniosę się do kilku z nich - poślizgi na parkingach - niestety sprawa nielegalna, ale bardzo pomaga. Jazda na suwak - również nieprzewidziana przez przepisy, ale niezwykle ważna i usprawniająca ruch. Nieblokowanie skrzyżowań i przejść dla pieszych. Przepuszczanie pojazdów opuszczających skrzyżowanie - bez trąbienia - oni przecież mają pierwszeństwo!

Mówiłem o przestrzeganiu przepisów. Jakkolwiek by nie było, część z nich uważam za nietykalne, tj.:
- 50 km/h w mieście (rzeczywista 50. - wystarczy sobie sprawdzić ile pokazuje nam licznik przy 50 km/h na GPS - będzie to ok. 57-60 nawet na liczniku samochodowym)
- zatrzymanie do zera na STOPie
- zatrzymanie do zera na strzałce
- zakaz wyprzedzania "na trzeciego"
- przepuszczanie pieszych po skręcie na skrzyżowaniu - wiele razy kierowcy ignorują ich zielone, opuszczając tylko czym prędzej skrzyżowanie
- zakaz wyprzedzania na ciągłej i "zakazie wyprzedzania"
- wymiana opon na zimowe w okresie zimowym
- jazda na światłach do jazdy dziennej / mijania*

Wszystkiego, co napisałem powyżej trzymam się zawsze, niezależnie od tego jakim autem jadę. Nie chciałbym teraz tłumaczyć się z każdego podpunktu. Po pierwsze takie mamy prawo i trzeba je szanować, a po drugie ktoś, kto ma trochę oleju w głowie raczej nie będzie tego kwestionował :-] Wyobraźnia - tego nam niestety brakuje, ale nie da się w tym temacie zbyt wiele zmienić. Na brak wyobraźni batem są wysokie kary, ale kto w naszym kraju będzie zabierał prawko za przekroczenie o 30 km/h, wsadzał do pudła za przekroczenie o 50, skoro słupki wyborcze polecą na łeb na szyję? Jestem pewien, że jednak bezpieczeństwo na drogach zwiększyło by się drastycznie. Wizja więzienia zamiast 500 zł mandatu byłaby czymś wystarczającym.

* tak przy okazji - wytłumaczy mi ktoś po co ludzie montują w starych autach LEDowe światła do jazdy dziennej, które są totalnie niewidoczne, badziewne, a żarówki oryginalne kosztują 15 zł? Rozumiem jak ktoś ma ksenony, gdzie wymiana kończy się wydatkiem rzędu 300 zł, ale jak ktoś ma wydać 30 zł raz na rok to naprawdę po kiego wydawać kasę na montaż tych tandetnych LEDów?? Zaoszczędzić tę szklankę benzyny czy co?
Krzysztof B.

Krzysztof B. instruktor

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Jakub Ł.:
Najgroźniejsza jest ostatnia grupa -
Nie zgodzę się. Najczęściej to jednak wypadki powodują normalni kierowcy przez nieuwagę, stres, zmęczenie a nie głupotę czy cwaniactwo. O idiotach najczęściej piszą osobne artykuły, normalnych sumują i podają tylko statystyki.
Jeśli chodzi o dobre nawyki, to priorytetem jest przestrzeganie przepisów. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to choćby nie wiem co, nie będzie dobrym kierowcą a priori.
Też nie do końca. Priorytetem jest nieszkodzenie innym co zwykle ma związek z przepisami. Ale nie zawsze.
Przepuszczanie pojazdów opuszczających skrzyżowanie - bez trąbienia - oni przecież mają pierwszeństwo!
Nie mają bo niby który przepis o tym mówi? Rozumiem jak wjechał na zielonym i np. przez dziury zjeżdża bardzo powoli. Ale jak wali na głębokim żółtym czy czerwonym i go zaskoczył wolno poruszające się pojazdy to takim powinni od razu mandaty.
- zatrzymanie do zera na STOPie
Szczególnie tam gdzie widoczność jest kilometrowa czy nieczynny przejazd kolejowy.
- zatrzymanie do zera na strzałce
Szczególnie jest to ważne na całkowicie pustym skrzyżowaniu.
- zakaz wyprzedzania "na trzeciego"
Jak jest miejsce? Np. pasy ruchu po 5m?
- przepuszczanie pieszych po skręcie na skrzyżowaniu - wiele razy kierowcy ignorują ich zielone, opuszczając tylko czym prędzej skrzyżowanie
Przepuszczanie jest uprzejmością. Kierowcy mają obowiązek ustąpienia pierwszeństwa.
To samo tyczy się przejazdów rowerowych.
- zakaz wyprzedzania na ciągłej i "zakazie wyprzedzania"
Rowerów też?
- wymiana opon na zimowe w okresie zimowym
- jazda na światłach do jazdy dziennej / mijania*
Komentarz jest zbędny. Widać, że Pan Jakub ma wyprany mózg.
Wizja więzienia zamiast 500 zł mandatu byłaby czymś wystarczającym.
Pan już przesadza. Mało ma Pan ludzi w więzieniach, na których się wszyscy zrzucamy? Prace społeczne, zabranie prawa jazdy nie wystarczy?
* tak przy okazji - wytłumaczy mi ktoś po co ludzie montują w starych autach LEDowe światła do jazdy dziennej, które są totalnie niewidoczne, badziewne, a żarówki oryginalne kosztują 15 zł?
Bo taka tandeta kosztuje 30pln a paliwo na mijania 100pln rocznie. Widać, nie widać co za różnica. 30pln i policja może naskoczyć.
ale jak ktoś ma wydać 30 zł raz na rok to naprawdę po kiego wydawać kasę na montaż tych tandetnych LEDów?? Zaoszczędzić tę szklankę benzyny czy co?
A widział Pan Jakub reflektory po 2-3 latach ciągłego świecenia w dzień? To proponuję sprawdzić ich skuteczność w nocy.

konto usunięte

Temat: Dobre i złe praktyki/nawyki

Krzysztof B.:

Bo taka tandeta kosztuje 30pln a paliwo na mijania 100pln rocznie.

Kosma gdzieś tu liczył, że znacznie mniej - nie wiem, niech mnie poprawi bo pamiętam że to chyba było 15 PLN rocznie więcej na włączonych światłach.
Widać, nie widać co za różnica. 30pln i policja może naskoczyć.

Te najtańsze często-gęsto nie mają odpowiedniej homologacji. I za to glina może się przyczepić a oni nie są tkaimi durniami, za jakich ich masz.
A widział Pan Jakub reflektory po 2-3 latach ciągłego świecenia w dzień? To proponuję sprawdzić ich skuteczność w nocy.

No widziałem, w poprzednim i obecnym aucie. Nic się nie zmieniło. Jak często wymieniasz reflektory? Masz kompletne dekle z tyłu lamp (tak, brak takiej pokrywy i mozna bardzo się zdziwić, jak łatwo zasyfić lampę)?



Wyślij zaproszenie do