Temat: "Ten, co nie spogląda w lusterka".
Daniel Pętkowski:
Grzesiek nie chce wdawać się dyskusję bo w takich sytuacjach ciężko o konsensus. Bronił motocyklisty też za bardzo nie będe bo o jego poziomie świadczy sposób w jaki z Tobą rozmawiał.
Co do Twojego patrzenia w lusterko i tego, że go nie było...To, że kogoś nie zauważamy to jeszcze nie znaczy, że go tam nie ma. Inna sprawa, że nocą na tle świateł ciężko jest wyłuskać wzrokiem pędzący motocykl a tym bardziej okreslić jego prędkość. Myślę, że miałeś szansę widzieć jego tak jak i on widział Ciebie bo w końcu udało mu się uniknąć zderzenia z Tobą.
Równie dobrze jakiś dziadek jadący 50 km/h mógłby zajechać drogę Tobie a później tłumaczyć się, że Cię nie było bo Ty pędziłęś 120 km/h.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
I na sam koniec oby jak najmniej takich spotkań życzę.
Danielu, muszę się uprzejmie, acz stanowczo nie zgodzić z Twoja wypowiedzią. To była noc i niemal zupełnie pusta droga. Nie ma szans, żeby w tej sutuacji nie zauważyć silnych świateł motocykle. Ponad to - jak wspominalem - spojrzałem przez ramię, więc to nie było tak, że przez zmęczenie czy brak wyobraźni czegoś zaniedbałem. Przyznaję jednak, że mógł tu nastąpić nieszczęśliwy splot okoliczności. Motocyklista opisywany przeze mnie nie zatrzymał się, by to ze mną wyjaśnić. Może to by było ok, bo obaj moglibyśmy wyciągnąć bardzo pouczające wnioski. Tym niemniej sądze iż powodem tego zajścia mógł być fakt, że kiedy zmieniałem pas, obaj znajdowaliśmy się po przeciwległych stronach łuku. Nie widziałem go, bo był za wypukłością. Wobec tego spojrzenie przez ramię też nic nie dalo. Kiedy już wykonywałem manewr i on nadjechał, możliwe że schował mi się gdzieś w jakimś martwym punkcie lusterka. Chyba chciał się wcisnąc, ale ja wciąż nie wiedziałem, że on tam jest. Chyba trudno ode mnie wymagać, żebym przy zmienianiu pasa z prędkością 100 km/h cały czas patrzył w lusterko? Spojrzałem przed i w trakcie wykonywania manewru, ale potem już nie. Dopiero kiedy zrobiło się bardzo wąsko i on znalazł się na mojej prawej krawędzi, jego światła bardzo jasno rozbłysły w moim lustrku. Zrobiłem jedyne co mogłem zrobić, gaz i odbicie. I tyle.
I jeszcze Danielu. To wazne i jednak będę to podreślał. To mnie udało się uniknąć zderzenia z nim, a nie jemu ze mną. Czyli mamy dwóch kierowców. Jednego z przodu, który ma bardzo ograniczoną widoczność i jednego z tyłu, który ma widoczność doskonałą. I to ten z przodu musiał ratowac cała sytuacją, za co jeszcze potem zebrał burę.
Mówimy tu o konkretnej sytuacji a nie o wielu podobnych, ale spowodowanych innymi czynnikami. Akcję "patrz w lusterka" uważam za słuszną z tego powodu, że polskie drogi nie są przyzwyczajone do motocykli i to bardzo często widać. Należy to zmienić. Ale znam kilk osób, głównie takich, którzy stracili kogoś przez to, że auto zajechało mu drogę, którzy korzystają z retoryki agresji. Mam przyjaciółkę. Fajna dziewczyna. Ale jak zaczynamy gadkę o motocyklach, to zawsze kończy się nieprzyjemnie. Bo z tego co mówi wynika, że każdy kierowca samochodu - w tym ja - to wróg. A przecież tak nie jest. Ona jest własnie zwolenniczką akcji "patrz w lustrka". Ma takie naklejki wszedzie gdzie się da. Jeśli każdy kto popiera tę akcję, miałby takie same podejście, to faktycznie taka akcja nie miałaby sensu.
Grzegorz Brudnik edytował(a) ten post dnia 26.03.09 o godzinie 10:40